Wybory samorządowe w Warszawie 2018: Ostatni tydzień kampanii. Co widać w Warszawie?

Witold Głowacki
Patryk Jaki raczej nie będzie miło wspominał piątkowej telewizyjnej debaty kandydatów na prezydenta Warszawy
Patryk Jaki raczej nie będzie miło wspominał piątkowej telewizyjnej debaty kandydatów na prezydenta Warszawy fot marek szawdyn/polska press
Końcówka warszawskiej kampanii stała się bardzo trudna dla PiS i Patryka Jakiego. Częściowo na ich własne życzenie.

Na ostatniej prostej przed wyborami samorządowymi widać coraz wyraźniej, że kampania w Warszawie rozwija się tak, jakby sztabowcy Patryka Jakiego powoli tracili już wiarę, że upór, nieustająca aktywność i determinacja zarówno kandydata, jak i jego ludzi mogą doprowadzić do powtórki scenariusza z wyborów prezydenckich 2015 roku. Patryk Jaki zaś coraz gorzej radzi sobie z próbami przebicia się przez szklany sufit sondaży. Te są dość zgodne. W pierwszej turze Jaki ma szansę uzyskać wynik tylko nieznacznie niższy od Rafała Trzaskowskiego. Ale w drugiej turze za każdym razem przegrywa z kretesem. Kiepska to motywacja do walki - i coraz wyraźniej to widać.

Impet kampanii Patryka Jakiego zdawał się powoli słabnąć od kilku tygodni. Jej dotychczasową kulminacją było ponad 2 godzinne wystąpienie Jakiego na mazowieckiej konwencji PiS, od którego minęły już trzy tygodnie. Od tego momentu nie miało miejsca już żadne wydarzenie, które pozwoliłoby przejąć Jakiemu na dłużej inicjatywę.

Z kolei Rafał Trzaskowski zaskoczył - bardzo licznych także po stronie centrowo-liberalnej - sceptyków. I w końcu chyba na dobre oswoił się z atmosferą tej wręcz fizycznie wymagającej kampanii. W jej pierwszych tygodniach podkładał się sztabowi przeciwnika z podziwu godną regularnością, ale od wielu dni nie popełnił żadnego poważniejszego błędu. Udało mu się też zerwać z łatką polityka ospałego, niezdolnego do ciężkiej kampanijnej pracy, wręcz namacalnie słabszego w porównaniu z niezmordowanym hiperaktywnym Jakim. Ucichły więc porównania z Bronisławem Komorowskim i frazy o kandydacie, któremu „nie chce się” walczyć.

Ostatnio dość regularnie podkłada się za to Jaki. Ogłoszenie kandydatem na wiceprezydenta Warszawy Piotra Guziała zostało przyjęte z mieszanymi uczuciami nawet przez część twardego zaplecza prawicy. Kandydatura Guziała była pomyślana jako ruch na rzecz poszerzenia elektoratu - jednak trudno ocenić go inaczej niż jako posunięcie co najmniej wątpliwe. Owszem w 2013 roku Guział był zajadłym i rozpoznawalnym przeciwnikiem Hanny Gronkiewicz-Waltz, doprowadził do referendum, które całkiem poważnie zagroziło jej odwołaniem. Ale już od lat były burmistrz Ursynowa jest postacią raczej z pogranicza warszawskiego, lokalnego politycznego folkloru, która przypominała dotąd o swym istnieniu głównie bardzo ostrymi (i często bardzo niefortunnymi) wypowiedziami w mediach i mediach społecznościowych. Ich odkopywanie i przypominanie jest obecnie ulubioną rozrywką przeciwników Jakiego. Podobnie ma się zresztą z przypominaniem wypowiedzi samego Jakiego. Spot Platformy, w którym przypomniano stanowisko Jakiego w sprawie szczepień, był mocnym uderzeniem w wizerunek kandydata PiS jako przyszłego odpowiedzialnego włodarza miasta. Dodajmy do tego kuriozalne wypowiedzi ludzi Jakiego o ewentualnym wstrzymaniu rządowych funduszy na budowę metra i inne kluczowe miejskie inwestycje oraz - nieszczęścia lubią chodzić stadami - billboard, na którym Patryk Jaki i Sebastian Kaleta podają sobie ręce w walce o „Pragę Połódnie” (pisownia oryginalna) dla tego ostatniego, a zobaczymy obraz układający się coraz bardziej niekorzystnie dla walczącego o Warszawę kandydata Zjednoczonej Prawicy.

To jednak nie koniec. Bo jakby przypieczętowując tę gorszą passę ostatnich tygodni, w piątek Jaki jednoznacznie przegrał telewizyjną debatę z Rafałem Trzaskowskim. Choć brali w niej udział również pozostali kandydaci na prezydenta Warszawy i nie brakowało barwnych akcentów - uwaga widzów koncentrowała się przede wszystkim na pojedynku Trzaskowski - Jaki. Kluczowy moment nastąpił wtedy, gdy Patryk Jaki zagrał va banque, popełniając na swoje nieszczęście podwójny błąd. Jaki ogłosił mianowicie podczas debaty, że w imię apolityczności po zwycięstwie odejdzie ze swej macierzystej partii, czyli Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry i zadał Trzaskowskiemu pytanie, czy on zrobi to samo. Pierwszy błąd, o stricte taktycznym charakterze, polegał na tym, ze pytanie było obliczone wyłącznie na wywołanie u kontrkandydata paniki lub choćby konsternacji. Miało sprawić, że Trzaskowski zacznie się plątać, udzieli jakiejś wymijającej odpowiedzi, słowem, będzie próbował się wymigać od jednoznacznej deklaracji - żadnych innych opcji scenariusz raczej nie obejmował. Tymczasem nic takiego się nie stało, a Trzaskowski znalazł ripostę. - Zaskoczyło mnie to, że Patryk Jaki aż tak bardzo się wstydzi swojej własnej partii. To, że ukrywał jej logo, wszyscy widzieliśmy. Ale to, że wystąpił z niej... Musi się naprawdę poważnie jej wstydzić. Nie dziwię się temu - powiedział Trzaskowski. Jaki już do końca debaty się po tym nie podniósł.
A dlaczego mówimy o podwójnym błędzie? Otóż ten drugi błąd Jakiego i jego sztabowców miał już charakter strategiczny. Ogłaszając swe przyszłe odejście z partii Zbigniewa Ziobry, Jaki wprowadził niemało zamętu w całą samorządową kampanię Zjednoczonej Prawicy - opartą przecież na ciągłych nawiązaniach do sukcesów rządu i do jego zdolności do wywiązywania się z obietnic, de facto współprowadzoną przez premiera Mateusza Morawieckiego i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Patryk Jaki mówiąc publicznie, że w razie zwycięstwa złoży legitymację i - przynajmniej formalnie - odejdzie z „obozu Dobrej Zmiany”, którego osiągnięcia przypominał dotąd na każdym kroku, wykonał więc ruch, który wyborcom i komentatorom może być naprawdę ciężko zrozumieć.

W dodatku, co jest kolejnym skutkiem ubocznym tej deklaracji, Jaki skierował światła reflektorów prosto na Zbigniewa Ziobrę, znacząco poszerzając pole spekulacji co do aktualnej pozycji ministra sprawiedliwości w koalicji. Dla Ziobry potencjalna utrata najzdolniejszego politycznie partyjnego współpracownika zdecydowanie nie byłaby dobrą wiadomością, zwłaszcza, że atmosfera w koalicji po ujawnieniu taśm bijących w premiera wciąż jest napięta i pełna wzajemnych podejrzeń.

Co się właściwie dzieje? Dlaczego w mechanizmie kampanii Patryka Jakiego wyraźnie coś się zatarło, dlaczego wytraca ona dynamikę? W sondażu „Polski ” przeprowadzonym w drugiej połowie września, Patryk Jaki w pierwszej turze (z wynikiem 32,1 proc.) przegrywał o zaledwie 4,6 punktów procentowych z Rafałem Trzaskowskim (36,7 proc). To niewielka różnica. Przy okazji jednak widzimy, że szanse na zwycięstwo w pierwszej turze (czyli wynik powyżej 50 proc. głosów) wydają się być zupełnie poza zasięgiem obu kandydatów, a zatem II tura jest w Warszawie w zasadzie pewna.

Ona zaś zmieniałaby wszystko. W drugiej turze Patryk Jaki może liczyć na zaledwie 2 punkty procentowe więcej niż w pierwszej - zdobywając według naszego sondażu 34, 4 proc. głosów. Natomiast Rafał Trzaskowski przejmuje głosy wyborców zdecydowanej większości pozostałych kandydatów i zdobywa w II turze aż 65,6 proc. głosów. Ergo: według naszego sondażu Patryk Jaki nie miałby najmniejszych szans na zwycięstwo w II turze, co więcej skala jego potencjalnej przegranej rysuje się jako znaczna. Podobnie wygląda to w innych sondażach.

Tymczasem moment, w którym - przynajmniej w teorii - można byłoby doprowadzić do jakiegoś przełamania tego trendu, zwyczajnie minął. Ostatnia szansa na to była może w czerwcu, może w lipcu. Później okno możliwości się zamknęło. W ciągu kilku tygodni - bez użycia czegoś w rodzaju politycznej bomby atomowej a nic takiego w tej chwili nie widać na horyzoncie- nie da się zmienić zapatrywań jednej trzeciej ogółu wyborców. Tym bardziej nie ma na to szans w ciągu zaledwie tygodnia.

Pojedynek Trzaskowskiego i Jakiego o Warszawę - w dość zgodnym zamyśle zarówno prawicy jak i liberalnego centrum - miał wyznaczać rytm całej kampanii samorządowej. Obecny stan tej kampanii zdawałby się więc układać w sposób mocno niekorzystny dla rządzącego obozu. W dodatku na poziomie ogólnopolskim można obserwować coraz bardziej jednoznaczną koncentrację czołowych polityków rządzącego obozu na tematyce dotyczącej wsi, co zdaje się świadczyć, że kierownictwo PiS widzi w wynikach wewnętrznych badań niepokojące sygnały o poprawiających się notowaniach PSL.

- Wszystkie ręce na pokład - mówił więc niemal dosłownie w niedzielę na konwencji w Krakowie Jarosław Kaczyński nawołując do pospolitego ruszenia zwolenników PiS i ich rodzin na rzecz zwycięstwa Małgorzaty Wasserman. Symptomatyczne było też jednak to, że prezes PiS podczas tej samej konwencji mówił sporo o „układach” i ludziach „poprzedniego systemu” w samorządach oraz o okolicznościach ich powstawania. Trochę tak, jakby powoli szykował grunt pod konieczność ewentualnego uzasadniania wyniku poniżej oczekiwań.

POLECAMY:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 4

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

s
stop ACTA2
21.09.2018 r.

Prezes Rady Ministrów

Pan Mateusz Morawiecki

Minister Cyfryzacji

Pan Marek Zagórski

Szanowny Panie Premierze!

Szanowny Panie Ministrze!

Apelujemy do rządu Rzeczypospolitej Polskiej o zajęcie negatywnego stanowiska w Radzie Unii Europejskiej wobec regulacji zagrażających cenzurą w Internecie, przewidywanych przez aktualne projekty dyrektywy o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym.

Zarówno projekt Komisji Europejskiej, projekt Rady Europejskiej oraz uchwalony 12 września br. projekt Parlamentu Europejskiego zawierają propozycje niekorzystnych regulacji, które staną się fundamentem do monopolizacji informacji oraz kultury w polskim i europejskim internecie przez lobby złożone z wielkich koncernów medialnych (m.in. Ringier Axel Springer) i organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi.

Proponowany artykuł 13 dyrektywy narzuca „dostawcom treści współdzielonych online” – czyli różnego typu serwisom społecznościowym (takim jak np. Facebook, YouTube, Twitter czy Instagram) – obowiązek prewencyjnego cenzurowania treści zamieszczanych przez ich użytkowników pod kątem ewentualnego naruszania przez nie praw autorskich. Inaczej niż dzisiaj, gdy usługodawca internetowy ma obowiązek zablokować dostęp do treści zamieszczonej przez użytkownika jedynie w przypadku otrzymania „wiarygodnej wiadomości” (jak ujmuje to polska ustawa) o jej bezprawności, ich właściciele będą musieli stale aktywnie przeszukiwać zawartość, aby zapobiegać dostępności objętych prawami autorskimi materiałów, na których publikowanie nie otrzymali licencji.

W przypadku największych i najpowszechniej używanych serwisów oznacza to w praktyce cenzurę przy pomocy automatycznych skryptów, gdyż nie jest możliwe sprawdzanie milionów, a nawet miliardów treści zamieszczanych przez ludzi każdego dnia. „Decyzję” o zablokowaniu czy usunięciu zamieszczanej przez użytkownika treści – czyli o tym, co można publikować – będzie podejmowało więc oprogramowanie komputerowe. Oprogramowanie takie jest omylne, ma siłą rzeczy trudności z rozróżnieniem treści objętych dozwolonym użytkiem (np. cytaty, parodie, memy) i – raz wdrożone na taką skalę – łatwo będzie mogło być nadużywane (celowe „omyłki”) lub jawnie użyte do cenzury innego rodzaju, na przykład politycznej.

Utrudniona zostanie krytyka i debata, ponieważ treści będące do nich podstawą – np. teksty czy filmy świadczące o czyimś zachowaniu czy wypowiedzi – będą mogły być łatwo blokowane i usuwane z serwisów społecznościowych pod pretekstem ochrony praw autorskich.

Wersja projektu uchwalona przez Parlament Europejski wprawdzie pośrednio zwalnia z tego obowiązku mikro- i małe przedsiębiorstwa oraz inicjatywy niekomercyjne (wyjmując je spod definicji „dostawców treści współdzielonych online”), jednak z punktu widzenia większości użytkowników nie jest to wystarczające, gdyż korzystają oni głównie z dużych, komercyjnych (choć dla nich darmowych) serwisów. W wersji projektu przyjętej przez Radę UE nie ma nawet takiego wyjątku.

Proponowany artykuł 11 dyrektywy zakłada natomiast nadanie wydawcom prasowym prawa decydowania o zwielokrotnianiu i dalszym udostępnianiu treści raz przez nich opublikowanych. Również ich fragmentów – oznacza to zagrożenie dla powszechnego w Internecie zwyczaju linkowania do źródła z podaniem towarzyszącego fragmentu tekstu, choćby tytułu (a nierzadko dłuższej „zajawki”), gdyż takie towarzyszące fragmenty zostaną również objęte tym prawem. Wersja projektu uchwalona przez Parlament Europejski wprawdzie czyni wyjątek dla „hyperlinków, którym towarzyszą pojedyncze słowa”, ale jest to zbyt mało – długi tytuł czy zdanie towarzyszące dość powszechnie linkom do treści tekstowych to już nie „pojedyncze słowa”. Również wersja projektu uchwalona przez Radę UE robi tu wyjątek jedynie dla „nieistotnych” fragmentów tekstu (niebędących wyrazem twórczości autora albo niemających samodzielnego znaczenia gospodarczego), co stawia pod znakiem zapytania „zajawki” w postaci tytułów wymyślonych przez
s
stop ACTA2
21.09.2018 r.

Prezes Rady Ministrów

Pan Mateusz Morawiecki

Minister Cyfryzacji

Pan Marek Zagórski

Szanowny Panie Premierze!

Szanowny Panie Ministrze!

Apelujemy do rządu Rzeczypospolitej Polskiej o zajęcie negatywnego stanowiska w Radzie Unii Europejskiej wobec regulacji zagrażających cenzurą w Internecie, przewidywanych przez aktualne projekty dyrektywy o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym.

Zarówno projekt Komisji Europejskiej, projekt Rady Europejskiej oraz uchwalony 12 września br. projekt Parlamentu Europejskiego zawierają propozycje niekorzystnych regulacji, które staną się fundamentem do monopolizacji informacji oraz kultury w polskim i europejskim internecie przez lobby złożone z wielkich koncernów medialnych (m.in. Ringier Axel Springer) i organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi.

Proponowany artykuł 13 dyrektywy narzuca „dostawcom treści współdzielonych online” – czyli różnego typu serwisom społecznościowym (takim jak np. Facebook, YouTube, Twitter czy Instagram) – obowiązek prewencyjnego cenzurowania treści zamieszczanych przez ich użytkowników pod kątem ewentualnego naruszania przez nie praw autorskich. Inaczej niż dzisiaj, gdy usługodawca internetowy ma obowiązek zablokować dostęp do treści zamieszczonej przez użytkownika jedynie w przypadku otrzymania „wiarygodnej wiadomości” (jak ujmuje to polska ustawa) o jej bezprawności, ich właściciele będą musieli stale aktywnie przeszukiwać zawartość, aby zapobiegać dostępności objętych prawami autorskimi materiałów, na których publikowanie nie otrzymali licencji.

W przypadku największych i najpowszechniej używanych serwisów oznacza to w praktyce cenzurę przy pomocy automatycznych skryptów, gdyż nie jest możliwe sprawdzanie milionów, a nawet miliardów treści zamieszczanych przez ludzi każdego dnia. „Decyzję” o zablokowaniu czy usunięciu zamieszczanej przez użytkownika treści – czyli o tym, co można publikować – będzie podejmowało więc oprogramowanie komputerowe. Oprogramowanie takie jest omylne, ma siłą rzeczy trudności z rozróżnieniem treści objętych dozwolonym użytkiem (np. cytaty, parodie, memy) i – raz wdrożone na taką skalę – łatwo będzie mogło być nadużywane (celowe „omyłki”) lub jawnie użyte do cenzury innego rodzaju, na przykład politycznej.

Utrudniona zostanie krytyka i debata, ponieważ treści będące do nich podstawą – np. teksty czy filmy świadczące o czyimś zachowaniu czy wypowiedzi – będą mogły być łatwo blokowane i usuwane z serwisów społecznościowych pod pretekstem ochrony praw autorskich.

Wersja projektu uchwalona przez Parlament Europejski wprawdzie pośrednio zwalnia z tego obowiązku mikro- i małe przedsiębiorstwa oraz inicjatywy niekomercyjne (wyjmując je spod definicji „dostawców treści współdzielonych online”), jednak z punktu widzenia większości użytkowników nie jest to wystarczające, gdyż korzystają oni głównie z dużych, komercyjnych (choć dla nich darmowych) serwisów. W wersji projektu przyjętej przez Radę UE nie ma nawet takiego wyjątku.

Proponowany artykuł 11 dyrektywy zakłada natomiast nadanie wydawcom prasowym prawa decydowania o zwielokrotnianiu i dalszym udostępnianiu treści raz przez nich opublikowanych. Również ich fragmentów – oznacza to zagrożenie dla powszechnego w Internecie zwyczaju linkowania do źródła z podaniem towarzyszącego fragmentu tekstu, choćby tytułu (a nierzadko dłuższej „zajawki”), gdyż takie towarzyszące fragmenty zostaną również objęte tym prawem. Wersja projektu uchwalona przez Parlament Europejski wprawdzie czyni wyjątek dla „hyperlinków, którym towarzyszą pojedyncze słowa”, ale jest to zbyt mało – długi tytuł czy zdanie towarzyszące dość powszechnie linkom do treści tekstowych to już nie „pojedyncze słowa”. Również wersja projektu uchwalona przez Radę UE robi tu wyjątek jedynie dla „nieistotnych” fragmentów tekstu (niebędących wyrazem twórczości autora albo niemających samodzielnego znaczenia gospodarczego), co stawia pod znakiem zapytania „zajawki” w postaci tytułów wymyślonych przez
s
stop ACTA2
Tomasz Poręba
@TomaszPoreba
Czarny dzień dla wolności w internecie. #ACTA2 glosami także posłów PO przyjęta. Delegacja @pisorgpl zdecydowanie przeciw

13:04 - 12 wrz 2018
1 019
Ludzie o tym mówią: 763
A
Administrator
To jest wątek dotyczący artykułu Wybory samorządowe w Warszawie 2018: Ostatni tydzień kampanii. Co widać w Warszawie?
s
stop ACTA2 stop PO
a jedynie poslowie PIS i PSL byli przeciwko ACTA2 czyli LIKWIDACJI WOLNEGO INTERNETU W POLSCE i w Europie!!Wiec dlago warszawiacy mieliby glosowac na czlowieka ktorego partia chce ZAMKNAC USTA WARSZAWIAKOM/ i innym Polakom/??
Wróć na i.pl Portal i.pl