"Z woleja": Mój zakaz stadionowy i 20 minut George'a Besta

Ryszard Czarnecki
Royal Mail/Splash News/EAST NEWS
Przybyłem do Anglii, aby spędzić 12 dni w szacownym Cambridge, znanym wszem i wobec z jednego najsłynniejszych uniwersytetów świata (dobra strona) i mniej znanym z rzezi katolików w XVI-XVII wieku, podczas Reformacji (zła strona). Już na londyńskim dworcu King’s Cross spotkałem tabun wolontariuszy pomagających kibicom, którzy przyjechali na Wyspy Brytyjskie, aby oglądać piłkarskie Mistrzostwa Europy kobiet. Masę reklam tej imprezy w Londynie, ale i poza nim. Kobieca piłka w centrum wydarzeń! W finale na Wembley powtórzyła się sytuacja z futbolowego mundialu z 1966 roku: wtedy grały Anglia z Niemcami Zachodnimi – teraz też Anglia i też z Niemcami. Wtedy i teraz w podstawowym czasie gry był remis i była konieczna dogrywka. Wtedy i teraz dogrywkę wygrała Anglia.

Na trybunach było więcej ludzi niż na zeszłorocznym finale ME panów – około 90 tysięcy i był to rekord frekwencji „nowego” Wembley. Na „starym” stadionie byłem dwa razy. Najpierw na meczu w 1989 roku, który Biało-Czerwoni przegrali 0:3. To było za trenera Wojciecha Łazarka zwanego "Baryłą". Potem za Janusza Wójcika zwanego „Wójtem”: nasi ulegli 1-3. Ten drugi z 1999 roku pamiętam lepiej. Trzy bramki strzelił Paul Scholes – nogą, głową i... ręką, a honorową bramkę dla nas przy stanie 0:2 zdobył Jerzy Brzęczek, który potem trenował reprezentację Polski. A teraz trenuje Wisłę Kraków, w której gra (jest nadzieja) jeden z moich ulubionych współczesnych piłkarzy - Kuba Błaszczykowski.

Zatem mój bilans na starym Wembley: 2 mecze, 2 porażki, bilans bramek 1-6. Na szczęście jest „nowe” Wembley, w związku z tym zdjąłem wydany przeze mnie – na mnie - zakaz stadionowy, co by nie przynosić pecha Biało-Czerwonym…

Wracam do futbolu kobiet. Nie sądzę aby Polki nie miały smykałki do piłki nożnej, a miały je Angielki, Niemki, Szwedki czy Amerykanki (czołówka światowa). U nas po prostu dopiero niedawno zaczęto stawiać na kobiecy futbol. Europa nam uciekła, ale stworzenie silnej reprezentacji w blisko 40 milionowym państwie, piątym co do wielkości kraju UE, jest przecież, do licha, możliwe!

W Cambridge jest co zwiedzać. Między innymi „Polonica”: polska parafia, która istnieje 74 lata, polska restauracja (świetna), czy biblioteka. Robiłem ponad 10 km dziennie i z zazdrością patrzyłem na tłumy dziewczynek i chłopców, które szły lub jechały na rowerach do tzw. letnich szkół na zajęcia sportowe. Od kilkulatków do nastolatków; z kijami do hokeja na trawie albo rakietami tenisowymi. Na ścieżkach rowerowych mijały mnie ze cztery pokolenia Anglików, od brzdąców po siwe matrony 70+. Brexit Brexitem, ale powszechność kultury fizycznej w kraju, w którym się urodziłem budzi szacunek.

Z hokejem na trawie jest u nas trochę jak z piłką nożną kobiet. Olbrzymi potencjał demograficzny, sport na pewno tańszy niż ukochany przez Polaków żużel, a gra garstka zawodniczek i zawodników, głownie w Wielkopolsce i Kujawsko-Pomorskim. Minęły czasy, gdy w tym sporcie królowały Indie czy Pakistan, teraz to domena Europy. Kraj, w którym pracuję czyli Belgia, demograficznie mniejszy od Polski prawie cztery razy, jest potęgą: dochował się mistrzów olimpijskich z Tokio i wicemistrzów z Rio de Janeiro. A Polacy ostatni raz grali na IO w Sydney w roku 2000... I co: oni mają smykałkę, a my nie? Bzdura. Oni mają hokej na trawie w szkołach, jest to sport powszechny; i mają skąd dobierać przyszłych reprezentantów.

Od małej piłki do większej – ale nie tak zwanej lekarskiej, ważącej np. 5 kg – tylko futbolówki. Nie pisałem w tym miejscu o transferze Roberta Lewandowskiego do Barcelony. Sprawił mi on pewną trudność, bo jako człowiek nieulegający modom i zwalczający snobizm, nie dałem się zapędzić do kółka fanów ani Barcelony, ani Realu. Wolałem poczciwe Atletico Madryt z charyzmatycznym trenerem, Argentyńczykiem Diego Simeone, zabijaką na boisku (jako zawodnik) i prowokatorem. To on sprowokował Davida Beckhama, który po faulu właśnie na nim wyleciał z boiska w kultowym meczu Anglia-Argentyna na mundialu 1998. A teraz, cóż, będę kibicował Barcy – bo zawsze kibicuję klubom, w których grają Polacy. Trzymam wiec kciuki za Lewego - wielkiego piłkarza i ustatkowanego gościa, który nigdy o sobie nie powie, tak jak to zrobił genialny angielski futbolista George Best: „W 1969 rzuciłem alkohol i kobiety. To było 20 najgorszych minut w moim życiu”…

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: "Z woleja": Mój zakaz stadionowy i 20 minut George'a Besta - Sportowy24

Wróć na i.pl Portal i.pl