Zabójstwo przy Kunickiego i eksplozja przy Kleeberga. Ruszył proces przed Sądem Okręgowym w Lublinie

Małgorzata Szlachetka
Małgorzata Szlachetka
Czy Andrzej R. najpierw udusił swoją żonę, a potem próbował popełnić samobójstwo wysadzając sklep w pasażu przy ul. Kleeberga? To rozstrzygnie Sąd Okręgowy w Lublinie. W poniedziałek ruszył proces dotyczący dramatycznych wydarzeń sprzed sześciu lat.

Andrzej R. porusza się na wózku inwalidzkim. Na salę rozprawę został przywieziony z aresztu. - Może komuś się wydawać, że krzyczę, ale ja nie tonuję głosu, dlatego mówię tak donośnie - powiedział oskarżony na początku rozprawy. Tłumaczył, że musiał ponownie nauczyć się mówić z powodu poważnych obrażeń, których doznał w wybuchu. Doszło do niego 31 lipca 2012 roku w pasażu handlowym przy ulicy Kleeberga w Lublinie.

Prokuratura zarzuca Andrzejowi R., że to właśnie on doprowadził do eksplozji gazu w swoim sklepie przy ulicy Kleeberga. Nie był jedyną ofiarą. Dwaj funkcjonariusze Komendy Miejskiej Policji, którzy w tym czasie byli w pobliżu drzwi lokalu doznali m.in. oparzeń twarzy. Wybuch spowodował znaczne straty w okolicznych sklepach. Został zniszczony towar, wypadły w nich szyby i drzwi.

Andrzej R. oskarżony jest również o to, że przed wybuchem zabił swoją żonę, Małgorzatę. Miał ją udusić zwiniętym fartuchem w mieszkaniu przy ulicy Kunickiego.

Oskarżony nie przyznaje się do zabójstwa. Odnosząc się w poniedziałek do sprawy wybuchu przy Kleeberga powiedział, że „nie wie, jak to było” i czy otworzył gaz. - Fakt, że chciałem popełnić samobójstwo, bo mnie nachodzili w sklepie - mówił w sądzie.

Przypomnijmy, że w czasie śledztwa przekonywał, że jego żona została zabita w trakcie napadu, do którego doszło w ich kamienicy. On sam nie widział tego momentu, bo spał. - Jak się obudziłem, to w mieszkaniu było dwóch mężczyzn w kominiarkach. Jeden trzymał kota i pytał, czy ma zabić wszystkich, których kocham - to fragment zeznań Andrzeja R., które zostały w poniedziałek odczytane w sądzie. R. nie wiedział dlaczego nie zgłosił napadu na komisariacie, mimo że miał blisko. W czasie śledztwa Andrzej R. twierdził też, że to jego syn mógł zlecić zabójstwo matki.

W poniedziałek zeznawała współwłaścicielka sklepu, który sąsiadował ze sklepem oskarżonego. Mówiła, że jeszcze przed wybuchem słyszała, że policja szuka Andrzeja R. - Butle z gazem na pewno stały w środku, bo było je widać przez szybę w sklepie. Potem była ewakuacja. Policjanci stali przed sklepem pana Andrzeja. Nastąpił wybuch, to była chwila - tak relacjonowała wydarzenia z 2012 roku.

Świadek znała żonę Andrzeja R. - Pani Gosia była bardzo miłą osobą. Sprawiała wrażenie „zakrzyczanej” przez męża. Jak pojawił się obok, to zupełnie inaczej się zachowywała - mówiła świadek. Dodała, że nie wierzy, aby syn państwa R. miał coś wspólnego z zabójstwem matki.

W czasie pierwszego dnia procesu sąd zdecydował o przedłużeniu tymczasowego aresztu Andrzeja R. Sędzia przypomniał, że oskarżony ma "ciężki zarzut pozbawienia życia". - Jest wysokie prawdopodobieństwo wymierzenia surowej kary - przypomniał sędzia Jarosław Kowalski.

Prokurator zapewnił, że R. ma obecnie dobrą opiekę lekarską. Kolejna rozprawa odbędzie się 16 maja. Akt oskarżenia zakłada przesłuchanie 30 świadków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl