Zaatakowana po środowym proteście w Rzeszowie kobieta chciała zgłosić napaść. Policja nie przyjęła zgłoszenia

Arkadiusz Iskierka
Arkadiusz Iskierka
Środowemu Strajkowi Kobiet w Rzeszowie towarzyszyły protesty "obrońców Kościoła"
Środowemu Strajkowi Kobiet w Rzeszowie towarzyszyły protesty "obrońców Kościoła"
Katarzyna Szyngiera, reżyserka współpracująca z Teatrem im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie, chciała złożyć zawiadomienie o napaści. Kobieta wraz z czterema koleżankami zostały zaatakowane przez grupę mężczyzn, gdy wracały ze środowego Strajku Kobiet. Policja nie przyjęła zgłoszenia.

Wracając z manifestacji zatrzymały się na chwilę pod restauracją “Parole”, wtedy jedna z nich zauważyła, że w ich kierunku biegnie kilkunastu mężczyzn. Przestraszone kobiety ukryły się w restauracji.

- Mężczyźni podbiegli, zaczęli walić w drzwi i w okna. To trwało kilka minut. Byłyśmy przerażone

- wspomina Katarzyna Szyngiera.

Nagranie z monitoringu to za mało

Katarzyna Szyngiera w poniedziałek dostała od teatru nagranie z monitoringu, na którym widać, że kilkunastu mężczyzn okrążyło budynek i próbowało dostać się do środka. Tego samego dnia zaniosła je na policję, jako dowód napaści. Jednak ta nie przyjęła zgłoszenia.

- Podczas rozmowy z policjantem usłyszałam m.in.: czy nie przyszło mi do głowy, że ci panowie też przed kimś uciekali i szukali schronienia, a my zamykając drzwi uniemożliwiłyśmy im dostanie się do środka. Policjant zapytał też, na jakiej podstawie sądzę, że mogło mi się coś stać i dlaczego kelner z “Parole” niczego nie zgłosił skoro doszło do takiego zdarzenia

- relacjonuje kobieta.

Reżyserka twierdzi, że w rozmowie z policjantem powołała się też na inne nagrania z monitoringu, na których widać, że mężczyźni byli zainteresowani czymś innym niż schronieniem się przed niebezpieczeństwem.

- Policjant kazał mi przynieść te nagrania na komendę. Jak zapytałam, czy to nie jego obowiązek pojechać do teatru i nagrania zdobyć, to usłyszałam, że nie, bo najpierw musiałby przyjąć zgłoszenie, a na podstawie tego nagrania nie może tego zrobić - dodaje Katarzyna Szyngiera.

Policjanta nie przekonało także to, że biegnący w kierunku grupki kobiet mężczyźni mieli używali wulgarnych słów.

Policja: z nagrań nic nie wynika

Jak wyjaśnia nadkom. Adam Szeląg, rzecznik rzeszowskiej policji, nie ma podstaw do przyjęcia zgłoszenia o popełnieniu przestępstwa. Z nagrania nie można wywnioskować, że mężczyźni zagrażali kobietom.

- Z rozmowy z policjantem wynikało, że kobieta zobaczyła biegnących w jej stronę mężczyzn i schowała się do restauracji. Na wyraźne pytanie policjanta, czy ci mężczyźni jej grozili kobieta nie umiała tego potwierdzić - mówi nadkom. Adam Szeląg.

Rzecznik dodaje, że również z notatek policjantów interweniujących w ubiegłą środę pod restauracją nie wynika, że doszło do przekroczenia przepisów. Adam Szeląg wskazuje, że Katarzyna Szyngiera nie była sama podczas tego wydarzenia, a groźby może pamiętać, któraś z jej koleżanek.

- Jeżeli doszło do gróźb to jest to przestępstwo ścigane na wniosek poszkodowanego i w każdej chwili można to zgłosić. Podobnie z uszkodzeniem mienia. Jeżeli doszło do takiego to właściciel lokalu, albo osoba oddelegowana przez niego powinna to zgłosić. Zabezpieczenie materiału w postaci nagrań monitoringu będzie możliwe dopiero wtedy, gdy policja przyjmie zgłoszenie o popełnieniu przestępstwa

- mówi Adam Szeląg.

Środowy Strajk Kobiet w Rzeszowie w obiektywie [ZDJĘCIA]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Zaatakowana po środowym proteście w Rzeszowie kobieta chciała zgłosić napaść. Policja nie przyjęła zgłoszenia - Nowiny

Wróć na i.pl Portal i.pl