Wielonarodowość wzbogaciła Rzeczpospolitą

Prof. Janusz Tazbir
Dzięki wieloetnicznej Polsce już w XVII wieku dojrzała u nas świadomość ogólnoeuropejska - wcześniej niż gdzie indziej, mimo że byliśmy na peryferiach świata łacińskiego.

Czynnikiem tworzącym z dawnej Rzeczypospolitej konglomerat różnych narodów, były masowe migracje ludności, charakterystyczne zresztą dla całego kontynentu, i to od średniowiecza poczynając. Po całej niemal Europie rozlało się osadnictwo włoskie, francuskie czy holenderskie (Żuławy koło Gdańska), nie mówiąc już o masowej kolonizacji niemieckiej. Od zachodniej części kontynentu różniło jednak Polskę pojawienie się w niej grup etniczno-wyznaniowych pochodzących z Azji, które - jak Ormianie, Karaimi czy Tatarzy - zapuściły tu na stałe swoje korzenie.

Przyczyniły się one poważnie do orientalizacji kultury polskiej, od wnętrz mieszkalnych poczynając, a na stroju szlacheckim kończąc. Drogą zarówno łupów (wojny z Turcją!), jak i zakupów trafiały do jej dworków wschodnie kobierce, uprzęże końskie, broń oraz inny sprzęt wojskowy, a nawet instrumenty muzyczne używane przez janczarów. Ubiór wschodni zaczął być używany na co dzień. W oczach zagranicy zrósł się z wizerunkiem szlachty, by w dobie zaborów stać się synonimem stroju ogólnonarodowego.

Nader charakterystyczny dla państwa polsko-litewskiego był - przynajmniej do połowy XVII wieku - brak barier ustanawianych w innych krajach przez władze kościelne oraz świeckie. W przeciwieństwie na przykład do sąsiedniej Moskwy czy Wysokiej Porty władze nie stawiały sobie za cel izolacji obywateli od wszelkich obcych wpływów. Należeliśmy do państw, w których aż do połowy XVII wieku krzyżowanie się kultur następowało w stosunkowo najswobodniejszych warunkach.
Jeśli nawet podejmowano starania, to wyrażały się one w chęci narzucenia nie języka, lecz pewnej konfesji (katolicyzmu), raczej zresztą przedstawicielom szlachty aniżeli ludowi.

O przymusowej asymilacji nikt natomiast nie myślał. Nie wypowiadał się za nią, wbrew temu, co twierdzą niektórzy ukraińscy czy litewscy historycy, Kościół katolicki. Wręcz przeciwnie, w swej działalności misyjnej chętnie posługiwał się językiem miejscowej ludności, przyczyniając się tym samym do jego rozwoju. Miał to za złe Kościołowi Hugo Kołłątaj, który wyrzucał klerowi łacińskiemu, iż nauczając zasad wiary po litewsku czy żmudzku, tym samym utrzymywał ludność Wielkiego Księstwa w izolacji od władzy państwowej.

Już Aleksander Brückner ubolewał, że forsowanej przez Kościół unii prawosławia z katolicyzmem "zawdzięczamy" rutenizację [uleganie wpływom kultury ukraińskiej - red.] setek tysięcy polskich chłopów osiadających na Ukrainie. Parafie polskie były nieliczne i rozrzucone na znacznych przestrzeniach. "Parocha ruskiego [księdza greckokatolickiego] zaś miał chłop polski w tej samej wsi, więc u niego chrzcił, żenił się i grzebał, boć i to katolik [...] tak ruszczał chłop polski w nowym otoczeniu".

Z oczywistych względów Kościół rozpatrywał obcość przede wszystkim w kategoriach wyznaniowych; przeciwstawiając się narastającej coraz wyraźniej ksenofobii. Ks. Tomasz Młodzianowski w 1681 r. narzekał na popularne wśród szlachty przysłowie: "póki świat światem, cudzoziemiec nie może być Polakowi bratem". Zdaniem jezuickiego kaznodziei opinia ta może się odnosić wyłącznie do innych wyznań. "Szkoda się tak na narody porywać: Pismo Święte uczy nas, żeśmy wszyscy sobie w Chrystusie bracia". Natomiast żaden heretyk "nie może katolikowi być przyjacielem".

"Inni wśród swoich", dość przychylnie traktowani przez mocarstwo polsko-litewskie XVI wieku, w następnym stuleciu stają się często obiektem agresji, w której znajduje swoje ujście nerwica narodu szlacheckiego. Do zrealizowanego postulatu wygnania braci polskich (arian) dołączają się apele o potraktowanie w podobny sposób innych protestantów (przede wszystkim kalwinistów), Żydów czy Cyganów.

Ich obcość, stale przecież odczuwana, teraz staje się czymś szczególnie drażniącym i niebezpiecznym. Obcości tej nie były w stanie przełamać wcale liczne przypadki osmozy kulturowej zachodzącej na wielu polach, od gastronomii poczynając, a na literaturze kończąc. Nawet do języka żydowskiego przenikało sporo polskich wyrazów (np. nazwy zwierząt i roślin), a do noszonego przez Izraelitów stroju - szeroko tkane pasy i futrzane kołpaki szlacheckie. Zdaniem niektórych etnologów jarmułki są wzorowane na fioletowych czapkach używanych przez katolickich biskupów. Z kolei wśród ludności polskiej, po dziś dzień zresztą, dużym powodzeniem cieszy się kuchnia żydowska. W sumie jednak wpływy te były zbyt słabe, aby mogły przełamać potrójną barierę: etniczno-religijną, językową i społeczną, oddzielającą skupiska żydowskie od reszty mieszkańców dawnej Rzeczypospolitej.

Nieco lepiej przedstawiała się sprawa z niemieckojęzyczną ludnością Prus Królewskich, gdzie w XVII stuleciu liczne były już wydania słowników polsko-niemieckich, adresowane przede wszystkim do kupców i podróżnych. Można zaryzykować hipotezę, że po polsku porozumiewali się Ormianie z Niemcami czy Litwini z Rusinami. Język ten staje się narzędziem komunikacji międzyludzkiej w wieloetnicznym państwie, a jego używanie lub przynajmniej częściowa znajomość są świadectwem awansu kulturowego. W jednej ze sztuk powstałych w XVII stuleciu wieśniak mówi z ruska po polsku: "Trebaby trochu po palskiemu język przełamać, kaby nie uszędy Waspaństwo poznali, że kłop prostak".

Nasuwa się pytanie, w jakim stopniu inne grupy etniczne żyły wyłącznie w świecie własnej kultury oraz obyczajów, w jakim zaś korzystały ze wspólnoty cywilizacyjnej, w której pierwsze skrzypce grali niewątpliwie Polacy. Na pograniczu światów polskiego i "innego" pozostawała asymilująca się szlachta litewska, białoruska czy ukraińska, po dawnemu używająca w domu języka przodków, przywiązana do odziedziczonych po nich obyczajów i takichże tradycji historycznych, w kole rycerskim, na sejmikach czy sejmie posługująca się natomiast polszczyzną. Podobny problem stanowią poeci tworzący w drugiej połowie XVII stulecia i pierwszej następnego wieku swe utwory po polsku, rusku oraz łacinie.

Czy Polacy, zwłaszcza doby baroku, zdawali sobie sprawę, że w ich państwie ma miejsce, i to na tak wielką skalę, krzyżowanie się kultur, wyznań i narodowości? I tak, i nie, ponieważ dostrzegając sam fakt, nie w pełni widziano jego konsekwencje, o co trudno zresztą mieć do naszych przodków pretensje. Jeśli już zauważano, to raczej w dziedzinie wyznaniowo-politycznej aniżeli na polu kultury. W połowie XVII stulecia kaznodzieja Jakub Olszewski pisał, iż Rzeczpospolita "jak ptak pstry, wszytek farbowany. Tkniesz rozmaitości narodów? Ptak pstry: Polacy, Litwa, Ruś, Mazowszanie, Żmudź, Prusowie. Tkniesz rozmaitości wiar? Ptak pstry". Wtórował mu Wespazjan Kochowski: "Mała i Wielka Polska, Prusy, Kurlandyja. Różne narody, stroje, mowa, religija".

Choć Polska leżała na peryferiach zachodniołacińskiej Europy, to jednak pierwsze przejawy świadomości europejskiej występują wśród naszej elity intelektualnej niemal równocześnie z ich pojawianiem się we Włoszech, Francji czy Hiszpanii. Sam przymiotnik "europejski" pojawia się w tytułach dzieł wydawanych w Polsce o pół wieku wcześniej aniżeli w pracach angielskich lub francuskich.

Ponieważ każda autoświadomość kształtuje się na zasadzie kontrastu (i konfliktu), można zaryzykować hipotezę, iż owo sąsiadowanie już w obrębie samej Rzeczypospolitej z ludami Azji (Ormianie, Tatarzy, Karaimi) sprzyjało szybszemu dojrzewaniu świadomości ogólnoeuropejskiej. Notabene Polska, oczywiście w nieporównanie skromniejszej skali, ale o kilka wieków wcześniej, przeżywała to samo, co obecnie stało się udziałem takich krajów Europy Zachodniej, jak Niemcy, Francja czy Anglia, masowo zasiedlanych przez przybyszów z Azji oraz z północnej części kontynentu afrykańskiego.

Wieki XV i XVI, a więc "jesień polskiego średniowiecza" oraz rozkwit kultury odrodzenia, stanowią okresy, w których różnice pomiędzy obiema częściami Europy, zachodnią i środkowo-wschodnią, były stosunkowo najmniejsze. Zdawano sobie wszakże dobrze sprawę z ich istnienia. Świadczy o tym m.in. wypowiedź Andrzeja Frycza Modrzewskiego, który uciekł się w niej do sportowej i jakże nowocześnie brzmiącej paraboli wyścigu. Zachęcając Polaków, aby w nim aktywnie uczestniczyli, tłumaczył, że nie są przecież chromi czy mało zdolni. Dlaczegóżby przeto mieli pozostawać "w tyle za całą kolumną biegnących"?

Pytanie, które się nasuwa, dotyczy roli, jaką owa wieloetniczność dawnej Rzeczypospolitej odgrywała w owym wyścigu cywilizacyjnym, o którym pisał Frycz Modrzewski: stanowiła swoisty doping czy też wręcz przeciwnie - była balastem dla polskiej czołówki. Odpowiedział już na nie częściowo Aleksander Brückner, pisząc o skutkach przyłączenia Rusi: "Co zyskało mocarstwo [...] traciła kultura: te na razie całkiem niekulturalne żywioły rozrzedzały i wpływały niekorzystnie na obyczajowy i umysłowy dorobek polski". Niewątpliwie wschodnie ziemie Rzeczypospolitej odgrywały hamującą rolę w procesie kulturowej unifikacji państwa. Zwłaszcza w początkowym okresie ich ludność mogła występować jedynie w charakterze odbiorcy pewnych wartości, upowszechnianych m.in. za pośrednictwem Kościoła katolickiego. Mam tu na myśli nie tylko polemikę wyznaniową czy teologię, ale także formy architektoniczne, malarstwo oraz rzeźbę.

Jak to już wielokrotnie podkreślano, zachodnia granica Rzeczypospolitej była szeroko otwarta na import kulturowy, idący z Zachodu na Wschód, w tym również na tereny Wielkiego Księstwa Moskiewskiego. Dzięki nam właśnie do Rosji przedostają się takie gatunki literackie, jak romans rycerski, ówczesna beletrystyka czy dramat. W drugiej połowie XVII stulecia polszczyzna staje się jedynym językiem obcym, jakim posługiwano się na carskim dworze czy w kręgach tamtejszej arystokracji. Do języka rosyjskiego wchodzi cała masa terminów od nas właśnie przejętych.
Temu wszystkiemu kładą kres reformy Piotra Wielkiego, dzięki którym Moskwa nawiązuje bezpośrednie kontakty z Niemcami, Holandią, Francją oraz Anglią.

Wspominana już zachodnia granica Rzeczypospolitej okazała się natomiast dość szczelnie zamknięta na jakiekolwiek importy kulturowe idące ze Wschodu. W Europie Zachodniej XVII - XVIII wieku cywilizacja Orientu miała prawo funkcjonować w dwojakim charakterze: mitu, służącego krytyce feudalizmu i Kościoła, oraz eksponatów, wystawianych w muzeach osobliwości. Europocentryzm okazywał się najskuteczniejszą barierą przeciwko ewentualnemu oddziaływaniu subkultur tworzonych przez orientalne mniejszości zamieszkujące rozległe tereny państwa polsko-litewskiego.

"Wielka konfrontacja" kultur, tradycji historycznych i wyznań przebiegała w Polsce pod znakiem kompromisu oraz unikania skrajności: dwóch cech tak charakterystycznych dla dziejów naszej kultury, w tym również politycznej. Szeroko pojmowana tolerancja, owo poszanowanie dla czyjejś odrębności nie tylko etnicznej lub wyznaniowej, ale również w zakresie obyczaju i kultury, służyła nie tylko mniejszości, która ową odrębność reprezentowała. Wzbogacała także kulturę ludzi, którzy tę tolerancję okazywali, a więc naszych przodków, obywateli I Rzeczypospolitej. Bez pamiętania o tym wszystkim trudno zrozumieć dzieje państwa, w którym na narodową kuchnię składał się barszcz ukraiński, kołduny po litewsku i karp po żydowsku.

Janusz Tazbir jest historykiem z Uniwersytetu Warszawskiego zajmującym się historią Polski w XVI i XVII wieku. Autor m.in. "Dziejów polskiej tolerancji", "Polskiego przedmurza chrześcijańskiej Europy".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl