Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiśle potrzebny jest optymizm

Rozmawiał Piotr Tymczak
Pod wodzą Tadeusza Pawłowskiego Śląsk Wrocław wywalczył awans do europejskich pucharów
Pod wodzą Tadeusza Pawłowskiego Śląsk Wrocław wywalczył awans do europejskich pucharów Fot. Anna Kaczmarz
Nowy trener „Białej Gwiazdy” Tadeusz Pawłowski liczy, że uda mu się odmienić grę drużyny.

Jakie ma Pan życzenia na nowy rok, osobiste i związane z pracą?
Osobiste to dużo zdrowia, siły i optymizmu, abym mógł to przenieść na drużynę Wisły. Są marzenia sportowe - jak najwięcej wygranych meczów. A jeśli tak się stanie, to będzie wysokie miejsce w tabeli i wszyscy będą zadowoleni.

Życzyć awansu do pierwszej ósemki ekstraklasy, czy marzeniem są europejskie puchary?
To jest realny cel. Mam taką filozofię, że cele realne dają motywację, a nierealne przynoszą frustrację. Spoglądając na tabelę, wszystko jest możliwe. Trzeba trafić z formą od pierwszego meczu, a wtedy wspominane marzenia mogą się spełnić.

Na jakie pozycje chciałby Pan wzmocnień?
Na początku roku będzie konferencja, na której powiem, jak ja to widzę. I zobaczymy, co się stanie do 11 stycznia, kiedy rozpoczniemy przygotowania.

Przyznał nam Pan już, że chciałby grać dwoma napastnikami. Jesienią był tylko Paweł Brożek.
Pamiętajmy, że teraz jest też Krzysztof Drzazga z Polkowic, środkowy napastnik. Jest to zawodnik, który niedawno podpisał kontrakt z Wisłą.

To zawodnik, który przyszedł z trzeciej ligi.
Jeżeli zdobył w niej w jednej rundzie 21 bramek, to znaczy, że ma instynkt strzelecki. Teraz trzeba takiego zawodnika w odpowiednim momencie wprowadzić do gry na wyższym szczeblu.

Podobno chciałby Pan sprowadzić starego znajomego ze Śląska Wrocław Marco Paixao, któremu teraz nie wiedzie się w Sparcie Praga?
Ktoś coś napisał. Nie kontaktowałem się, nie rozmawiałem z Marco. Na wspomnianej konferencji o wszystkim się dowiecie.

Po objęciu Śląska odmienił Pan drużynę, były dobre wyniki. Gdy Pan odchodził, to zespół jednak był na dnie tabeli. Zdaje Pan sobie sprawę, że to wśród krakowskich kibiców może budzić obawy o przyszłość Wisły?
Przez rok nie przegraliśmy we Wrocławiu, Śląsk grał w europejskich pucharach. Wraz z prezesem Żelemem wyciągnęliśmy Śląsk z ogromnego zadłużenia. Odeszło jednak siedemnastu zawodników, obniżył się poziom zespołu. Ale mimo wszystko jest to drużyna, która nadal jest w stanie wygrać z każdym. Przy pierwszym kryzysie ktoś nie miał cierpliwości. Wyciągnięto na wielki minus, że Śląsk był jedną kolejkę na ostatnim miejscu. Nie mam się jednak czego wstydzić. U nas szuka się rzeczy negatywnych, a nie widzi się, że wprowadziłem młodych zawodników: Wrąbela, Bartkowiaka, Idzika, Dankowskiego. To są chłopcy z Dolnego Śląska.

Wiem, że lubi Pan książki piłkarskiej. Co Pan obecnie czyta?
Drugą książkę o Guardioli. Ale bardziej skupiam się już na zbliżającym się okresie przygotowawczym do rundy wiosennej i jestem raczej zagłębiony w fachowej literaturze piłkarskiej.

Za co ceni Pan książkę „Sekret”?
Przede wszystkim za to, że uczy pozytywnego myślenia. A to coś, co powinno cechować wszystkich sportowców. Oczywiście nie wystarczy pomarzyć, musi to być poparte ciężką pracą. Obecnie w sporcie decydują niuanse. Trzeba być wszechstronnie przygotowanym. Futbol cały czas się rozwija, mecze są coraz szybsze. Aby wykazać umiejętności piłkarskie, musimy być dobrze przygotowani motorycznie.

A która z przeczytanych książek o trenerach najbardziej się Panu spodobała?
Jest wiele ciekawych. Ostatnio wyszła książka trenera Atletico Madryt - Simeone, w której jest wiele cytatów. Jest książka „Menedżerowie”, w której można przeczytać o Wengerze, Fergusonie, wielu angielskich legendach. Na przykład Ferguson znał nie tylko zawodników pierwszego zespołu, ale wszystkich z klubowej akademii. Z każdej książki można wyciągnąć coś dla siebie i spróbować przenieść to na polskie warunki. Trzeba spojrzeć na kluby, które odnoszą sukcesy w pucharach, a bazują na wychowankach, umiejętnym skautingu.

A Pan jaki stara się być dla swoich piłkarzy?
Każdy powinien znać granice, kiedy jest praca, a kiedy czas na żarty. Gdy jest trening, odprawa, zawodnik musi być skoncentrowany i tego wymagam. A w życiu codziennym jestem normalnym facetem, który lubi pomóc. Ale kiedy trzeba krzyknąć, to potrafię, jak również przeklnąć. Wolę jednak, aby uwagi były fachowe i zawodnicy robili postępy, niż coś robić krzykiem. Trenerzy, którzy opierali swoją pracę na krzyku i ogromnym reżimie, efekty mieli krótkotrwałe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski