Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojewoda łódzki Zbigniew Rau na czas zmian

Redakcja
Wojewoda łódzki Zbigniew Raufot. pawel lacheta/ express ilustrowany/ polska press
Wojewoda łódzki Zbigniew Raufot. pawel lacheta/ express ilustrowany/ polska press Paweł Łacheta
- Nie zabiegałem o stanowisko wojewody, natomiast gdy taka propozycja się pojawiła, jako obywatel przyjąłem ją z satysfakcją. A że utożsamiam się z programem zmian, z którym obecny obóz rządzący zwracał się do społeczeństwa, zadałem sobie pytanie: dlaczego mam stać z boku? - mówi wojewoda Zbigniew Rau.

Ledwie zaczął Pan urzędowanie, a przed Panem trudne decyzje. Po wejściu w życie uchwalonej właśnie ustawy o służbie cywilnej w Urzędzie Wojewódzkim około 20 wyższych urzędników straci pracę. Wie Pan już, komu zaproponuje ponowne zatrudnienie, a komu nie?

Uchybiłbym wszelkim standardom i zasadom relacji międzyludzkich, gdybym to panu powiedział. Najpierw muszą się tego dowiedzieć sami zainteresowani. Ale nie ma w tym nic dziwnego. Kiedy następuje zmiana rządu, jest on uprawniony do dobierania sobie współpracowników i tak samo działa to na szczeblu województwa. Jeśli chodzi o naszych urzędników, będą dwa kryteria: przydatności i wiedzy merytorycznej.

W innych krajach wygląda to bardzo różnie, ale taka wymiana zawsze następuje. Mieszkałem i pracowałem w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. W Zjednoczonym Królestwie po zmianie rządu do ministerstwa przychodzi nowy minister i mniej niż dziesięć osób. W USA po wyborach wpływają tysiące aplikacji, ponieważ liczba miejsc do obsadzenia jest naprawdę ogromna.

Karierę robi słowo „audyt”. Pan również przeprowadzi go w Urzędzie Wojewódzkim?

Byłoby rzeczą nieodpowiedzialną wchodzić do tak rozległej instytucji, z tyloma zadaniami i nie próbować dowiedzieć się, czym pracownicy się zajmują, postawić diagnozę, jakie są wyzwania i zagrożenia, i w zależności od tego zastosować terapię. Każdy nowy szef, który staje na czele takiej wielkiej instytucji, musi taką wiedzę posiąść.

Dlaczego Pan chciał zostać wojewodą? Ma Pan przecież swoją pozycję na uczelni, bogaty dorobek. Nie musi Pan niczego udowadniać.

Nie pan jeden o to pyta. Nie zabiegałem o to stanowisko, ani o żadne inne, natomiast gdy taka propozycja się pojawiła, jako obywatel przyjąłem ją z satysfakcją. A że utożsamiam się z programem zmian, z którym obecny obóz rządzący zwracał się do społeczeństwa, przyszedł moment, że zadałem sobie pytanie: dlaczego mam stać z boku?

Przy tym programie PiS przebudowy państwa siłą rzeczy rola i pozycja wojewody będzie zapewne znacznie silniejsza niż do tej pory. Będzie Pan też porównywany do swojej poprzedniczki Jolanty Chełmińskiej, która sprawowała ten urząd przez osiem lat. Czym chciałby się Pan różnić?

Na pewno nie chciałbym się różnić dla samego różnienia się. Dwie kadencje rządów Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego trudno uznać za przykład ambitnej i aktywnej polityki. Teraz należy spodziewać się głębokich zmian, bo do tego zobowiązało się Prawo i Sprawiedliwość. To pociągnie za sobą daleko idącą aktywność organów państwa, w tym i wojewody. Moje działania wpiszą się w ten scenariusz. Powiedzmy sobie szczerze: zadaniem wojewody jest - i za to odpowiada przed premierem - realizacja polityki rządu. Wojewoda może tworzyć odpowiedni klimat dla aktywności obywatelskiej, kształtowania takich postaw, ale nie jest sam inicjatorem polityki.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Nie ucieknie Pan jednak od tego, że jest wojewodą łódzkim. Będzie się Pan na przykład angażował w łagodzenie konfliktów takich jak między marszałkiem Witoldem Stępniem i Hanną Zdanowską, czy to nic Pana nie obchodzi, bo oni są z PO?

Wszystkie organy władzy w państwie, także samorządowe, mają służyć jednemu naczelnemu celowi, jakim jest dobro wspólne. Ja politykę rozumiem jako ścieranie się różnych wizji dobra wspólnego. Jeżeli organy samorządu terytorialnego czy osoby je personifikujące prowadzą spór o takie wizje, to jako przedstawiciel rządu mogę się tylko cieszyć - bo tak to działa w demokratycznym państwie.

Jeszcze jedno pytanie o Pańską wizję sprawowania urzędu wojewody. Przytoczę historię sprzed 15 lat. Obok rektoratu Uniwersytetu Łódzkiego ktoś otworzył sklep erotyczny. Ówczesny wojewoda nie mógł sklepu wprost zamknąć, więc wysłał inspekcję handlową, żeby sprawdziła, czy erotyczne akcesoria mają wszystkie wymagane atesty. Posypały się oskarżenia o instrumentalne traktowania prawa. Jak Pan zachowałby się w takiej sytuacji?

Tu są dwie kwestie. Po pierwsze, czy jako wojewoda uznałbym takie sąsiedztwo za pożądane dla uczelni - na pewno bym nie uznał. Mieszkałem w wielu krajach, także tych uznawanych za lepsze i starsze demokracje od nas - ale takiego sąsiedztwa nie widziałem. Dlatego dążyłbym, aby takiemu sąsiedztwu położyć kres. Po drugie pozostaje kwestia doboru środków. Zawsze można sięgnąć po instrumenty administracyjne, bo to jest najłatwiejsze. Ja starałbym się, żeby przekonać strony sporu, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca ze względu na wspólnie wyznawane wartości i przekonać właściciela do zmiany lokalizacji sklepu, a nie prostego zmuszenia go do tego.

Ma Pan już jednego wicewojewodę. Czy będzie też drugi?

Cóż, to wojewoda występuje do premiera o powołanie wicewojewody, a ja nic nie wiem o drugim wicewojewodzie.

Pierwszą nową osobą, która wraz z Panem pojawiła się w urzędzie, był Pana doradca Marcin Kosiorek, szef struktur PiS w powiecie łowickim. Będą kolejni doradcy?

Marcin Kosiorek jest samorządowcem, zna dobrze część naszego województwa. Drugą osobą jest asystent Tobiasz Bocheński, mój bliski współpracownik z Uniwersytetu Łódzkiego. Będą też inne osoby, swoich doradców będzie miał i pan wicewojewoda.

Jest Pan jednym z trzech wojewodów, który nie należy do PiS. Czy te nowe osoby w Pańskim otoczeniu to będą Pańscy doradcy, czy doradcy, którzy przyjdą z PiS?

Odpowiedzialność za politykę rządu jest wspólna, więc doradcy będą i tacy, i tacy.


CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Czy Pan się zapisze do PiS?

Powiem panu tak: skończyłem 60 lat i przez cały ten czas nie należałem do żadnej formacji politycznej, a Prawo i Sprawiedliwość jest jedyną partią, którą do tej pory wspierałem i zasadniczo utożsamiałem się z jej programem. Tak było w 2005 roku, kiedy zostałem senatorem z ramienia PiS, i tak jest dzisiaj. Myślę, że to dobry sposób ułożenia sobie relacji. Trudno oczekiwać od kogoś w moim wieku, z moim doświadczeniem i - nieskromnie powiem - moją wiedzą teoretyczną, dotyczącą polityki, żebym teraz uznał, żeby w tej formule było coś złego.

Czyli Pan się nie zapisze.

To pan powiedział.

Mimo objęcia stanowiska wojewody nie zamierza Pan rezygnować z pracy na uczelni. Da Pan radę?

Wie Pan, profesor uniwersytetu to jest jednak wolny zawód, pewien styl życia. To także duże zobowiązanie wobec ludzi, z którymi współpracuje się na co dzień, ze wspólnotą akademicką, której częścią jestem niezależnie od sprawowania funkcji wojewody. Wyrwanie z tego środowiska byłoby dla mnie rzeczą nienaturalną, choć oczywiście większość wysiłku włożę w wykonywanie swoich obowiązków jako wojewoda. Poza tym Uniwersytet Łódzki ma swoją specyfikę. Proszę pamiętać, ile osób z naszej uczelni trafiło do władz różnych szczebli. Nikt jeszcze tylko nie został prezydentem Rzeczypospolitej.

Pierwszy razy mamy taką sytuację na Uniwersytecie, że rektor z ramienia PO, lider listy wyborczej tej partii, zostaje posłem opozycji, a wojewodą człowiek związany z PiS. Nie obawia się Pan rozpolitykowania uczelni w nieznanym dotąd stopniu?

Uniwersytet jest instytucją apolityczną...

Z rektorem posłem PO i wojewodą z PiS?

Jest dla mnie rzeczą oczywistą, że w tym apolitycznym uniwersytecie mamy swoje poglądy i afiliacje polityczne. Ale odkąd w 1995 roku wróciłem na uczelnię z zagranicy, nie widzę takiej presji na upolitycznienie Uniwersytetu, jaką chociażby widziałem na uczelniach amerykańskich. Tam rządziła polityczna poprawność, która prowadziła do deformacji dyskursu akademickiego. U nas tego nie ma i dlatego z entuzjazmem pracuję na Uniwersytecie. Co najważniejsze jednak, polityczne zaangażowanie pracowników uczelni poza jej murami w żaden sposób nie wpływa na międzyludzkie czy koleżeńskie relacje w tychże murach.

Pytam też w kontekście przyszłorocznych wyborów rektora Uniwersytetu: dla elektorów może nie być rzeczą obojętną, kto zostanie rektorem, choćby dlatego, że dobrze byłoby, gdyby uczelnia miała przełożenie na „swojego” wojewodę?

Mogę tylko Pana zapewnić, że nie będzie kandydował ani profesor Włodzimierz Nykiel, ani ja.

Najważniejsza i najpilniejsza rzecz, z którą musi się Pan zmierzyć jako wojewoda?

Duży napływ cudzoziemców, przede wszystkim Ukraińców. Dlatego musimy się przygotować na istotne reformy wydziału, który się zajmuje tymi sprawami. Ale trzeba też widzieć wszystko w odpowiednich proporcjach. 90 procent cudzoziemców, którzy posiadają zgodę na pobyt czasowy, a później stały w Polsce, trafia do Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego, choć i u nas jest takich spraw wiele.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki