Wirus zła. Na scenie Starego Teatru wszyscy nienawidzą wszystkich

Aleksandra Suława
Aleksandra Suława
Paulina Puślednik
Paulina Puślednik Fot. stary.pl
Na odwieczne pytanie o naturę człowieka dramaturg Marius Ivaskevicius i reżyser Stanisław Mojsiejew udzielają jednoznacznej odpowiedzi - jesteśmy źli, czasem tylko cywilizacji udaje się na chwilę utemperować nasze popędy. W „Masarze” trwa wojna, cywilizacja powoli się zwija, a zło pleni się w najlepsze.

Na scenie Starego Teatru wszyscy nienawidzą wszystkich: matka dziecka, ojciec matki, Rosjanie Amerykanów, Holendrzy Rosjan, Europejczycy Unii Europejskiej… Gniew i agresja rozprzestrzeniają się - sięgając po użyte w spektaklu porównanie - jak opryszczka, której wirus przechodzi z człowieka na człowieka niepostrzeżenie, w utajonej postaci żyje w jego organizmie , a kiedy nastają sprzyjające okoliczności, wykwita na skórze.

W „Masarze” pretekstem do snucia rozważań o naturze zła jest prawdziwe wydarzenie sprzed kilku lat- zestrzelenie malezyjskiego samolotu pasażerskiego na Ukrainie. Fotel lotniczy z ciałem jednego z pasażerów wpada do kuchni ukraińskiej rodziny. W pierwszej, realistycznej części spektaklu, śledzimy emigracyjne losy familii, w drugiej, gęsto wypełnionej metaforami, schodzimy z nią do symbolicznego piekła, którym włada tytułowy Masara (Radosław Krzyżowski) i jego towarzyszka, wiedźma (Paulina Puślednik). Na każdym etapie podróży Mojsiejew nie szczędzi widzom obrazów okrucieństwa, są tu bójki, gwałt, szantaż, obelgi, odzieranie z godności, okradanie zmarłych. Agresja z każdą minutą spektaklu wzrasta, a reżyser nie daje odpocząć ani na chwilę. Te trudne w odbiorze sceny nie rażą jednak tak bardzo, jak wyglądająca zza nich tania publicystyka, której reżyser momentami (jak w dwóch monologach, będących zlepkiem stereotypów i internetowego hejtu) nawet nie stara się ukrywać. Jej ładunek zamiast szokować najpierw irytuje, a potem zwyczajnie nudzi.

Mojsiejew w „Masarze” stawia trudne pytania i udziela na nie prostej odpowiedzi. Nie pozostawia ani nadziei, ani miejsca na dyskusję czy refleksję. Takie dawanie gotowych recept nie jest tym, do czego przyzwyczaili nad Goethe czy Bułhakow, do których nawiązywał Ivaskevicius pisząc dramat. I nie jest tym, do czego przyzwyczaiła nas ta scena.

ZOBACZ KONIECZNIE:

WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 8. Czym określamy słowo Fiakier?

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wirus zła. Na scenie Starego Teatru wszyscy nienawidzą wszystkich - Gazeta Krakowska

Komentarze 4

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

X
XYZ
Tak złego spektaklu na Duzej Scenie chyba jeszcze nie było. Tylko aktorów szkoda.
K
Krakowianin
Tak, tak, lewak i smierdziel KLATA byl lepszy ?
j
jkz
W dniu użytkownik ja napisał:
List otwarty do Artystów Starego Teatru w Krakowie.
Rada Artystyczna, Państwo, Anna Dymna, Ewa Kaim, Anna Radwan, Dorota Segda, Roman Gancarczyk, Radosław Krzyżowski i Krzysztof Zawadzki.

Szanowni Koledzy,
proszę o wycofanie Waszego poparcia dla współpracy z panem Markiem Mikosem zadeklarowanego w publicznym oświadczeniu.

Legitymizowanie niechcianego dyrektora, który z każdym dniem masakruje teatr: mija się z prawdą, nie radzi sobie z obowiązkami i demoluje standardy zawodowego działania do niczego dobrego nie prowadzi.
Państwu nie muszę przypominać, że historia światowego teatru nie zna przypadku kolektywnie dobrze zarządzanego teatru, a prakseologia wyklucza sukces w sytuacji likwidacji o d p o w i e d z i a l n o ś c i - w teatrze zawsze personalnej i niezależnej od koleżeńskich znajomości, układów i rozkładu sympatii.
Tadeusz Łomnicki uczył mnie: "bo ja siebie nie widzę i dlatego reżyser ma mi powiedzieć, co robię"...
Państwo wchodzicie w nie swoje buty z wiadomym skutkiem. Niczego nie zmienia "branie odpowiedzialności od przyszłego sezonu", skoro dziś Teatr zmierza od katastrofy do katastrofy, a dyrekcja nie ma nic do zaproponowania.

Macie co grać i Waszym statutowym obowiązkiem jest doradzać i o p i n i o w a ć sytuację, a nie wdawać się w kolaborację!
Macie repertuar i sympatię publiczności, proszę, nie rozmieniajcie tego na drobne i moralnie podejrzane.
Teatr nie zniknie przed końcem sezonu, zespół się nie rozleci (na ile jest w kiepskiej psychicznie formie, wiecie lepiej) i Waszą - powtarzam: obwarowaną Statutem Teatru - rolą jest dawanie głosu o sytuacji, opiniowanie kondycji i poziomu tego, co się dzieje.
Czego jeszcze trzeba, by powiedzieć, że Mikos jest nagi?
O tym powinniście informować publiczność i ministerstwo, zamiast zacierać granice wymuszoną współpracą, z nadzieją na przejęcie teatru. To nic nie da!

Jest droga prawna i zawodowe standardy, które nakazują zachować się przyzwoicie: robić swoje i dawać świadectwo - bezwzględnie domagać się ustąpienia - anulowania konkursu - dyrekcji i odmawiać współpracy.
Nie ma innego s k u t e c z n e g o wyjścia!.

Szanowni Państwo,
chodzę do Waszego Teatru dłużej niż niektórzy z Was w nim pracują, profesjonalnie przygotowałem konkrety dla jego rozwoju w przyszłości, ale organizator to zlekceważył; prokuratura nadała mi status prawny pokrzywdzonego i oskarżyciela posiłkowego (299 kpk) w toczącym się postępowaniu karnym dotyczącym nieprawidłowości w narzuceniu Wam dyrektora, dlatego - pozwólcie - nie widzę powodu dla wyłączania się z dyskusji o tym majątku, który współtworzycie: nie tylko jako "przechowaniu substancji" i "ochronie zespołu" ale i o wymogach etyki i zawodu.
Pozostaję z przyjaźnią i szacunkiem i zaufaniem
STARY, TRZYMAJ SIĘ...
Jacek K Zembrzuski
n
nergal
Zmieńcie recenzentkę, na Boga!
Wróć na i.pl Portal i.pl