Wisła Kraków. Piotr Obidziński: Nie wyciągamy ręki po miejskie pieniądze!

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Krzysztof Porębski
- Sprzedanie Carlitosa przez Legię i procent, jaki z tego tytułu otrzymamy, nie rozwiązuje problemu naszych relacji z miastem. Jeśli nie dogadamy się z miastem na układ ratalny spłaty długu, to cały czas będzie nad nami wisiało duże zagrożenie utraty płynności finansowej. To nie jest tak, że my nie chcemy spłacać naszych zobowiązań. Oczywiście, że chcemy. Chcemy to robić m.in. ze środków, jakie pozyskamy z transferów. To wymaga jednak czasu i cierpliwości. Również ze strony wierzycieli - mówi p.o. prezesa Wisły Kraków Piotr Obidziński.

- Ucieszył się pan, że Legia sprzedała Carlosa Lopeza?
- Na razie trudno mówić o radości, czekamy na konkretne informacje ze strony Legii.

- Czyli nie kontaktował się pan jeszcze z właścicielem Legii Dariuszem Mioduskim w tej sprawie?
- Nie, bo zgodnie z umową, to on powinien skontaktować się z nami po sprzedaniu Carlitosa.

- Na razie padają różne kwoty tego transferu, a przedział jest dość duży, bo od dwóch do trzech milionów euro. Pan orientuje się, ile tak naprawdę Al-Wahda FC ma zapłacić za Hiszpana?
- Dwa czy trzy miliony to jest bardzo duża różnica. Również dla nas. Zobaczymy, jak ta sytuacja się rozwinie. Różne plotki do nas docierają, ale liczymy na uczciwość Dariusza Mioduskiego i na to, że nie okaże się, że ten transfer był w rzeczywistości droższy niż zapisane zostało to w oficjalnych dokumentach. Uzbrajamy się w cierpliwość.

- Jeśli w umowie transferowej zapisane są bonusy, to Legia będzie musiała zapłacić wam od nich również 30 procent?
- To jest w tej umowie niedopowiedziane. Nie chcę przesądzać sprawy. Bez względu na to, jaka to będzie kwota, dla Wisły będzie to duże ułatwienie w funkcjonowaniu.

- Nie tak dawno mówił pan w kilku wywiadach, że jeśli miasto nie zgodzi się pójść wam na rękę i nie rozłoży na większą liczbę rat zaległości w opłatach za stadion, to będzie zagrożona płynność finansowa klubu. Jeśli teraz dostaniecie pieniądze za Carlitosa, będzie to większy zastrzyk pieniędzy niż rata objęta cesją dla miasta z tytułu praw telewizyjnych. Może pan zatem powiedzieć, że wspomniana płynność finansowa zagrożona już nie jest w tym momencie?
- Do końca rundy, do końca roku mamy trochę spokoju. Tak to można ująć. Sytuacja cały czas jednak jest bardzo trudna, bo zgłaszają się wierzyciele, których powoli staramy się spłacać. Z niektórymi udaje się szybko dojść do porozumienia, z niektórymi nie. Na ten moment klub jest w takiej sytuacji, że mógłby sam się finansować, przynosić niewielkie zyski nawet bez transferów. Problemem wciąż są jednak długi. Duże długi. Wiem, że jeśli z miastem nie będzie kompromisu, to może spowodować lawinę. Zaczną bowiem przychodzić ludzie, którzy będą chcieli odzyskać cokolwiek. Sprzedanie Carlitosa przez Legię i procent, jaki z tego tytułu otrzymamy, nie rozwiązuje problemu naszych relacji z miastem. Jeśli nie dogadamy się z miastem na układ ratalny spłaty długu, to cały czas będzie nad nami wisiało duże zagrożenie utraty płynności finansowej. To nie jest tak, że my nie chcemy spłacać naszych zobowiązań. Oczywiście, że chcemy. Chcemy to robić m.in. ze środków, jakie pozyskamy z transferów. To wymaga jednak czasu i cierpliwości. Również ze strony wierzycieli.

- Na ile udało się wam zredukować zadłużenie piłkarskiej spółki?
- Zeszliśmy poniżej 30 milionów złotych. Tak to wygląda na ten moment.

Kawa na ławie. Milion+, czyli jak mógłby wyglądać program pomocy (nie tylko) Wiśle

- Mówi pan o pieniądzach, jakie Wisła może pozyskać z tytułu transferów. Sporo do klubowej kasy wpływa jednak również z karnetów i biletów. Mało który klub może pochwalić się w ekstraklasie średnią powyżej 15 tysięcy widzów na mecz. Na ile to wam pomaga w prowadzeniu klubu?
- Bardzo nam pomaga. To właśnie dzięki temu klub jest na operacyjnym plusie. Dzięki sprzedaży karnetów, biletów oraz wpływom od sponsorów i z praw medialnych pokrywamy na bieżąco koszty pierwszej drużyny. Zyski z transferów są natomiast potrzebne do tego, żeby spłacić zadłużenie. Cały plan się zachwieje, jeśli wszyscy naraz przyjdą odebrać swoje należności. A pierwsze w kolejce cały czas ustawia się miasto…

- Jak pan w takiej sytuacji odbiera słowa przewodniczącego Rady Miasta Dominika Jaśkowca, który postuluje większe zaangażowanie Krakowa w zawodowy sport? Według niego Wisła powinna otrzymywać 2 mln złotych za promocję miasta.
- Powiem jasno i wyraźnie. My nie oczekujemy pomocy finansowej od miasta, nie wyciągamy ręki po miejskie pieniądze! To, czego oczekujemy jest w interesie również samego miasta. Chcemy tylko tyle, żeby miasto, zamiast prawie dwóch milionów już teraz, co sprowadziłoby zagrożenie, swoje pięć milionów odzyskało w dłuższej perspektywie czasowej i z odsetkami. To jest jedyne, o co my prosimy w tym momencie. Nie chcemy na tym etapie pieniędzy miasta.

- Po tym, co padło ze strony miasta w tej sprawie, wierzy pan, że jest jeszcze w ogóle płaszczyzna do porozumienia?
- Wydaje mi się, że stanowisko miasta zostało bardzo jasno wyartykułowane. My oczywiście wychodzimy cały czas z nowymi propozycjami do miasta, składamy w tej sprawie pisma. Nie jesteśmy naiwni. My tę sytuację doskonale rozumiemy, ale mogę zapewnić wszystkich, że o Wisłę będziemy walczyć, bo to właśnie Wisła ma topową na skalę kraju średnią piętnaście tysięcy na trybunach.

- Powiedział pan, że pieniądze za Carlitosa dadzą wam oddech do końca roku. Czy to oznacza, że zimą będziecie musieli sprzedawać zawodników, żeby zapewnić klubowi środki na dalszą egzystencję?
- Może tak być, może uda się znaleźć inne źródła finansowania. Na pewno się nie poddamy. Jesteśmy kreatywnymi ludźmi, mamy wiele pomysłów. Myślę, że pokazaliśmy to już, spłacając prawie 25 procent z tego długu, który miała Wisła, jak ją zastaliśmy na początku roku. Jest kilka opcji finansowania klubu. Jedną z nich są transfery, ale pragnę uspokoić kibiców. Nawet jeśli zdecydujemy się sprzedawać piłkarzy, to w taki sposób, żeby nie osłabiać drużyny, która ma walczyć o pierwszą ósemkę. Ten cel dla nas jest bardzo ważny.

- Czyli wasza polityka transferowa ma opierać się na zasadzie sprowadzić wolnych piłkarzy, a sprzedawać z zyskiem?
- W dużym uproszczeniu tak to można ująć. Chcemy sprowadzać piłkarzy wolnych, albo za niewielkie pieniądze. Mamy potencjał, żeby zachęcać zawodników do przyjścia do Wisły. Po letnim oknie transferowym zostało nam nawet trochę środków do wykorzystania w zimie na ruchy kadrowe. Mamy świetną bazę szkoleniową, bardzo dobrego trenera, kibiców. Gra przy takiej publiczności też rozwija piłkarzy. Mamy wszystko, co potrzeba do budowy wielkiego klubu. Brakuje nam tylko zrzucenia bagażu długów, co musimy robić tak, żeby nie ucierpiał na tym wynik sportowy.

- Co do przyszłości Wisły jest pan ostrożnym optymistą?
- Nie ująłbym tak tego. Jestem na dzisiaj daleki nawet od ostrożnego optymizmu. Wciąż mamy prawie 30 mln długu. Jeden piłkarz pokroju Carlitosa, na którym teraz zarobimy, spłaci nam może jedną dziesiątą tej kwoty. Czyli, żeby spłacić całość, musielibyśmy „wyprodukować” dziesięciu takich Carlitosów. A wszystko przy utrzymaniu poziomu sportowego dobrej drużyny, którą ludzie będą chcieli oglądać. Czeka nas jeszcze trochę trudnego okresu, ale mamy wszyscy w klubie tego świadomość. Zarówno ja, jak i Tomek Jażdżyński, Kuba i Dawid Błaszczykowscy oraz Jarek Królewski. Ryzyko upadku będzie do spłacenia ostatniej złotówki ostatniemu wierzycielowi. Czeka nas ciężka praca u podstaw, żeby odbudować ten klub. Musi się złożyć szereg czynników, żeby się powiodło, ale szczęście sprzyja pracowitym.

- Kto będzie właścicielem Wisły w nowym roku? Jeśli TS Wisła nie spłaci pożyczki, jakiej udzielili Jakub Błaszczykowski, Tomasz Jażdżyński i Jarosław Królewski, to oni przejmą piłkarską spółkę. I szczerze mówiąc, trudno mi sobie wyobrazić, że Towarzystwo znajdzie pieniądze na spłatę tego długu.
- Nie jestem właścicielem klubu, więc trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Po to jest zastaw rejestrowy na prawie głosu, żeby klub oczyścić. Podstawą jest, żebyśmy dobrze poukładali swoje relacje z TS Wisła. To muszą być zdrowe relacje. Obecna sytuacja bardzo temu sprzyja, więc myślę, że w tym akurat względzie powinno być wszystko dobrze.

Wisła Kraków. Kadra na wiosnę 2020. Piłkarze "Białej Gwiazdy...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Piotr Obidziński: Nie wyciągamy ręki po miejskie pieniądze! - Gazeta Krakowska

Wróć na i.pl Portal i.pl