Wybory 2020: - Od języka pogardy, podsycania uprzedzeń, do aktów agresji droga jest już wyjątkowo krótka - dr Milena Drzewiecka o kampanii

Tomasz Dereszyński
Tomasz Dereszyński
Wybory 2020: - Od języka pogardy, podsycania uprzedzeń, do aktów agresji droga jest już wyjątkowo krótka - dr Milena Drzewiecka o kampanii
Wybory 2020: - Od języka pogardy, podsycania uprzedzeń, do aktów agresji droga jest już wyjątkowo krótka - dr Milena Drzewiecka o kampanii tomasz czachorowski/polska press
- Za podstawowy błąd sztabu prezydenta uznaję „sklejanie” go z partią rządzącą. Z kolei błędem po stronie Rafała Trzaskowskiego, czy jego otoczenia, było spotkanie z Bronisławem Komorowskim - mówi dr Milena Drzewiecka, psycholog, ekspert od wizerunku i komunikacji z Uniwersytetu SWPS.

Czy kampania wyborcza w tradycyjnym tego słowa znaczeniu ma jeszcze uzasadnienie w obecnych czasach?

Spotkania w terenie i uściski dłoni to sól kampanii. Rozmów face to face nomen omen Facebook nie zamieni, bo media społecznościowe żywią się i „żyją” emocjami z wieców wyborczych. Nawet jeśli mamy kandydatów, którzy stawiają na on-line to kontent do Internetu generują off-line. Dam przykład zza Oceanu: Alexandria Ocasio Cortez, aktualnie najmłodsza kongreswomen w Waszyngtonie, w kampanii była w sieci praktycznie 24 godziny na dobę, ale to w tej sieci (na Twitterze) udostępniła zdjęcia butów, zniszczonych od chodzenia od wyborcy do wyborcy. Podobnie jest w Polsce: proszę spojrzeć na konta kandydatów, ich sztabowców, ale i wyborców. Nie trzeba osobistego fotografa (choć ci też są i dbają o kadry), by mieć zdjęcie z politykiem. A im więcej osób wyeksponuje takie zdjęcia, tym więcej darmowej reklamy dla kandydata.

Jakie dało się zauważyć nowinki w tej kampanii, tendencje?

Nowością jest ekspozycja potencjalnych przyszłych pierwszych dam. Żony kandydatów były naturalnie obecne w wielu kampaniach wyborczych, ale nie na taką skalę. W tym roku na pierwszy plan wybija się Paulina Kosiniak-Kamysz: nie tylko jeśli chodzi o słynne „chodź tygrysie”, ale także jeśli chodzi np. o rozmowy z mediami.

Utrwala się też tendencja tworzenia sztabów wolontariuszy. Są inicjatywy partyjne, ale i oddolne. Ta rosnąca identyfikacja z kandydatami od hasztagu w mediach społecznościowych przez plakat w oknie po nalepkę na samochodzie przypomina kampanie amerykańskie.

Kandydaci i ich otoczenia coraz częściej organizują też spotkana medialne bez tradycyjnych mediów: czyli zamiast odpowiadać na pytania dziennikarzy, odpowiadają na pytania kolegów przed kamerami. Lub: na wybrane pytania wyborców. Live’y, streamingi, Q&A – kwarantanna przyspieszyła wykorzystywanie tych metod.

Jaka ta kampania była? Jakieś punkty zwrotne, poza zamianą kandydata Koalicji Obywatelskiej? 

Kampania AD 2020 przejdzie do historii z kilku powodów. Po pierwsze, to kampania doby epidemii. Koronawirus wywrócił plany sztabowców do góry nogami. Po drugie, to kampania w której jedna z partii zmieniła kandydata. Oczywiście pamiętamy rezygnacje z udziału w wyborach prezydenckich, np. Włodzimierza Cimoszewicza czy Zbigniewa Religi, ale każda z nich miała inny charakter. Odejście Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i wejście Rafała Trzaskowskiego kazało innym sztabom rewidować swoje plany po raz drugi. Pozycjonowanie kandydata to umieszczanie wyobrażenia na jego temat w głowach wyborców także w odniesieniu do konkurentów. Jeśli zmienia się konkurent, warto a czasem nawet trzeba zmienić taktykę. Po trzecie, w tej kampanii komentuje się nie tylko zachowania kandydatów, ale i mediów. Rozmawiamy nie tylko o tym, co powiedzieli kandydaci, ale także co TVP powiedziała (lub przemilczała) na ich temat. Jest jeszcze kwestia języka politycznego, choć dla mnie to nie tyle punkt zwrotny, co raczej smutne utrwalanie obserwowanych od lat negatywnych tendencji.

