Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyspa spokoju na morzu ruin umęczonego wojną Aleppo [WIDEO]

Grażyna Starzak
Michał Król (z lewej) i ks. Roman Sikoń
Michał Król (z lewej) i ks. Roman Sikoń fot. archiwum ks. Romana Sikonia i Michała Króla
Salezjański Wolontariat w Syrii. Ksiądz Roman i Michał pojechali do ogarniętego wojną kraju, żeby przygotować film na temat życia chrześcijan w zrujnowanym mieście. Przekonali się, że toczy się tam jeszcze jedna batalia: o uchronienie ludzkich serc przed nienawiścią.

Jedną z bohaterek Światowych Dni Młodzieży w Krakowie, pokazywaną w telewizjach całego świata, była młoda Syryjka - Rand Metri. W czasie jej wystąpienia w Brzegach na niejednej twarzy pojawiły się łzy. Poruszony opowieścią dziewczyny był również papież.

Słuchając jej, Franciszek pochylił głowę i zasłonił twarz ręką. Rand Metri i czwórce pozostałych Syryjczyków proponowano, by po zakończeniu ŚDM zostali w Polsce. Odmówili. Pytani, „Jak możemy wam pomóc?”, odpowiadali chórem: „Módlcie się za nas”. Taką samą prośbę z ust młodych Syryjczyków usłyszeli ks. Roman Sikoń, Michał Król i Dariusz Malejonek, członkowie ekipy Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego, którzy niedawno wrócili z Aleppo.

- Już przy wjeździe do miasta zobaczyliśmy obrazy, jakie znamy ze zburzonej Warszawy - opowiada ks. Roman. - Drogę wjazdową osłaniał wysoki na kilka metrów wał zbudowany z ziemi, wraków samochodów, gruzu i beczek po ropie, chroniący nas przed kulami snajperów. Od razu usłyszeliśmy odgłosy wojny, strzały karabinowe. Nagle huk. To niedaleko od nas wybuchł pocisk moździerzowy. Kierowca gwałtownie przyspieszył, a my instynktownie skłoniliśmy nasze głowy. Było blisko.

Strach? Tylko niepewność

Po kilkunastu minutach znaleźli się w strefie w miarę bezpiecznej, kontrolowanej przez rząd. Tam - jak mówią - miasto wydawało się prawie nietknięte. Przez całą drogę musieli uważać, żeby w czasie fotografowania i filmowania omijać obiekty wojskowe. Już na granicy, gdzie ich przetrzymano kilka godzin, doświadczyli, że to nie jest normalny kraj i normalna sytuacja. Dojechali tam w środku nocy. Pełniący służbę wojskowi nie wiedzieli, co z nimi zrobić. Ksiądz Roman był w cywilu, ale na koszuli miał krzyż. Czy się bali? - Strach? Nie. - odpowiada.

- Tylko niepewność, bo przetrzymali nas tam kilka godzin. Przez całą drogę byli sprawdzani przez wojska rządowe. Do Aleppo jechali z Damaszku. Akurat wtedy ogłoszono kilkudniowy rozejm. Mieli szczęście, bo jak mówi ks. Sikoń, zawieszenia broni są ogłaszane z dnia na dzień. Dzięki temu mogli więcej zobaczyć i porozmawiać z mieszkającymi tam ludźmi. M.in. z kobietą, która mimo młodzieńczej sylwetki miała twarz staruszki, a oczy zasłonięte wielkimi, ciemnymi okularami.

- Ta kobieta wraz z mężem, który pracował na Cyprze, zbudowali w Aleppo dom. Mieszkali tam z dwójką dzieci. W czasie jednego z nalotów niemal w sekundzie dom rozpadł się jak domek z kart. Ona zaraz po wybuchu bomby chciała włączyć światło, pomimo tego, że był dzień. Okazało się, że straciła wzrok. Jej mąż miał pokiereszowaną twarz. Kilkunastoletni syn zginął w gruzach - relacjonuje ksiądz Roman.

Z Aleppo przywieźli też zapis rozmowy z dwiema młodymi chrześcijankami, emigrantkami z Wenezueli. Opowiadały im, że przyjechały do Aleppo, bo przed wojną to była kraina mlekiem i miodem płynąca. Pracowały w luksusowym hotelu. Nieźle zarabiały. Kupiły piękny dom i…wybuchła wojna. Osiem miesięcy żyły w oblężonej, opanowanej przez rebeliantów części miasta. Wychodząc z domu, żeby zdobyć coś do jedzenia, ubierały się jak muzułmanki, w burki. Kiedy do domu obok wprowadzili się tzw. bojownicy, musiały uciekać. - Straciły wszystko, ale żyją nadzieją, że wojna kiedyś się skończy - podsumowuje ks. Roman.

Obie kobiety współpracują z salezjanami, którzy mają dom w zachodniej części miasta. Pomagają im w ośrodku dla dzieci. Każdego dnia, jeśli tylko jest w miarę bezpiecznie, specjalny autobus, robiąc kilka kursów, przywozi tam nawet 800 dzieciaków. Trzej pracujący w ośrodku księża mają do pomocy całą armię wolontariuszy.

Spotkanie z Rand Matri

Jest wśród nich Rand Metri. Studentka z Aleppo, ta, która poruszyła do łez swoim wystąpieniem uczestników ŚDM. Rand nie chciała wystąpić w Brzegach w czasie czuwania z papieżem. Wstydziła się, ale w końcu zgodziła.Wybrano ją, bo bardzo dobrze mówi po angielsku. Długo się przygotowywała i bardzo to przeżywała. Płakała, jak opowiadała o śmierci swoich przyjaciół i dzieci z ośrodka. Pamięta ich wszystkich. Jack, 13-letni chłopiec, zginął, gdy czekał na autobus, którym miał jechać do salezjanów, żeby zagrać w piłkę z kolegami. Z Anwarem i Michelle - tak jak Rand wolontariuszam - pożegnali się wieczorem mówiąc „do jutra”. W nocy ich dom został zburzony.

Dziewczyna i chłopak zginęli w jego ruinach. Śmierć ponieśli też bliscy przyjaciele Rand - Nour, Antoine, William, a także wielu innych chłopców i dziewcząt, których jedyną winą - jak mówi Rand - było to, że „ośmielili się wierzyć w człowieczeństwo”. Salezjanom pomaga też Rita Basmajian, inna uczestniczka ŚDM w Krakowie. - Rita mówiła nam, ze dzięki pobytowi w Polsce dostała wiatru w żagle, że ŚDM dały jej, im wszystkim, impuls do dalszej pracy, że cała piątka wróciła do Syrii z nową siłą, że na chwilę zapomnieli o wojnie - opowiada ks. Roman. Zdaniem Rity, młodzi w Aleppo mają tylko dwa wyjścia: albo zwariować, albo starać się żyć niby normalnie.

Dziewczyna, wraz z przyjaciółmi, każdego dnia przechodzi przez tak zwaną aleję snajperów, na której wciąż giną ludzie, aby dojść do bunkra przed kościołem. W bunkrze nie ma prądu, ale oni sobie tylko wiadomym sposobem zdobywają akumulatorki, które ładują przez generatory. Włączają muzykę, zapalają świece i …tańczą. Tak jakby nigdy nic.

Ksiądz Roman i Michał Król opowiadają, że w Aleppo przyjęto ich jak członków rodziny. - Dzieciaki uśmiechały się, pozując do zdjęcia. Widać było, że się cieszą. Przychodzili do księdza Piera, który tam pracuje i mówili z nadzieją w głosie: „jak oni przyjechali to może ta wojna się już skończy”. Zrozumieliśmy, że najważniejszym celem naszej wizyty jest po prostu tam być, odwiedzić tych ludzi - mówi Michał Król.

Projekt „Nieśmiertelni”

Ksiądz Roman i Michał pojechali do Aleppo żeby przygotować film na temat życia chrześcijan w umęczonym wojną mieście. Materiał, który tam zebrali, będzie częścią projektu „Nieśmiertelni”, realizowanego przez Salezjański Wolontariat Misyjny „Młodzi światu”. Michał robi takie filmy już od lat. Jeździł z kamerą również po Bliskim Wschodzie, ale, jak mówi, w Aleppo pierwszy raz ktoś mu dziękował tylko za to, że tam przyjechali, za samą obecność wśród nich.

- Po powrocie do Krakowa zrobiliśmy na facebooku taki „prayerchallenge”. Różni ludzie na całym świecie nagrywają swoje modlitwy za nich. My im to wysyłamy, żeby wiedzieli, iż pamiętamy, że modlimy się za Syrię - mówi Michał.

W Aleppo byli akurat w momencie, gdy nadeszła pomoc z Polski. Wolontariusze rozdawali potrzebującym ciepłą odzież. I chrześcijanom i muzułmanom. Odzież przysłało polskie MSZ. Jedyny warunek, jaki obdarowani musieli spełnić to przedstawić dokument, że są uchodźcami z regionu opanowanego przez rebeliantów. W praktyce pomocy nie odmawiano nikomu…

W czasie wyprawy do Syrii ks. Roman i Michał zrobili setki zdjęć. Oglądam je ze ściśniętym sercem. Zwłaszcza te, na których są dzieci. Np. to z małą dziewczynką stojącą samotnie na tle zrujnowanego domu. Na wyszczerbionym murze wisi plakat z wizerunkiem jej ojca z karabinem na ramieniu. Był muzułmaninem, zginął w obronie chrześcijańskiej mniejszości w Aleppo. Na innym zdjęciu widać mężczyznę z grymasem bólu na twarzy, który uderza pięścią w stół. - Jego syn zginął od odłamka bomby. Ten człowiek był kompletnie załamany, a mimo to powiedział, że wybacza mordercom swojego dziecka - mówi ksiądz Roman, dodając, że w Aleppo, prócz wojny frontowej rozgrywa się jeszcze jedna.

Wojna o serca

- Stawką jest to, by serce chrześcijanina nie napełniło się wrogością do innych. Ta wojna toczy się na każdym rogu ulicy w Aleppo, w każdym domu i mieszkaniu. W oblężonej, wschodniej części miasta i w zachodniej, będącej pod kontrolą rządu. Ta wojna toczy się w sercu dziewczynki ze zdjęcia, która została sierotą i w sercu rodziców, których syn został zabity w ataku bombowym. Będąc w Aleppo przekonałem się, że tę wojnę wygrywają chrześcijanie. I mimo zburzonych kościołów, domów i szkół, są nadal serdeczni i życzliwi. Od żadnego z nich nie słyszałem złego słowa przeciwko muzułmanom czy islamowi - podsumowuje ksiądz Roman Sikoń.

Z Aleppo, prócz zdjęć i filmów przywieźli…pocisk. Rakietę domowej roboty, na jakiej rebelianci umieszczają butle z gazem i która leci na odległość 50 metrów. Ten pocisk uderzył w szkołę katolicką prowadzoną przez Ormian. Na szczęście tam od dawna nie było zajęć, więc nikomu nic się nie stało. Pocisk mają zamiar przekuć na krzyż. Kopie tego niezwykłego krzyża zostaną dołączone do płyty, która powstaje w ramach projektu „Nieśmiertelni”. - Kto zechce, będzie mógł założyć ten krzyż na znak solidarności modlitewnej z Syrią. Z całym tym krajem. Bo my się modlimy o pokój nie tylko dla chrześcijan, ale dla wszystkich ludzi, którzy tam mieszkają - zaznacza ksiądz Roman.

[email protected]

Salezjanie Apelują o Pomoc dla Aleppo

Ponieważ w tej chwili dotarcie tam z konwojem jest bardzo trudne, a koszty mogą okazać się wyższe niż wartość wysłanej pomocy, zakonnicy proszą o datki pieniężne. Ich bracia, na miejscu, dzięki swoim kontaktom, zajmą się zakupem najpotrzebniejszych produktów: żywności, ciepłych ubrań na zimę, oleju opałowego, gazu, paliwa do generatorów. Salezjanie, na co dzień pomagają też kilkudziesięciu studentom opłacając im studia. Pieniądze można wpłacać na konto: Salezjański Wolontariat Misyjny „Młodzi Światu” bank PEKAO S.A. 17 1240 4533 1111 0000 5423 3120. Tytuł wpłaty: ALEPPO. Szczegóły na stronie: www.swm.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski