Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabił kobietę stojącą w oknie, czyli zbrodnia przy ul. Floriańskiej

Marta Paluch
Kamienica przy ul.Floriańskiej 28 - czy wisi nad nią fatum?
Kamienica przy ul.Floriańskiej 28 - czy wisi nad nią fatum? Andrzej Banaś
Kamienica przy ul. Floriańskiej 28 ma niezwykle burzliwe dzieje. To z jej okien ślusarze widzieli zabójstwo Heleny Straszowej. A teraz, 400 lat później, ktoś zastrasza najemców lokali - wylewa kwas na klatce i zakleja zamki - pisze Marta Paluch.

Zajazd krakowskiego mieszczanina Walentego Strasza cieszył się uznaniem klientów. Mieszczanin miał powody do zadowolenia - biznes mu szedł, a młoda żona Helena właśnie spodziewała się dziecka. Czwartego. Nagła tragedia przewróciła jednak jego życie do góry nogami. Był 26 września 1585 roku.

Wtedy to Jan Morawiecki, szlachcic rodu spokrewnionego z potężnymi Tęczyńskimi, przyjechał do Krakowa. Ciągnęła się za nim zła sława pijaka, hulaki i awanturnika. Kiedy stanął ze swoimi kompanami przed drzwiami karczmy Strasza, ten, obawiając się demolki w lokalu, zamknął mu drzwi przed nosem.

- Ta zniewaga poderwała krewkiego szlachcica. Zobaczywszy siedzącą w oknie żonę Strasza, Helenę, wyjął rusznicę z puzdra przy siodle. Strzelił i, na nieszczęście, trafił - opowiada prof. Stanisław Waltoś, współautor "Pitavala krakowskiego", w którym opisał to zabójstwo.

Przerażony swoim czynem, szlachcic uciekł na Stradom. A że wtedy Kazimierz był osobnym miastem, trzeba było prosić tamtejszych rajców o wydanie zbrodniarza. Kazimierzanie najpierw odmówili, ale w końcu wiceburgrabia zamku na Wawelu przekonał ich, że skoro zabójstwo miało miejsce w Krakowie, nie należy w to mieszać reputacji Kazimierza.

Morawiecki trafił przed mieszany sąd, mieszczańsko-szlachecki. Jego skazanie zależało od jednomyślności wszystkich sędziów. To zaś nie było proste - szlachcicom nie uśmiechało się wydać ziomka pod topór kata za zabicie co prawda kobiety, ale niższej stanem.
Obrońcy Morawieckiego próbowali różnych sztuczek. Najpierw chcieli wykpić się odszkodowaniem. Nie zezwolił na to sąd ani Strasz, który powiedział im, że zrezygnuje z oskarżenia, jeśli szlachcic powróci mu żonę do życia.

Drugą sztuczką było wmawianie sądowi, że Morawiecki strzelił przypadkiem. To jednak było mało prawdopodobne, skoro jeden strzał padł w drzwi, a dopiero drugi - w okno.

O tym, że Morawiecki strzelił umyślnie, zeznali świadkowie - m.in. ślusarze z warsztatu zwanego "drewnianym domkiem", który stał niedaleko zajazdu (jego dokładnego adresu nie udało się historykom ustalić). Sprawa trafia nawet do króla Stefana Batorego, który nakazał powołać kolejnych dwóch świadków.

"Pan Morawicki przypadszy, strzelił oknem z rusznicze w dom. Krzykniono wtem, zabił Morawicki i Morawicki też mówił, zabiłem, zabił. Czom widział i na czom patrzył" - zeznał jeden z nich, Jakub Toruńczyk. Morawicki nie wywinął się od katowskiego topora. Na pociechę zostało mu to, że pieniek został wyścielony nie jak zwykle słomą, tylko kołderką.

"Drewniany domek", z którego ślusarze widzieli zbrodnię na Straszowej, przetrwał w zmienionej formie, do czasów współczesnych. Przed wojną znajdował się tam salon butów "Bata", w PRL - słynny "Chełmek", potem włoska restauracja "Carlito", biuro podróży i sklep. Od kilku miesięcy najemcy są nękani przez tajemniczego dręczyciela.

Pewnego dnia ktoś wylał im na klatkę schodową na parterze śmierdzącą substancję. Jedna z mieszkanek zemdlała. Ta sytuacja się powtórzyła. Wezwano policję.

- Mamy zgłoszenie o dwóch takich zdarzeniach, na przełomie kwietnia i maja - mówi st. asp. Andrzej Kałaga z małopolskiej policji. Innym razem ktoś zakleił zamek w drzwiach jednego ze sklepów w kamienicy. I to dwukrotnie.

Najemcy skarżyli się też na to, że sklepowi uszkodzono instalację elektryczną. Tę sprawę również bada policja. Oddelegowała do sprawy dzielnicowego, pracują też nad nią policjanci z wydziału dochodzeniowego.

- Najemcy skarżą się, że są nękani od jakiegoś czasu. Poważnie rozpatrujemy ich wersję - mówi Andrzej Kułaga.
Między sobą najemcy mówią, że stosuje się wobec nich gangsterskie metody, ktoś chce ich zniechęcić i spowodować, aby opuścili lokale .

Na razie sprawcy nie znaleziono. Natomiast restauracja "Carlito" niedawno została zamknięta. Losy "drewnianego domku" są niefortunne od wieków...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska