Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybuchła afera wokół... niewypału. Rodzice zrzucają dyrektorce, że naraziła życie dzieci

Alicja Kucharska
Incydent z niewybuchem wywołał falę dyskusji. Rodzice obawiają się, czy w szkole w Toporowie ich dzieci są bezpieczne.
Incydent z niewybuchem wywołał falę dyskusji. Rodzice obawiają się, czy w szkole w Toporowie ich dzieci są bezpieczne. Alicja Kucharska
Rodzice zarzucają dyrektorce, że naraziła zdrowie i życie dzieci nakazując uczniowi wynieść na zewnątrz szkoły przyniesiony wcześniej niewypał. Nie było także ewakuacji. Dyrektorka odpiera zarzuty.

„Jeden z uczniów przyniósł do szkoły niewypał – pocisk moździerzowy. Nieporozumieniem jest, że dyrektor szkoły kazała dziecku wynieść go na zewnątrz budynku, jakby to był niegroźny przedmiot” - rozpoczynają list do redakcji rodzice uczniów z Samorządowej Szkoły Podstawowej i Oddziału Przedszkolnego w Toporowie. W liście jednak nie ma nazwisk, jest anonimowy.

Relację z tego, co działo się tamtego dnia czytamy w liście: „tamtego dnia (17 maja), do szkoły została wezwana policja, a następnie saperzy, którzy rozpoznali niewypał, zabezpieczyli i wywieźli z terenu szkoły jako materiał niebezpieczny”. Największym zarzutem wobec dyrektorki jest to, że rzekomo miała wydać polecenie uczniowi, który przyniósł niewypał, by wyniósł go poza teren szkoły. Dodatkowo rodzice są oburzeni faktem, że do dnia dzisiejszego nie otrzymali stosownej informacji o całym zajściu. - Zarzucamy dyrekcji narażenie życia i zdrowia naszych dzieci, ponieważ nie zarządziła ewakuacji. Jak można było zachować się w tak nieodpowiedzialny sposób? - pytają.

Dyrektor placówki Małgorzata Kozołubska przedstawia nam swoją wersję wydarzeń, zupełnie odmienną od relacjonowanej w liście. – Po pierwsze nie był to jeden uczeń, a grupa chłopców. Po zorientowaniu się, że może to być niewypał, wyniosłam go na zewnątrz i umieściłam w odpowiedniej odległości. Od razu zawiadomiłam policję, pytając też czy ewakuować szkołę.

Po rozpoznaniu okazało się, że jest to pocisk moździerzowy prawdopodobnie z okresu II wojny światowej. Dyżurny policji powiadomił patrol rozminowania z jednostki wojskowej w Krośnie Odrzańskim.

Dostałam polecenie pilnowania pocisku do czasu przyjazdu funkcjonariuszy – wyjaśnia dyrektor. Jak zaznacza, patrol policyjny zjawił się w błyskawicznie. Po jego przybyciu podjęto decyzję o przejściu wszystkich uczniów i pracowników do drugiego skrzydła budynku. Po chwili zjawili się także saperzy. Zdecydowali, że ewakuacja już nie jest konieczna. Dyrekcja wskazała miejsce, skąd uczniowie mieli przynieść niewypał. To podwórze sali weselnej, znajdującej się naprzeciw szkoły. Saperzy sprawdzili teren. Pracownik sali weselnej wyjaśnił nam, że w przeddzień zdarzenia usuwali korzeń po wyciętym drzewie.

Późnym wieczorem odnaleźli pewien przedmiot, nie przypuszczając, że może to być niewypał położyli go w narożniku podwórza. Następnego dnia już go nie było. – Uczniowie przynieśli przedmiot do pokoju nauczycielskiego, by okazać go nauczycielce historii. Chcieli dowiedzieć się czym to jest - dodaje M. Kozołubska. Magdalena Ogaza, nauczycielkę historii opowiada, że uczniowie chcąc zidentyfikować przedmiot przynieśli go do pokoju nauczycielskiego. Gdy zorientowano się, że może to być niewybuch, przedmiot przejęła pani dyrektor.

Nieporozumieniem jest, że dyrektor szkoły kazała dziecku wynieść go na zewnątrz budynku, jakby to był niegroźny przedmiot

Tę wersję potwierdza policja
- O zdarzeniu dyżurnego policji poinformowała dyrekcja szkoły. Na miejsce niezwłocznie skierowano patrol policji, w którym znajdowali się policjanci z nieetatowej grupy rozpoznania minersko-pirotechnicznego – wyjaśnił asp. Łukasz Szymański, rzecznik prasowy KPP Świebodzin. Po przyjeździe okazało się, że przedmiot został już wyniesiony poza teren szkoły - przez osobę dorosłą. Funkcjonariusze zabezpieczyli teren. Po rozpoznaniu okazało się, że jest to pocisk moździerzowy prawdopodobnie z okresu II wojny światowej – mówi asp. Szymański. Dyżurny policji powiadomił patrol rozminowania z jednostki wojskowej w Krośnie Odrzańskim. Jak wyjaśnia nam starszy chorąży Grzegorz Kluk z V Kresowego Batalionu Saperów, który brał udział w czynnościach, w takich sytuacjach niewybuch nie powinien być podejmowany. - Niestety, uczniowie przenieśli pocisk do szkoły, ale w tej sytuacji należałoby zostawić go w tym miejscu i zarządzić natychmiastową ewakuację.

Spytaliśmy dyrektorkę, jak ocenia swoje zachowanie w tamtej sytuacji. - Po czasie zdałam sobie sprawę z ryzyka, jakie towarzyszyło przeniesieniu niewybuchu. Najważniejsze, że dzieciom nic się nie stało - skomentowała. Rodzice są przekonani, że to dziecko – na polecenie dyrektor - wyniosło pocisk ze szkoły i rozgoryczeni brakiem wyjaśnień i ewakuacji.

Przeczytaj też:Rosyjska gra wojenna z muzyką Anny German robi wrażenie (wideo)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska