Wodna trawa uratuje Bałtyk! Wodorosty będziemy jeść, produkować z nich buty, ubrania oraz biopaliwa. Przy okazji oczyszczą morze!

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Tak wygląda plantacja wodorostów.
Tak wygląda plantacja wodorostów. 123rf.com
Te rośliny rosną odwrotnie niż lądowe. Trzeba je zbierać za pomocą wodnego kombajnu. Można z nich zrobić zdrowe potrawy, buty i biodegradowalną folię. Kiedyś jedli je Wikingowie. - Farmy wodorostów to potencjał Bałtyku - mówi Tomasz Kulikowski z Morskiego Instytutu Rybackiego w Gdyni, prowadzący tzw. projekt Grass.

Próbował pan morskich alg?
Tak, oczywiście. Nie wszystkie algi mi smakują, ale niektóre zasmakowały mi tak bardzo, że w rodzinie przyjęliśmy je do menu, może nie obiadowego, ale przekąskowego. Bardzo smakują mi sałatki z wodorostów z gatunku Undaria. One są dostępne na polskim rynku, niedawno znalazłem je nawet w sklepiku osiedlowym, w kilku wersjach smakowych - z sezamem, grzybami, bakłażanem. Sprawdzają się jako dodatek do potraw rybnych, sushi. Próbowałem też surowego wodorostu wyciągniętego prosto z wód Morza Bałtyckiego i... żyję.

Przyjęło się, że wodorosty są częścią kuchni azjatyckiej. W Europie spotykało się ten składnik w wykwintnych restauracjach.
Zielenice w Europie Zachodniej oferowane są jako sałata morska. To wodorosty z gatunku Ulva lactuca. Zawierają tzw. składnik umami - wzmacniają smak potrawy, choć same nie mają własnego, wyrazistego posmaku. W polskiej tradycji kulinarnej spożywania wodorostów nie znajdziemy. To jest u nas coś nowego, co przyszło z kuchnią dalekowschodnią. Natomiast w basenie Morza Bałtyckiego, nasi bliscy sąsiedzi, Litwini, Łotysze, Estończycy zetknęli się z tą morską żywnością już wcześniej. Tak jak my, poprzez kuchnię azjatycką, czyli popularne sushi (sprasowana alga nori owija farsz z ryżu i ryb - red.) ale też poprzez wpływy kuchni rosyjskiej. Mniej więcej 100-120 lat temu Rosjanie przyjęli tradycje kuchni koreańskiej, której składnikiem są wodorosty. W kuchni rosyjskiej mamy tzw. morską kapustę - algi z gatunku Laminaria. Sałatkę z morskiej kapusty można kupić nawet na wagę na targowiskach na Litwie, Łotwie. Jest to produkt dość tani.

Spożywczy wodorost przypomina podobno bardziej mięsistą sałatę...
Ulva lactuca pod wodą rzeczywiście przypomina sałatę - ma szerokie, karbowane liście. Natomiast inny gatunek z tego rodzaju, który rośnie w Zatoce Puckiej wygląda jak zielone wstęgi. Jest on twardszy od lądowej sałaty. Myślę, że wymaga nieco innego przygotowania, innej obróbki kulinarnej. Np niektóre algi podsmaża się w głębokim tłuszczu, nadając im chrupkości. Na pewno przyszła promocja spożywczych alg musiałaby rozpocząć się od przeszkolenia rodzimych kucharzy, do pracy z tym surowcem. To jest w naszej kuchni coś nowego, choć myślę, że daje pole do popisu w kuchni.

Coś nowego, choć są zapisy historyczne, że angielscy marynarze epoki żaglowców wyławiali i jedli w czasie rejsów wodorosty, bo chroniły ich przed szkorbutem. Wniosek, że algi muszą być źródłem witamin i minerałów.
Jak każde niemal warzywo algi są bogate w witaminy i minerały. Wbrew pozorom jest to też produkt kaloryczny. W masie suchej zawiera kilkanaście-kilkadziesiąt procent węglowodanów. Wiemy o tradycji spożywania alg w Bretanii, w Irlandii - zarówno w czasach średniowiecznych jak i nowożytnych. Konsumują je też Inuici (lud eskimoski). Na dalekiej północy było to znacznie łatwiej dostępne źródło witamin niż z roślin lądowych. Są też nieliczne zapiski mówiące, że algi morskie jedli Wikingowie. Niemniej ta tradycja kulinarna kończy się na Danii, Szwecji patrząc od zachodu. Na historyczne zapiski o tradycji spożywania alg na terenie Polski, Niemiec się nie natknęliśmy. Oczywiście fakt, że czegoś nie było, nie musi oznaczać, że nie może się pojawić w przyszłości.

Rozumiem jednak, że w projekcie Grass promowanym przez Morski Instytut Rybacki w Gdyni, czyli rozwoju upraw alg morskich w polskiej części Morza Bałtyckiego nie chodzi tylko o żywność - uzupełnienie jadłospisu wegan i wegetarian.
Oczywiście. Muszę jednak zaznaczyć, że przeprowadziliśmy badania rynkowe we wszystkich krajach regionu Morza Bałtyckiego dotyczące spożywania ryb i owoców morza. Okazuje się, że w grupie wiekowej do 25 roku życia, w części tych krajów (np. w północnych landach Niemiec), odsetek młodych konsumentów, którzy w ogóle nie jedzą ryby, jest już na poziomie 30 proc. Także w Polsce liczba deklaracji osób niejedzących ryb i mięsa rośnie z roku na rok. Dla wegan i wegetarian algi morskie to jest ważna, spożywcza alternatywa. Trzeba podkreślić, że wodorosty zawierają kwasy tłuszczowe EPA i DHA z grupy omega 3, występujące tylko w żywności pochodzenia morskiego. Wbrew opiniom nie zawiera ich olej lniany. Niezbędnych człowiekowi kwasów EPA i DHAA nasz organizm nie jest w stanie sam syntetyzować, zwłaszcza w pewnym wieku, i muszą one być dostarczane w pożywieniu.

Pożywieniu lub suplementach diety czy farmaceutykach...

Substancje aktywne pochodzące z wodorostów ujędrniają, odżywiają i nawilżają skórę. Dlatego wykorzystywane są w przemyśle farmaceutycznym, ale także w produkcji materiałów opatrunkowych, służących np. w długotrwałym leczeniu ran. Pozwalają one bardzo dobrze chłonąć wysięk z ran i zapobiegają odleżynom. Alginiany są ważnym elementem kosmetologii, zwłaszcza tych kosmetyków reklamowanych jako naturalne, m.in. kremów odmładzających, przeciwzmarszczkowych. W Polsce mamy już kilkunastu producentów kosmetyków wykorzystujących wodorosty. Np. firma Ziaja prowadziła kilka lat temu - z powodzeniem - projekt naukowy dotyczący zastosowania alginianów w kosmetykach. To tylko część zastosowań alg morskich. Są jeszcze rolnictwo i przemysł. Wodorosty stosuje się coraz szerzej w świecie jako suplement diety zwierząt hodowlanych. Na rynku dostępne są preparaty dla koni, psów, które mają pozytywny wpływ na układ trawienny. Z alg produkuje się składniki biostymulantów i naturalnych nawozów wykorzystywanych w ekologicznym rolnictwie.

Rolnicze wykorzystanie wodorostów wydaje się zrozumiałe. Co mogą dać podmorskie rośliny przemysłowi?
Chociażby biopaliwa. Nie jest to faza eksperymentalna, w niektórych krajach produkcja jest już realizowana na skalę przemysłową. Algi zawierają dużo węglowodanów, które bardzo sprawnie ulegają przemianie do alkoholi, które są składnikiem biopaliw. Wydajność produkcji bioetanolu z wodorostów (w przeliczeniu na 1 ha uprawy) jest tu nie mniejsza niż roślin lądowych, choć są obecnie nieco droższe. Warto dodać algi mają znaczenie w przemyśle spożywczym już nie jako składnik dań, tylko dodatek poszczególnych produktów. Są wykorzystywane np jako "żelowe zagęszczacze", choćby w majonezie, dżemach, a nawet produktach wędliniarskich. Trzeba wspomnieć o jeszcze jednej, bardzo ważnej właściwości substancji aktywnych alg, choć może niezbyt rozpowszechnionej. One mają cechy... teksturotwórcze. Nawet "tusz" do drukarek 3D jest oparty o alginiany pozyskiwane z wodorostów. W lipcu odwiedziłem ciekawą wystawę bioproduktów w Świnoujściu, na której były prezentowane t-shirty na bazie wodorostów oraz buty... w stylu wodoodpornych, plażowych tzw. kroksów. Dzięki właściwościom arginianów można robić różnego rodzaju naturalne pianki. Co bardzo istotne w dzisiejszych czasach, wykonany z alginianów, odpowiednik tworzyw sztucznych, jest całkowicie biodegradowalny. Niedawno w konkursie EUREKA nagrodziło polskich naukowców za patent na produkcję biopolimerowego nanokompozytu na bazie fureceleranu z alg morskich i cukru. Również całkowicie biodegradowalnego.

Brzmi to trochę jak ekologiczne science fiction. I to dość optymistycznie w czasach, gdy na oceanach tworzą się ogromne skupiska plastikowych śmieci.
Każda uprawa wodorostów świadczy... usługi środowiskowe. Farmy alg zwiększają także bioróżnorodność. Np na eksperymentalnej plantacji wodorostów na Zatoce Puckiej, w okolicach Jastarni, bardzo ładnie rozwijały się omułki, krewetki bałtyckie i inne organizmy. Przede wszystkim jednak plantacje wodorostów mają zbawienny wpływ na silnie zeutrofizowane morze, jakim jest Bałtyk, do którego przez dziesiątki lat człowiek wpuszczał zbyt duże ładunki fosforu i azotu, głównie w płynących rzekami ściekach komunalnych oraz resztkach nawozów z upraw pól. Efekt tej nadmiernej żyzności morza możemy obserwować w czasie niemal każdego lata, gdy dochodzi do zakwitów sinic. Tymczasem z każdą toną wyciąganych z morza wodorostów usuwamy odpowiedni ładunek fosforu i azotu. Szwedzi i Finowie wyliczyli, że wyciągnięcie 1 kg tych substancji to koszt 60 euro. Dziś nie mamy pewności, czy farma wodorostów w Morzu Bałtyckim byłaby w stanie utrzymać się z produkcji podstawowej na rynek spożywczy lub przemysłowy. Gdyby jednak spojrzeć na ten projekt kompleksowo - a państwo chciałoby choćby częściowo opłacić wykonywaną usługę wodno-środowiskową, to rachunek ekonomiczny podmorskiej uprawy mógłby się całkiem ładnie zamknąć.

Jak bardzo realna jest realizacja projektu plantacji morskich alg w Polsce (projekt Grass), skoro rachunek powinien się zgadzać i są aspekty środowiskowe.

Zauważam, że klimat wokół plantacji wodorostów, nie tylko w Polsce, jest coraz lepszy. Pierwsze eksperymenty na Bałtyku zostały zrealizowane, mamy potwierdzenie, że są gatunki, które mogą u nas, w Bałtyku rosnąć. Plany zagospodarowania przestrzennego polskich obszarów morskich dopuszczają akwakulturę, przy czym uprawa wodorostów jest znacznie bardziej pro-środowiskowa niż hodowla ryb. Widzimy też pewną synergię między morskimi farmami wiatrowymi, a plantacjami wodorostów. W Holandii są pomysły, by traktować je jako przyrodnicze kompensacje energetycznych inwestycji morskich. Mieliśmy niedawno spotkanie z przedstawicielami administracji rządowej, środowisk naukowych i praktyków. Coraz więcej osób widzi, że farmy wodorostów to kierunek, który warto rozwijać, mimo że znaków zapytania jest wciąż bardzo dużo. M.in. dotyczą one legislacji, bo przygotowanie pod względem prawnym jakichkolwiek inwestycji na morskich obszarach nie jest łatwe. Są też pytania o technologię. Mam jednak wrażenie, że jest to w naszym kraju perspektywa, której ramy czasowe może na razie trudno jest określić, ale która w końcu "wypali".

Na lądzie zbiory wyglądają tak, że przyjeżdża kombajn i np zboże młóci.

Na morzu uprawy się kosi, młócenie nie jest potrzebne, bo wykorzystywana jest cała roślina, a różnica jest taka, że "kombajn" przypływa. Firma J-Tech z Gdańska, która prowadziła eksperymentalną farmę na Zatoce Puckiej testowała różne rozwiązania techniczne. Chodziło m.in. o opracowanie systemu kotwienia, ale też urządzenia do zbioru wodorostów. Cała uprawę prowadzi się na linach, bądź szerokich taśmach zakotwiczonych do dna. Odpowiednio przystosowana łódź podpływa do takiej farmy, wyciąga podłoże wraz z wyhodowanymi wodorostami nad pokład. Wtedy wodorosty są odcinane, a podłoże wraca do wody i jest gotowe do kolejnego "zasiewu".

To właściwie zasada uprawy lądowej...

Musimy jeszcze zdecydować, czy chcemy by na naszych linach samodzielnie glony nam wyrosły (z zarodników obecnych w wodzie). Ale wtedy dostaniemy wszystko, niekoniecznie w takich proporcjach, na jakich nam zależy. Dlatego należy, jak to w rolnictwie, wodorosty posiać. Robi się to pokrywając podłoże swego rodzaju klejem zawierającym zarodniki wodorostów. Wzrost trwa kilka miesięcy. W Bałtyku musimy brać pod uwagę sezonowość, bo temperatura wody nie jest cały rok odpowiednia do rozwoju (inaczej niż np. w klimacie tropikalnym). To właściwie rolnictwo, tyle że prowadzone w warunkach środowiska wodnego. Są koszty zasiewu, utrzymania i zbioru. Różnicą jest to, że algi rosną odwrotnie do roślin lądowych. Plecha nie rośnie w górę, tylko unosi się w toni.

Morskie rolnictwo może pomóc mieszkańcom Wybrzeża?
Wraz z rozwojem upraw wodorostów stworzone będą nowe miejsca pracy na wodzie i na lądzie (przy przetwórstwie). To może być interesująca i realna alternatywa dla ludzi mających odpowiedni sprzęt i uprawnienia, którzy będą odchodzili z rybołówstwa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: Wodna trawa uratuje Bałtyk! Wodorosty będziemy jeść, produkować z nich buty, ubrania oraz biopaliwa. Przy okazji oczyszczą morze! - Dziennik Bałtycki

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl