Zabójstwo Pawła Adamowicza. Śledczy sprawdzają, czy ostrzeżenia sprzed ataku na prezydenta Gdańska zignorowano

OPRAC.:
Jacek Wierciński
Jacek Wierciński
Piotr Hukało/Archiwum Polska Press
Matka mężczyzny, który zabił prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, 1,5 miesiąca przed tragedią ostrzegała służby, że po opuszczeniu zakładu karnego, jej syn może być niebezpieczny. Czy to zgłoszenie zostało zbagatelizowane? - na to pytanie odpowiedzieć ma, trwające już 1,5 roku śledztwo, w którym nikt, jak dotąd nie otrzymał statusu „podejrzanego”.

Zanim na oczach koncertowej widowni i telewidzów obserwujących gdański finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy 13 stycznia 2019 roku, Stefan W. zadał śmiertelny cios nożem Pawłowi Adamowiczowi, pojawiło się ostrzeżenie. 30 listopada 2018 r. matka mężczyzny, który tydzień później kończył odsiadywać 5,5 roku więzienia za napady na placówki bankowe z atrapą broni, sama zgłosiła się na komisariat policji i oświadczyła, że syn, może być niebezpieczny.

- Policjanci jeszcze tego samego dnia wysłali pismo do dyrektora zakładu karnego, w którym przebywał osadzony, informując go o pozyskanej wiedzy. W piśmie tym zwrócili się z prośbą o podjęcie przez zakład karny możliwych dostępnych działań - relacjonowała później asp. Karina Kamińska, oficer prasowa Komendanta Miejskiej Policji w Gdańsku.

Czytaj też: Matka zabójcy Pawła Adamowicza nie chce już badań: - Czy ktoś może myśli, że mój syn cudownie ozdrowiał?

- Nieprawdziwe są informacje, pojawiające się w mediach, jakoby Służba Więzienna (SW) była informowana o zgłoszeniu matki Stefana W. - wyjaśniały z kolei służby prasowe SW tłumacząc, że - zgodnie z prośbą od policji - z 27-latkiem przeprowadzono rozmowę na temat jego planów związanych z opuszczeniem zakładu karnego, a jej treść przekazano policjantom. Dostali oni też z 23-dniowym wyprzedzeniem informację o planowanym terminie zwolnienia skazanego do domu oraz kolejny sygnał tuż po zwolnieniu. - Były to jedyne dostępne prawem działania, które mogła podjąć Służba Więzienna wobec skazanego, który odbył w całości orzeczoną karę – usłyszeliśmy.

Wcześniej, za kratami, W. ponad 20 razy był konsultowany przez psychiatrów oraz leczony na schizofrenię paranoidalną w Oddziale Psychiatrii Sądowej w Szczecinie, a dyrektor jednego z więzień, gdzie odsiadywał wyrok, sporządził notatkę, z której wynikało m.in., że mężczyzna po wypuszczeniu zamierza wyjechać z Pomorza, które określił jako „siedlisko Platformy”. Siebie z kolei nazywać miał zwolennikiem PiS i twierdzić, że chce „by Jarosław Kaczyński został dyktatorem”.

Jak na niepokojące dokumenty zareagowali funkcjonariusze?

- Prawidłowość ich działania sprawdzamy w ramach śledztwa, które przedłużone zostało o kolejny okres, do 25 września bieżącego roku. W jego ramach analizujemy całą zgromadzoną dokumentację, przesłuchaliśmy już licznych świadków, korzystamy też z opinii biegłych. Postępowanie nadal toczy się "w sprawie", nikomu dotąd zarzutów nie postawiliśmy

- przekazuje prokurator Andrzej Kukawski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Toruniu, gdzie przeniesiono śledztwo, by zagwarantować jego bezstronność.

Jak się dowiedzieliśmy, toruńska „Okręgówka” nie korzysta z pomocy prawnej przy przesłuchaniach, a policjanci i funkcjonariusze Służby Więziennej by składać zeznania jeżdżą do Kujawsko-Pomorskiego. Przesłuchuje ich zaś osobiście prok. Jarosław Kilkowski, naczelnik Wydziału I Śledczego wyznaczonej jednostki.

Pogrzeb Pawła Adamowicza w Bazylice Mariackiej w Gdańsku 19....

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl