Wszystko o czyszczeniu komina, czyli przychodzi kominiarz do baby...

Matylda Witkowska
Krzysztof Bednarkiewicz nadal nosi do pracy tradycyjny kominiarski mundur
Krzysztof Bednarkiewicz nadal nosi do pracy tradycyjny kominiarski mundur Krzysztof Szymczak
Dawniej kominiarz zakładał czarny mundur ze srebrnymi guzikami, wchodził do grubej baby i specjalną łyżką wybierał sadzę. Teraz torbę ma wypełnioną elektroniką. Nosi kamerę, czujnik spalin i obowiązkowo krótkofalówkę. A młodzi kominiarczykowie coraz częściej zamiast munduru zakładają czapkę bejsbolówkę i czarny t-shirt.

Kominiarz był kiedyś szanowany. Wiadomo było, że zatkanie komina sadzą mogło spowodować śmiertelne niebezpieczeństwo. Na ulicy budził uśmiech, bo ubrany w mundur i uzbrojony w linę, szczotkę i kulę wyglądał jak z obrazka.

Kiedyś to były baby...

- Kiedyś kominy czyściło się z sadzy ręcznie, a czasem kominiarz, przeciskając się, czyścił komin samym sobą i rękawami - opowiada Piotr Rojek, kominiarz z Konstantynowa Łódzkiego.

Niekiedy trzeba było "osobiście" wejść w komin, zwłaszcza jeśli był to dom stary i miał tzw. babę, czyli komin bardzo szeroki u podstawy, który zbierał dym z czterech izb, a na strychu zwężał się ku górze. - Zeskrobywało się ze ścian komina sadzę, zgarniało na środek podłogi, a potem nabierało łopatą i wyrzucało. Warstwa sadzy na ścianach zwykle miała po dwa centymetry - opowiada Krzysztof Bednarkiewicz, kominiarz z Łodzi.

Jednak najwięcej emocji wzbudzało zawsze czyszczenie kominów przemysłowych. - Najwyższy, na który wszedłem, miał 42 metry wysokości, stał koło placu Hallera w Łodzi - mówi Piotr Rojek. - Widok był z niego niesamowity. Niestety, naszym zadaniem było rozebranie go cegła po cegle.

Takie prace nie były ani łatwe, ani bezpieczne. Do historii przeszedł wypadek prezesa jednej z łódzkich spółdzielni kominiarskich, jaki wydarzył się przed laty. Spadł do środka jednego z fabrycznych kominów i udusił od znajdującej się na dole sadzy. W dawnych czasach kominiarską głowę chronił obowiązkowo składany cylinder, tzw. szapoklak.

- To było praktyczne nakrycie głowy, bo chroniło ją. Na ciemnym strychu łatwo było o coś się uderzyć, cylinder amortyzował wstrząs - wyjaśnia Krzysztof Bednarkiewicz. - Niestety, w Łodzi cylinder jakoś się nie przyjął. Ja na co dzień noszę niewielki kepik. Kominiarza przed sadzą chroni też wykonany ze specjalnej tkaniny mundur, szczelnie zawiązywany na rękawach, wzmocniony na kolanach i łokciach. - Pierze się go normalnie, w pralce, zwykłym proszkiem - zdradza K. Bednarkiewicz.

Podstawowym sprzętem w walce z sadzą jest lina z kulą kominiarską i szczotką. Ale do zawodu zaczęła wkraczać technika. Pojawiły się kamery, krótkofalówki, czujniki tlenku węgla i analizatory spalin. Zdrapywanie sadzy jest nadal aktualne, ale kominiarze coraz częściej zajmują się kontrolowaniem przewodów wentylacyjnych.

...a teraz są kontrole

No i dlatego wdzięczność ludności dla kominiarzy nieco osłabła. - Najgorzej było na początku lat 90., gdy ludzie zaczęli wymieniać okna na plastikowe - wspomina Piotr Rojek. - Chcieli mieć jak najbardziej szczelne, nie wiedząc, że w mieszkaniu musi być wentylacja. I uznawali, że żaden kominiarz uwagi zwracał im nie będzie. Zdarzały się awantury, a nawet szczucie psami. Ale na szczęście to już się zmienia - dodaje.

Ludziom wydaje się też, że jeśli nie mają pieców ani kuchenek gazowych, to wizyta kominiarza nie jest im potrzebna. - Przepisy nakazują kontrole wentylacji. Jej sprawność jest bardzo ważna, choćby po to, by w mieszkaniu nie pojawił się grzyb - wyjaśnia Krzysztof Bednarkiewicz.

Najgorszymi wrogami kominiarzy są kawki i gołębie, które lubią zakładać gniazda w kominach. - Jeśli w kominie jest gniazdo z młodymi, to nie ma wyjścia, trzeba poczekać z czyszczeniem, aż skończy się okres lęgowy - mówi Rojek. - A jeżeli w pobliżu znajdzie się matka, potrafi człowieka nieźle podziobać.

Kominiarstwa nie można nauczyć się w szkolnej ławie. Żeby zdobyć tytuł czeladnika, przez trzy lata trzeba terminować u mistrza. Po sześciu latach samemu można zostać mistrzem. Kandydaci do zawodu nie mogą mieć lęku wysokości i muszą lubić kontakt z ludźmi. Ale większość kominiarzy przejmuje fach po ojcu. - Kominiarzem był mój ojciec i dziadek. Praktycznie wychowałem się w zakładzie - mówi Piotr Rojek.

Młodzi ludzie do pracy się garną, bo w zawodzie tym zarabia się nieźle. - Poza tym to bardzo przyjemna praca. Najlepsze jest to, że robi się kolejne zlecenia w różnych miejscach i żaden szef nie stoi nad głową i nie pilnuje - przyznaje Bednarkiewicz.
Syn Bednarkiewicza też jest kominiarzem, ale zamiast cylindra nosi czapeczkę bejsbolową. To także znak czasu, bo coraz więcej młodych ludzi rezygnuje z tradycyjnego stroju. Zakładają czarny T-shirt lub bluzę z napisem: kominiarz.

Plusem pracy są widoki, choć chodzenie po dachach bywa niebezpieczne, zwłaszcza zimą, gdy leży na nich śnieg, który przykrywa nierówności.

Łatwiej się potknąć niż spaść z dachu

Rojek raz osunął się z dachu dwa metry w dół. Ale o wypadkach kominiarzy w ostatnich latach nie słyszał. - Spadają "cywile", czyli ludzie, którzy chcą oszczędzić na fachowcu i na własną rękę próbują zaglądać do komina. My, gdy widzimy, że na dachu jest niebezpiecznie, używamy lin i szelek.

Bednarkiewicz miał wypadek, ale na ziemi. - Złamałem rękę, bo zapatrzyłem się na komin i nie zauważyłem, że w podłodze na parterze jest otwarta klapa do piwnicy - przyznaje kominiarz.

Jedno nie zmienia się nigdy: wiara, że kominiarz przynosi szczęście. Jak podaje podręcznik kominiarstwa Anny Kaczkowskiej, zwyczaj łapania kominiarzy za guziki wziął się z tego, że gdy cały strój był utytłany w sadzy, guziki były elementem najczystszym. Dlatego gospodynie, które chciały najszybciej załatwić u siebie wizytę kominiarza, ciągnęły go właśnie za guzik. A ponoć przyciągnięcie go do siebie sprawiało, że były zadowolone... Dlatego panie za guziki łapią do dziś. - Jedna nawet rzuciła się z nożem, żeby odciąć mi guzik - mówi Rojek.

A co się dzieje, gdy kominiarz zamiast munduru ma bluzę? - Potrafią złapać za guzik od spodni... - dodaje pan Piotr. Pan Krzysztof przyszywa guziki do munduru specjalną wytrzymałą nitką, ale niewiele to pomaga. - Przestałem już liczyć, ile guzików straciłem - przyznaje. - Łapią baby, mężczyznom raczej to się nie zdarza.

A co trzeba zrobić po złapaniu guzika? - Ja tradycyjnie wierzę, że trzeba zobaczyć kogoś w okularach. Ale są różne wersje. Jedni wierzą, że trzeba zobaczyć łysego w okularach, inni, że zakonnicę - wylicza Rojek.

Na biało z gołąbkiem

Kominiarze mogą sobie dorobić na ślubach. Pojawiają się wtedy w galowych mundurach, białych szalach i rękawiczkach, często z gołąbkami. Można zamówić nawet kominiarza śpiewającego, jak Władysław Jarecki z Łodzi, który w tygodniu sprawdza kominy w blokach, a w weekendy zjawia się w kościele i daje show. - Niektóre panny młode są tak zaskoczone moją wizytą, że prawie mdleją. Uspokajam je, składam życzenia i zaczynam recital - mówi Jarecki.

Na weselne fuchy chodzą zwłaszcza młodzi kominiarze. - To nie jest żaden dyshonor, wiadomo, można sobie dorobić - przyznaje Bendarkiewicz. - Ja zwykle odmawiam, bo głupio się na takim ślubie czuję. Ale gdy pobierają się znajomi, przychodzę na ślub w mundurze i pierwszy składam życzenia.

Żaden szanujący się kominiarz nie będzie natomiast chodził po domach i sprzedawał kalendarzy. Jeżeli ma firmowe, to rozdaje je jako darmowe gadżety stałym klientom. Czy kominiarz rzeczywiście przynosi szczęście? - Nie wiem, nie sprawdzałem. Mnie na razie w życiu się układa - podsumowuje Krzysztof Bednarkiewicz.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wszystko o czyszczeniu komina, czyli przychodzi kominiarz do baby... - Dziennik Łódzki

Komentarze 2

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

p
po wypadku
...
j
ja
wy jak policjanci -jak żle sie stanie to komentarz że pomimo wzmożonych wysiłków się nie udało a jak się uda to właśnie dzięki tym wysiłkom a czad zabija dalej bo wy tylko za kasę jesteście uczciwi za kasę tez zaliczacief uchy a póżniej obrona lat naście
Wróć na i.pl Portal i.pl