Wyznania żon alkoholików: To nie miłość, to choroba

Małgorzata Moczulska
Dariusz Gdesz
Pił, poniżał mnie i bił. Zamienił życie w koszmar. A mimo to tęsknię. Za czym? Za chwilami, kiedy było dobrze - mówi Anna. Z mężem alkoholikiem przeżyła osiem lat. Na terapii jest od pół roku.

Ciemna sala, w starej kamienicy. Fotele ustawione w półokręgu, na środku, na krześle terapeuta. Opowiada o współuzależnieniu, o toksycznej miłości kobiety do alkoholika. Na fotelu z brzegu siedzi szczupła, ładna blondynka. Włosy do ramion założone za ucho, duże niebieskie oczy, delikatne rysy twarzy. Mogłaby mieć każdego faceta. Wybrała jego. Walczyła o to, by nie pił siedem lat. W rękach trzyma dwie kartki, pełne doświadczeń z ich wspólnego życia. To zadanie domowe od terapeuty. Na jednej wypisała dobre rzeczy, na drugiej te złe. Tych dobrych jest kilka, złych dwie strony. Zaczyna czytać. Zatrzymuje się przy punkcie, kiedy powiedział, że jej nie kocha i chce odejść.

- Poświęciłam dla niego życie, a on mnie zostawił - mówi Anna. Zaczynają jej drżeć ręce. - Ale najgorsze, że ja za nim tęsknie i chcę, żeby do mnie wrócił. Jestem nienormalna! Przecież skrzywdził mnie, pił, upokarzał, gnębił, a ja wciąż go kocham. Kiedy pakował swoje rzeczy błagałam go na kolanach, żeby został. Patrzył tylko na mnie zimo. Nic nie mówił.

Anna wyciera nos i zalane łzami oczy. Zaczyna czytać dalej: awantura po świątecznej kolacji, podczas której zniszczył choinkę i zrzucił ze stolika telewizor, dzień kiedy wrócili od rodziców, miał pretensje, że poskarżyła się mamie i pobił ją tak, że przez tydzień leżała obolała w łóżku. Łamie się jej głos. Zgniata papier w dłoniach i kuli się w sobie, by nikt nie słyszał jej łkania.
Nagle podnosi głowę i wyciąga drugą kartkę. Głośno i wyraźnie czyta te kilka dobrych rzeczy, które wpisała jako bilans ich wspólnego życia. Zaczyna opowiadać o pięknych początkach. - Kiedy go poznałam byłam na pierwszym roku studiów. Był rok starszy, zabierał mnie do teatru, kina - mówi. Ma 30 lat, siedmioletnią córkę, nieskończone studia i pracę w biurze, która pozwala jej związać koniec z końcem. - Czułam się, jak księżniczka. Nie zauważyłam tego, że każde wyjście do pubu kończy się kilkoma piwami i że te wyjścia zdarzają się coraz częściej. Po siedmiu miesiącach znajomości byliśmy małżeństwem. Byłam tak szczęśliwa, że rzuciłam studia. Marek miał dobrą pracę, mogłam zacząć myśleć o dziecku i prowadzeniu domu. On tego chciał.

Bolało, ale przeprosił
Pierwszy raz uderzył ją pół roku po ślubie. Wrócił do domu pijany. Rozpłakała się, zaczęła mieć pretensje, że za dużo pije. Prosiła go, by zastanowił się nad tym. Bolało. Rano zostawił na stole kartkę, że kocha i przeprasza. Przyniósł kwiaty. Przebaczyła. Kiedy urodziła się Ida, awantury stały się codziennością.

- Wszystko potoczyło się błyskawicznie. Pił coraz więcej, bił mnie, potem przepraszał, obiecywał poprawę i znów wszystko od początku - Annie znów zaczynają drżeć ręce. - Kiedy Ida miała trzy lata zdecydował się na pierwsze leczenie. Dziś myślę, że nie dla mnie. Bał się, że mogą go zwolnić z pracy. Poszedł na spotkanie AA. Wytrzymał miesiąc. Potem była jedna wszywka, druga. Półtora roku temu znalazłyśmy go z córką na klatce schodowej. Leżał zalany w sztok. Sąsiedzi pomogli mi go wnieść do mieszkania. Jaki to był wstyd, ale zaczął się leczyć. Całe moje życie kręciło się wokół niego.

Anna zerwała wszelkie znajomości, nigdzie nie wychodziła, by Marek nie miał okazji się napić. Robiła wszystko, by go nie zdenerwować, by nie sprowokować awantury, bo ta mogła się skończyć wizytą w barze. Wydawało się, że najgorsze mają za sobą. Marek chodził regularnie na spotkania AA, ona podjęła terapię dla wpsółuzależnionych. Ale to był tylko "miesiąc miodowy". Zostawił ją bez słowa, wyprowadził się z domu, znów pije.

Już wiem, że to nie miłość. To choroba

W drugim kącie sali siedzi Ewa. Ma 40 lat. Mieszka w małej miejscowości. Skończyła pedagogikę, marzyła o pracy z dziećmi. Jednak zaraz po studiach okazało się, że jest w ciąży. Ucieszyła się. Krzysztofa znała od lat.

Dziś nie przygotowała bilansu swojego życia. Jak twierdzi, nie była w stanie napisać niczego. Na terapię przychodzi od miesiąca. Były mąż alkoholik chce do niej wrócić. Gdyby nie wsparcie ludzi pewnie już dawno by mu wybaczyła i przyjęła z powrotem. Przecież jest ojcem jej dzieci, a że nigdy się nimi nie interesował…

- Przychodzi taki moment, że czuję się samotna. W takich chwilach zapominam o tym, ile złego od niego doświadczyłam - mówi Ewa. Mąż w piciu nigdy nie widział nic złego. Nie chciał się leczyć. Bił ją coraz częściej. Któregoś dnia poskarżyła się jego rodzicom. Powiedzieli, żeby nie przesadzała, że jak bije to kocha. Po takich słowach skapitulowała. - Pewnie to zabrzmi śmiesznie, ale ja się poddałam, wmówiłam sobie, że tak ma być i że nie powinnam narzekać, bo nic lepszego mnie już w życiu nie spotka - dodaje kobieta.

Przyznaje, że jednym z powodów, dla którego nie potrafiła przez tyle lat rozrastać się z Krzysztofem, były pieniądze. Nie pracowała i była całkowicie uzależniona od męża. Ale córki zaczęły ją namawiać, by się wyprowadziła z domu, by zaczęli żyć normalnie. - Moje dzieci okazały się rozsądniejsze ode mnie - mówi Ewa. Znalazła pracę. Żyje skromnie, ale ma to o czym marzyła przez lata - święty spokój. - Niby wszystko jest dobrze, tyle że ja wciąż za nim tęsknię. Ale dzięki tej terapii wiem, że to choroba, że jestem współuzależniona.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wyznania żon alkoholików: To nie miłość, to choroba - Gazeta Wrocławska

Komentarze 76

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

A
Amanita
16 listopada 2014, 14:42, .:

... jest co najwyżej poziom Twojej wypowiedzi. Miałeś kogoś najbliższego uzależnionego od alkoholu że tak to określasz? A może mistrzu tylko sobie w y o b r a ż a s z jak to się postępuje w takich sytuacjach i wydaje Ci się jak byś ten problem rozwiązał?

♥️

A
Amanita
16 listopada 2014, 16:00, Ania K.:

Och, chyba znam osobę o której piszesz. Śmiech na sali. Ojciec laski pił na umór aż umarł w 2013 roku, cała ulica wie a ona z matką zachowują się jak Księżne Monaco.........Damy za 3 grosze.

😂pięknie to odpisałaś ☺️

A
Amanita
16 listopada 2014, 16:13, Czasem pijący.:

Ciekawe jakby budżet tego państwa wyglądał bez wkładu pijaków...

😂

Brawo Ty!

Zawsze wychodziłam z założenia,że tylko szczerość może uratować ten świat ☺️

A
Amanita
16 listopada 2014, 16:32, Gość:

A ja,

Nie piję, bo nie lubię. Nie ćpam już, nie palę. Nie [wulgaryzm]m kogo podanie. Tak, jestem poukładany, niewierzący. Nie mam 400 znajomych na FB. Czasem Lubię moje życie, a czasem nie. Nie szukam atrakcji ani okazji by się naprać z kumplami. Wolę ten czas dać sobie.

Czyli idealnie 😉

Jak Cię można znaleźć w sieci?

a
a fuck
Można być biednym,żyć skromnie. Ale najgorszy jest pijak ojciec czy matka, co robi siarę. Kto ich wspiera ten dąży do zera.
j
jaki
Nie piję, bo mi nie smakuje. Mam w d**** kluby i znajomych, co nie mają pasji tylko leją w siebie bez opamiętania.
n
normalsi
Nalożnica opoja i jego bachory wiecznie pijusa usprawiedliwiają i kryją. A należy wyjebać z domu i odciąć się. To jest sila a nie stanie w kącie i płacz.
666
Tam poziom zakłamania jest ogromny. Widzę to po moich znajomych, robią wszystko aby pokazać jak mają szczęśliwe życie rodzinne a w rzeczywistości alkohol leje się strumieniami, niewierność małżeńska jest w normie a cierpią najbardziej dzieci.
Sorry, takie mamy społeczeństwo. Amen.
p
prawda i szczerość
Matyldo, idź grzecznie do łóżeczka na poobiednia drzemkę, bo cię twój opiekun, Leon Zawodowiec w pupkę paskiem zdzieli. I nie zapomnij podlać Roślinki!

>twoich produktów się nie komentuje

Fakt, po co komentować oczywistą oczywistość. Tego nie trzeba potwierdzać.

Szkoda tylko że produkty które raczy wydalić z siebie gazetawroclawska.pl wymagają zbyt często komentarza i gwałtownej kontry ze strony zbulwersowanego Czytelnika.
m
matylda
tylko spuszcza się wodę
G
Gość
A ja,

Nie piję, bo nie lubię. Nie ćpam już, nie palę. Nie rucham kogo podanie. Tak, jestem poukładany, niewierzący. Nie mam 400 znajomych na FB. Czasem Lubię moje życie, a czasem nie. Nie szukam atrakcji ani okazji by się naprać z kumplami. Wolę ten czas dać sobie.
.
>Lekarze dawno przestali być chlubą narodu i zawodem szanowanym, hieno >jebana!!!

..o, target docelowy gazetywroclawskiej.pl się odezwał.
C
Czasem pijący.
Ciekawe jakby budżet tego państwa wyglądał bez wkładu pijaków...
a
as
wóda.........bleeeeeeeeeeeeee
m
morda Moczulska
>dawno nie było tak plugawego komentarza

Czyli zostałem Azogiem Plugawcem z mitologii Śródziemia:(

To przykre.

...ale, ale... napisz proszę kim dla Ciebie w tej sytuacji jest Michaś - sympatyczny bohater wpisu pani mordy Moczulskiej? ("Dopalacze zniszczyły moje dziecko. Nie bierzcie tego świństwa!" - podaje tytuł tego wpisu, gdyby ktoś nie wiedział o czym mowa)

...a kim jest pani morda Moczulska - blogereczka kreująca zwyrodnialca i mordercę Michasia na ofiarę?

...na koniec, proszę, wypowiedz się jak należy potraktować i nazwać rodziciela, który po fakcie (morderstwa, pobicia, wymuszenia rozbójniczego, dręczenia i doprowadzenia kogoś do samobójstwa, itd.) głośno lamentuje w mediach i ckliwie łka do kamery na sali sądowej, zaklinając się na wszystkie znane i nieznane świętości, że jego/jej syn/córka to "dobry chłopak był...", tylko wpadł w złe towarzystwo/wszystko przez te dopalacze/narkotyki/bo zupa była za słona i wpadł w furię - ale to dobry jestchłopak, lubi zwierzęta

No, na pewno jako humanistka, bezstresowa niunia-bździunia chętnie podzielisz się swoją wiedzą. Czekam.

Bo ja z autopsji wiem co czuje ofiara, co czuje się po stracie bliskiej osoby zamordowanej przez młodocianego degenerata i oprycha wypuszczonego na przepustkę z ZK.
Wiem co się czuje gdy sąd skazuje zdemoralizowanego bandziora na kilkanaście lat więzienia (z możliwością wyjścia po mniej niż 10-ciu) za zabójstwo, a ten słuchając wyroku śmieje się razem z kolegami (siedzącymi w sali) prosto w twarz.

...ale *ewa* razem z panią mordką Moczulską widać mają inne zdanie i podejście w tej sprawie.

Faktycznie, przy was Michaś to mała patologia. On zabił raz. Zabił jednego człowieka. Wy, szczególnie pani pismareczka morda Moczulska, broniąc, spłycając winę i odpowiedzialność, sugerując za wysoką karę (15 lat za morderstwo!!!) i chroniąc mordercę - morduje tysiące ofiar, pluje im w twarz i depcze cos co się nazywa społecznym poczuciem sprawiedliwości. m.in. Dzięki takim ludziom jak Moczulska mamy przestępczość taką jaką mamy. Sądy wypuszczają bandytów, albo skazują ich na śmiesznie niskie wyroki. Wszak prawa szumowin są najważniejsze!

Czekam na komentarz.
Wróć na i.pl Portal i.pl