Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybrał tenis stołowy, bo do piłki nożnej się zraził. Przez korupcję

Rafał Bajko
Jerzy Wieczorek (w środku) podczas obchodów 70-lecia Polskiego Związku Tenisowego
Jerzy Wieczorek (w środku) podczas obchodów 70-lecia Polskiego Związku Tenisowego Archiwum Jerzego Wieczorka
Jerzy Wieczorek to legendarny już prezes i założyciel klubu tenisa stołowego Odra KGHM Metraco Roeben Miękinia. Ze swoim "dzieckiem" przeżywał już chwile wielkich sukcesów, jak również spektakularnych porażek

Ping-pong jest bowiem jego życiową pasją i towarzyszy mu od ponad 40 lat. Początki Odry sięgają roku 1971. W podwrocławskich Księginicach powstał wówczas dwusekcyjny klub poświęcony piłce nożnej i wspomnianemu wcześniej tenisowi stołowemu. - Poziom obu zespołów można było wtedy określić mianem "świetlicowego". Tenisiści występowali wtedy w najniższej lidze, podobnie zresztą jak piłkarze - wspomina Jerzy Wieczorek.

Treningi, prowadzone początkowo przez Ryszarda Banaszkiewicza, odbywały się na dwóch stołach w małej świetlicy wiejskiej w Księginicach i były jedyną rozrywką dla miejscowych dzieci. - Pamiętam, że te stoły, na których rozgrywano mecze, złożone były z drewnianych desek. Faktem jest jednak, że dzięki trenerowi Banaszkiewiczowi treningi wyglądały dość profesjonalnie. To on dał nam takie podwaliny pod rozwój klubu - dodaje Wieczorek.

Czy ping-pong był dla niego miłością od pierwszego wejrzenia? - Na początku był to dla mnie marginalny sport. Liczyła się tylko piłka nożna i to nią się pasjonowałem. Wszystko zmieniło się jednak, kiedy przed jednym z meczów sędzia zażądał litr wódki, z zastrzeżeniem, że dopiero wtedy będzie mógł uczciwie prowadzić zawody. To mnie zraziło. To się zdarzyło w latach 70., a proszę zauważyć, że proceder korupcyjny oficjalnie ujawniono w Polsce dopiero kilkanaście lat temu. Postanowiłem sobie, że nie będę brał w tym udziału i zająłem się tenisem stołowym, który jest idealnym sportem dla małej miejscowości. Za niewielkie pieniądze można bowiem osiągnąć naprawdę spore sukcesy i dać jednocześnie miejscowej ludności sporo radości - tłumaczy Jerzy Wieczorek.

Wieczorek polityk
Mieszkańcy, oprócz działalności w klubie sportowym, kojarzą Wieczorka jako wieloletniego wójta pobliskiej gminy Miękinia. - Urzędowałem na tym stanowisku przez prawie 25 lat. Dokładnie od 1982 roku do końca 2006 - wylicza założyciel miękińskiego klubu tenisowego. Co zatem udało się przez tak długi czas zrobić dla potomności? - Miałem udział w budowie mostu do Brzegu Dolnego. Za mojej kadencji powstał również zakład pracy "Tektura", który zatrudnia kilkaset osób. Budowa hali sportowej przy zespole szkół to już co prawda zasługa mojego następcy Jana Mariana Grze-gorczyna, ale muszę przyznać, że miałem co do jego osoby nosa. Obecny wójt był w przeszłości moim zastępcą, dlatego można powiedzieć, że oddałem władzę w dobre ręce - uśmiecha się.

Dom - legenda
Wieczorek najmocniej związany jest jednak z Księginicami. To tam się urodził i tam mieszka do dziś. W domu, który niesie za sobą historię nie tylko rodzinną, ale również cząstkę przeszłości samej miejscowości. - Posiadłość wybudowali moi dziadkowie, którzy przybyli do Księginic w 1920 roku, a więc niedługo po zakończeniu pierwszej wojny światowej. Przodkowie pochodzili z Antonina, wsi położonej w województwie wielkopolskim, gdzie pracowali w pałacu myśliwskim książąt Radziwiłłów. Babcia pomagała w kuchni, z kolei dziadek zajmował się ogrodem. W pewnym momencie swojego życia znaleźli się jednak w Księgi-nicach, gdzie trafili szukając lepszej pracy. Dziadek znalazł tutaj zatrudnienie na poczcie - wspomina.

Starsi mieszkańcy być może kojarzą dom państwa Wieczorków… z piekarnią, która funkcjonowała obok zabudowania do 1950 roku. - Mój ojciec był piekarzem, z kolei mama pomagała mu w prowadzeniu zakładu. Wszystko jednak trzeba było zlikwidować z jednego powodu. Władza komunistyczna oczywiście nie sprzyjała prywatnym inicjatywom. Takie to były czasy. Po piekarni został już tylko komin - dodaje Jerzy Wieczorek.

Tłuste lata Odry
Wróćmy jednak do tenisa stołowego. Dzięki staraniom Jerzego Wieczorka, rozsądnej polityce transferowej oraz współpracy ze sponsorami Odra rosła w siłę. Tłuste lata, w których klub świętował swoje największe sukcesy, to okres od 2001 do 2007 roku. Zespół z niewielkiej miejscowości pod Wrocławiem zdobył wówczas sześć tytułów drużynowych mistrzów Polski seniorów. I to z rzędu! Do tego doszły występy w Europie, gdzie Odra jako pierwsza polska ekipa zagościła w elitarnych rozgrywkach Ligi Mistrzów, pokonując takie potęgi, jak Borussia Düsseldorf czy TTV Gonnern.

Jak tamte osiągnięcia wspomina legendarny prezes? - Mieliśmy wtedy znakomitą ekipę, z takimi zawodnikami jak m.in. Bartosz Such, Marcin Kusiński czy Wang Zeng Yi na czele - wymienia z radością. Z tym ostatnim nazwiskiem ma zresztą Wieczorek szczególne wspomnienia: - "Wandżi" przyjechał do Polski w 2001 roku, a już trzy lata później otrzymał nasze obywatelstwo. Poznał dziewczynę z wrocławskiej Leśnicy. Ożenił się. Pamiętam, że od początku bardzo utożsamiał się z Polską. To trochę zaprzeczenie tego, co mówi się o obcokrajowcach grających w naszym kraju. Mało tego, "Wandżi" już po kilku latach pobytu mówił po polsku lepiej niż niejeden rdzenny Polak. Pisząc do mnie esemesy bezbłędnie radził sobie z ortografią, czym byłem bardzo zaskoczony - opowiada.

Nieograniczone wsparcie prezesa
Tenisiści grający w barwach Odry mieli pełne wsparcie swojego przełożonego. Do tego stopnia, że wielu z nich… mieszkało w domu Jerzego Wieczorka. - To prawda. Z mojej posiadłości korzystali swego czasu między innymi wcześniej wspomniany Wang Zeng Yi czy Piotr Cho-dorski. Każdy z graczy miał swój pokój i mógł z niego w pełni korzystać. Zdecydowałem się na takie rozwiązanie po to, aby zawodnicy byli po prostu na miejscu. Dzięki temu mogli trenować i na co dzień przebywać tam, gdzie grają. To powodowało większą identyfikację z klubem i kibicami. Wielu zawodników przyjeżdża praktycznie tylko na zawody, zmieniając co chwila miejsce pobytu. Chciałem, by u nas było inaczej, bardziej "rodzinnie" - tłumaczy kultowa postać nie tylko dolnośląskiego ping-ponga.

Gorsze chwile
Jak to w życiu bywa, po okresie burzliwych sukcesów przyszedł jednak czas nie mniej spektakularnych porażek. W sezonie 2009/2010 Odra po raz pierwszy opuściła szeregi najlepszych klubów w Polsce i był to sygnał, że dla klubu idą chudsze lata. - Nie mieliśmy wówczas odpowiedniego wsparcia finansowego, a skład drużyny był oparty wyłącznie na bardzo młodych graczach. Młodzież zdobywała wówczas bezcenne doświadczenie, ale odbiło się to naturalnie na wynikach - opowiada Jerzy Wieczorek.

Przyszłość
Kilkanaście dni temu Odra KGHM Metraco Roeben Miękinia wróciła do Superligi i ma plany, by w przyszłości znów dołączyć do ligowej czołówki. - Na razie stajemy na nogi, a to możliwe jest dzięki wsparciu naszych sponsorów. Szkolimy również młodzież oraz promujemy gminę Miękinia. O co powalczymy w przyszłym sezonie? - zastanawia się głośno prezes legenda i po chwili odpowiada, wzdychając: - Wszystko zależy od finansów. Aby móc wzmocnić się jakimś graczem z Chin, potrzebne są oczywiście odpowiednie środki. Z pewnością w zespole zostaną wszyscy gracze, którzy wywalczyli awans - kończy prezes legenda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska