Wybory parlamentarne 2019. Donald Tusk chce, by Hanna Zdanowska wystartowała do Senatu. Wystartuje?

Marcin Darda
Marcin Darda
Hanna Zdanowska, Donald Tusk i Joanna Skrzydlewska przed eurowyborami.
Hanna Zdanowska, Donald Tusk i Joanna Skrzydlewska przed eurowyborami. Hanna Zdanowska / TT
„Padły bardzo ważne słowa ze strony liderów samorządu terytorialnego, którzy są gotowi zaangażować się w najbliższe wybory. To są ludzie, którzy wiedzą, jak dzisiaj wygrywać, chcą pomóc w wyborach do obu izb" - ogłosił 4 czerwca były przywódca Platformy Obywatelskiej Donald Tusk. I wywołał spore zamieszanie...

Zamieszanie, bo to sugestia, że popularni samorządowcy, prezydenci miast, tacy jak Hanna Zdanowska, Rafał Trzaskowski, Jacek Karnowski, Jacek Jaśkowiak czy Aleksandra Dulkiewicz, która popularność zawdzięcza raczej nie do końca przemyślanym wypowiedziom, mieliby wystartować w jesiennych wyborach parlamentarnych, ze wskazaniem na Senat. Wszyscy są popularniejsi od szyldów partyjnych, wszyscy 4 czerwca w Gdańsku stali blisko za plecami Tuska, a nie on pierwszy zasugerował konieczność ich udziału w najbliższych wyborach. Wcześniej, w wywiadzie dla Polska The Times taką tezę zawarł Leszek Jażdżewski, publicysta bliski Tuskowi. „(...) Gdyby Platforma postawiła na popularnych samorządowców z dorobkiem, ogłosiła, że Hanna Zdanowska czy Jacek Jaśkowiak to ich kandydaci na premiera, czy inne istotne funkcje, mieliby być może szanse na nawiązanie równej walki z PiS jesienią”. To taki polityczny gambit, który dał zwycięstwo PiS w 2015 r. Jarosław Kaczyński, faktyczny lider PiS, wtedy ze sporym obciążeniem wysokiego miejsca w rankingach nieufności, podczas kampanii schował się w cień, a w roli kandydatki na premiera Polskę objeżdżała Beata Szydło. W tej sytuacji jest dziś Grzegorz Schetyna, lider PO i Koalicji Obywatelskiej, tyle, że on cienia nie lubi.

Start do Senatu? Nonsens...

W przypadku bardzo prawdopodobnej przegranej opozycji z PiS w walce o Sejm, to właśnie wybory do Senatu nabierają szczególnej wagi, bo większość w wyższej izbie daje możliwość blokowania ustaw sejmowych przepychanych przez PiS. To oczywiście spore uproszczenie, ale o tym później. Senatorów jest stu, wybierani są w okręgach jednomandatowych, ale start - weźmy ten łódzki przykład - Hanny Zdanowskiej akurat do Senatu, byłby nonsensem. Szefowa regionu łódzkiego PO musiałaby wystartować albo w okręgu zachodnia Łódź, albo w jej wschodniej części z powiatami brzezińskim i łódzkim wschodnim. Sęk w tym, że w tych dwóch okręgach PO wygrywa „od zawsze”, przegrywa jednak z PiS w pozostałych pięciu senackich okręgach województwa. Start i potencjalne zwycięstwo w okręgu jednomandatowym, i Zdanowskiej, i Platformie czy opozycji, nic by nie dało, bo te dwa mandaty są na wyciągnięcie ręki z kandydatami słabszego kalibru. Zaś odejście Zdanowskiej do Senatu otworzyłoby kryzys przywództwa w Łodzi i potrzebę znalezienia kandydata na prezydenta, w sytuacji, gdy po prostu go nie ma. Start do Sejmu? Byłby sensowniejszy, choć tylko w jednym, kontrowersyjnym kontekście: jako lokomotywa wyborcza, która napędzi głosów i wprowadzi jak najwięcej posłów w okręgu łódzkim (Łódź, powiaty brzeziński i łódzki wschodni), po czym rezygnuje z mandatu i wraca na posadę prezydenta Łodzi.

Wynik nie do powtórzenia

Taką strategię PO zastosowała w wyborach do łódzkiego sejmiku w 2014 r. Zdanowska była jednocześnie kandydatką na prezydenta Łodzi, jak i jedynką PO w Łodzi do sejmiku. Prawie 25 proc. głosów oddanych na tę listę, było głosami na nią, a do sejmiku weszło pięcioro kandydatów na dziewięć mandatów w Łodzi. Wygrała też w pierwszej turze wybory prezydenta Łodzi. Po tym jak odmówiła mandatu z sejmiku (wówczas był to dopuszczalny prawnie manewr), weszła za nią kandydatka z szóstym wynikiem listy. Można sobie zatem taką strategię wyobrazić w wyborach do Sejmu: Zdanowska jako jedynka napędza listę, wprowadza 6-7 posłów i rezygnuje z mandatu. Tyle, że to poważne ryzyko wizerunkowe przy niepewnym efekcie wyborczym. Legendarny wynik Zdanowskiej z października 2018 r. - 216 tys. głosów, czyli 70 proc. poparcia w wyborach prezydenta Łodzi - to nałożenie się kilku czynników: faktycznego poparcia, ale też wyroku i społecznego odbioru przez sporą część łodzian jako ofiary prokuratury nadzorowanej przez PiS. Do jej wyniku przyczyniły się także zapowiedzi notabli PiS, że w przypadku zwycięstwa, jej mandat zostanie unieważniony ze względu na wyrok, co jak wiemy okazało się tylko wrzutką, która PiS wyszła bokiem, bo zmobilizowała jej wyborców, a wycięła w pień centrowy elektorat, wcześniej skłonny oddać głos na kandydata PiS. Wojewoda łódzki Zbigniew Rau skompromitował swój urząd szumną zapowiedzią bez ciągu dalszego. Tyle tylko, że tamten wynik prezydent Zdanowskiej jest nie do powtórzenia w wyborach do Sejmu, a każdy niższy byłby odbierany jako porażka prezydent. Ważniejszy jest jednak inny aspekt: absolutnie nie ma szans na poważną ilość głosów, w sytuacji, gdy ledwie rok wcześniej została prezydentem. Wyborcy czują w takich sytuacjach, że są wykorzystywani, traktowani instrumentalnie.

- To czy prezydenci miast znajdą się na listach wyborczych, to będzie osobista decyzja każdego z nich - mówi nam Hanna Zdanowska. - Ja na pewno nie będę startować w tegorocznych wyborach do Sejmu i Senatu, bo mam w Łodzi jeszcze bardzo dużo do zrobienia. Natomiast wszyscy samorządowcy włączymy się w kampanię wyborcza i będziemy wspierać z całych sił tych kandydatów dla których ważna i bliska jest idea wolnych samorządów, demokracji i dobrej współpracy Polski z Unią Europejską. Jeżeli chodzi o przekształcenie Senatu w izbę samorządową w przyszłości (jeden z postulatów samorządowców - red), to moim zdaniem najlepszym i najprostszym rozwiązaniem byłoby zniesienie zakazu łączenia funkcji w samorządzie z funkcją senatora.

Platforma nadstawi drugi policzek?

Inna sprawa, że prezydent Zdanowska nie jest już tak silna w PO, jak się może wydawać. Schetyna chwali się nią i jej wynikiem gdzie może, ale najwyższe miejsce, jakie w Łodzi PO dostała na wspólnej liście Koalicji Europejskiej, to dopiero trójka, choć to Schetyna w tej układance miał najwięcej do powiedzenia Zdanowska przegrała także w marcu wybory na prezesa Unii Metropolii Polskich, co też zachwiało nieco jej pozycją w PO. UMP to fundacja, której członkami jest dwunastu prezydentów największych polskich miast. Nikogo z PiS, wszyscy z PO lub niezależni. Prezydent Zdanowska nie wystartowałaby w tych wyborach, gdyby nie miała pewności, że wygra. A jednak wystartowała i przegrała 5:7. To oznacza tylko jedno: miała obiecane głosy, ale wyprowadzono ją w pole, a zrobili to ludzie z jej własnego środowiska politycznego. To o tyle istotne, że przed nią układanka list do Sejmu w trzech łódzkich okręgach i siedmiu okręgach do Senatu. Kluczowa jest jednak Łódź, a doły jej własnej partii w Łodzi oczekują, że wspólną listę otworzy ktoś z PO. Tymczasem póki co kandydatem na „jedynkę” jest szef SLD w Łodzi Tomasz Trela, mający spory udział w sukcesie Marka Belki w eurowyborach. Tyle, że Trela to punkt zapalny, bo łódzka PO nie chce powtórki z eurowyborów, gdzie na plecach Platformy do Brukseli dostały się „aparatczyki z PZPR”, a Schetyna wystąpił w roli pożytecznego idioty SLD. Sytuacja, w której drugi raz z rzędu wspólną listę, której fundamentem jest PO, miałby otwierać człowiek SLD, który tym samym miałby pewne miejsce w Sejmie, dla PO byłoby nadstawieniem drugiego policzka, Stąd już dziś w PO niektórzy przebąkują o zerwaniu koalicji z SLD, bo PO w Radzie Miejskiej Łodzi i bez SLD ma większość. Jakby przeczuwali, że ich prezydent znów da się ograć Schetynie, który postawi im na jedynce człowieka z SLD. A Trela ambicje polityczne ma spore, jednak tylko będąc w Sejmie może rozpocząć rozgrywkę o stołek przewodniczącego zarządu krajowego SLD.

Senat dużo nie znaczy...

Wracając do wyborów. Donald Tusk zdaje się przeceniać rolę wyborów do Senatu i samego Senatu. Ci popularni samorządowcy, o których powiedział, że mogliby zafundować „powtórkę z rozrywki”, czyli z wyborów samorządowych, mieliby znaczenie tylko w okręgach wielkomiejskich, czyli tam gdzie opozycja wygrywa tak czy siak. Ale to nie wielkimi miastami wygrywa się wybory, bo już kilkanaście kilometrów od miast, PiS opozycję zgniata, co widać z wyborów na wybory. Druga sprawa: tak, Senat może zmienić każdą ustawę przysłaną z Sejmu, ale Sejm te zmiany bezwzględną większością głosów może odrzucić. To tyle, jeśli chodzi o znaczenie Senatu, który zresztą Tusk obiecał przed laty zlikwidować, właśnie dlatego, że to izba bez znaczenia...

ZOBACZ TEŻ:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Wybory parlamentarne 2019. Donald Tusk chce, by Hanna Zdanowska wystartowała do Senatu. Wystartuje? - Dziennik Łódzki

Wróć na i.pl Portal i.pl