Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybory 4 czerwca 1989: System upadł, bo był niewydolny [rozmowa]

Maciej Czerniak
Maciej Czerniak
Janusz Zemke: - W 1989 roku kontekst międzynarodowy okazał się zbawienny z punktu widzenia Polski.
Janusz Zemke: - W 1989 roku kontekst międzynarodowy okazał się zbawienny z punktu widzenia Polski. Jaroslaw Pruss/archiwum
Rozmowa z Januszem Zemke, byłym wiceministrem obrony narodowej, posłem na Sejm w latach 1989-2009, posłem do Parlamentu Europejskiego.

Władza w 1989 roku brała pod uwagę porażkę? Jakie były oczekiwania?
Pracowałem wtedy w otoczeniu gen. Jaruzelskiego w Warszawie i miałem dużą wiedzę o tym, co się dzieje i o tym, na co liczyła władza. Ja byłem wtedy z nią związany. Otóż zwłaszcza generał Jaruzelski, ale też nie taka mała grupa osób wokół niego uważała, że możliwości systemu się wyczerpały. Ekonomicznie okazał się niewydolny, były kolosalne kłopoty na rynku, poziom życia ludzi nie poprawiał się. A do tego bardzo wzrosły aspiracje demokratyczne ludzi. Pomysł był taki: Skoro nie da się dalej funkcjonować w tym modelu, a „Solidarność” jest silna, to trzeba się podzielić władzą. I okrągły stół to nie była decyzja ze strony gen. Jaruzelskiego o tym, by oddać władzę, ale właśnie, by się nią dzielić. Tak to wyglądało. Ja oceniałem tę decyzję absolutnie pozytywnie. A wybory, które się odbyły, przyniosły inny wynik, niż ten, jakiego się spodziewano. Wynik zaskoczył wszystkich. Władzę, ale też kierownictwo „Solidarności”. Skala poparcia dla „Solidarności” znalazła najdobitniejszy wyraz w składzie Parlamentu, gdzie na stu senatorów 99 osób to były te popierane przez „Solidarność”. Ogromna była skala porażki władzy, co przecież znalazło wyraz w tym, że do Sejmu nie wszedł właściwie nikt z listy krajowej, oprócz prof. Kozakiewicza i Zielińskiego. Cała reszta przepadła z hukiem. Skala sukcesu „Solidarności”, a z drugiej strony porażki władzy były tak duże, że powstał zaraz problem, czy w ogóle realny jest taki model, że się można władzą dzielić. No i ta teza - nasz premier, wasz prezydent. Prezydentura generała Jaruzelskiego i rząd Tadeusza Mazowieckiego. Było przekonanie, że uda się wprowadzić jakąś koegzystencję. Ale wśród ludzi oczekiwanie gwałtownej zmiany i pożegnania się z PRL-em było silniejsze, niż to się wydawało i ówczesnej władzy i „Solidarności”.

Jak generał zareagował na wynik wyborów?
Był oczywiście zaskoczony, nie spodziewał się takiego werdyktu. Ale ponieważ to człowiek o dużym poczuciu odpowiedzialności, on oczywiście przyjął funkcję prezydenta z pełną świadomością, że to jest czasowe, że to jest taka funkcja, która ma raczej stworzyć pewien bufor. I oswoić struktury władzy - z którymi on się zawsze przecież utożsamiał, a którymi były: partia, wojsko, milicja, służby - ze zmianą ustrojową. Po prostu wziął to na siebie, a potem, jak sami wiemy z funkcji prezydenta zrezygnował.

W styczniu 1990 na ostatnim zjeździe PZPR, tuż przed wyprowadzeniem sztandaru Mieczysław Rakowski w przemówieniu porównywał historię partii do rewolucji francuskiej. Mówił o czasie i końcu, który jest czymś naturalnym. Jest?
Jest w nas coś takiego, że uważamy, iż ustroje są wieczne, partie są wieczne. Nie są. A pokazuje to historia. Mają swoje narodziny, wiosnę, potem mają gorące lato, zaczyna się jesień, a potem w polityce następuje zima. Brałem udział w tym zjeździe, byłem delegatem. Pamiętam Salę Kongresową, nastrój dookoła Pałacu Kultury, gdzie stało sporo ludzi, gwizdało i wyzywało nas z góry do dołu. Wtedy była pełna świadomość, że PZPR swoje dzieje zakończyła. Sztandar został wyprowadzony. Widziałem to na własne oczy. Coś się skończyło.

Według prof. Henryka Domańskiego, ale też wielu innych wybory 1989 to bodaj najważniejsze wydarzenie w ostatnich kilkudziesięciu latach w Polsce. Dzisiaj ta data jednak też dzieli. Dlaczego?
Ocena porozumienia okrągłostołowego jest różna. Bronią go ci, którzy w tym brali udział. Ale była grupa, która się z tym porozumieniem nie zgadzała. Uważała, że na żadne kompromisy z władzą, czyli w ich mniemaniu z komunistami, nie należy iść. Była też grupa duża radykałów. Echa tego mamy dzisiaj. Jedni uważają, że ta zmiana ustroju w sposób pokojowy - na szczęście w Polsce bezkrwawa- potwierdziła mądrość ówczesnych elit i społeczeństwa. Dla radykałów u zarania tego ustroju jest zdrada. To spór, który trwa od trzydziestu lat i ja jestem w nim po stronie tych, którzy uważają, że na nasze szczęście te zmiany nastąpiły w sposób pokojowy; że nie powtarzaliśmy tego, co się działo na przykład w Rumunii.

W ciągu 2 lat całkowitej przebudowie uległa nie tylko Polska, ale właściwie cała część świata. Jak to w ogóle było możliwe?
Przedtem, po doświadczeniach Budapesztu, czy praskiej wiosny, cały czas były obawy, że Rosjanie ruszą, gdyby w Polsce do czegoś doszło. Mówiono, że mogli wejść do Polski, ale przecież oni nie musieli wchodzić. Oni już tu byli. Mieli w Polsce i w NRD ponad 400 tysięcy wojska. Byliśmy członkiem Układu Warszawskiego. Rosjanie mogli uznać, że skoro u nas zaczyna się rewolucja, dochodzi do zmiany władzy, to Polska się nie wywiąże z obligacji w ramach Układu Warszawskiego. Ale Gorbaczow zapowiadał, niech poszczególne państwa rozwiązują same sobie swoje problemy. Do tego oczywiście był silnie zaabsorbowany tym, co się działo z ZSRR, który zaczął się trząść w posadach. Kontekst międzynarodowy okazał się zbawienny z punktu widzenia Polski.

Jest taki slogan, że nie wszyscy Polacy byli beneficjentami zmiany ustrojowej. Może stąd różne oceny wydarzeń 1989 roku?
Za zmianą polityczną szybko poszła terapia szokowa w gospodarce. To gwałtowne wprowadzenie wolnego rynku. Całe branże przemysłu, zakładów zaczęły mieć kolosalne kłopoty. Rozpadały się PGR-y. Subiektywnie ileś milionów ludzi miało poczucie, że coś tracą. Bo nie każdy jest z założenia przedsiębiorcą, nie każdy był w stanie otwierać własny biznes. Zmiana ustrojowa oznaczała w wymiarze ekonomicznym, czy socjalnym dla wielu ludzi wstrząs i stratę. W poprzednim modelu było tak, że często człowiek całe życie pracował w tym samym zakładzie, a ten zakład lepiej czy gorzej zapewniał ten podstawowy „socjal”. Miał swój żłobek, przedszkole, ośrodek wczasowy i tak dalej. I nagle to wszystko się rozsypało...

Wybraliśmy model wolnorynkowy w gospodarce i demokrację w sferze kulturowej. Rząd Jana Olszewskiego to był moment, kiedy światopoglądowo Polska mogła skręcić w inną stronę?
Tamten rząd trwał krótko i dziś jest ogromnie mitologizowany. Nie widzę żadnych powodów, by - jak się dziś słyszy - budować mu pomniki. Merytorycznie był naprawdę bardzo słaby.

Dokąd idziemy? Obecna władza na fali poparcia zamierza odciąć się zupełnie od III RP jako dziecka Sejmu kontraktowego 1989.
To by wymagało zmiany konstytucji. PiS ma samodzielną większość w Sejmie i Senacie. Odcięcie się od obecnego ustroju wymagałoby zmiany konstytucji. PiS-owi jednak daleko do wymaganej większości 2/3. Chciano wprowadzenia wyborczej ordynacji większościowej. A to - mam wrażenie - wymusiłoby głęboką integrację wszystkich przeciw PiS-owi. I nie jestem pewien, czy by na tym dobrze wyszedł. Ma dzisiaj konkurencję z prawej strony.

Wybory 4 czerwca. "Wygraliśmy wszystko, co było do wygrania"

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska