Mocny akcent kończył pokazy konkursowe tego bardzo nietypowego festiwalu filmowego w Gdyni - pełnometrażowy film animowany Mariusza Wilczyńskiego "Zabij to i wyjedź z tego miasta".
Film animowany jest inną materią, niż film aktorski. I rzadko pojawia się na festiwalach. Ale jeśli przedostanie się przez eliminacyjne sito do konkursu głównego takiego festiwalu jak gdyński, to znaczy, że jest naprawdę tego wart.
I jest. Mariusz Wilczyński swój pełnometrażowy debiut "Zabij to i wyjedź z tego miasta" realizował przez czternaście lat. Poświęcił temu jedną czwartą swojego życia. To nie tylko benedyktyńska robota. Ale też bardzo osobisty, intymny film.
Wilczyński wraca w nim do przeszłości, do krainy wspomnień. Do własnego dzieciństwa i do niedokończonych rozmów z rodzicami. Ale to też filmowa, niełatwa opowieść o przemijaniu i o tym, co w życiu nieuchronne.
Ważnym przewodnikiem po filmie Wilczyńskiego jest muzyka jego przyjaciela Tadeusza Nalepy.
Sam reżyser pytany o genezę dzieła "Zabij to i wyjedź z tego miasta", odparł: - Pomyślałem, że muszę zrobić film o czymś, co mnie bardzo boli, uwiera. Film o mojej mamie, o moim ojcu. Dokończę w nim z nimi rozmowy, których nie skończyłem za życia, ponieważ nigdy nie miałem czasu. Zajmowałem się swoimi sprawami, swoimi filmami. I zawsze przekładałem telefon do mamy na jutro i znowu na jutro. I przyszedł ten moment, kiedy się okazało, że jutra, po prostu już nie ma i nie będzie. Miałem poczucie, że nie zdążyłem przed śmiercią mamy przytulić czy powiedzieć ojcu, że go kocham. I wtedy postanowiłem wykorzystać to swoje magiczne pudełko czyli animację, dzięki której przywrócę ich do życia. I postaram się to wszystko naprawić.
Pierwszym aktorem o którym do swojego filmu Wilczyński pomyślał, była Irena Kwiatkowska, której słuchał w dzieciństwie, jak czytała bajki. Wiedział, że musi się spieszyć, bo Irena Kwiatkowska miała już wtedy ponad 90 lat. Ale kiedy ją nagrał w Domu Aktora w Skolimowie, w którym mieszkała, wiedział już jaki pozyskał skarb.
Później poprosił Andrzeja Wajdę, który raz się zgadzał dać swój głos, raz odmawiał, ale ostatecznie przystał na pomysł. I ta scena w pociągu z bohaterem, któremu głosu użyczył właśnie Andrzej Wajda jest jedną z takich perełek w tym filmie.
- Nigdy nie zapomnę, jak zwróciłem się do pani Krystyny Jandy - wspominał też reżyser. Pamiętam jak odebrała telefon. Nie powiem, żeby była szczęśliwa, że jakiś animator do niej dzwoni. i powiedziała: - No dobrze, jak już pan do mnie zadzwonił, to niech mi pan wyśle ten scenariusz. Wysłałem z tremą. I następnego dnia przyszedł mail, w którym było napisane: szanowny panie, zadziwił mnie pan. Jestem do pana dyspozycji KJ. I to było niesamowite przeżycie - opowiadał Mariusz Wilczyński.
Głosu w tym filmie udzielili nie tylko Krystyna Janda, Andrzej Wajda i Irena Kwiatkowska, ale też Marek Kondrat, Barbara Krafftówna, Andrzej Chyra, Daniel Olbrychski, Małgorzata Kożuchowska, Anna Dymna, Gustaw Holoubek, Magdalena Cielecka i Krzysztof Kowalewski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?