„Wszystkie pieniądze świata” bez Kevina Spaceya. Ale też błyszczą

Aleksandra Gersz
Był to ryzykowny ruch producenta, bo gdy pod adresem Spaceya, odtwórcy jednej z głównych ról w filmie, runęły zarzuty zdecydowano się z gotowego już obrazu Scotta ... wyciąć gwiazdora. Nie zaszkodziło to dziełu.

Ridley Scott miał w swojej reżyserskiej karierze wzloty i upadki, ale jego pozycja w świecie filmu jest już tak mocna, że z niecierpliwością czeka się na jego każdy film. W końcu można wybaczyć „Dobry rok” czy „Exodus: Bogowie i królowie” człowiekowi, który dał nam „Gladiatora”, „Obcego”, „Łowcę androidów” czy „Thelmę i Louise”. W przypadku jego najnowszej produkcji „Wszystkie pieniądze świata”, która wchodzi do polskich kin już 26 stycznia, na to oczekiwanie wpłynęło jeszcze coś więcej niż słynne nazwisko brytyjskiego reżysera: afera seksualna w Hollywood. Mimo że czymś bardzo niewłaściwym byłoby stwierdzenie, że skandal, który wstrząsnął Fabryką Snów, pomógł Scottowi w promocji filmu, to nie sposób nie zauważyć, że oskarżenia pod adresem Kevina Spaceya podgrzały atmosferę dookoła „Wszystkich pieniędzy świata” do czerwoności i sprawiły, że nagle każdy chce ten film zobaczyć.

CZYTAJ TAKŻE: Ari Behn, członek norweskiej rodziny królewskiej, oskarżył Kevina Spaceya o molestowanie

Na ostatnią chwilę
Przypadek “Wszystkich pieniędzy świata” jest w świecie kina bezprecedensowy. Film, który miał mieć premierę 16 listopada, był już gotowy, kiedy pod adresem Spaceya, odtwórcy jednej z głównych ról w filmie, runęły oskarżenia dotyczące napaści seksualnych. Słynny aktor, laureat Oscara, gwiazda słynnego serialu „House of Cards” miał molestować co najmniej kilkunastu mężczyzn, w tym nastolatków, a jego kariera runęła z dnia na dzień, mimo że ten próbował się bronić, między innymi wyznając nieoczekiwanie, że jest homoseksualistą. Aktora wyrzucono z serialu Netflixa, a z gotowego już filmu Scotta postanowiono ... wyciąć.

¬- Nie można akceptować takiego zachowania w żadnej formie. Nie możemy pozwolić na to, żeby zachowanie jednej osoby odbiło się na świetnej pracy pozostałych członków ekipy. To bardzo proste ¬- tłumaczył Scott swoją ogłoszoną 8 listopada decyzję o wyrzuceniu Spaceya, przełożeniu amerykańskiej premiery filmu na 25 grudnia i dokręceniu nowych scen. Reżyser powiedział, że materiał nakręcony z Kevin Spaceyem był „doskonały”, a praca z nim była „przyjemnością”, lecz kiedy na jaw wyszedł skandal seksualny, nie wahał się ani chwili. - Nie myślę długo o problemie, zastanawiam się tylko nad jego rozwiązaniem - dodał.

Ze względu na rekordowo krótki czas do premiery producenci nie dawali reżyserowi większych szans na powodzenie. - Mówili mi: „Nigdy ci się to nie uda, niech Bóg ma cię w swojej opiece” - powiedział potem Scott w jednym wywiadzie. Studio dało mu jednak wolną rękę. Spaceya, który wcielił się we „Wszystkich pieniądzach świata” w prawdziwą postać Jeana Paula Getty’ego - amerykańskiego miliardera, który w 1973 r. odmówił zapłacenia okupu porywaczom swojego wnuka - zastąpił Christopher Plummer (kanadyjski aktor był pierwotnie brany pod uwagę do roli Getty’ego). Na kilka tygodni przed premierą Scott zwołał więc całą ekipę i rozpoczęto dokrętki - ponownie nakręcić trzeba było większość scen z miliarderem. Nowe zdjęcia do filmu trwały od 20 do 29 listopada i kosztowały 10 milionów dolarów, aż jedną czwartą całego budżetu filmu.

Bardzo udana dokrętka
Wysiłek Scotta i całej ekipy opłaciły się. Po pierwsze decyzja reżysera i producentów spotkała się z wielkim podziwem w świecie zarówno amerykańskiego, jak i międzynarodowego filmu. Skandal seksualny z udziałem tak wielkich ludzi Hollywood, jak Spacey czy producent Harvey Weinstein, wstrząsnął bowiem kinem i doprowadził do powstania akcji #metoo, w ramach której tysiące kobiet, a także mężczyzn wyjawiło, że było ofiarami napaści seksualnych. Wyrzucenie Spaceya z „Wszystkich pieniędzy świata” ¬- na krótko przed premierą i mimo kosztów - było więc znakiem, że Hollywood nie będzie już ignorować przemocy seksualnej.

Po drugie „Wszystkie pieniądze świata” z Christopherem Plummerem (któremu partnerują Michelle Williams i Mark Wahlberg) otrzymały od krytyków świetne recenzje. Jak na ironię Plummer otrzymał nominację za najlepszą rolę drugoplanową do Złotych Globów (nominację otrzymał też Ridley Scott za reżyserię oraz Michellę Williams za główną rolę kobiecą w dramacie), ma także szansę na przyznawaną przez Brytyjską Akademię Filmową statuetkę BAFTA, a także na nominację do Oscara (lista nominowanych zostanie ogłoszona 23 stycznia). Wcześniej to o Spacey’em mówiło się jako potencjalnym kandydacie do tegorocznych filmowych nagród za rolę Getty’ego, jak widać Plummer godnie go jednak zastąpił.

CZYTAJ TAKŻE: Hollywood to bagno. Kevin Spacey, Dustin Hoffman... kto jeszcze molestował?

Film Scotta musiał pokonać jeszcze jedną trudność. Mimo że wcześniej ogłoszono, że aktorzy zagrali w dokrętkach za darmo, to w styczniu tego roku w amerykańskich mediach gruchnęła informacja, że Mark Wahlberg otrzymał za nie 1,5 miliona dolarów, podczas gdy jego filmowa partnerka Michelle Williams ... zaledwie 800 dolarów. Informacja ta oburzyła świat filmu, który od lat krytykowany jest za płacenie aktorkom znacznie mniej niż aktorom.

Złośliwi zauważali również, że to oburzające, biorąc chociażby pod uwagę pozycję obu aktorów. Wahlberg, według magazynu „Forbes” obecnie najlepiej opłacany aktor, który słynie z ról „twardych facetów” (m.in. w serii „Transformers”), często jest uznawany za „drewnianego”, a na koncie ma zarówno dwie nominacje do Oscara, jak i jedną do Złotych Malin za najgorszą grę aktorską. Tymczasem Williams, która zwykle woli niezależne, ambitne produkcje od blockbusterów, uznawana jest za jedną z najzdolniejszych aktorek młodego pokolenia i otrzymała już cztery oscarowe nominacje (mówi się też o piątej za „Wszystkie pieniądze świata”).

„The New York Times” ujawnił również, że Mark Wahlberg zapowiedział, że zgodzi się na zastąpienie Plummerem Spacey’ego (jego kontrakt pozwalał mu na akceptację swoich filmowych partnerów) tylko pod warunkiem, że dostanie za dokrętki dodatkowe pieniądze. Po fali krytyki, która spadła na Wahlberga i całe studio filmowe, aktor ogłosił, że otrzymane 1,5 miliona dolarów wpłaci w imieniu Williams na konto ruchu Time’s Up (Czas minął), który powstał na fali skandali seksualnych w Hollywood i walczy z dyskryminacją kobiet.

polskatimes.pl

Dizajn i silne kobiety
Dzięki „Wszystkim pieniądzom świata” o Ridleyu Scotcie znowu jest głośno, dobre recenzje krytyków świadczą również o tym, że reżyser ma dobrą passę. 80-letni Brytyjczyk, który przez królową Elżbietę II został odznaczony tytułem szlacheckim za swoje osiągnięcia dla brytyjskiego kina, jest bez wątpienia jednym z najbardziej znanych reżyserskich nazwisk. Scott osiągnął jednak sukces ciężką pracą.

Urodzony tuż przed II wojną światową, wychowany praktycznie bez ojca, ciągle nieobecnego w domu brytyjskiego oficera, od młodzieńczych lat interesował się literaturą science-fiction i dizajnem, dwiema rzeczami, które ukształtują jego późniejszą filmografię. Na klimat jego twórczości wpłynie również silna postać matki, która wychowała jego i jego braci: Franka i Tony’ego. To właśnie na swojej matce Scott od początku wzorował w swoich filmach silne postaci kobiece, takie jak: Ellen Ripley w „Obcym”, Thelma i Louise czy bohaterka „G.I. Jane”.

- Moja mama wychowała trzech chłopców: mój ojciec był w armii i nigdy go nie było. Podczas II wojnie światowej i po niej jeździliśmy ciągle za nim, więc to moja mama była szefem. Kazała nam przestrzegać zasad, a zasady było świętością. My mówiliśmy tylko „Ok”, nikt się nie kłócił. Myślę, że mieliśmy do matki taki szacunek, ponieważ była ona niezwykle twarda - mówił Scott o matce.

Przyszły reżyser poszedł na studia i w 1955 r. zdobył dyplom ze wzornictwa i projektowania. Jako „dizajner” pracował m.in. w programie „Tonight” w brytyjskiej stacji telewizyjnej BBC, z którą współpracował jeszcze kilkakrotnie. Scott swoją przygodę z reżyserią zaczynał od kręcenia reklam. Na koncie ma m.in. kampanię reklamową kultowych perfum Chanel No. 5 w latach 70. i 80. Ridley wraz z bratem Tonym założyli reklamową i filmową firmę producencką Ridley Scott Associates (RSA), która stała się rodzinnym biznesem z prawdziwego zdarzenia: dzieci Scotta - Jake, Luke i Jordan są uznanymi reżyserami spotów reklamowych. Samego Ridleya Scotta ciągnęło jednak do świata filmu.

CZYTAJ TAKŻE: Kevin Spacey oskarżany o molestowanie, przyznał, że jest gejem. Netflix rezygnuje z "House of Cards"

Od sztucznej inteligencji po gladiatorów
Sławę Scott osiągnął “Obcym - 8. pasażerem Nostromo” z 1979 r. jak sam wyznał, inspirowanym sukcesem „Gwiezdnych wojen”. Obraz Scotta który osiągnął już status kultowego, Amerykański Instytut Filmowy American Film Institute umieścił na siódmym miejscu na liście najlepszych filmów w gatunku science-fiction. „Obcy” zgarnął Oscara za najlepsze efekty specjalne i rozrósł się do całej serii: „Obcy - decydujące starcie” Jamesa Camerona z 1986 r., „Obcy 3” Davida Finchera (1992 r.) i „Obcy: Przebudzenie” Jean-Pierre’a Jeuneta z 1997 r. Scott stał z boku wszystkich sequeli, zainteresował się jednak prequelami (filmami dziejącymi się chronologicznie wcześniej) i w 2012 r. wyreżyserował „Prometeusza” z Michaelem Fassbenderem i Charlize Theron, a w 2017 r. „Obcego: Przymierze”. Mimo że opinie na temat tych dwóch produkcji są podzielone, Scott już ogłosił, że powstanie kolejny, ostatni już prequel do „Obcego”.

Mocny w science fiction
Popularność jako twórca kina science-fiction Scott osiągnął też „Łowcą Androidów” z 1982 r., filmem, który nazwał „najbardziej osobistym”. „Blade Runner”, luźno oparty na książce „Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?” Philipa K. Dicka, mimo obecności gwiazdy, Harrisona Forda, początkowo był komercyjną porażką. Widzowie spodziewający się pełnego akcji widowiska science fiction dostali mroczny film z niespieszną akcją i pesymistyczną wizją przyszłości. Zaprezentowanie widzom wersji reżyserskich oraz premiera filmu na kasetach VHS sprawiły, że do zachwytów krytyków (nazywali oni film wizjonerskim) dołączyli w końcu także widzowie. W 2017 r. powstała jego kontynuacja, „Blade Runner 2049”. Tym razem Scott zajął się tylko produkcją, a za kamerą stanął Denis Villeneuve, w sequelu zagrali Harrison Ford oraz Ryan Gosling. Obraz powtórzył scenariusz oryginału: nie odniósł komercyjnego sukcesu, ale przez krytyków i rzesze widzów został uznany ponadczasowym arcydziełem.

Do największych filmowych osiągnięć Ridleya Scotta trzeba zaliczyć również słynny film „Thelma i Louise” z 1991 r. (Scotta nominowano za reżyserię, a sam obraz okazał się przełomowy dla kariery młodziutkiego Brada Pitta), monumentalne historyczne dzieło „Gladiator” (pięć Oscarów, w tym za najlepszy film oraz rolę Russella Crowe’a, reżyserska nominacja dla Scotta) czy dramat wojenny „Helikopter w ogniu” (dwa Oscary i dwie nominacje: dla Scotta i za brawurowe zdjęcia dla Sławomira Idziaka). Wymienione tytuły zapisały się złotymi zgłoskami w historii filmu, Scott miał więc w Hollwyood niezagrożoną pozycję. Nie naruszyły jej więc jej kolejne filmowe porażki, takie jak: „Królestwo Niebieskie”, „Dobry rok”, „Robin Hood” czy „Exodus: Bogowie i królowie”.

Kiedy wydawało się, że Scott stracił już na dobre swoją reżyserką, filmową formę, nadzieja (chociaż umiarkowana) przyszła wraz z „Prometeuszem”. Scott wrócił jednak do serc widzów i krytyków „Marsjaninem”, filmem science fiction z Mattem Damonem w roli głównej. Obraz odkupił Scotta i otrzymał aż siedem nominacji do Oscara, w tym za najlepszy film. Brytyjczyk nadal pracuje, aktualnie kręci kolejnego „Obcego”. W styczniu pojawiły się również doniesienia, że być może przeniesie on na ekran książkową serię „Merlin” T.A. Barrona. 80-latek nie zwalnia więc ani na moment tempa. Można go tylko za to podziwiać.

polskatimes.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl