Witold Zembaczyński: To nie jest parlamentaryzm, to hegemonia jednej partii

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Archiwum/Patrycja Wanot
Opozycja robi w Sejmie za zwierzynę łowną - uważa Witold Zembaczyński. Poseł i wiceprzewodniczący Nowoczesnej mówi też o kondycji polskiego parlamentaryzmu i o tym, jak laska marszałkowska stała się pałą na przeciwników politycznych.

Podobno podczas posiedzenia Zgromadzenia Narodowego założył pan czapkę niewidkę. Zadziałała. Dla marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego stał się pan niewidoczny, więc głosu pan nie dostał…

Marszałek patrzył prosto na mnie i udawał, że mnie nie ma, choć - chociażby ze względu na posturę - trudno mnie przeoczyć. To pokazuje, jak dziś traktuje się pełnoprawnych członków Zgromadzenia Narodowego tylko dlatego, że są z opozycji. Na takie sytuacje nie można przymykać oka, dlatego złożyłem w prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełniania przestępstwa. Chodzi o niedopełnienie przez marszałka obowiązków bądź nadużycie uprawnień, ale też o poświadczenie nieprawdy.

Posłowie Nowoczesnej i PSL opuścili Zgromadzenie Narodowe zaraz po odśpiewaniu hymnu i zanim orędzie wygłosił prezydent. W tej sprawie chciał pan zgłosić zastrzeżenie do protokołu. Zapis miał brzmieć: „demokratyczna opozycja opuściła Zgromadzenie na znak protestu wobec łamania zasad parlamentaryzmu oraz bezprawia konstytucyjnego w naszej Ojczyźnie Polsce”.

Sytuacji dobitnie pokazujących bezprawie jest jednak więcej. Przykład z posiedzenia komisji ustawodawczej. Podczas głosowania poprawek Marek Ast, przewodniczący komisji i jedna z twarzy reform sądownictwa, trzykrotnie przerywał głosowanie. Dodam, że była to poprawka opozycji. Pytał, kto jest za, orientował się, że głosów popierających jest niebezpiecznie dużo i przerywał głosowanie, żeby zwołać innych posłów PiS. Dopiero gdy było pewne, że poprawka opozycji nie przejdzie, doprowadził głosowanie do końca. To niesłychane! Kolejnym kuriozum jest zmiana regulaminu Sejmu, dająca marszałkowi możliwość karania posłów za zachowanie na terenie Sejmu. Nie za to, co powiemy w debacie sejmowej, ale za to, co wydarzy się na korytarzach! Po co? To oczywiste. Zdarzało się, chociażby w przypadku protestu opiekunów osób niepełnosprawnych, że wspieraliśmy tych ludzi, np. dostarczając im żywność. Tą zmianą marszałek chce nas zamknąć we własnych pokojach, żebyśmy nie mogli podejmować działań nie po myśli PiS. To, co partia rządząca robi z sędziami, opozycją czy po prostu obywatelami, którzy mają inne zdanie, świadczy o tym, że jest to czas próby charakterów. Kto wykaże siłę, tego historia doceni.

Wróćmy jeszcze na chwilę do Zgromadzenia Narodowego. Pańska partyjna koleżanka i szefowa klubu Katarzyna Lubnauer tłumaczyła, że „nie będziecie uczestniczyć w takiej hucpie jak 550-lecie polskiego parlamentaryzmu, kiedy polski parlamentaryzm jest zarzynany”. Czego oczekujecie?

Atmosfera pracy w Sejmie jest fatalna. Tak nie da się pracować. Jedynym rozwiązaniem jest powrót do regulaminu Sejmu, który nie będzie karał za wygłaszanie swoich poglądów, ale też regulaminu, który będzie respektowany. To jest minimum standardów, które trzeba przywrócić.

Faktycznie jest tak źle z naszym parlamentaryzmem? Pan jest w centrum tych wydarzeń, chociażby w kuluarach słyszy więcej niż zwykli obywatele.

Rozmawiałem ostatnio z poseł Iwoną Śledzińską-Katarasińską (PO – przyp. red.), która jest w Sejmie od pierwszej kadencji. Zapytałem, czy zawsze panowała tu tak kiepska atmosfera, czy zawsze do tego stopnia marginalizowano opozycję. Powiedziała, że trudne czasy były m.in. wtedy, gdy wyprowadzali PRL. Sejm pracował po nocach, wiele ustaw wymagało długich dyskusji. Niełatwo – jej zdaniem - było też wtedy, gdy Polska wchodziła do Unii Europejskiej, bo to również wymagało ogromu pracy legislacyjnej. Ale takiego zamordyzmu i braku zaufania nie było nigdy. Polityka w moim życiu była obecna od dziecka. Za sprawą ojca obserwowałem ją przecież z bliska. Ale wtedy rządzący i opozycja byli w stanie się dogadać, wiele rozwiązań było efektem kompromisu. Dziś czuję się kompletnie ubezwłasnowolniony, bo jako opozycja nie mam najmniejszych szans na wprowadzenie jakiejkolwiek poprawki czy projektu. Dorobek Nowoczesnej w całej kadencji to 60 złożonych ustaw i kilka tysięcy poprawek. Jedna poprawka została przyjęta przez pomyłkę i jedna podczas głosowania, gdy PiS-owi pomyliły się scenariusze. To nie jest parlamentaryzm, ale hegemonia jednej partii.

Tajemnicą poliszynela jest to, że przez całe lata ci, którzy byli u władzy, i opozycja w blasku fleszy skakali sobie do gardeł, a później jednak szli na wódkę. Jak jest teraz?

Słyszałem, że tak było, ale dziś to nie do pomyślenia. Kiedyś nie było komórek i innych urządzeń, które pozwalałyby z ukrycia nagrywać takie spotkania. Dziś brak zaufania jest ogromny. Każdy ma z tyłu głowy obawę, czy prywatna sytuacja nie jest prowokacją.

Jest obawa, że prezes uznałby takie spotkania za kolaborację, i skończyłoby się konsekwencjami dla posła bratającego się z opozycją?

Widziałem ostatnio prezesa Kaczyńskiego, gdy o kulach przemieszczał się po Sejmie. Był oczywiście obudowany swoim dworem. To są ludzie, którzy troszczą się o zrobienie mu zakupów, podwiezienie na czas we właściwe miejsce… Myślę też, że oni dbają, aby prezes – gdy sytuacja tego wymaga – był izolowany od informacji, które mogłyby go zdenerwować. Jechałem wczoraj w taksówce z jednym z posłów PiS-u. Rozmawialiśmy m.in. o obniżeniu naszych wynagrodzeń, które nastąpi przecież już w sierpniu. On jest lekarzem i opowiadał, że koledzy śmieją się z niego, że mając taki fach w ręku, robi to, co robi. Takie rozmowy się zdarzają, ale o kontaktach towarzyskich nie ma mowy.

Niektórzy twierdzą, że Sejm jest dziś miejscem potwierdzania decyzji prezesa PiS. Wierny marszałek jest w takiej sytuacji na wagę złota.

Prezes jest w stanie wymusić na swoich posłach każdą decyzję, dzięki prowadzonej przez lata negatywnej selekcji. Nie ma w jego ławach ludzi, którzy są skłonni do samodzielnego myślenia i wyrażania tego, np. poprzez głosowanie inne niż to zaordynowane przez prezesa. Jarosław Kaczyński był w stanie tak ponaginać swoim ludziom karki, żeby głosowali w sposób szkodliwy dla państwa. To jest modus operandi dzisiejszej polityki w wykonaniu partii rządzącej.

To precedens, gdy klocki w politycznej układance układa szeregowy poseł, a cała reszta ma to jedynie „klepnąć”.

Niektórzy mówią, że Jarosław Kaczyński jest wizjonerem, strategiem. W gruncie rzeczy to jest słaby człowiek, którego sposobem na rządzenie jest zepchnięcie odpowiedzialności na inne osoby, na przykład na prezydenta czy premiera. Prezes niczego się tak nie boi, jak więzienia. Nie wiem, z czego ta fobia wynika. Może to jakieś kompleksy z czasów opozycyjnych, gdy jego koledzy rzeczywiście lądowali w więzieniach, a jego to ominęło.

Dwa tygodnie temu przepadł wniosek o odwołanie marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego, złożony przez kluby PO i Nowoczesna. Opozycja uważa, że funkcja marszałka przerasta Kuchcińskiego.

Moim zdaniem jego radykalizacja wynika właśnie ze słabości, ze strachu przed tym, że się prezes na niego obrazi. Politycy, których Jarosław Kaczyński wysuwa na pierwszą linię frontu, są świetnymi „numerami dwa”. Kiedy mają być „numerem jeden”, podejmować decyzje i ponosić za nie odpowiedzialność, tracą pewność siebie i szukają u prezesa potwierdzenia, że ten czy inny kierunek jest słuszny. Jeśli jego nie dostają – zaczynają się gubić.

Stwierdził pan, że Kuchciński – przez swoją niedecyzyjność – zrobił z Sejmu „karła parlamentaryzmu”.

Bo inaczej tego nazwać się nie da. Mówimy o marszałku, który potrafi otworzyć posiedzenie i w kilkanaście sekund odrzucić 10 wniosków formalnych czy ukarać za słowa „marszałku kochany”. Z drugiej strony prezes PiS wychodzi na mównicę i zabiera głos „bez żadnego trybu” i dostaje na to przyzwolenie. Laska marszałkowska stała się dzisiaj pałką na opozycję, a fotel marszałka jest to miejsce do polowania, gdzie zwierzyną łowną stali się posłowie opozycji.

Marszałek Kuchciński zasłynął wręcz obsesją na punkcie poprawiania bezpieczeństwa Sejmu. W kwietniu pojawił się zakaz wydawania jednorazowych przepustek na teren parlamentu (stało się to przy okazji protestu osób niepełnosprawnych). Prowadzący do gabinetu marszałka sejmowy korytarz został zasłonięty kotarą. W tym roku zwiększono też prawie dwukrotnie liczbę strażników marszałkowskich…

Do tego te barierki wokół Sejmu, policjanci... To jest chore i niepotrzebne. Byłem ostatnio w Sejmie z moim 11-letnim synem. Nie mógł wejść do pokoju klubowego, bo straż marszałkowska nie wpuściła go bez specjalnej zgody marszałka, którego akurat tego dnia nie było. Musiałem wejść, żeby podpisać papiery. Miałem zostawić dziecko na parkingu? Do tej pory wystarczyło wylegitymować się w biurze przepustek i otrzymywało się prawo wejścia. Teraz Sejm zaczął przypominać zamkniętą twierdzę.

Sygnałem, że nieufność ze strony rządzących jest coraz większa, było zamknięcie sporej części Sejmu dla dziennikarzy. Mówię m.in. o kuluarach, czyli o miejscu dotąd dostępnym.

Kropką nad i tych ograniczeń było niedopuszczenie do udziału mediów komercyjnych, a więc „nienarodowych”, w Zgromadzeniu Narodowym oraz w posiedzeniu komisji regulaminowej, która badała sprawę pobytu rodzin osób niepełnosprawnych na terenie Sejmu. Powód jest oczywisty. PiS chce mieć kontrolę nad tym, jak te wydarzenia zostaną przedstawione światu. Cenzura wróciła. To też pokazuje, jakiego państwa chce PiS. Nikt nikomu ma nie ufać, ludzie mają żyć w poczuciu permanentnego zagrożenia, a do tego stale zbierać na siebie haki. Po zmianie ekipy rządzącej trzeba na nowo otworzyć Sejm na ludzi.

Ale najpierw do tej zmiany musi dojść…
Przed nami wybory samorządowe i jestem przekonany, że okaże się, iż PiS nie ma tych 40-50 proc., o których cały czas się trąbi. Władza jest przeszacowana w sondażach i myślę, że ostatecznie skończy się na maksymalnie 30 procentach. Jeśli tak się stanie, ludzie uwierzą, że Koalicja Obywatelska (tworzona przez PO i Nowoczesną – przyp. red.) jest w stanie odbić władzę z rąk PiS-u, że to gigantyczne poparcie jest dmuchane i sztucznie utrzymywane przy życiu przez kolejne populistyczne programy, jak Wyprawka Plus. Kolejnym krokiem będzie, moim zdaniem, przegrana PiS-u w eurowyborach, bo przecież jest to ugrupowanie antyeuropejske. Myślę, że to wszystko da ludziom wiarę, że w wyborach parlamentarnych PiS można pokonać. Na populistów nie ma innej metody, jak prawda i czas.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Witold Zembaczyński: To nie jest parlamentaryzm, to hegemonia jednej partii - Plus Nowa Trybuna Opolska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl