Podejrzani to Anna K. i Zbigniew G., prowadzący pewną fundację w Katowicach. Poznańscy śledczy zarzucili im oszustwa i przywłaszczenie pieniędzy z konta fundacji. Pieniądze pochodziły od firm i instytucji, które namawiano na wsparcie fundacji pomagającej m.in. chorym na stwardnienie rozsiane, niepełnosprawnym, ofiarom przemocy w rodzinie.
Anna K. próbowała również namówić na wpłatę poznańskiego biznesmena Jana Kulczyka. W rozmowie powołała się na bliską współpracę z Jerzym Buzkiem. Kulczyk nie dał się jednak nabrać.
Do rozmowy pomiędzy Anną K. a Janem Kulczykiem doszło jesienią 2010 roku. Kobieta miała długo zabiegać w jego firmie o kontakt z poznańskim biznesmenem. W końcu udało jej się porozmawiać telefonicznie z Kulczykiem.
Podczas rozmowy miała mu pogratulować przejęcia koncernu Enea (Kulczyk mimo starań, nie kupił tej firmy energetycznej - dop.red.), a także powoływać się na współpracę z Jerzym Buzkiem, ówczesnym szefem Parlamentu Europejskiego. Anna K. w rozmowie z Kulczykiem miała twierdzić, że jest dyrektorem generalnym biura Jerzego Buzka. Poznańskiego biznesmena prosiła o wpłatę na konto fundacji z Katowic, której jest dyrektorem.
Z naszych ustaleń wynika, że Kulczyk od początku podejrzewał, że ktoś próbuje go oszukać. Szybko skontaktował się z Jerzym Buzkiem i wówczas okazało się, że taka osoba u niego nie pracuje. Jerzy Buzek na początku listopada 2010 roku złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnieniu przestępstwa. Poinformował śledczych, że ktoś powołuje się na wpływy u niego i próbuje na tym zrobić interes.
Poznańscy śledczy ustalili, że do Kulczyka dzwoniła Anna K. z Katowic. Wcześniej miała także dzwonić do innych firm i powoływać się na znajomości. Dzwonić miała np. do fundacji firmy Orlen oraz różnych banków. Prosiła o pieniądze. Niektóre z tych instytucji zasiliły konto fundacji z Katowic. Jak zaznaczają śledczy fundacja pomagała niektórym potrzebującym, ale część pieniędzy zamiast do chorych miała zostać przywłaszczona przez osoby kierujące fundacją.
- Zarzuciliśmy Annie K. przywłaszczenie ok. 60 tys. zł. z konta fundacji, a prezesowi fundacji Zbigniewowi G. ok. 80 tys. zł. Oboje mają także zarzuty oszustw. Prezes G. wiedział, jakie telefony wykonuje Anna K. - mówi prokurator Hanna Grzeszczyk z poznańskiej Prokuratury Apelacyjnej.
Dzisiaj zadzwoniliśmy do katowickiej fundacji. Anny K. i Zbigniewa G. nie było w biurze. Pracownica fundacji powiedziała nam, że wyjechali podpisać kolejną umowę.
Podczas przesłuchania w poznańskiej prokuraturze oboje złożyli wyjaśnienia i nie przyznali się do winy. Śledczy weryfikują ich linię obrony. Badają też kolejne dokumenty finansowe fundacji. Sprawdzają, kto wpłacał pieniądze na jej konto i co się działo z tym pieniędzmi. Ze strony internetowej fundacji wynika, że jej sponsorami są bardzo znane firmy, m.in z branży spożywczej.
Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Polski samolot musiał nagle lądować na Islandii. Nerwowa sytuacja na pokładzie
- Gwiazdy „Pulp Fiction” na 30. rocznicy premiery filmu. Niektórych zabrakło
- Kokosanka pingwinem roku. Ptak z gdańskiego zoo bije rekordy popularności
- Sto dni do rozpoczęcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Co mówią mieszkańcy Paryża?