18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

"Z takimi wrogami, potrzebujemy przyjaciół". Mossad szuka ludzi na misje na śmierć i życie [ZDJĘCIA]

Sheera Frenkel
Nima Zamar
Nima Zamar Fot. Youtube/ina.fr
Jeśli jesteś kreatywny, prowadzisz regularny tryb życia, lubisz mieszkać w Izraelu, ale nie unikasz wyjazdów za granicę, Mossad da ci pracę. Możesz stać się - jak Francuzka Nima Zamar - bezlitosnym agentem gotowym do najtrudniejszych zadań.

Izraelska agencja wywiadowcza rozpoczęła właśnie dynamiczną, internetową kampanię rekrutacyjną. Chodzi o przyciągnięcie do zawodu nowego pokolenia agentów.

Tradycyjnie podstawę rekrutacji nowego narybku dla tej służby stanowiły ustnie przekazywane sobie informacje. Świetną bazę stanowią też elitarne jednostki wojskowe. Dziś jednak Mossad zdecydował się na próbę bezpośredniego dotarcia do izraelskiej młodzieży. Celowi temu służą umieszczone w sieci zwięzłe ogłoszenia i nagrania wideo.

Na jednym z filmików kobieta wysyła SMS do swojego męża: "Jak dzisiaj w pracy?". Mąż, najwyraźniej agent Mossadu, odpisuje: "Nie pytaj". Przy końcu nagrania pojawia się napis puenta: "Mossad jest otwarty. Nie dla każdego. Nie dla wielu. Może dla ciebie". Na oficjalnej stronie agencji znajdujemy barwny baner reklamowy: "Mając takich wrogów, potrzebujemy przyjaciół".

Z ogłoszeń reklamujących pracę w agencji wynika, że dostaniesz ją szybciej, jeśli powoływały cię różnorakie jednostki izraelskiego wywiadu wojskowego i płynnie mówisz po arabsku oraz w języku farsi. Mossad ma wolne miejsca dla chemików, prawników, analityków baz danych i - rzecz intrygująca - stolarzy. Jeśli przekonują cię wszystkie te informacje, możesz piorunem wysłać zgłoszenie przez internet. Wypełnienie podania zajmie ci raptem godzinę.

Skąd ta nowa forma pozyskiwania świeżego narybku? Według przedstawicieli władz Izraela obserwujemy zmniejszające się zainteresowanie służbą publiczną. Dlatego do Mossadu płynie mniej podań o pracę niż w ubiegłych dekadach.

Mossad przyciąga, bo agentów tej służby uważa się za jednych z najlepszych na świecie. Wśród nich są też kobiety. Mocny jak w imadle uścisk dłoni to zapewne standard wśród zawodowych zabójców, którzy potrafią gołymi rękoma wysłać ofiarę na tamten świat. Jednak takie powitanie zadziwia w przypadku 33-letniej Francuzki Nimy Zamar, która w swej książce przyznała się, że była agentką tajnych służb Izraela, osławionego Mossadu. Autorka miała licencję na zabijanie.

Zamar jest wysoka i muskularna. Ma jednak łagodne oczy, lśniące czarne włosy i spokojny ton głosu. Z łatwością wpada w śmiech. Gdy w małym, położonym w lewobrzeżnym Paryżu mieszkanku przekomarza się ze swoją półtoraroczną córeczką, mógłbyś ją wziąć za zwyczajną, młodą Francuzkę.

Jednak przeciętna paryżanka zazwyczaj nie mówi o sztyletowaniu, wieszaniu czy zabijaniu przy użyciu broni palnej. Ani o tym, jak ofiara znosi tortury. - Nawet jeśli nie masz bariery sumienia, działasz we własnej obronie czy po prostu zabijasz prawdziwą ludzką wywłokę, w momencie gdy człowiek kona, doświadczasz jakiegoś nagłego olśnienia. Realizacji. W takiej chwili rozumiesz, że życie jest piękne. Absolutnie bezcenne. Ale nie powstrzymuje cię to przed obroną własnego życia - mówi Zamar.
Jej historia to koszmar jak z najczarniejszych thrillerów. Aby wypędzić z siebie demony, napisała książkę "Je devais aussi tuer" ("Też musiałam zabijać"). Jej wydanie było w Paryżu sensacją. Mamy jednak do czynienia z opowieścią tak ciemną i ponurą, że niektóre media ochrzciły ją mianem fikcji literackiej.

W wieku 22 lat, po ukończeniu informatyki, obecna pisarka emigruje do Izraela. Tu na ochotnika zaciąga się do wojska. Odgałęzienie Mossadu przymusza ją do przejścia dwuletniego szkolenia. W jego trakcie uczy się arabskiego, technik zabijania, życia pod przykrywką i metod torturowania więźniów. Następnie spędza sześć lat w szeregach Hezbollahu jako pochodząca ze Szwajcarii Palestynka. Tkwi po uszy w brudnej wojnie.

Podczas tajnych misji w Libanie dotyczących włamań do syryjskich komputerów wojskowych często musiała zabijać. Czasem w obronie własnej. A czasem - po prostu z zimną krwią. Pierwszego zabójstwa dokonała w libijskim obozie Hezbollahu. Dostała rozkaz zgładzenia Jasminy - koleżanki przechodzącej ten sam typ szkolenia. Lubiła tę kobietę. To standardowa technika. Tak łamie się sumienie rekrutów i sprawdza, czy w dalszej służbie będą posłusznie wykonywać polecenia. Zabiła ją bez skrupułów, wmawiając sobie, że każdy zgładzony terrorysta to także ocalenie jednego izraelskiego życia. "Zaszłam ją od tyłu. Powoli. Błyskawicznym ruchem ręki uderzyłam w samo gardło i udusiłam. Umarła w moich ramionach. Upuściłam ją na ziemię" - pisze Zamar w swojej książce.
Jak kobieta może zabić inną w sposób tak spokojny? - Miałam za sobą intensywne szkolenia. Ostrzegano mnie, że będę musiała przechodzić tego rodzaju próby - mówi bez emocji była agentka.

- Zrobiłam to, co musiałam zrobić. Zawsze żyłam na granicy życia i śmierci. Trzeba ratować własną skórę. Tak pewnie toczono wojny tysiąc lat temu. Masz przed sobą wroga, a zwycięzcą może być tylko jedno z was. To, które szybciej zabije.

Drobiazgowo podaje szczegóły. Po zamordowaniu jednej z ważnych figur wśród terrorystów starannie czyści z krwi jakże "pożyteczny" w takich warunkach składany nóż. Zamar mówi, że kobiety są może lepszymi zabójcami niż mężczyźni.

Dlaczego? Bo nie mają aż tak rozdętego ego. Potrafią lepiej służyć sprawie po cichu i w cieniu. Bez chęci blasku sławy i chwały. Zapewne lepiej też znoszą ból. Kilkakrotnie więzili ją Syryjczycy. Opisuje tortury, jakie wobec niej stosowano. Jeden z rosyjskich oficerów używał do wydobycia zeznań środków chemicznych. I na takie momenty muszą być przygotowani agenci Mossadu.

Zdecydowano się na taką bezpośrednią formę rekrutacji, bo byłych agentów wciągnął sektor prywatny - przemysł nowych technologii i firmy zagraniczne. Być może od agencji i tego, co kiedyś uznawano za możliwość prestiżowej i błyskotliwej kariery, odsuwają młodych ludzi ostatnie wpadki Mossadu.

Jednym z najbardziej niesławnych okazało się zabójstwo w styczniu 2010 r. w pokoju hotelowym w Dubaju dowódcy wojskowego Hamasu Mahmuda al-Mabhouha. Kilka osób uważanych z agentów Mossadu podawało się za tenisistów.

Uwieczniono je na nagraniach z kamery przemysłowej umieszczonej w korytarzu hotelowym. Później pojawiły się zarzuty, że agenci korzystali ze sfałszowanych francuskich, brytyjskich, niemieckich, irlandzkich i australijskich paszportów. Mossad do dziś nie skomentował całego zdarzenia.

Jak daleko jesteśmy dziś od dni sławy i chwały agencji. W przeszłości szanowano ją i bano się jej na świecie. Przede wszystkim z powodu umiejętności prowadzenia przez agentów w imieniu Izraela cichych i wykorzystujących najnowsze zdobycze techniki operacji. Przypomnijmy akcję likwidacji terrorystów z palestyńskiej organizacji Czarny Wrzesień. Zdaniem izraelskich władz brała ona udział w masakrze 11 żydowskich sportowców podczas olimpiady monachijskiej w 1972 r.
Najsłynniejszą zapewne operacją Mossadu było wyśledzenie ukrywającego się w Argentynie hitlerowskiego zbrodniarza wojennego Adolfa Eichmanna. W 1960 r. agenci porwali go i przetransportowali do Izraela. Tu stanął przed sądem. Dostał karę śmierci - wyrok wykonano przez powieszenie w 1962 r.

Zdaniem znanego publicysty i autora licznych książek na temat wywiadu Yossiego Melmana inna przyczyna spadku zainteresowania pracą w agencji polega na tym, że starzejąc się, społeczeństwo izraelskie staje się też mniej ideologiczne. - Pracy w Mosadzie nie postrzega się dziś w sposób tak prestiżowy jak jeszcze 20-30 lat temu. Dlaczego? Bo zmienia się sam Izrael. Pojęcia idealizmu, zbiorowego działania i interesu państw nie przemawiają już w sposób równie silny, co kiedyś - mówi Melman.

Byli agenci Mossadu pamiętają czasy, gdy rekrutacja odbywała się poprzez zamknięte i zżyte grupy przyjaciół czy rodzin, gdzie wszyscy byli ze sobą ściśle powiązani. Teraz obawiają się, że nowe metody przyciągną do wywiadu "niesprawdzonych, niesolidnych i niegodnych zaufania" kandydatów.
- [Agencja] musi mieś do wyboru bardzo szeroką pulę chętnych, bo - bądźmy szczerzy - na każdych stu kandydatów sądzących, że za chwilę staną się kolejnymi Bondami, tylko jeden naprawdę ma odpowiednie talenty i zdolności. Ci, którzy wykazują najwięcej brawury i arogancji, najczęściej pierwsi odpadają - mówi były agent Mosadu. W ubiegłym roku odszedł ze służby po ponad 30 latach pracy.

Ten sam agent dodaje, że w przeszłości nie przyjęto by kandydata w rodzaju Bena Zygiera znanego także jako "Więzień X". Jego historię opinia publiczna poznała w tym roku. Okazało się, że nieznany z nazwiska mężczyzna, który powiesił się w jednym z najlepiej strzeżonych izraelskich więzień, był agentem Mossadu. Posiadał podwójne, izraelsko-australijskie obywatelstwo. Powszechnie uważa się, że to on właśnie stał za przeciekiem informacji wywiadowczych, które naraziły na niebezpieczeństwo uczestników tajnych operacji Mossadu w Libanie. Jego przyjaciele twierdzą, iż pracę dostał dzięki wypełnieniu i wysłaniu formularza podania przez internet. O wpadce w Dubaju wciąż jest głośno, wciąż jest ona analizowana w Mosadzie. Padają pytania o wpadkę agentów, którzy - jak ustaliła policja dubajska - przekroczyli granicę, używając brytyjskich paszportów. Wśród nich miała się znajdować także kobieta. Al-Mabhouha, który w przeszłości organizował także zbrojne ramię tej organizacji, znaleziono martwego w pokoju hotelowym w Dubaju 20 stycznia br.

Hamas od razu oskarżył o ten atak Mossad, podobnie mówili przedstawiciele policji w Dubaju. Szef dubajskiej policji przesłał Interpolowi niezbędne informacje i dane. Jak można się domyślać, agentów nie ujęto, ale już sam fakt, że było o nich głośno, to porażka Mossadu.

Jeden z byłych agentów izraelskiego wywiadu potwierdził, iż służby te regularnie używają cudzoziemskich paszportów w trakcie przeprowadzania tajnych i niebezpiecznych akcji poza granicami Izraela.

- Czasem chodzi o całkowicie legalne dokumenty osób posiadających podwójne obywatelstwo. Innym razem papiery zdobywa się różnymi drogami. Na widok paszportu obywatelskiego wszystkie służby na świecie zwiększają czujność. Najlepiej więc unikać posługiwania się nim w czasie tajnych operacji.

Ten sam były agent informuje, iż nic mu nie wiadomo na temat ewentualnego udziału Mossadu w zabójstwie jednego z przywódców Hamasu. Nie słyszał też nic o ewentualnym wykorzystaniu w trakcie tej akcji cudzoziemskich paszportów.

Izraelscy agenci odpowiadają za wiele zamachów przeprowadzonych w ostatnich 40 latach w Europie i na całym Bliskim Wschodzie. Podczas operacji często podszywali się pod cudzoziemców. W 2004 r. władze Nowej Zelandii ujawniły, iż Mossad dzięki pomocy Ambasady Izraelskiej w Australii wszedł w posiadanie paszportów ich kraju. Podczas mającego miejsce w Auckland procesu pojawiły się także podejrzenia, że wywiad izraelski używał także paszportów obywateli Kanady.

Ciało Mahmuda al-Mabhouha odkryła w jego pokoju w luksusowym hotelu Al Bustan Rotana tamtejsza obsługa hotelowa.

Al-Mabhouh był współtwórcą słynnego ramienia zbrojnego Hamasu brygad Ezzedin al-Qassam. Władze uważają, że celem jego wizyty miało być zorganizowanie przerzutu broni do Strefy Gazy.

Al-Mabhouh urodził się w Gazie. W wyemitowanym dwa tygodnie po jego śmierci nagraniu wideo przyznaje się on do udziału w zabójstwie dwu izraelskich żołnierzy w czasie pierwszej palestyńskiej intifady w 1989 r. Prawdopodobnie to on był też jednym z organizatorów nieudanej ubiegłorocznej akcji przemytu broni z Sudanu do Strefy Gazy. Konwój transportujący broń wysadziły w powietrze izraelskie samoloty, zanim jeszcze opuścił on terytorium Afryki.

Nie są znane szczegóły ani metoda, jaką dokonano zamachu na jego życie. Policja dubajska twierdziła, iż al-Mabhouh wpuścił zabójców do pokoju. Tutaj miał zostać uduszony lub powieszony. W jednym z raportów podano, iż Palestyńczyk wpuścił morderców, gdyż znajdowała się wśród nich kobieta ubrana w strój służby hotelowej. Mówiono też, iż miano go porazić prądem, a następnie otruć. Podobno zabójcy mieli na sobie stroje do gry w tenisa oraz przyklejone wąsy i brody. Policja Dubaju zna wszystkie nazwiska widniejące na paszportach. Hamas już wcześniej poprzysiągł zemstę za śmierć Mahmuda al-Mabhouha, który "niezmiennie wspierał swoich braci w walce z okupacją ojczyzny".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

a
agent
Sabotaż w Smoleńsku
Wróć na i.pl Portal i.pl