Wielkie zdrady, gorące romanse, czyli sekretne życie polityków

Dorota Kowalska
Ostatnio głośno było o romansie Ryszarda Petru i Joanny Schmidt - plotki okazały się prawdą, para już oficjalnie pojawia się razem
Ostatnio głośno było o romansie Ryszarda Petru i Joanny Schmidt - plotki okazały się prawdą, para już oficjalnie pojawia się razem Łukasz Gdak
Wątek romansu w polskiej polityce pojawił się ostatnio w „Uchu prezesa”, a to oznacza, że coś jest na rzeczy. Zresztą o rozwiązłości naszych parlamentarzystów pisała już dwadzieścia lat temu słynna Anastazja P.

W polskiej polityce coraz częściej o miłości, romansach i zdradzie. Niektóre historie przypominają te z Harlequina, inne - z dobrego kryminału. O tym, że sporo się w tej kwestii na Wiejskiej dzieje, niech świadczy fakt, że nie tak dawno Anna Kamińska, była już żona byłego posła Prawa i Sprawiedliwości Mariusza Antoniego Kamińskiego, apelowała o zakazanie wstępu do Sejmu „zdrajcom małżeńskim”. Kamińscy rozwiedli się kilka lat temu, były polityk ma już drugą żonę, Ilonę Klejnowską, znaną niegdyś jako „aniołek Kaczyńskiego”, ale pierwsza wybranka postanowiła o byłego męża powalczyć.

Kamińska zaproponowała projekt nietypowej ustawy. Miałaby zakazywać kawalerom i „zdrajcom małżeńskim” sprawowania mandatu posła.

Piękna Ilona Klejnowska zawróciła w głowie byłemu posłowi PiS Mariuszowi A. Kamińskiemu. Dla "aniołka Kaczyńskiego" rozwiódł się z
Piękna Ilona Klejnowska zawróciła w głowie byłemu posłowi PiS Mariuszowi A. Kamińskiemu. Dla "aniołka Kaczyńskiego" rozwiódł się z żoną Bartek Syta

- Mój były mąż, były poseł Mariusz Antoni Kamiński, zdradził mnie z partyjną koleżanką. Polski Sejm zdradą małżeńską i rozwiązłością obyczajową stoi. Dlatego rozpoczynamy ogólnopolską akcję zbierania podpisów pod obywatelskim projektem ustawy wprowadzającej zaostrzony reżim moralny - zapowiedziała Anna Kamińska, ale jej pomysł, jak na razie, nie został podjęty przez żadną partię polityczną.

Wcale tym niezniechęcona brnie dalej. Napisała psalm zaadresowany do Mariusza Antoniego Kamińskiego pod tytułem „Psalm żony niezłomnej w wierze”. Jego fragmenty odczytywane przez samą autorkę zarejestrowała Nowa TV.

„Mariusz, wracaj do domu. Ja ci wszystko wybaczam. Wiem, że nie jest ci łatwo, sprawy zaszły za daleko. (...) Kim będziemy, jeśli odrzucimy naszą wiarę? Bydlętami?” - zaczyna Kamińska. Refrenem jest tu oczywiście fraza: „Mariusz, wracaj do domu”. A dalej: „Zdradziłeś mnie, to prawda bolesna. Ale ja w pokorze, odrzucając wszelką moją ambicję i moje własne poczucie wartości, ja ci to przebaczam (...). Ale kto wybaczy ci zdradę Boga, jeśli w porę do Boga nie wrócisz?” - pyta żona byłego posła. „Ja wyruszam, by cię odszukać i przyprowadzić do owczarni Pana. To nie jest mój kaprys, to nie jest zachcianka. To mój obowiązek, jako twej jedynej żony” - tłumaczy. I apeluje, na zakończenie, po raz kolejny: „Mówię ci, Mariusz, wracaj”.

Łzawe, nawet trochę banalne. Znacznie mocniej sprawa wygląda u senatora Prawa i Sprawiedliwości Waldemara Bonkowskiego. Do niedawna raczej mało znany opinii publicznej, senator Bonkowski zasłynął ostatnio swoją opinią na temat uchodźców i krajów afrykańskich. - Jeśli myślicie, że ci ludzie są nas w stanie ubogacić kulturowo, to współczuję. Pojedźcie sobie, zobaczcie. Powiem nawet kolokwialnie: syf, kiła i mogiła. Tych ludzi się nie da ucywilizować - mówił we wrześniu podczas posiedzenia Senatu. W lipcu z kolei zabrał głos w debacie o Sądzie Najwyższym. - Tam chodzą stare upiory bolszewickie, ubeckie wdowy i pożyteczni idioci - perorował w parlamencie.

Nie wiadomo, jak czuje się dzisiaj senator Bonkowski, bo właśnie w „Dużym Formacie” ukazał się tekst, który powstał na podstawie rozmowy z jego żoną. A ta, jako jeden z powodów rozpadu ich małżeństwa, podaje romans bogobojnego senatora.

- Mój mąż ma dwa oblicza. Głosi swoje piękne hasła: „Bóg, Honor, Ojczyzna i Rodzina”. Tą rodziną miałam być ja, ale on uczynił z partii rodzinę. A potem pojawiła się ona, M.: znajoma spod smoleńskiego krzyża - wyjaśnia Hanna Bonkowska. - Wieczorami na FB wyznawał jej uczucia. Pisali do siebie niemal codziennie. Po którejś z miesięcznic M. dzieliła się z Waldkiem wrażeniami: o tym, jak przemawiała do mikrofonu przed mszą i po mszy. A potem stała blisko, na wprost prezesa, a on przez długą chwilę patrzył jej w oczy. Napisała też, że mogłaby robić Jarkowi masaż stópek. Na co mój mąż odpisał, że zaczyna być zazdrosny o prezesa - opowiadała.

Gdy zaczęła być coraz bardziej podejrzliwa, Waldemar Bonkowski miał jej zarzucać chorobę psychiczną, z czasem stawał się też coraz bardziej agresywny.

- Z dnia na dzień zrobiło się otwarte piekło. Szarpał mnie, popychał, wyzywał i straszył szpitalem. Ja mała, chuda - on wielki. Bałam się. Uprzedziłam rodzinę, że może mnie zamknąć w psychiatryku. Zgłosiłam to też dzielnicowemu - opowiada żona senatora Bonkowskiego. Jej małżonek najbardziej miał się obawiać tego, że opisze sytuację domową w liście do prezesa PiS i stanowczo ostrzegał, aby tego nie robiła.

Bo zdrada, to jedno, ale polityk PiS miał stosować wobec Hanny Bonkowskiej przemoc, a nawet grozić jej bronią. W każdym razie relacje kobiety szokują. Jeśli mówi prawdę, sprawą powinien zająć się nie prezes Kaczyński, a prokurator.

Cóż, może rację ma jednak Anna Kamińska mówiąc, że polski Sejm zdradą małżeńską i rozwiązłością obyczajową stoi. Ostatnio najgłośniej było o romansie Ryszarda Petru, lidera Nowoczesnej, pikanterii sprawie dodaje fakt, że Petru zdradzał żonę z partyjną koleżanką. Wszystko zaczęło się od zdjęcia, które zostało opublikowane na Twitterze. Przedstawiało Joannę Schmidt, która wraz z Ryszardem Petru leciała do Portugalii, by świętować Nowy Rok. W tym czasie w Sejmie trwał protest opozycji, która okupowała salę plenarną. Wśród protestujących polityków zabrakło tych dwojga, no i zrobił się szum. Para długo nie chciała komentować sytuacji, ale ujawnione przez jeden z tabloidów czułe SMS-y, które politycy wysyłali sobie podczas posiedzenia Sejmu, tylko pogorszyły sprawę. Wreszcie Joanna Schmidt w jednym z wywiadów przyznała: „We wrześniu 2016 roku wzięłam rozwód. A w październiku Ryszard Petru wyprowadził się z domu. Jesteśmy razem. Ryszard był w trakcie separacji, a teraz jest w trakcie rozwodu. To Ryszard złożył pozew rozwodowy”. Tabloidy miały używanie: z satysfakcją relacjonowały, jak to Ryszard Petru wyprowadza się z domu, jak spotyka się z dziećmi, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - para nie musiała już dłużej ukrywać swojego uczucia. Na oficjalnych i mniej oficjalnych imprezach pojawia się razem, nie szczędząc sobie czułości.

A głośno jeszcze ostatnio o rzekomo bliskich relacjach Borysa Budki i Kamili Gasiuk-Pihowicz. Oboje dość mocno zaangażowali się w obronę polskiego wymiaru sprawiedliwości przed reformatorskimi zapędami ministra Ziobry. No i stało się, bo oto w dwudziestym drugim odcinku „Ucha prezesa” byliśmy świadkami płomiennego romansu polityka Platformy i posłanki Nowoczesnej: te spojrzenia, muśnięcia dłoni... Borys Budka poczuł się nawet tym miłosnym wątkiem nieco urażony.

- Chcę wyraźnie podkreślić, że ja się nie obraziłem - mówił w „Super Expressie” poseł Platformy. - Potrafię śmiać się z siebie, z kolegów po mojej stronie sceny politycznej. Są jednak pewne granice. Tą granicą jest dotknięcie moich bliskich. Jak ma się poczuć moja żona, która ogląda to, co pokazano? - pytał Budka.

Znacznie więcej luzu wykazała Kamila Gasiuk-Pihowicz.

- Uśmiałam się do łez. Przecież to jest program satyryczny. Trzeba mieć dystans do siebie - powiedziała Wirtualnej Polsce. Dodała też, że „zaraz po premierze odcinka, wysłała grającej ją aktorce (Annie Próchniak - red.) pączki”.

Dlaczego wybrała akurat te słodycze? Bo w odcinku, o którym mowa, jej postać wdaje się z Borysem Budką nie tylko w „romans” polityczny, ale również kulinarny i wspólnie zajadają się właśnie pączkami.

Cóż, „takie rzeczy” zdarzają się w środowisku lekarzy, aktorów, sędziów, pracowników korporacji, chociaż niektórzy trzymają się zasady, że nie ma nic gorszego niż romans w miejscu pracy. Tak, czy inaczej, nikogo nie powinny dziwić, że miłosne wątki pojawiają się także w polskiej polityce. Tym bardziej że ludzie są tu skazani na siebie kilka dni w tygodniu od rana do wieczora (ostatnio nawet późnego), inna rzecz, że władza, pieniądze - zawsze były świetnym afrodyzjakiem.

Zresztą, już dwadzieścia lat temu o kochliwości i rozwiązłości naszych parlamentarzystów pisała słynna Anastazja P. Przy Wiejskiej pojawiła się kompletnie znikąd. Ale wywołała największy obyczajowy skandal polityczny wolnej Polski, wyprzedzając o lata świetlne swoje czasy.

Był początek lat 90. Sejm pełen nowych twarzy wybranych w pierwszych demokratycznych wyborach parlamentarnych, ale też starych wyjadaczy, którzy w polityce siedzieli od lat. Z dnia na dzień na sejmowych korytarzach pojawiła się ona: Anastazja P. - Nie była jakąś pięknością. W każdym razie nie obejrzałbym się za nią na ulicy. Trochę pulchna, z wielkim biustem, nic szczególnego - opisuje Jerzy Dziewulski, były antyterrorysta, ale też poseł na Sejm I, II, III i IV kadencji. Dziewulski pozostawał powściągliwy wobec wdzięków młodej kobiety może dlatego, że - jak sam przyznaje - dużo latał i wciąż obracał się wśród stewardes, a te były kobietami o wyjątkowej urodzie.

Anastazja P. na innych robiła jednak wrażenie: ogromny dekolt, spódnica niezasłaniająca wszystkiego, na głowie finezyjny kapelusz z wielkim rondem. - Była inna niż pozostałe panie w Sejmie i może ta inność podobała się kolegom - wzrusza ramionami jeden z polityków, ale woli pozostać anonimowy, bo - jak tłumaczy - w kontekście „tej pani” wolałby się w tekście nie pojawiać. - No i była z tych kobiet, które mężczyźni uwielbiają: słuchała, kokietowała, sprawiała, że rozmówca czuł się najważniejszym i najmądrzejszym facetem na ziemi. Nawet posłom, a może szczególnie im, takie wyrazy uwielbienia bardzo się podobają - dodaje ze śmiechem polityk.

Anastazja P. była sprytna, roztaczała wokół siebie aurę tajemniczości: wszystkim naokoło opowiadała, że jest nieślubnym dzieckiem hrabiego Potockiego, korespondentką „Le Figaro” i byłą żoną popularnego aktora Bogusława L. Miała przyjechać z Francji, by odzyskać rodzinny majątek Walewice pod Łowiczem. No i pracowała: nawiązywała kontakty, zbierała informacje, wsłuchiwała się w opowieści naszych parlamentarzystów i nieśmiało zadawała pytania - w końcu praca korespondentki tak poważnej i cenionej w świecie gazety jak „Le Figaro” zobowiązuje.

Równie szybko jak przy Wiejskiej pojawiła się Anastazja P., pojawiły się plotki, z kim spała „francuska korespondentka”. Dziewulski był zdumiony, że męska część parlamentu tak mocno zaangażowała się w Anastazję P.

"Pamiętnik Anastazji P." w latach 90-tych wywołał skandal w polskiej polityce
"Pamiętnik Anastazji P." w latach 90-tych wywołał skandal w polskiej polityce

- Panowie przy Wiejskiej obracali się cały czas w swoim gronie, trochę już sobą i swoim męskim towarzystwem zmęczeni. Nagle pojawia się ktoś, kto nie jest miejscową dziennikarką ani koleżanką posłanką, a więc przynajmniej teoretycznie nie ma niebezpieczeństwa, że ewentualny romans wyjdzie na światło dzienne albo zostanie wykorzystany na przykład do szantażu. Anastazja P. wzbudzała zainteresowanie, na dodatek była kobietą do poderwania. W każdym razie, jak to się mówi, nie trzeba się było nachodzić, żeby ją poderwać. Na dodatek była spoza polityki, jawiła się zatem jako odskocznia od codziennej rzeczywistości. A co tu dużo mówić - okazja czyni złodzieja - wzrusza ramionami Jerzy Dziewulski. I chyba coś jest w tej diagnozie, chociaż Anastazja P. widziała to trochę inaczej. Tak napisała potem w książce, którą wysadziła w powietrze polski parlament: „Nie było ważne, czy jestem mądra, czy głupia, ładna czy brzydka, najistotniejsze było to, że każdy cham może sobie posiedzieć z hrabiną”. I dalej: „Każdą najbrzydszą babę wystarczy wpuścić do Sejmu na 24 godziny, by wyleczyć ją z kompleksów. Większość myśli tylko o tym, żeby się napić i popieprzyć. Seks, wóda i ploty”.

Mocne? Mocne! Ale prawda jest taka, że od zalotników Anastazja P. nie mogła się opędzić. Adorowali ją posłowie od lewicy po prawicę. Niektórzy na adorowaniu zresztą nie poprzestali, ale wskoczyli do łóżka rozchwytywanej korespondentki „Le Figaro”. Tych, którzy osobiście poznali najintymniejsze szczegóły jej ciała, było całkiem sporo. Biedacy niebawem mieli się przekonać, że pozory mylą, a niewierność nigdy nie popłaca. Bo oto Anastazja P. postanowiła zaistnieć nie tylko przy Wiejskiej, ale też w masowej wyobraźni Polaków. Zaczęło się od rozmowy z „hrabianką”, która ukazała się w tygodniku „Nie”. Nasza bohaterka odsłania w niej kulisy swojej dziennikarskiej pracy przy Wiejskiej, z najintymniejszymi jej szczegółami. Wywiad okazał się strzałem w dziesiątkę, „Nie” błyskawicznie rozeszło się w kioskach, ale rozmowa na łamach tygodnika była jedynie zapowiedzią afery, która miała wybuchnąć lada moment. I wybuchła, kiedy na rynku ukazała się książka „Pamiętnik Anastazji P.”, a w nim pikantne szczegóły życia erotycznego polskiego parlamentu. Anastazja P. ze szczegółami opisała, z kim i w jakich okolicznościach poszła do łóżka, wystarczy wspomnieć, że na jej długiej liście znaleźli się między innymi ówczesny wicemarszałek Andrzej Kern, Aleksander Kwaśniewski i Leszek Miller.

Isabel też mogła się podobać: młoda, nieco szalona, szybko zawróciła w głowie byłemu premierowi Kazimierzowi Marcinkiewiczowi. „Miłość Isabel i Kazimierza Marcinkiewicza od początku wzbudzała wiele kontrowersji. Duża różnica wieku, rozstanie z byłą żoną, a także frywolne wypowiedzi Isabel podsycały atmosferę. A zakochani od początku nie ukrywali się ze swoim uczuciem. Zobaczcie, jak bardzo się kochali” - pisał swego czasu „Fakt” i zaserwował czytelnikom serię romantycznych zdjęć zakochanych. W tym wypadku też trudno się dziwić zainteresowaniu mediów nowym związkiem Marcinkiewicza, bo para sprytnie to zainteresowanie podsycała. Ale też historia była niemal filmowa.

Po tym jak Kazimierz Marcinkiewicz stracił tekę premiera, wyjechał do Londynu. Miał tam zasiąść w radzie dyrektorów Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju. Spędził nad Tamizą ponad dwa lata, oczywiście wpadał od czasu do czasu do rodzinnego Gorzowa. Podczas jednej z podróży zaczepił sympatyczną blondynkę, która coś tam sobie czytała. Przedstawiła się jako Isabel Olchowicz, od kilku lat mieszkała w Londynie. Marcinkiewicz się zakochał.

Rzekomy romans Budki i Gasiuk-Pihowicz to tylko wymysł „Ucha prezesa”

I chyba trochę się pogubił. Wysyłał tabloidom zdjęcia partnerki, wspólnie pozowali w weneckiej gondoli i na dwa głosy składali w internecie noworoczne życzenia. Sama Isabel też okazała się wdzięcznym tematem dla tabloidów. Przez chwilę była poetką, nad której twórczością rozwodzili się, trochę prześmiewczo, dziennikarze, od czasu do czasu pojawiała się w telewizji śniadaniowej. Potem oznajmiła, że została bizneswoman. „Pomyślałam, że wprowadzę na polski rynek coś, czego jeszcze nie ma, choć trudno znaleźć coś, czego w Polsce nie byłoby, to nie te czasy. (...) W warszawskich drogeriach nie mogłam kupić naturalnych kosmetyków, jakich używałam w Londynie. Miałam tam swoją ulubioną brytyjską markę Dr. Organic i oświeciło mnie, że powinnam je sprowadzać. Poszłam więc do Dr. Organic. Byli zainteresowani propozycją i moimi pomysłami. Rezultat jest taki, że już od grudnia ich kosmetyki są dostępne w aptekach, będą też niedługo w drogeriach. Otworzyłam sklep internetowy” - chwaliła się w rozmowie z „Vivą!”. Mówiła też, że przyjechała za mężem do Polski, bo nie wierzy w małżeństwo na odległość. Ale w międzyczasie pojawiły się plotki o kryzysie w małżeństwie Marcinkiewiczów, a nawet sugestie, jakoby były premier wyprowadził się od Isabel. I coś w tych plotkach było. Koniec końców: były premier jest w trakcie rozwodu, który przebiega równie burzliwie jak sam związek. Isabel zdążyła naubliżać publicznie Marcinkiewiczowi i wydać książkę, w której też go nie oszczędziła.

Swego czasu głośno było o płomiennym romansie Anity Błochowiak, posłanki Sojuszu Lewicy Demokratycznej, z kolegą z sejmowych ław Wojciechem Pomajdą. Romans wyszedł na jaw w połowie 2008 r. Pikanterii całej sytuacji dodawał fakt, że Pomajda był wtedy żonaty i miał już dwójkę dzieci. Ale uczucie między politykami lewicy kwitło. Niedługo później okazało się, że Błochowiak jest w ciąży, a na początku 2009 r. na świat przyszedł syn pary. Świeżo upieczona mama ostatecznie odeszła z polityki.

O wielu innych romansach też huczało (i huczy) przy Wiejskiej: padają imiona, nazwiska, konkretne dowody, ale pisać o tym nie wypada. Wszak plotki mogą okazać się wyłącznie plotkami. I, żeby było jasne, romansować mieli (mają) nie tylko posłowie z ostatnich ław sejmowych, ale także ci z pierwszej politycznej ligi.

Z drugiej strony: zdrady, romanse czy wielkie rozstania nie są jednak domeną wyłącznie naszych polityków. W ostatnim czasie prasa kolorowa rozpisywała się nad romansem, byłego już, francuskiego prezydenta François Hollande’a z młodszą od siebie Julie Gayet, francuską aktorką. Oficjalna partnerka prezydenta, 48-letnia Valérie Trierweiler, kiedy się o tym dowiedziała, wylądowała w szpitalu z powodu „silnego wstrząsu emocjonalnego”. Inna sprawa, że Valérie sama wcześniej była kochanką byłego już prezydenta Francji, odbijając go jego ówczesnej żonie i matce jego dzieci. Koniec końców Hollande oficjalnie ogłosił, że rozstał się z Valérie. Na Francuzach te historie nie robią jednak wrażenia. Za czasów Jacques’a Chiraca media huczały od plotek o jego romansie z włoską aktorką Claudią Cardinale. Z kolei François Mitterrand zdradzał żonę z Anne Pingeot, która urodziła mu córkę. Współistnienie obu związków prezydent ukrywał przez lata, prowadząc podwójne życie. Amerykańscy politycy też mają spore tradycje w kwestiach politycznych zdrad, romansów i rozwodów. Swego czasu świat żył historią bardzo bliskiej znajomości prezydenta Billa Clintona z Monicą Lewinsky. Ale żaden z politycznych romansów nie rozpalił masowej wyobraźni tak jak ten między Johnem Fitz-geraldem Kennedym a Marilyn Monroe. Bardzo kochliwy jest były premier Włoch Silvio Berlusconi - jego romansów nie sposób zliczyć. Nawet Władimir Putin, który oficjalnie rozstał się z żoną, podejrzewany jest o związek z gimnastyczką Aliną Kabajewą.

Cóż, takie życie - chciałoby się powiedzieć. Politycy, jak wszyscy, wpadają w sidła miłości. Tyle że ta staje się automatycznie sprawą niemal publiczną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl