Jakie otrzymaliście informacje o warunkach pogodowych?
Pierwszą informacją, jaką otrzymaliśmy, podchodząc do lądowania, była: widzialność 4 tysiące metrów bez chmur, przy zamgleniu. Następna informacja nastąpiła po kilku minutach i już wówczas poinformowano nas o tym, że widać 1500 m, czyli to była ta minimalna widzialność dla tego lotniska. Zapytali się nas, jaka jest decyzja. Podjęliśmy decyzję, że będziemy kontynuować lot, ponieważ warunki do lądowania były spełnione.
Jak wyglądało to podejście do lądowania?
Było to wówczas bezchmurne niebo. Słońce świeciło i pod nami była taka pierzynka - taka szarawa. To była bardzo gęsta mgła. Weszliśmy w tę mgłę, już mając konfigurację do lądowania - klapy i podwozie wypuszczone. Także końcówka lotu, poniżej tych 400 metrów była już w tych warunkach - w takiej gęstej mgle.
Jak wyglądała korespondencja z kontrolerami lotniska w Smoleńsku?
Korespondencję prowadziliśmy w języku rosyjskim. Informacje były zwięzłe i krótkie. Taka jest ogólnie zasada - w powietrzu rozmawiamy, przekazując zwięzłe i krótkie informacje. Wszystko było zrozumiane przez obie strony i nie było problemów, żeby się porozumieć i odebrać informacje przekazywane przez kontrolera.
Informacje były precyzyjne?
Tak, te informacje, które my otrzymaliśmy, były precyzyjne, ponieważ po lądowaniu wskaźnik wysokości wskazywał mniej więcej zero. Także były bardzo precyzyjne.
Załogi jaka-40 i tupolewa kontaktowały się ze sobą. Czy jest taki zwyczaj, że kiedy pierwszy samolot ląduje to zawsze kontaktuje się z załogą, która jeszcze jest w powietrzu lub zbliża się do lotniska, podając informacje o tym, co się dzieje, jaka jest pogoda?
Jest taka niepisana zasada wśród nas, że jeżeli pierwsza załoga ląduje, a zauważyła jakieś sytuacje anormalne, typu silna turbulencja, pogarszające się bardzo szybko warunki atmosferyczne lub jakiś nieciekawy stan pasa - wówczas mamy zwyczaj przekazywać takie informacje drugiej załodze, która dolatuje do tego lotniska.
Jakie informacje przekazaliście załodze tupolewa?
Przekazaliśmy ogólne informacje o pogarszającej się pogodzie, która z minuty na minutę pogarszała się. Przekazaliśmy swoje sugestie odnośnie do samego wykonania lotu dla kolegów.
Czy to były jakieś sugestie, w jaki sposób powinni podchodzić do lądowania?
Zasugerowaliśmy, żeby się nie zniżali poniżej jakiejś tam wysokości i ewentualnie, jeżeli się zdecydują podejść do lotniska, żeby uważali strasznie.
Jaka była odpowiedź?
Kolega, z którym rozmawiałem, był to major Robert Grzywna, podziękował mi za te informacje. Powiedział, że skonsultuje się z dowódcą załogi kapitanem Arkadiuszem Protasiukiem. Na tym się, w sumie, skończyła nasza rozmowa.
Kiedy doszło do tej katastrofy, był Pan na płycie lotniska?
Tak, byłem na płycie lotniska i nasłuchiwałem, jak tupolew podchodzi do lądowania.
I co Pan usłyszał?
(głęboki wdech) To jest... Ciągle trudne. Naprawdę powiem szczerze... Słyszałem pracujące silniki samolotu, który podchodził... Zbliżał się do lotniska. Nagle usłyszeliśmy, bo nie tylko ja tam byłem, była cała załoga razem ze mną, usłyszeliśmy, jak dodają obrotów maksymal... To znaczy inaczej... Obroty zaczęły narastać do maksymalnych. Następnie, po kilku sekundach, trzaski, huki, następne kilka sekund... dźwięk... (głęboki oddech, porucznik zamyka oczy i spuszcza głowę)
Rozmowa została wyemitowana w programie TVN 24 "Polska i świat". Skróty pochodzą od redakcji "Polski"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?