Wypadek w Puszczykowie: Szok, niedowierzanie i smutek - takie nastroje panują wśród ratowników

Norbert Kowalski
Sprawę tragicznego wypadku bada prokuratura. Już w środę zabezpieczono monitoring i przesłuchano pierwszych świadków.
Sprawę tragicznego wypadku bada prokuratura. Już w środę zabezpieczono monitoring i przesłuchano pierwszych świadków. Norbert Kowalski
Szok, niedowierzanie i smutek - takie nastroje panują wśród ratowników, którzy znali ofiary tragicznego wypadku w Puszczykowie. Tak samo mieszkańcy Puszczykowa nie mogą zrozumieć, dlaczego pociąg staranował karetkę.

Puszczykowo, czwartek, godzina 10 rano, pociąg jadący z Poznania do Czempinia zatrzymuje się na stacji. Wysiadają z niego kolejni pasażerowie. Dookoła cisza i spokój, co chwilę słychać śpiew ptaków. Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda zwyczajnie, jak kolejny zwykły dzień. W praktyce tak jednak nie jest. Mieszkańcom wciąż trudno uwierzyć w to, co się wydarzyło w środę.

Dwie ofiary śmiertelne i jedna osoba w stanie ciężkim, która jest w szpitalu - to efekt tragicznego wypadku, w którym zginął lekarz i ratownik medyczny, po tym jak w karetkę, która utknęła między szlabanami na zamkniętym przejeździe, z impetem uderzył pociąg. O życie w szpitalu walczy kierowca karetki.

SPRAWDŹ: Wypadek w Puszczykowie: Wypłynęło nagranie z monitoringu! Widać moment zmiażdżenia karetki [WIDEO]

Kiedy w czwartek rano pojawiliśmy się w Puszczykowie, miejsce wypadku było już w większości uprzątnięte. Na terenie dworca można było zauważyć jednak pracowników PKP, którzy sprzątali resztki szkła, małych elementów i dokonywali pomiaru wielkości uszkodzeń. Co jakiś czas na miejsce przychodzili też mieszkańcy Puszczykowa.

- Przyszedłem z ciekawości, żeby zobaczyć, jak to dziś wygląda. W środę zobaczyłem wiadomość o tym wypadku na pasku w telewizji - opowiada nam pan Henryk.

Z kolei inny z mieszkańców, który w chwili wypadku akurat pracował niedaleko, dodaje: - Usłyszałem ogromny huk, jakby wybuchła bomba. Podszedłem trochę i zobaczyłem karetkę na ścianie. Trudno w to uwierzyć.

Niedaleko miejsca wypadku mieszkają pani Ewa i Antoni. - Byliśmy wtedy w domu. Nagle usłyszeliśmy straszny huk. Kiedy wyszliśmy na zewnątrz, zobaczyliśmy kurz i zmiażdżoną karetkę - opowiada pan Antoni.

Jednocześnie zwraca uwagę, że pociąg wyjeżdżał z lekkiego łuku, który jest oddalony o ok. 300-400 metrów od miejsca tragedii. - Maszynista zobaczył te karetkę w ostatniej chwili. Nie było szans żeby wyhamować, zwłaszcza jeśli to był pociąg Intercity, który pędzi ponad 100 km na godzinę. Co innego, gdyby to był zwykły regionalny pociąg, który się tu zatrzymuje i już przed przejazdem prawie całkowicie zwalnia - opowiada pan Antoni.

Na miejscu spotykamy też dwóch ratowników medycznych, którzy specjalnie zatrzymali się tutaj na chwilę podczas pracy. Obaj znali załogę karetki. Razem z nimi jest były ratownik. On też znał dwóch mężczyzn z załogi karetki. Pracował z nimi przez długi czas.

- Ogromny szok i smutek. Nam wszystkim trudno uwierzyć w to, co się stało - mówi nam jeden z ratowników.

Mężczyźni dodają, że załoga karetki była doświadczona. - Zarówno lekarz, jak i kierowca (który walczy o życie - dod. red.) byli doświadczonymi i długoletnimi pracownikami. A Sebastian (kierowca - dod. red.) to nie był jakiś zielony listek - mówią.

A były ratownik dodaje: - Ono jechali po pacjenta. I tak to się kończy jak jest tylko "szybko, szybko", bo brakuje karetek.

Osoby, z którymi rozmawiamy, nie mogą uwierzyć, że doszło do wypadku. Każdy jest zaskoczony, że kierowca karetki nie wyłamał szlabanu.

- Jeżeli już był między tymi szlabanami, to mógł iść na całość i je rozwalić. Czemu tego nie zrobił? - zastanawia się pan Henryk.

- Wszystko jest do naprawienia, ale ludzi szkoda. Przecież co to by było uszkodzenie szlabanu i reflektora w karetce - mówi inny z mieszkańców.

Z kolei były ratownik dodaje: - Ta karetka waży ponad 3,5 tony. Ona z łatwością rozwaliłaby ten szlaban...

CZYTAJ: Wypadek w Puszczykowie: Pociąg zmiażdżył karetkę pogotowia. Dwie ofiary śmiertelne

Jednocześnie staje przy opuszczonym szlabanie i zaczyna nim lekko bujać. - To nie byłby żaden problem dla takiego auta. Moim zdaniem kierowca bal się konsekwencji finansowych uszkodzenia karetki i szlabanu i dlatego tego nie zrobił. Jakiś czas temu wprowadzono zasadę, że kierowca odpowiada za uszkodzenie karetki, mimo że one mają AC. A przy niskich zarobkach, nawet niewielka utrata wypłaty jest odczuwalna - mówi były ratownik.

Kiedy rozmawiamy, obok nas przejeżdża pociąg jadący w kierunku Poznania. Jedzie bardzo wolno. Dopiero po chwili, od jednego z pracowników PKP dowiadujemy się, że tory zostały tak uszkodzone po środowym wypadku, że konieczne było wprowadzenie ograniczenia do 20 km na godzinę w pobliżu miejsca wypadku.

W środę jednak tory były sprawne, dlatego też pociąg jechał o wiele szybciej, a siła uderzenia była ogromna. - Niech pan zobaczy. Stamtąd został wyrwany semafor. To jest ciężkie urządzenie, a przeleciało kilka metrów z takim impetem, że uderzając w barierkę, wyrwało jeden ze słupków, który ją przytrzymuje. Gdyby ktoś tu stal, to by zginął - mówi nam pracownik PKP.

ZOBACZ TEŻ: 10 najbardziej niebezpiecznych dróg. Tu ginie najwięcej osób

Biuro Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji opublikowało raport "Wypadki drogowe w Polsce w 2018 roku". Dowiadujemy się z niego między innymi, na których drogach krajowych dochodzi do największej liczby wypadków i gdzie ginie najwięcej osób. W 2018 roku na tych drogach doszło do 7 195 wypadków, w których zginęło 957 osób, a rannych zostało 9 175 osób. Sprawdź 10 najbardziej niebezpiecznych dróg krajowych w Polsce.Przejdź dalej --->

10 najbardziej niebezpiecznych dróg w Polsce. Tu było najwię...

Niedługo później na miejscu pojawia się grupka kolejnych mieszkańców. Oni również nie mogą uwierzyć w tę tragedię. I tak jak wszyscy zastanawiają się, dlaczego kierowca nie wyłamał szlabanu.

- To są nerwy. To pewnie była chwila - słyszymy.

O wypadku rozmawiają też pan Antoni i pani Ewa. - On powinien wyłamać ten szlaban. To byłoby najlepsze - mówi pan Antoni.
- To my tak teraz mówimy. On pewnie był w szoku - wtrąca pani Ewa.
- Niepotrzebnie zginęli ludzie, tak nie powinno być - dodaje jej mąż.

Takich rozważań w Puszczykowie od środy nie brakuje. I pewnie jeszcze długo mieszkańcy będą o tym mówili. Sprawę dokładnie będzie za to wyjaśniała prokuratura. Już w środę zabezpieczono monitoring i przesłuchano pierwszych świadków.

ZOBACZ TEŻ: Wypadek w Puszczykowie: W karetce zginął lekarz i ratownik. Jak doszło do zdarzenia? [RELACJE ŚWIADKÓW, ZDJĘCIA]

Do tragedii na przejeździe kolejowym w Puszczykowie doszło w środę, 3 kwietnia. W karetkę, która jechała po pacjenta do puszczykowskiego szpitala, uderzył pociąg relacji Katowice - Gdynia. W wypadku pod Poznaniem zginęły dwie osoby, trzecia jest w stanie ciężkim. Dlaczego karetka utknęła między szlabanami? Co relacjonują świadkowie?Kliknij tutaj, przejdź dalej i sprawdź szczegóły --->

Wypadek w Puszczykowie: W karetce zginął lekarz i ratownik. ...

Źródło: TVN24

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl