Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Współzałożyciel Greenpeace popiera budowę elektrowni jądrowej na Pomorzu (ROZMOWA)

Anna Werońska
Patrick Moore jest zwolennikiem energii atomowej
Patrick Moore jest zwolennikiem energii atomowej Karolina Misztal
- W latach 70. uważaliśmy, że wszystko co jest związane z atomem jest złe, a to był błąd. Gdyby wtedy ruch na rzecz ochrony środowiska zauważył, że energia jądrowa jest lepsza niż energia z węgla, to sytuacja dzisiaj byłaby dla nas i środowiska bardziej korzystna - mówił podczas wczorajszego spotkania dr Patrick Moore, współzałożyciel Greenpeace, który w 1986 roku odszedł z organizacji.

Jak mówi - podjął taką decyzję, gdy Greenpeace zdecydowało się poprzeć powszechny zakaz używania chloru.

- Próbowałem im wtedy wytłumaczyć, że chlor jest pierwiastkiem naturalnie występującym w przyrodzie, jednym z najważniejszych. Nie mogłem się pogodzić z taką kampanią - powiedział dr Patrick Moore i zaznaczył: - Nie chciałem tylko atakować. Uważałem, że jeśli mówimy, by nie korzystać z danego rodzaju energii, to jednocześnie należy wskazać, jakiej powinniśmy używać. Ludziom nie można mówić tylko o tym, czego nie wolno im robić.

W spotkaniu w Gdańskim Parku Naukowo-Technologicznym udział wzięli wszyscy zainteresowani tematem budowy elektrowni atomowej na Pomorzu. W trakcie debaty, jak to zazwyczaj bywa, pojawiły się głosy poparcia, ale też wątpliwości, sprzeciwy i pytania - czy koszty budowy elektrowni jądrowych w Polsce nie będą zbyt duże i przede wszystkim - czy inwestycja jest bezpieczna?

- W kwietniu poznałam dwie osoby z Ukrainy, które brały udział w usuwaniu skutków katastrofy w Czarnobylu, widziały one choroby popromienne i mówią, że do dzisiaj rodzą się tam chore dzieci - wyliczała zagrożenia jedna z uczestniczek spotkania.

Gdańsk: Dmuchany trawler i ryby na Targu Węglowym. Greenpeace za ochroną morza

Dr Patrick Moore odpowiadał z kolei, że historie i dane dotyczące ofiar w Czarnobylu czy Fukushimie nie są poparte faktami.
- W 1979 roku podczas awarii reaktora w Three Mile Island nikt nie odniósł obrażeń, ani nie zginął. Niektóre organizacje podają, że w Czarnobylu zginęło 9 tys. osób, a według danych Światowej Organizacji Zdrowia ta liczba wynosi 56. Z kolei w przypadku Fukushimy eksperci nie przewidują żadnych negatywnych skutków dla społeczeństwa - twierdził Patrick Moore i wskazywał, że problem leży w zbyt małej edukacji społeczeństwa oraz nienaukowym podejściu osób, które mają działać na rzecz środowiska.

- W 1976 roku zostałem jednym z dyrektorów Greenpeace i tak się złożyło, że żaden z moich kolegów nie miał wykształcenia naukowego. Byli działaczami społecznymi, politycznymi, którzy chcieli robić karierę - zaznaczył Moore.

Po debacie w Gdańsku dr Moore wraz z przedstawicielami PGE Energia Jądrowa (spółki zajmującej się wdrażaniem energetyki jądrowej w Polsce) udał się na kolejne spotkanie - do Choczewa, czyli gminy, w której potencjalnie powstać może elektrownia atomowa.

Przeczytaj rozmowę z dr. Patrickiem Moorem >>>

Rozmowa z dr. Patrickiem Moorem, współzałożycielem Greenpeace, dzisiaj przewodniczącym organizacji Greenspirit Strategie Ltd.

Boimy się elektrowni jądrowych. Takie spotkania jak to w Gdańsku i edukacja mogą, Pana zdaniem, to zmienić?
Głównym powodem, z jakiego ludzie boją się energii jądrowej, jest fakt, że bardzo mało o niej wiedzą. To jest naturalne. Dowiedziono, że wszelkiego rodzaju spotkania i dyskusje sprawiają, że ludzie przestają się bać.

Tzw. zieloni, przeciwstawiając się rozwojowi energetyki jądrowej w Polsce, skazują ludzi na wieczne uzależnienie od węgla kamiennego

W internecie można przeczytać, że Patrick Moore jest "zdrajcą" - współzałożyciel Greenpeace, który teraz popiera elektrownie jądrowe. Nie boi się Pan takiego odbioru?
Nie, ponieważ większość ludzi doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że atak personalny nie jest argumentem w dyskusji. Tematem jest energia, a nie osoba Patricka Moora. Posługiwanie się argumentem, że jestem zdrajcą pokazuje tylko słabość oponenta, bo to znaczy, że nie ma on podstaw do merytorycznej dyskusji. Prawda jest taka, że tzw. zieloni, przeciwstawiając się rozwojowi energetyki jądrowej w Polsce, skazują ludzi na wieczne uzależnienie od węgla kamiennego. Greenpeace w równie negatywny sposób traktuje nawet elektrownie wodne.

Mówi się, że dzisiaj problemem nie są już nawet same elektrownie jądrowe, ale odpady radioaktywne, które gdzieś trzeba składować.
To prawda. Mówi się, że problem odpadów jest nierozwiązany, ale tak naprawdę jaki to problem? Nikomu nie dzieje się krzywda, dlaczego więc mówimy o problemie? Cały ten materiał jest przetworzony, zabezpieczony, znajduje się pod ziemią w obiektach chronionych. Nic z niego nie wycieka, więc nie ma żadnego zagrożenia. Uważam też, że niewłaściwe jest traktowanie uranu z reaktora jako odpadu, bo to jest raczej przyszłe źródło energii. Dlatego uważam, że to co umownie nazywamy "zużytym paliwem" powinno być ostrożnie przechowywane, bo może być źródłem energii w przyszłości.

Tyle, że we Francji niektóre elektrownie są w stanie likwidacji trwającej wiele lat, ale żadna nie została jeszcze definitywnie zamknięta. Może więc problem pojawi się wtedy, gdy oprócz zużytego paliwa, trzeba będzie gdzieś składować cały sprzęt, który znajdował się w pobliżu reaktora?
Większość tych odpadów to odpady bardzo niskoaktywne. Jest to wiec kwestia zakopania ich na krótki czas, aż przestaną być radioaktywne. Poza tym mamy mnóstwo miejsc, w których można je przechowywać.

Gdyby został Pan dzisiaj zaproszony na rozmowę przez Greenpeace lub jakąkolwiek organizację z tzw. opozycji, przyjąłby Pan zaproszenie?
Stroną, która nie chce rozmawiać jest Greenpeace. W dowolnym momencie, na każde wezwanie jestem w stanie się stawić. Można przecież porozmawiać bez rozgłosu mediów. Zapraszałem ich zresztą, ale tego zaproszenia nigdy nie przyjęto, a z ich strony też nigdy ono nie padło.

Dwie jądrówki w kraju - jedna na Pomorzu

Polska Grupa Energetyczna ma w planach budowę dwóch elektrowni na terenie kraju. Jedna z nich ma powstać na Pomorzu
Decyzję o rozpoczęciu prac nad Programem Polskiej Energetyki Jądrowej rząd podjął w styczniu 2009 roku.

Pod koniec ubiegłego roku wytyczono zaś trzy potencjalne lokalizacje dla elektrowni: Choczewo, Żarnowiec i Gąski, a cztery miesiące temu odbyły się konsultacje, w których udział wzięli przedstawiciele Ministerstwa Gospodarki, PGE Energia Jądrowa i samorządowcy ze wskazanych wstępnie terenów.

W tej chwili PGE kontynuuje rozpoczęte w 2011 roku przetargi, w których wyłoniony zostanie inżynier kontraktu oraz wykonawca badań lokalizacyjnych.

Spółka planuje budowę dwóch elektrowni o mocy około 3000 MW każda. Przedział nakładów związanych z realizacją jednej elektrowni szacuje się na 35-55 miliardów zł. Ten koszt miałby się zwrócić w czasie od jednej trzeciej do połowy okresu planowanej eksploatacji elektrowni.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki