Włodzimierz Cimoszewicz krytykuje budowę zapory na granicy. Jego zdaniem nie ma już problemu migracyjnego

Agnieszka Siewiereniuk
Agnieszka Siewiereniuk
Szymczak Krzysztof / Polska Press
Widok, jaki ma obecnie za oknem Włodzimierz Cimoszewicz, ewidentnie mu się nie podoba. Zamiast żubrów i jeleni widać maszyny budowlane, które są wykorzystywane do budowy zapory na granicy polsko – białoruskiej. Polityk Lewicy nazwał budujących barbarzyńcami niszczącymi Puszczę i dodaje, że nie ma żadnego uzasadnienia dla budowy takiej inwestycji, bo jego zdaniem nie ma już żadnego problemu migracyjnego.

Włodzimierz Cimoszewicz to polityk z naszego regionu. Lata temu osiedlił się w Puszczy Białowieskiej, która dziś jest terenem nie tylko do podziwiania przyrody, ale też terenem, przez który do Polski przedostają się nielegalni migranci. Tylko, że zdaniem polityka, ten problem nie istnieje, bo w tej chwili przez granicę usiłują się przedostać pojedyncze osoby. W wywiadzie udzielonym dla portalu Onet europoseł Lewicy wybrany z list Koalicji Europejskiej twierdzi, że takim murem odgradzamy się jako Polska od Białorusinów. Choć nie tylko jako Polska.

- Nikt nie widzi, że my, zjednoczona Europa, odcinamy się płotem od zwykłych Białorusinów, a jeszcze niedawno tak bardzo solidaryzowaliśmy się z nimi, kiedy walczyli o swoje prawa, o demokrację – powiedział Włodzimierz Cimoszewicz portalowi Onet.

Dodał też, że ogrodzenie, które budowane jest od blisko tygodnia, nie powstrzyma nielegalnej migracji. Jego zdaniem nie ma na świecie płotu, którego nie dałoby się sforsować. Jako przykład wskazał mur na granicy Stanów Zjednoczonych z Meksykiem, gdzie – jak twierdzi – migranci z Ameryki Południowej przechodzą do USA tak samo, jak wtedy, gdy tego płotu nie było. Nie do końca jest to zgodne ze stanem faktycznym, ponieważ płot spełnia swoje zadanie. Przekroczyć można go praktycznie tylko w nielicznych miejscach. Wszystko jest skoordynowane z działaniami amerykańskiej straży granicznej, która w wyznaczonych miejscach przejmuje nielegalnych migrantów i odsyła ich z powrotem innym przejściem – wcześniej rejestrując migrantów jako osoby niepożądane na terytorium USA.

Niezależnie od tego Włodzimierz Cimoszewicz bardziej wydaje się przejmować tym, że pod oknem nie widzi już żubrów i jeleni niż bezpieczeństwem mieszkańców terenów przygranicznych. Bo to oni przede wszystkim prosili o budowę zapory na granicy polsko – białoruskiej. No i polityk Lewicy kilka dni temu wykonał zdjęcie, które zamieścił na swoim profilu w mediach społecznościowych, z bardzo ostrą oceną budowniczych zapory granicznej.

Przeprowadziłem się do Białowieży szukając spokoju. Przez kilka lat rzeczywiście przychodziły do mnie żubry i jelenie. Teraz mam takie sąsiedztwo. Możecie sobie łatwo wyobrazić, co myślę o barbarzyńcach niszczących puszczę” – widnieje wpis Włodzimierza Cimoszewicza.

To jednak nie były najmocniejsze słowa, jakie publicznie wygłosił Cimoszewicz w ostatnim czasie. Bo w rozmowie z portalem Onet jeszcze dobitniej wypowiedział się jak ocenia budowę zapory na granicy polsko – białoruskiej. A jak ocenia?

- Jak najgorzej. To jest pomysł z piekła rodem! Po pierwsze nie ma żadnego uzasadnienia. Mieliśmy do czynienia z trwającą przez kilka miesięcy jednorazową prowokacją ze strony Łukaszenki i jego ludzi. W tej chwili problemu na granicy nie ma. Są sygnalizowane pojedyncze próby przekroczenia granicy, pewnie przez ostatnich kilku, kilkunastu uchodźców, którzy plączą się po białoruskiej stronie, ale ani to nie jest problem na taką skalę, żeby trzymać tu tysiące funkcjonariuszy, ani żeby budować zaporę – powiedział Włodzimierz Cimoszewicz.

Polityk najwyraźniej nie ma pojęcia kim są uchodźcy, choć był wcześniej, i premierem rządu, i ministrem spraw wewnętrznych i administracji. W przypadku osób, które z Białorusi próbują dostać się do Polski, nie ma mowy o uchodźcach, tylko o nielegalnych migrantach. To zasadnicza różnica. Z kolei tydzień przed udzieleniem wywiadu przez Włodzimierza Cimoszewicza portalowi Onet, głos zabrał rzecznik Ministra Koordynatora Służb Specjalnych Stanisław Żaryn, do którego spływają informacje od polskich służb. A z tych informacji wynika, że problem migracyjny wcale się nie skończył. Zmieniła się jedynie taktyka reżimu Białorusi, który już nie gromadzi wielotysięcznych tłumów pod polską granicą, tylko dowozi samochodami mniejsze grupy migrantów na linię granicy.

- Szacujemy, że na Białorusi nadal przebywa około 4 – 5 tys. migrantów. Spodziewamy się, że wraz z nadejściem cieplejszych miesięcy w naszej części Europy konflikt na granicy może znowu eskalować – powiedział Stanisław Żaryn, rzecznik Ministra Koordynatora Służb Specjalnych w połowie stycznia tego roku.

Na dodatek od ponad tygodnia pod polską granicą zatrzymywani są migranci z krajów Afryki i Azji, co wskazywałoby, że władze białoruskie znalazły nowe kanały przerzutowe do sprowadzania migrantów, których później usiłują przepchnąć do Polski, ale też na Litwę i Łotwę. Warto dodać, że Litwa wcześniej od Polski zaczęła budować zaporę na granicy. Tam jednak nawet politycy opozycyjni wobec rządu nie krytykują pomysłu ochrony własnych obywateli.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl