Wikingowie na Wołku: Warężyn, Siewierz, Będzin i tajemnica Waregów nad Czarną Przemszą

Tomasz Borówka
Tomasz Borówka
Waregowie na Rusi. W ich zyskownym handlu z Europą uczestniczyły też ziemie dzisiejszej Polski
Waregowie na Rusi. W ich zyskownym handlu z Europą uczestniczyły też ziemie dzisiejszej Polski arc
Wikingowie - ci wojownicy, łupieżcy, podróżnicy, odkrywcy i kupcy pozostawili ślady w całej nieomal Europie. Również w Polsce. Czyżby sławni Normanowie dotarli i na ziemie dzisiejszego Zagłębia Dąbrowskiego?

Warężyn pobudował się przed wiekami nad brzegiem Czarnej Przemszy, jednak z czasem główna osada została przeniesiona w inne miejsce. Jej domostwa poczęły wyrastać dobre pół kilometra dalej, właściwie już na przeciwległym zboczu rozległego wzgórza. Ostatkiem najstarszego Warężyna są więc zaledwie dwa pozostałe nad Przemszą gospodarstwa oraz Bóg jeden raczy wiedzieć ile zim pamiętająca kapliczka.

Na wielkim szlaku

Mianem Waregów określano na dawnej Rusi wikingów, którzy licznie się tam osiedlali, handlowali, najmowali do wojaczki, a w końcu dali początek najstarszej ruskiej dynastii - Rurykowiczom. Skandynawskie wszak miana nosili pierwsi książęta Rusi. Wikingowie łatwo asymilowali się ze społecznościami, w których żyli. Ruscy kronikarze zapisywali ich imiona w lokalnym już brzmieniu. Jednak kniaź Ruryk to Hroerich, Światosław - Sveinald, Wsiewołod - Vissivald, i nawet jeszcze święty Włodzimierz - ten, co to ochrzcił Ruś - to po prostu Valdamarr. Na wpół legendarni władcy Kijowa, Askold i Dir, to Waregowie Haskuldr i Dyri. Jednak - zauważyć może ktoś - Ruś Rusią, a Warężyn to w końcu Polska, i to bynajmniej nie jakieś wschodnie jej kresy. Skąd więc tu Waregowie? Czy Warężyn, nazwa osady wprawdzie prastarej, tkwiącej głębokimi korzeniami w czasach wręcz prehistorycznych, rzeczywiście może wywodzić się od Waregów?

Przy okazji wspólnej wycieczki w okolice Warężyna nie omieszkałem zapytać o to doktora habilitowanego Jakuba Morawca, mediewisty z Instytutu Historii Uniwersytetu Śląskiego, a przy tym w dziedzinie Normanów jednego z czołowych ekspertów. Dzień był wiosenny, wietrzny, lecz pogodny. Tiry na „gierkówce” w oddali mozolnie wlokły się w górę stromego podjazdu z Podwarpia. Warężyn leży dziś na uboczu, lecz przed tysiącleciem główny trakt wiódł właśnie tędy. To tutejszym brodem przekraczało się Czarną Przemszę.

- Bardzo dobre pytanie - odparł doktor Morawiec. - Rzeczywiście znajdujemy się w miejscu, którego nazwa sama z siebie bezpośrednio kieruje naszą uwagę w stronę Waregów. Czy jest to skojarzenie o jakichkolwiek historycznych podstawach? Wydaje się, że jak najbardziej tak! Zwróćmy uwagę na wymianę handlową na szlaku, który stosunkowo niedaleko przebiegał przez te ziemie, łącząc Kijów, Kraków, Pragę, Moguncję i Verdun. Był jedną z odnóg wielkich arterii handlowych Europy Północnej i Wschodniej. Głównym towarem, jakim wówczas handlowano, byli niewolnicy. Wiemy, że Skandynawowie, czyli na Rusi Waregowie, bardzo aktywnie się w ten handel włączyli i go organizowali. Ówczesny kupiec Ibrahim ibn Jakub informuje, że z Krakowa do Pragi kupcy ruscy również docierali. Jeśli rzeczywiście przemierzali trasę pomiędzy Krakowem i Pragą, to bardzo możliwe, że odwiedzali także ziemie, które obecnie zamieszkujemy. Być może więc Warężyn to taka dość unikatowa pamiątka po udziale Skandynawów w niezwykle lukratywnym handlu, który objął i te tereny.

Co znaleźli archeolodzy

- Pyta pan, czy mamy jakiś element, który byłby się wiązał ze Skandynawią? Paradoksalnie, tak! - odpowiada mi doktor habilitowany Dariusz Rozmus, archeolog pracujący w Muzeum Miejskim „Sztygarka” w Dąbrowie Górniczej i WSH Sosnowiec, sławny z badań w Łośniu, gdzie we wczesnym średniowieczu funkcjonował prawdziwie imponujący ośrodek hutnictwa srebra i ołowiu.

- Podczas wykopalisk znaleziono pewną ilość odważników ołowianych oraz, co ciekawe, odważników żelaznych pokrytych koszulkami z brązu - wyjaśnia doktor Rozmus. - Odważniki te wzbudziły zainteresowanie moich skandynawskich kolegów. Wysłaliśmy je więc do Skandynawii. Były tam prześwietlane, badane, wykonano ich modele 3D. Porównywano je z odważnikami skandynawskimi. I co ciekawe - one nie są podobne do odważników skandynawskich, ale takie same! Takie same w sensie sposobu produkcji i wagi. Odpowiadają konkretnym odważnikom znanym z Haithabu, z Birki - czyli z emporiów handlowych, które kwitły w czasach wikińskich.
Jedyna różnica polega na tym, że odważniki z Łośnia są od tych skandynawskich młodsze. „Dlaczego tak jest? Odpowiedź może być tylko jedna: musi to oznaczać, że system wagowy funkcjonował zdecydowanie dłużej niż same drogi handlowe. Możliwe również, że owe drogi były wciąż w użyciu, straciły jednak wyłączność i, co za tym idzie, wyjątkowość” - tłumaczy doktor Rozmus w jednej ze swych publikacji.

Odważniki z Łośnia porównywano ze skandynawskimi. Nie są podobne... Są takie same!

Śladów po owym dawnym, wielkim szlaku handlowym z Rusi, dostarczyły także wykopaliska na Górze Zamkowej w Będzinie, gdzie znajdowało się wczesnośredniowieczne grodzisko. Wśród odnalezionych tam zabytków zaciekawić może niepozorna prostokątna płytka żelazna z czterema otworami. Ni chybi - zbrojnik! Z takich płytek zbudowana była zbroja lamelkowa, odpowiednik kolczugi, osłona ciała używana m.in. na Rusi w IX i X wieku. Prowadząca badania na Górze Zamkowej Aleksandra Rogaczewska, archeolog z Muzeum Zagłębia w Będzinie, analogię dla tego znaleziska wyszukała w ojczyźnie wikingów, wśród pancerzy odkrytych w Visby na Gotlandii.

- Ciekawym zabytkiem jest też okucie końcówki pasa wykonane z ołowiu - dodaje Aleksandra Rogaczewska. - Jest to prawdopodobnie naśladownictwo. Podobne okucia trafiają się zarówno w kręgu skandynawskim, jak i w kręgu karolińskim. Prawdopodobnie pochodzi ono z drugiej połowy IX wieku.

W jednym ze swoich artykułów Aleksandra Rogaczewska ocenia, że okucie to wykonane zostało techniką typową dla północnego, „wikińskiego” kręgu kulturowego.

Wikingowie w Zagłębiu Dąbrowskim? Mówią archeolodzy i historyk średniowiecza - ZOBACZ WIDEO:

Badania archeologiczne na Górze Zamkowej przyniosły oczywiście więcej znalezisk. Z Rusią bądź Skandynawią wiązać można zaledwie parę z nich (choć dobre i to). Lecz inne artefakty zaświadczają o kontaktach handlowych z Bizancjum, Wielkimi Morawami i zachodnioeuropejskim imperium Karolingów. A zatem ziemie naszych przodków przemierzali wcale intensywnie ówcześni kupcy - Arabowie, Żydzi, Rusowie... a wśród tych ostatnich zapewne i Waregowie. Skądinąd w części źródeł mianem Rusów określa się po prostu wikingów z Rusi, a samej jej nazwie niektórzy historycy przypisują skandynawskie pochodzenie.

Człowiek z mieczem

Muzeum Zagłębia posiada w zbiorach jeszcze jeden zabytek, który wiązać można z Normanami. To niezwykle cenny, tak zwany normański miecz, odnaleziony w 1949 r. w Będzinie-Grodźcu, w X-XI-wiecznym grobie na terenie osiedla Boleradz. Nie wiemy, kim był człowiek, z którym go pochowano. Musi jednak kto znaczny i swój, skoro godnie, z orężem cennym ziemi go oddali.

Mimo iż związki tego miecza z wikingami nie są wcale oczywiste, łączyć go jednak można z handlem na przebiegającym przez Będzin szlaku - uważa Jakub Morawiec.

- Wiemy o nim tyle, że jest to jeden z najstarszych zabytków, jakie posiada nasze muzeum - mówi Aleksandra Rogaczewska. - Według tzw. klasyfikacji Petersena, powstałej w początkach ubiegłego wieku, ale stosowanej i dziś, jest to miecz typu X. Miecze takie były produkowane w IX i X oraz w początkach XI wieku. To typ najpowszechniejszy wśród znalezisk na naszych terenach. Kiedyś, na początku ubiegłego stulecia, wszystkie miecze wykonywane w ten sposób były uważane za wikińskie. Ale to dlatego, że odkrywano je głównie w Skandynawii, w grobach wikińskich. Dopiero kiedy tych zabytków było już znacznie więcej, gdy zaczęto odczytywać sygnatury pracowni kowalskich, okazało się, że miecze posiadające sygnatury pochodzą głównie z pracowni nadreńskich i niewiele miały wspólnego ze Skandynawią. Większość tych mieczy to importy właśnie z kręgu nadreńskiego w X wieku - wpierw z monarchii karolińskiej, a następnie ottońskiej. Ostatnio dopuszcza się, że niektóre z nich, a zwłaszcza te powszechnie występujące typu X, mogły być produkowane tutaj na miejscu. Kowale przy słynnym szlaku Kijów - Ratyzbona mogli posiadać takie umiejętności. Co nie zmienia faktu, że rzeczywiście zapuszczający się na te tereny Normanowie - wikingowie czy też Waregowie, mogli pośredniczyć w handlu bronią na tym szlaku. Z tym, że byłoby to prawdopodobniejsze dla wieku X.

Ale jest jeszcze jedno wytłumaczenie. „Wyjątkowym, nie tylko w skali rozpatrywanego obszaru, lecz ziem Polski południowej, pozostaje grób z mieczem, tj. wyrobem o charakterze prestiżowym” - pisze doktor Edelgarda Foltyn, której zdaniem pochówek ten pochodzi najwcześniej z końca X wieku, być może z początków wieku XI (zatem z czasów schyłku życia Mieszka I bądź raczej już rządów Bolesława Chrobrego). „Groby z mieczami okresu wczesnopiastowskiego koncentrują się na terenie Wielkopolski i Mazowsza oraz na Pomorzu Środkowym. W odniesieniu do znalezisk z Wielkopolski przypuszcza się, iż zmarli chowani z mieczami należeli do członków doborowych oddziałów książęcych” - dodaje znana archeolog, konkludując ostrożnie: „Być może w Grodźcu mamy do czynienia z pochówkiem członka ówczesnej elity (?)”.

Otóż członkami elit państwa pierwszych Piastów również bywali Normanowie. Wielu przybyszy ze Skandynawii i Rusi należało do tworzącej rdzeń sił zbrojnych pierwszych władców Polski drużyny, walcząc w prowadzonych przez nich wojnach. Wykopaliska na Górze Zamkowej w Będzinie zdają się świadczyć o tym, że działania wojenne dotykały również i tej okolicy. Wały będzińskiego grodu niejeden raz ulegały zniszczeniu. W Grodźcu zanotowano podanie, według którego zburzyć tamtejszą warownię miał kijowski książę. W czasie jej oblężenia obrał on jakoby na siedzibę górę zwaną odtąd Kijowską czy też Kijową. W Boleradzu mógł więc spocząć jakiś poległy w tych czasach Norman.

Siewior, gród Północy

Być może w nieodległym Siewierzu pozostał ślad innego członka elit piastowskiej Polski - Piotra Włostowica, Duninem bądź Duńczykiem zwanego. Na przylegającym dziś do trasy szybkiego ruchu parafialnym cmentarzu wznosi się kościółek pod wezwaniem świętego Jana Chrzciciela. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, iż niepozorna ta, romańska świątynia, pełniąca teraz funkcję cmentarnej kaplicy, jest jednym z najstarszych zabytków architektury w całym województwie śląskim. Powstała jeszcze w XII wieku, była pierwszym kościołem parafialnym Siewierza i wedle tradycji za jej fundatora uchodzi Piotr Dunin.

- To jeden z najpotężniejszych ludzi w Królestwie Polskim doby połowy wieku XII - mówi doktor Morawiec. - Człowiek, który miał bardzo duże ambicje polityczne, którego kariera była bardzo ściśle związana z losami dynastii piastowskiej po śmierci Bolesława Krzywoustego. Jego przydomek Dunin, przynajmniej według niektórych teorii, naprowadza nas na kolejne ślady północne - być może Dunin czy też Duńczyk oznacza pochodzącego z Danii. To bardzo ciekawa, atrakcyjna teoria, trudna jednak do weryfikacji. Choć nie można zapominać również o śladach wschodnich, ruskich. Jakieś więzy łączyły Piotra z Rusią - wywodził się stamtąd lub miał coś wspólnego z ruskimi sojusznikami piastowskich książąt.

Czy zatem potomkowie Waregów mogli przebywać na naszych terenach także za czasów Bolesława Krzywoustego lub jego syna Władysława Wygnańca?

- Jak najbardziej! - potwierdza doktor Morawiec - W wieku XI mamy na Rusi bardzo dobrze odnotowaną obecność skandynawskich wojowników, a nawet możnowładców z najwyższej politycznej półki. Niewykluczone więc, że i później, w wieku XII, docierali tu potomkowie skandynawskich nobilów, którzy pozostali już na Rusi.

Sama już nazwa Siewierza brzmi zastanawiająco. Na Rusi Kijowskiej żyło plemię Siewierzan, zaś siewier to nawet dziś po rosyjsku północ. Byłby dawny Siewior (ta archaiczna nazwa miasta wciąż jeszcze funkcjonuje w jego okolicach) jakimś grodem Północy? Czy może ludzi z Północy - Normanów? To rzecz jasna tylko domysły. Gdybyż tak pradawne mury Duninowego kościoła w Kuźnicy Świętojańskiej, osadzie nad Czarną Przemszą, w której historycy dopatrują się pierwotnego Siewierza, mogły przemówić!

Przydomek Dunin według niektórych teorii naprowadza nas na kolejne ślady północne

Między Wisłą a Odrą

Ale jest i inny trop. Czarna Przemsza powyżej Siewierza całkiem blisko sąsiaduje z górną Wartą. Było to strategiczne miejsce, i to w ogólnopolskim wymiarze. Czarna Przemsza należy do zlewni Wisły, Warta zaś - z czasem przybierając rozmiary bardzo dużej rzeki - jest dopływem Odry. Gdzieś na północny wschód od Siewierza istniała we wczesnym średniowieczu przewłoka. Cóż to takiego? Ano odcinek między dwoma rzekami czy jeziorami, w którym łodzie, a nieraz i całkiem spore jednostki pływające, transportuje się lądem. Słynną przewłoką pod Haithabu (Hedeby) Normanowie przetaczali w poprzek Półwyspu Jutlandzkiego nawet morskie statki.

Także i Waregowie na Rusi z tamtejszych dróg wodnych korzystali na wielką skalę. Wołgą docierali aż do Morza Kaspijskiego, Dnieprem - do Morza Czarnego. Nie powstrzymywały ich dnieprzańskie porohy, na których odcinku przeciągali swe łodzie właśnie lądem. Czynili to i w wielu innych miejscach. Przewłoka znajdowała się m.in. w rejonie Gniezdowa, wielkiego ośrodka wareskiego w dużej mierze osadnictwa, znanego jako Smaleskia i poprzedzającego Smoleńsk. Gniezdowo w XX wieku smutno zapisało się w naszej historii jako końcowa stacja kolejowa polskich oficerów w drodze na miejsce kaźni w Katyniu, którego nazwa... także związana jest z przeciąganiem łodzi na wareskiej przewłoce. Liczne nazwy na mapie Rosji i Ukrainy, jak np. Wołokołamsk czy Wyżny Wołoczek, też wywodzą się od przewłok.

Rzeki stanowiły doskonałe, pod wieloma względami najlepsze z możliwych arterie komunikacyjne. Dlatego wykorzystywał je i handel. Z całą pewnością uczestniczyli w nim wikingowie. W pobliżu ujść Wisły i Odry znajdowały się wielkie ośrodki handlowe w Truso i Wolinie. We wczesnym średniowieczu poziom wód był wyższy od obecnego, koryta zaś rzek - szersze. Wisła, Odra czy Warta umożliwiały żeglugę śródlądową daleko w górze swego nurtu, tym bardziej że w tamtych czasach nie utrudniały jej ludzką ręką wzniesione przeszkody. Spławne były nawet mniejsze rzeki, przykładowo Czarna Przemsza. Także więc i tutaj otwierało się szerokie pole dla działalności wikingów - niedoścignionych żeglarzy oraz mistrzów w sztuce szkutnictwa.

Przebiegu przewłoki pod Siewierzem niestety nie znamy. Próbowano doszukiwać się jej na dzisiejszym pograniczu Poręby i Zawiercia, gdzie Czarna Przemsza i Warta najbardziej się do siebie zbliżają. Czy jednak rzeki te były spławne aż tak blisko swych źródeł? Inna hipoteza głosi, że wykorzystywano tu w jakiś sposób Czarne Jezioro - dawne rozlewisko Czarnej Przemszy na wysokości Poręby-Krzemendy. Ale jego rozmiary bywają poddawane w wątpliwość. Ponoć swój początek od strony Warty przewłoka brała gdzieś w okolicy Mrzygłodu - niegdyś samodzielnej miejscowości, dziś dzielnicy Myszkowa. Gdyby tak było, to bardzo logiczna jej trasa przebiegać powinna w pobliżu osiedla Niwki. Ta dawna wieś obecnie wchodzi w skład Poręby i uważana jest za najstarszą część tego miasta. U stóp Niwek, po zachodniej ich stronie, płynie rzeczka Smudzówka, niewiele dalej uchodząca do Czarnej Przemszy - niepozorna dziś, ale o stosunkowo szerokiej dolinie. Można zatem domyślać się, że wody Smudzówki sięgały kiedyś wyżej niż w naszych czasach. „Niepodobne do dzisiejszych rzek i potoków, bo pysznie nabrzmiałe i rozlane dokoła świeciły łożyska ówczesnych strumieni szeroko rozgałęzioną na całym obszarze siecią” - pisał przed laty wybitny historyk Stanisław Smolka o Polsce czasów Krzywoustego jeszcze. Wprawdzie badania archeologiczne w Porębie ujawniły niewiele śladów osadnictwa z okresu wczesnego średniowiecza. Co znamienne jednak, wszystkie one skupiają się akurat w rejonie doliny Smudzówki, pomiędzy Niwkami a wsią Leśniaki...

Kod wikingów

Intrygujące też, że w okolicy Poręby, Zawiercia, Myszkowa i Siewierza z największą częstotliwością w całej Polsce występuje nazwisko Rok. Nazwisko, które rozbrzmieć musi w uchu pasjonata Normanów dźwiękiem wprost przecudownym. Gdyż Rok to staroduńska, skrócona forma staroskandynawskiego imienia Hrókr. Wiking je noszący to postać z sagi o duńskim bohaterze Rolfie Krake. To nie wszystko. Pokrewna forma nazwiska Rok, również popularna w Porębie, to Rauk. Identycznie nazywają się unikatowe formy skalne na wybrzeżu Gotlandii. Zaś „Kamień z Rök” w Szwecji jest jednym z najbardziej znanych kamieni runicznych wikingów. Czyżby więc potomkowie Normanów nadal zamieszkiwali te ziemie?

Na pobyt wikingów nad Czarną Przemszą wskazuje też cały szereg tropów toponomastycznych. Jeden z najciekawszych dotyczy samego Będzina. Miasto to z całą pewnością nie zawdzięcza swej nazwy królowi Kazimierzowi Wielkiemu, z jego sławetnym „Tutaj będziem My...” (wedle innej, mniej znanej wersji, słowa te miały paść z ust Kazimierza Odnowiciela). Będzin to miejscowość bez wątpienia starsza niż samo państwo Piastów. Rozmaicie zapisywano jego nazwę w średniowiecznych dokumentach. Między innymi jako Bandin. Tak się też dziwnie składa, że słowo oznaczające więźnia w staronordyjskim języku wikingów brzmi bandingi.

Zaś w pamięci najstarszych mieszkańców Warężyna przetrwała nazwa wzniesienia nad Czarną Przemszą, na którym istniała ongiś warężyńska praosada. Zowie się ono Wołek bądź „na Wołku”...

A przewłoka, po ukraińsku i rosyjsku - to wołok.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wikingowie na Wołku: Warężyn, Siewierz, Będzin i tajemnica Waregów nad Czarną Przemszą - Dziennik Zachodni

Wróć na i.pl Portal i.pl