Wrocław: Szpital nie przyjął 8-latka rannego w wypadku. Dziecko zmarło

Weronika Skupin
Do wypadku doszło w poniedziałek przed godz. 17 w Oleśnicy. Chłopca potrąciły dwa samochody
Do wypadku doszło w poniedziałek przed godz. 17 w Oleśnicy. Chłopca potrąciły dwa samochody fot. Grzegorz Kijakowski/Oleśniczanin
Uniwersytecki Szpital Kliniczny z ulicy Borowskiej odmówił udzielenia pomocy ośmioletniemu chłopcu, który został ciężko ranny w poniedziałkowym wypadku w Oleśnicy. Po tym, jak śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego przywiózł dziecko na ulicę Borowską, lekarze - zamiast ratować jego życie - zalecili transport do szpitala wojskowego przy ul. Weigla. Awantura między ratownikami z LPR a lekarzami z Borowskiej trwała kilkanaście minut. Wreszcie - po blisko 20 minutach - dziecko trafiło do szpitala wojskowego. Tutaj zmarło. Sprawę bada prokuratura.

Ekipa Lotniczego Pogotowia Ratunkowego była zaskoczona. Ciężko ranny ośmiolatek został odesłany przez Uniwersytecki Szpital Kliniczny do szpitala przy Weigla. Tam na ratunek było już za późno. Dlaczego placówka będąca centrum urazowym odmówiła udzielenia pomocy? Lekarze z Borowskiej tłumaczyli wczoraj, że nie było drugiego neurochirurga, a obrażenia chłopca były neurologiczne.

Do wypadku doszło w poniedziałek po godz. 17 przy ulicy Moniuszki w Oleśnicy. Chłopiec przebiegał w niedozwolonym miejscu przez jezdnię. Potrącił go ford focus, prowadzony przez 37-letnią wrocławiankę. Kilka sekund później chłopiec został potrącony przez kolejny pojazd jadący z naprzeciwka - forda mondeo, którym kierowała 33-letnia mieszkanka Oleśnicy.

Ciężko rannego chłopca śmigłowiec przewiózł do szpitala przy ulicy Borowskiej we Wrocławiu.
- Wysłał nas tam oleśnicki dyspozytor pogotowia ratunkowego po kontakcie z wojewódzkim koordynatorem ratownictwa - mówi Justyna Sochacka, rzeczniczka Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Przy Borowskiej odmówiono jednak udzielenia dziecku pomocy. Lekarze odesłali 8-latka do szpitala wojskowego przy ul. Weigla. Trafił tam po blisko 20 minutach. - Sam transport trwał dwie minuty - mówi Justyna Sochacka, rzeczniczka Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Resztę zajęły kłótnie między ratownikami z LPR i telefony do odpowiedzialnych lekarzy.
Chłopiec na pomoc czekał w śmigłowcu. Nikt ze szpitala przy Borowskiej nie widział chłopca, nie ocenił, w jakim jest stanie, nie wyszedł, nie zainteresował się. Lekarza zasłaniali się procedurami.

Czy ten czas mógł zaważyć na życiu dziecka?

- Rzeczywiście, chłopiec nie został tam przyjęty, odesłano go do nas. Czas, który mógł mieć znaczenie, został zmarnowany - mówi portalowi GazetaWroclawska.pl jeden z lekarzy w szpitala wojskowego przy ul. Weigla. - Teraz się nie dowiemy, czy zaważyło to o życiu chłopca. Godziny trwała reanimacja chłopca w szpitalu wojskowym, nie dało się go uratować. Dziecko było niewydolne krążeniowo i oddechowo.

Szpital z ulicy Borowskiej broni się. - Zostaliśmy powiadomieni przez wojewódzkiego koordynatora ratownictwa, że Lotnicze Pogotowie Ratunkowe wiezie dziecko wymagające interwencji neurochirurga. Otrzymaliśmy informację, że przyjedzie do naszego szpitala, który jednak nie był do tego przygotowany. Neurochirurg w naszym szpitalu na dyżurze był, ale jeden - mówi Bogusław Beck, dyrektor ds. lecznictwa w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym przy ul. Borowskiej.

- Dominującymi objawami były te neurochirurgiczne. Decyzja o przewiezieniu do szpitala wojskowego była wyrazem konsensusu miedzy moimi lekarzami, a Lotniczym Pogotowiem Ratunkowym. Każdego dnia tylko jeden szpital dysponuje dyżurem neurologicznym - mówi Beck. - Przewiezienie dziecka do innego szpitala było najlepszym rozwiązaniem. U nas zebranie zespołu i udzielenie pomocy dziecku trwałoby dłużej, niż 20 minut, które trwał transport do szpitala wojskowego - dodaje.

– Wszczęliśmy w tej sprawie postępowanie z urzędu. Ma wyjaśnić, czy doszło do narażenia na utratę życia lub zdrowia chłopca z uwagi na to, że nie został przyjęty w szpitalu przy Borowskiej. Postępowanie prowadzi prokuratura Krzyki-Zachód. Na razie gromadzimy dokumentację - mówi Małgorzata Klaus z wrocławskiej prokuratury.

Wyjaśnień chce też Narodowy Fundusz Zdrowia. – Wysłaliśmy pismo do szpitala przy Borowskiej i oczekujemy do czwartku do godz. 12 na odpowiedź na pytanie, dlaczego to dziecko nie zostało przyjęte do szpitala – mówi Joanna Mierzwińska z Narodowego Funduszu Zdrowia. Jak dodaje, centra urazowe, jakim jest szpital przy Borowskie,j powinny świadczyć pomoc 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu. Ale o ewentualnych konsekwencjach wobec szpitala za wcześnie jest mówić, gdyż NFZ potrzebuje najpierw wyjaśnić wszystkie szczegóły tej sprawy.

WIĘCEJ NA TEN TEMAT: Dlaczego wojewódzki koordynator ratownictwa podjął decyzję o wysłaniu chłopca do szpitala przy Borowskiej

- Wysłaliśmy pacjenta do szpitala przy Borowskiej po konsultacji z wojewódzkim lekarzem koordynatorem. Lekarz pogotowia lotniczego mógł tę decyzję zmienić, do niego - po ocenie stanu zdrowia pacjenta - należy decyzja o miejscu docelowym - mówi Sławomir Jędruch, dyrektor pogotowia ratunkowego w Oleśnicy i dodaje, że dalej LPR kontaktowało się z wrocławskimi lekarzami z SOR-u przy Borowskiej.

Justyna Sochacka z LPR zgadza się z tym, że lekarz pogotowia lotniczego mógł tę decyzję zmienić. - Ale nasz lekarz konsultował się z lekarzem koordynatorem ratownictwa medycznego i na tej podstawie zadecydował o skierowaniu pacjenta na Borowską - mówi Justyna Sochacka.

– Z raportu wojewódzkiego koordynatora wynika, że otrzymał z pogotowia w Oleśnicy informację o wypadku z udziałem ciężko rannego dziecka oraz o jego obrażeniach. We Wrocławiu funkcjonuje jeden oddział neurochirurgii dziecięcej w szpitalu im. Marciniaka przy ul. Traugutta. Lekarz uzyskując informację, że ta placówka nie pełni w ten dzień dyżuru, po konsultacji z lekarzami ze szpitala Marciniaka uznał, że placówką najodpowiedniejszą do przyjęcia chłopca jest szpital przy Borowskiej, jako że posiada centrum urazowe, SOR, OIOM dziecięcy i oddział neurochirurgii - mówi Marta Libner z Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego. - Lekarz upewniwszy się, że na OIOM-ie dziecięcym przy Borowskiej są miejsca, przekazał tę informację lekarzom LPR. Z przekazanych mu później informacji wynika, że na miejscu lekarze z Borowskiej podjęli decyzję o przetransportowaniu pacjenta do szpitala przy Weigla. Zadzwonił więc wtedy do szpitala przy Weigla i poinformował, że decyzją lekarzy z Borowskiej zaraz trafi do nich pacjent – przekazuje Marta Libner.

Nie ulega wątpliwości, że to lekarze z Borowskiej podjęli kluczową decyzję. Ten szpital jako centrum urazowe ma ratować życie o każdej porze dnia i nocy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wrocław: Szpital nie przyjął 8-latka rannego w wypadku. Dziecko zmarło - Gazeta Wrocławska

Wróć na i.pl Portal i.pl