W śledztwie oskarżony mówił, że dziecko spadło z przewijaka i stąd wzięły się obrażenia ciała. Czy tę wersję utrzyma w sądzie - nie wiadomo. Na wniosek matki dziecka proces został utajniony.
Do tragedii doszło pod koniec ub.r. w Ełku. Feralnego dnia Damian P. został z synem sam, miał nim się opiekować, bo partnerka rozpoczęła praktyki. Wyszła więc z domu rano, a parę godzin później P. wezwał karetkę pogotowia, mówiąc, że dziecko źle się czuje. Noworodek trafił do szpitala, ale lekarzom nie udało się go uratować.
Czytaj więcej tu: Dwumiesięczny chłopiec pobity na śmierć przez ojca? Dziecko zmarło w szpitalu
Sekcja zwłok wykazała, że dziecko miało liczne obrażenia wewnętrzne, m.in. pękniętą czaszkę. Biegli stwierdzili też, że niektóre obrażenia powstały znacznie wcześniej. Stąd wziął się zarzut znęcania się nad osobą nieporadną.
Zobacz też: W mieszkaniu był porządek. I maltretowany niemowlak
W śledztwie nie udało się ustalić, jak doszło do urazów głowy, bo świadków tragedii nie było, a oskarżony idzie w zaparte. Utrzymuje, że złamał się przewijak i dziecko spadło na podłogę. Ale biegli wykluczyli tę wersję. Damiana P. broni adwokat z urzędu. Dzisiaj oskarżony prosił o jego zmianę, bo - jak mówił - to nie ma sensu. Kolejny termin w listopadzie.
Zabójstwo i samobójstwo w furgonetce, Białystok, Al. 1000-lecia Państwa Polskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?