Jednym z tematów "dyżurnych" pojawiło się zagadnienie LGBT. Spór wokół tego wpłynął na temperaturę debaty, wzniósł go na wyższy poziom emocji. Kto na ty zyskał? Kto stracił?  

Straciły osoby LGBT+. Zajmuję się marketingiem politycznym, wizerunkiem i komunikacją, ale przede wszystkim jestem psychologiem. I świadomość kosztów społecznych każe mi tu wyjść poza zyski i straty polityków. Pozwoli Pan, że zacytuję fragment listu otwartego Polskiego Stowarzyszenia Psychologii Społecznej: - Słowa o “gorszym sorcie” czy “nieludziach” wypowiadane przez polityków mogą wprost motywować odbiorców do segregacji wykluczanych w ten sposób obywateli. Od języka pogardy, podsycania uprzedzeń i fizycznej separacji, do aktów rzeczywistej agresji droga jest już wyjątkowo krótka.

Największe błędy w tej kampanii? Kto zaliczył wpadki i jakie to były wpadki? 

Wpadki najlepiej utrwalają memy, czasem – jak w przypadku Andrzeja Dudy na terenach powodziowych - wystarczy nieodpowiednia mina. Za podstawowy błąd sztabu prezydenta uznaję „sklejanie” go z partią rządzącą. Im więcej PiS-u w kampanii prezydenta, tym więcej argumentów dla konkurencji, że to jest prezydent tylko PiS-u. Z kolei błędem po stronie Rafała Trzaskowskiego, czy jego otoczenia, było spotkanie z Bronisławem Komorowskim. Niby niespodzianka, niby niewinne spotkanie, ale zdjęcia z takiego spotkania potrafią przekreślić tygodnie pracy nad wyjściem poza partyjny szyld (Nowa Solidarność zamiast PO) i poza partyjne twarze (więcej samorządowców, mniej polityków parlamentarnych na wiecach). #hot16challenge prezydenta przyniosło mu zasięgi, ale nie gratulacje, z kolei wypowiedź Trzaskowskiego o wieku emerytalnym mogła uderzyć w spostrzeganie rzetelności kandydata.

Urzędujący prezydent miał (niespodziewanie) atut w postaci wizyty w Białym Domu. No właśnie: czy to był atut?

Mam wrażenie, że z tą wizytą jest trochę tak jak z debatami telewizyjnymi czyli wizyta utwierdziła w przekonaniu przekonanych, a niekoniecznie wpłynie na niezdecydowanych. Ci, którzy uważają, że - jak to powiedział premier Morawiecki - Andrzej Duda jest wielkim przywódcą, to zyskali argument dla tego stanowiska i piękne obrazki prezydenta w USA. Może też utrwali się u nich legenda „supermana”, którą próbuje nam przedstawiać PiS. Opozycja nadal krytykuje prezydenta, raz, że spotkał się z nielubianym na świecie Donaldem Trumpem, a dwa, że wyjechał z kraju w czasie, kiedy powinien być tu, na miejscu.

Oceniając pięć lat w relacjach polsko-amerykańskich możemy oczywiście mówić o żołnierzach USA w Polsce oraz o zniesieniu wiz. Gdyby nagle po tej wizycie pan prezydent wrócił do kraju z informacją o ich zniesieniu, to myślę, że miałoby to większą wagę informacyjną dla wyborców.

Ciągiem dalszym tematu relacji polsko-amerykańskich było czwartkowe spotkanie głowy państwa po powrocie z USA właśnie z przedstawicielami biznesu amerykańskiego w Polsce. Może to doda mu punktów?

Andrzej Duda wizytą w USA wprowadził temat relacji z USA na agendę medialną. To temat nowy w tej kampanii ale nie jest nowym w historii Polski. Faktycznie będziemy o tym mówić w mediach w czwartek i w piątek ale te najświeższe obrazki, które pozostaną w pamięci wyborcy, to będą raczej spotkania Rafała Trzaskowskiego na Placu Zamkowym oraz zwolenników PiS przed Pałacem Prezydenckim. Jeśli, oczywiście, dojdzie do tych wydarzeń.

Czyli krzepiące informacje o zaangażowaniu w Polsce gigantów sektora IT jak Google czy Microsoft nie doda punktów urzędującemu prezydentowi?

Mówienie o zaangażowaniu firm z USA w Polsce może być jakąś przeciwwagą dla narracji o trudnościach gospodarczych z jakimi mierzą się Polacy. Ale strata zawsze bardziej boli niż zysk cieszy. Jeśli dany wyborca już stracił etat lub stracił część swojego wynagrodzenia, to dla niego zapowiedzi nowych miejsc pracy w takich koncernach jak Google czy Microsoft są trochę dalekim wyobrażeniem. Zakładam, że ci, którzy funkcjonują w koncernach IT akurat w dobie pandemii tyle miejsc pracy nie stracili co zatrudnieni w turystyce czy gastronomii.

Z czego zapamiętamy kampanię wyborczą przed pierwszą turą? Generalnie chyba niewiele było momentów wpadających w pamięć? Co ma największy wpływ na naszą decyzję? Myślę o niezdecydowanych wyborcach, a u nas jest ich zawsze dość dużo.

Zacytuję swoją studentkę, która w dyskusji po debacie kandydatów napisała, że menelowe+ (określenie użyte przez Stanisława Żółtka) przejdzie do historii. Na pewno do historii komunikacji politycznej. Tak jak do podręcznika marketingu politycznego trafią podlaskie rozmowy Rafała Trzaskowskiego z wyborcą z Wirginii, a na zajęcia z dziennikarstwa- materiały TVP z kampanii. Mam wrażenie, że te materiały telewizyjne: ich tytuły i setkowicze są głośniej komentowane i wzbudzają więcej emocji niż spoty kandydatów.

Wypowiedzi, które wciąż brzmią w uszach to te Andrzeja Dudy o LGBT, czy PO-PSL, których rządy miały być dla gospodarki gorsze niż koronawirus.

Ale pamiętajmy, że nie każdy wyborca śledzi kampanię w równym skupieniu co polityk, dziennikarz i komentator. Zadeklarowani zwolennicy danych partii w trakcie kampanii tylko utrwalali się w swoich przekonaniach, i ich zdania nie zmieni jeden czy drugi błąd kandydata. Szeregowy wyborca faktycznie często jest reaktywny i formułuje swoje oceny adekwatnie do bieżących wydarzeń. W tym roku kampania zbiegła się z epidemią. Ważne mogą być nie tyle obiektywne dane, ile subiektywne poczucie wyborcy, czy czuje się bezpieczniej czy nie (zdrowotnie, gospodarczo itd.) i czy uważa, że rząd a zatem prezydent (w końcu, jak powiedziałam, to „sklejone” podmioty) poradzili sobie w tej sytuacji.

Wybory prezydenckie mogą być zatem takim osobliwym wotum zaufania dla rządu. Wyrażanym przez społeczeństwo, nie przez Sejm. Wyborca niezdecydowany może spojrzeć przez pryzmat swojego interesu: czy za tej prezydentury żyje mu się lepiej, przez pryzmat ważnego dla siebie tematu (czy Andrzej Duda z nim się tu zgadza) lub przez pryzmat wizerunków poszczególnych kandydatów. Jeśli dany kandydat odpowiada ich wyobrażeniom, postawią krzyżyk obok nazwiska. Są w końcu tacy, którzy w ostatniej chwili pytają najbliższych „na kogo głosujecie” i idą za ich wskazaniem. Wygrywa często nie ten, kto ma najlepszy program czy największe kompetencje, ale ten, którego opowieść „poruszy serca i zmysły” wyborców. Dlatego opowieści o programach ustępują miejsca opowieściom o sobie i … innych (kampania negatywna). Dziś wyborca opozycyjny ma kilku kandydatów. Jeśli dojdzie do II tury ważne będzie jak wielu wyborców kandydatów, którzy odpadli z gry, w ogóle pójdzie na wybory. I na ile konkurent Andrzeja Dudy wykorzysta te dwa tygodnie, by trafić do ich serc. Lub umysłów.

Z dr Mileną Drzewiecką dla "Polska The Times" rozmawiał Tomasz Dereszyński.

* dr MILENA DRZEWIECKA
wykładowca na Wydziale Psychologii Uniwersytetu SWPS w Warszawie
twórca i kierownik merytoryczny studiów podyplomowych Professional Image
Centrum Studiów Podyplomowych i Szkoleń w Warszawie

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl