Z Trójmiasta do rajskiego "Hotelu Paradise". Adam Radziszewski i Maciej Kindler opowiedzieli o swoich wrażeniach z programu

Natalia Grzybowska
Natalia Grzybowska
Malwina Jackiewicz/materiał prasowy
Za nami finał pierwszej polskiej edycji programu "Hotel Paradise", emitowanego na antenie TVN 7. Otarł się o niego pochodzący z Trąbek Wielkich Adam Radziszewski, który wraz ze swoją partnerką odpadł w odcinku poprzedzającym ostateczne starcie. Niemal do samego końca dzielnie walczył też gdynianin Maciej Kindler, przez wielu typowany jako główny pretendent do zwycięstwa.

Chociaż 24-letni Adam Radziszewski rozpoznawalność zyskał właśnie dzięki "Hotelowi Paradise", który zapewnił mu blisko 190 tysięcy obserwujących na Instagramie, to swój telewizyjny debiut przeżył zdecydowanie wcześniej. Przygodę z programami telewizyjnymi rozpoczął już dwanaście lat temu, w 2008 roku. Wówczas, jako 12-letni chłopiec wystąpił w pierwszej polskiej edycji „Mam talent”. Przed jurorami postanowił wykonać piosenkę patriotyczną, którą zachwycił widownię, jak i samych jurorów.

Zmagania w programie ”Hotel Paradise” Adam zaczynał w parze z Olą. Po tym, jak dziewczyna została wyeliminowana przez inną uczestniczkę, w ślad za nią planował opuścić rajską wyspę.

Ostatecznie jednak tego nie zrobił, co stanowiło początek jego burzliwej relacji z Martyną. Ta była krótka, acz intensywna i swój finał znalazła w sypialni. Niedługo po tym, w wyniku roszady, Adam utworzył parę z Violą, co u wielu współzawodników pozostawiło pewien niesmak. Adam zaliczany od początku do silnych graczy, swoją partnerkę zaprowadził aż do półfinału.

- Relacja z dziewczynami, z którymi byłem w programie wygląda dobrze - zapewnia Adam. - Mam kontakt z każdą z nich, również z Martyną.

W odcinku decydującym o tym, kto wejdzie do finału, byli uczestnicy mieli zadecydować, która z par utworzyła najmniej trwały związek.

- Kiedy tylko zobaczyłem przed nami dwie duże kanapy, domyśliłem się, że starzy uczestnicy będą zadawać pytania i weryfikować nasze odpowiedzi - powiedział Adam. - Przypuszczałem, że niestety z Violą odpadniemy.

Otrzymali najwięcej głosów i niestety to właśnie oni musieli pożegnać się z programem tuż przed ostateczną rozgrywką.

- Uważam, że w programie każdy w pewien sposób grał nie fair - podkreśla Adam. - Zostaliśmy rzuceni na głęboką wodę. To naprawdę ciężkie przeżycie być tam przez tyle tygodni, bez kontaktu ze światem zewnętrznym. Brak osób bliskich przy sobie nie rekompensowała nawet piękna przyroda i widoki.

- Ludzie nie są do tego przystosowani - dodaje uczestnik. - W programie sprawdzano nasze zdolności siły mentalnej, wytrwali tylko najsilniejsi. Widzowi ciężko jest sobie wyobrazić co mogło tam nami kierować. Musiałby wejść w naszą skórę żeby poczuć klimat tego "pola bitwy". A czy podjąłbym inne decyzje? Zapewne tak, ale to jakie niech zostanie już moją tajemnicą. Każde posunięcie w programie było po coś, czegoś nas uczyło, bez wględu na to czy było to pozytywne czy negatywne. Nie ma ludzi idealnych, każdy popełnia błędy, uczymy się na nich, więc myślę, że jeżeli miałbym coś zmienić to tylko jedną sytuację z połowy programu. Nie chcę jednak o tym mówić, bo temat jest już dawno zamknięty.

Podczas pobytu na Bali Adam nawiązał wiele cennych kontaktów, zarówno z uczestnikami, jak i członkami ekipy produkcyjnej.

- Wszyscy wspólnie obserwujemy się na portalach społecznościowych, ale też dzwonimy do siebie - mówi. - Po powrocie do Polski realizowaliśmy projekt z kanałem na YT "AbstrachujeTV" i "BeksyTV", więc jeszcze przez te kilka dni byliśmy razem, a potem każdy porozjeżdzał się do swoich domów.

Świetny kontakt Adam utrzymuje z innym uczestnikiem programu, także pochodzącym z Trójmiasta - Maćkiem Kindlerem. W programie wraz z jego zwycięzcą, Chrisem Duckim, utworzyli samozwańczą "świętą trójcę". Obaj panowie solidarnie zdecydowali się poprzeć swojego kolegę w wielkim finale. Maciek nie ukrwa jednak, że podjęcie tej decyzji wcale nie było dla niego łatwe.

- Z jednej strony był Blondino i Martyna, których darzyłem i dalej darzę bardzo dużą sympatią, a z drugiej Chris i Marietta - tłumaczy. - Jeśli chodzi o mój kontakt w Chrisem - tu nie ma żadnej wątpliwości, pomagaliśmy sobie od początku do końca, bardzo się polubiliśmy i bardzo się szanujemy. Mariettę, mimo jakichś wątpliwości we wcześniejszych fazach programu, również bardzo lubię i szanuję za to, jaka jest osobą. Widziałem, że między nimi rodzi się prawdziwe uczucie, więc czynnikiem decydującym o moim wyborze ich na zwycięzców, była intensywność uczucia, z racji że miłość jest oczywiście wyżej od przyjaźni, jaką darzyli się Blondino i Martyna.

- Można śmiało rzec, że "święta trójca" istnieje po programie - zapewnia Maciej. - Oczywiście nasz kontakt jest ograniczony przez ogólnokrajową kwarantannę, ale utrzymujemy go internetowo. Zabawne jest, jak bardo ucieszyć może obecność innego uczestnika z Trójmiasta w tego typu programie, ten fakt na pewno przyczynił się do zawarcia fajnej znajomości między nami.

- Po pandemii planujemy zrobić wspólnie trening i wspólnie zrobić live'a dla fanów - zdradza Adam.

Maciej był jednym z głównych pretendentów do zwycięstwa w programie. W pierwszym odcinku utworzył parę z Sandrą, z którą od razu przypadli sobie do gustu. Przez kolejne tygodnie byli parą nie do ruszenia. Niestety, w tej relacji zabrakło uczucia, o czym dziewczyna gorzko przekonała się po wejściu nowej uczestniczki Marty. Jej pojawienie się w programie zaowocowało licznymi spięciami między nierozerwalną dotychczas parą, a finalnie Maciek zdecydował się na utworzenie pary z nową mieszkanką hotelu. Niestety długo nie cieszyli się swoim towarzystwem, bo Marta została wyeliminowana z programu. Jej miejsce zajęła Ola, która nie utworzyła głębszej relacji z Maćkiem i podczas "rajskiego rozdania" zastąpiła go Szymonem. Niestety ta rotacja spowodowała, że gdynianin pożegnał się z programem.

- Po szybkiej retrospekcji myślę, że żałuję tylko sposobu, w jaki wyrzuciłem Sandrę z programu - mówi. - W telewizji ciężko było ująć wszystko, co działo się w Hotelu Paradise. Pamiętajmy o tym, że pokazywana jest tylko godzina z całego dnia, przedstawiona przez - momentami krzywe - zwierciadło montażu. Najbardziej żałuję, że nie pokazano moich publicznych przeprosin dla Sandry w finale.

- Pamiętajmy, że był to program telewizyjny - sztuczny twór w iluzji rzeczywistości - tłumaczy uczestnik. - Będąc w takim projekcie ciężko mówić o byciu sobą w stu procentach. Po prostu ktoś grał bardziej fair i mniej grał, a ktoś odwrotnie. Ja jednak absolutnie nie przekładam tego na rzeczywiste życie po programie. Sam grałem od początku przez większość mojego pobytu, więc nawet nie chcę oceniać innych przez ten pryzmat, bo sam święty nie byłem. Z jednej strony żałuję, że grałem, ale z drugiej strony gdybym nie grał, to szybko bym odpadł i słuch o mnie by zaginął, a chyba nie jest tajemnicą, że każdy z nas w jakiejś części zgłosił się do tego programu, myśląc o rozpoznawalności.

Zapytany o to, jakie ruchy wykonałby w programie, mając wiedzę, którą posiada teraz, odparł:

- Na samym starcie zainteresowałbym się Violą, tym bardziej, że została singielką. W drugiej fazie programu, trzymałbym się Marty zamiast Oli, dzięki czemu doszlibyśmy na pewno dalej. Oczywiście chciałem dojść jak najdalej, a pod koniec już sam pogubiłem się we wszystkim. Cieszę się za to, że poznałem Olę, bo mamy teraz fajny kontakt i współpracujemy ze sobą. Morał jest taki, że cokolwiek się nie wydarzyło, ma to swoje plusy.

- Gdy odpadłem z programu, zostałem zawieziony do hotelu, dostałem telefon, więc miałem prawie całą noc nieprzespaną, bo jak dorwałem się do Facebooka, Instagrama, pisania z rodziną i przyjaciółmi, to nie było końca - wspomina Maciej. - Chwilę się przespałem, wyszedłem na poranno-południowy dwugodzinny spacer po balijskiej plaży. Gdy wróciłem do hotelu, nie mogłem otworzyć drzwi do pokoju moją kartą - były zablokowane. Nagle, od środka otworzył mi je... Matt, który odpadł wraz z Anią jakieś 12h po mnie. Byłem z Mattem w pokoju, Ania była w innym hotelu nieco dalej, więc byliśmy lokowani w różnych hotelach po dwie osoby, niby odseparowani i nie powinniśmy się spotykać przed finałem... ale ostatecznie nie było problemu żeby się spotkać i przegadać sprawy związane z programem... Albo poznać się od strony nie-telewizyjnej.

Przez udział w programie Maciej musiał uodpornić się na hejt.

- Pierwsza fala była bardzo ciężka, to było coś niespotykanego wcześniej w życiu, a już na pewno nie w takiej skali - wspomina. - Koniec końców, przestało mnie to martwić, i wiem, że bardzo mi to pomoże w życiu. Dużo lepiej też czuję się przy kamerach, udzielając wywiadów - ale na pewno nie zmienił się mój charakter, i nigdy się nie zmieni! W programie byłem bardzo stłumiony, aż nie poznaję siebie oglądając Hotel Paradise, bo przyjaciele znają mnie z dużo bardziej ekstrawertycznej i zwariowanej postawy... Teraz czas, żeby wszyscy poznali mnie właśnie z tej strony!

Czy panom udało się znaleźć swoją drugą połówkę?

Adam deklaruje, że pozostaje w stanie wolnym. Maciej jest nieco bardziej enigmatyczny: - Ten temat jest dla mnie bardzo prywatny - odpowiada. - Myślę, że jeśli zostanę z kimś zauważony, to informacja i tak bardzo szybko się rozniesie, więc... czas pokaże.

Zdradza za to, że wraz z Blondino szykują niespodziankę dla swoich fanów - jako realne osoby, a także jako ich programowe alter ego "Bad Boysi".

Wiernych widzów "Hotelu Paradise" z pewnością ucieszy fakt, że swoich ulubionych uczestników będą mogli zobaczyć ponownie już w najbliżśzy piątek, 24 kwietnia.

- Nie zdradzimy Wam nic więcej, ale już wkrótce wszystko się wyjaśni - zapowiada stacja. - Bądźcie czujni i do zobaczenia w piątek o 20:00 na antenie TVN 7!

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Z Trójmiasta do rajskiego "Hotelu Paradise". Adam Radziszewski i Maciej Kindler opowiedzieli o swoich wrażeniach z programu - Dziennik Bałtycki

Wróć na i.pl Portal i.pl