Wojciech Jerzy Has. Artysta, który nie chodził na skróty
Swoją przygodę z kinem zaczynał w tym samym okresie co Wajda, Kutz i Kawalerowicz, ale podczas gdy jego sławni koledzy w kolejnych filmach zadziornie lub romantycznie wadzili się z wojenną rzeczywistością, Wojciech Jerzy Has pozostawał na uboczu. A więc mistrz o talencie wizjonera czy outsider wymykający się ocenie krytyków? Wczoraj minęła 19. rocznica śmierci twórcy kina.
Nie lubię określenia, że był „outsiderem”, że był „osobny” czy w ogóle jakiś „dziwolągowato odmieńczy”. Był jedyny, lecz zarazem należał do pewnej wąskiej i elitarnej grupy filmowców pod roboczą nazwą „poznać mistrza po debiucie” - twierdzi dr Jacek Ziemek, filmoznawca.
- Istnieją nieliczni reżyserzy, którzy od samego początku są w pewnym sensie „gotowi”, którzy nie muszą się szarpać i u nikogo terminować, bowiem nikt ich już nie musi (ani nie jest w stanie) niczego nauczyć. Do tego grona wkroczył Has swoją debiutancką „Pętlą” i od tej pory było bezdyskusyjnie wiadomo, że mamy następnego Mistrza i koniec kropka.
Zadebiutował tuż po wojnie, jednak musiał przez ponad 10 lat starać się, aby samodzielnie móc wyreżyserować film. Nie był to, z pewnością, czas stracony, gdyż „Pętla” zrealizowana w 1957 r. na podstawie opowiadania Marka Hłaski okazała się olbrzymim sukcesem.
Ponure i przejmujące studium alkoholizmu człowieka żyjącego w okresie poststalinowskim zdradzało inspirację m.in. niemieckim ekspresjonizmem spod znaku Fritza Langa. Niesamowita atmosfera - jakby z pogranicza jawy i snu - doskonale oddała skomplikowaną psychikę uzależnionego od alkoholu inteligenta (w tej roli wystąpił znakomity Gustaw Holoubek).
W dalszej części artykułu:
- Kim był Wojciech Jerzy Has?
- Czy można porównywać Hasa ze sławnymi zachodnimi reżyserami?
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.