Wielkanocna wycieczka po ulicach Warszawy. Aleje Jerozolimskie, Świętokrzyska, plac Trzech Krzyży i plac Zbawiciela

Witold Głowacki
Wielkanocna wycieczka po ulicach Warszawy
Wielkanocna wycieczka po ulicach Warszawy Piotr Smolinski / Polska Press
Aleje Jerozolimskie, Świętokrzyska, plac Trzech Krzyży i plac Zbawiciela. Te cztery miejsca w Warszawie noszą nazwy bezpośrednio odnoszące się do tradycji wielkanocnych. Dlaczego? Oto odpowiedzi

W Warszawie kilka spośród najważniejszych miejsc w mieście nosi nazwy związane z Wielkanocą. Dlaczego? Mało kto wie, że dzisiejszego placu Trzech Krzyży i Alej Ujazdowskich nie byłoby bez pomysłu Augusta II Mocnego, który postanowił w rejonie Ujazdowa zbudować okazałe założenie kalwaryjskie z 28 kaplicami, po którym nie został dziś niemal żaden ślad. Albo, że Aleje Jerozolimskie biorą nazwę od całkiem realnej i do tego żydowskiej Jerozolimy, która przez moment istniała w okolicy dzisiejszego placu Zawiszy. Zapraszamy na onomastyczną wycieczkę do przeszłości „wielkanocnymi” ulicami i placami Warszawy.

Aleje Jerozolimskie

W 1774 roku książę August Sułkowski herbu Sulima, ordynat rydzyński, przyszły kawaler Orderu Orła Białego, marszałek Rady Nieustającej i członek Komisji Edukacji Narodowej, a przy tym łapówkarz pracujący na rzecz Rosjan, wpadł na znakomity - wydawałoby się - pomysł biznesowy. Otóż w obrębie Starej Warszawy obowiązywał surowy zakaz prowadzenia działalności handlowej przez Żydów, co oczywiście bardzo mocno uprzywilejowywało polskie rodziny kupieckie i pozostawało nie bez wpływu na konkurencję cenową. Sułkowski postanowił zatem założyć żydowską osadę handlową tuż przy granicach miasta. Tak się zaś składało, że był właścicielem tzw. jurydyki Bożydar, w rejonie dzisiejszego pogranicza Śródmieścia, Ochoty i Woli. Tam więc - na terenie rozciągającym się od mniej więcej dzisiejszego placu Zawiszy do dzisiejszej ulicy Kaliskiej - wyznaczył miejsce do osiedlania się dla Żydów, zezwolił również na prowadzenie handlu. Nowa osada została nazwana z rozmachem - Nową Jerozolimą i zaczęła się rozwijać w błyskawicznym tempie. Nie przetrwała jednak długo.

Po Kalwarii Ujazdowskiej, liczącej 28 kaplic, nie przetrwał do dzisiejszych czasów niemal żaden namacalny ślad

Warszawscy kupcy na widok dobrze prosperującej i do tego prowadzącej wojnę cenową ze Starą Warszawą Nowej Jerozolimy dostali szału. Magistrat miasta został zmuszony do pozwania Sułkowskiego do sądów marszałkowskich. Już w sierpniu 1776 roku zapadł wyrok - bardzo nieciekawy z punktu widzenia Żydów, którzy zaufali Sułkowskiemu. Nowa Jerozolima została zlikwidowana, domostwa i magazyny zburzono, a cały towar uległ konfiskacie. Sułkowskiemu nic się nie stało - choć chwilę wcześniej przyjął od ambasadora Katarzyny II 1000 czerwonych złotych jurgieltu za dobre reprezentowanie rosyjskich interesów podczas Sejmu Rozbiorowego, nie ucierpiał nawet finansowo - bo przecież Nowa Jerozolima była inwestycją nie jego, tylko jej mieszkańców.

Krótka i burzliwa historia warszawskiej (czy raczej wówczas podwarszawskiej) Nowej Jerozolimy trwała zaledwie 2 lata - ale to właśnie od niej wzięła nazwę Droga Jerozolimska, którą na początku XIX wieku przechrzczono na aleję Jerozolimską. Ostatecznie wytyczona została w roku 1822 - obsadzono ją wówczas czterema rzędami drzew, po których dziś nie został żaden ślad.

Świętokrzyska

Historia samej ulicy sięga średniowiecza - w przeciwieństwie do jej nazwy, która pochodzi z XVIII wieku i bezpośrednio nawiązuje do kościoła pod wezwaniem Świętego Krzyża. Obecna Świętokrzyska była jedną z pierwszych wytyczonych w rejonie ówczesnej Warszawy tzw. dróg narolnych, których ślady widzimy w siatce ulic miasta do dziś. Drogi narolne powstawały wzdłuż pól należących do mieszczan Starej i Nowej Warszawy, włościan oraz książąt mazowieckich. Miały przebieg prostopadły do Wisły - ich tworzenie nie było jednak efektem przemyślanych operacji urbanistycznych, tylko raczej skutkiem ubocznym specyficznego systemu dzielenia ziemi na podstawie średniowiecznych nadań. W jego rezultacie bowiem powstawały na terenie dzisiejszej Warszawy wąskie (czasem i kilkudziesięciometrowe), za to piekielnie długie, liczące i po 2 kilometry, pasy gruntów rolnych. Żeby dotarcie do nich w ogóle było możliwe, trzeba było wytyczać długie drogi - niekiedy prowadzące donikąd. Tak właśnie powstała obecna Świętokrzyska. W roli drogi narolnej rozdzielała od siebie grunty książąt mazowieckich od ziemi włościan z Kałęczyna - położonej na podmokłych (tak, właśnie tak) gruntach wsi rozciągającej się od obecnej Pańskiej do Wilczej.

Choć Świętokrzyska istnieje od czasów średniowiecza, jej nazwa bierze się od XVII-wiecznego kościoła Świętego Krzyża

Rejon dzisiejszej Świętokrzyskiej pozostawał terenem rolniczym jeszcze w początkach XVIII wieku, choć też wiadomo, że w XVI-XVII wieku wzdłuż przyszłej ulicy powstała drewniana zabudowa, całkowicie zniszczona podczas potopu szwedzkiego.

Szwedzi zrujnowali również pobliski kościół Świętego Krzyża znajdujący się przy Krakowskim Przedmieściu, postawiony w miejscu kaplicy pod tym samym wezwaniem, istniejącej zapewne już w XV wieku. O ówczesnym kształcie tego kościoła wiemy niewiele - sprzeczne są nawet dane dotyczące tego, czy był drewniany, czy murowany. Wiemy jedynie, że w roku 1626 uzyskał on status kościoła parafialnego, a tuż przed potopem szwedzkim został przekazany Zgromadzeniu Księży Misjonarzy. Pod koniec XVII wieku na miejscu pozostałości kościoła zbudowano całkowicie nową, barokową świątynię.

Mniej więcej wtedy księża misjonarze z kościoła Świętego Krzyża na Krakowskim Przedmieściu założyli na tyłach swej nowej świątyni regularny folwark, nazwany Świętokrzyskim. Jego centrum znajdowało się mniej więcej tam, gdzie dziś przebiega ulica Czackiego, ale obecna Świętokrzyska przecinała jego teren.

Księża misjonarze nie nacieszyli się swym folwarkiem szczególnie długo, bo w rejonie Świętokrzyskiej stopniowo postępowały procesy urbanizacyjne. W połowie XVIII wieku Świętokrzyska została wybrukowana, a jej okolice zyskiwały coraz bardziej miejski charakter. Z 1770 roku pochodzi pierwsze źródłowe potwierdzenie jej obecnej nazwy. Dopiero jednak w pierwszej połowie XIX wieku wzdłuż Świętokrzyskiej stanęły pierwsze (z reguły dwupiętrowe) murowane kamienice.

Od XVII wieku kościół Świętego Krzyża stawał się jedną z kilku zdecydowanie najważniejszych warszawskich świątyń. Jego sakralną rangę symbolicznie podnosiła obecność w świątyni relikwii (drzazgi) Krzyża Świętego, ale kościół znalazł też szczególnie ważne miejsce w historii. To tam Jan III Sobieski zawierzył swą wyprawę pod Wiedeń Bożej opiece, to stamtąd ruszała pod koniec XVIII wieku procesja w celu wmurowania kamienia węgielnego pod Świątynię Opatrzności Bożej, to wreszcie tam wmurowano urny z sercami najpierw Fryderyka Chopina, a następnie Władysława Reymonta. Nieco mniej chwalebny jest natomiast fakt, że to również tam w 1881 roku rozpoczął się pogrom żydowski. Zaczęło się od wyjątkowo tragicznego wybuchu paniki w przepełnionej podczas bożonarodzeniowego nabożeństwa świątyni. Mąż pewnej mdlejącej od zaduchu damy zaczął wołać o wodę. Okrzyk niósł się po całym kościele, aż w końcu tłum uznał, że woda jest potrzebna, by gasić pożar. Wszyscy rzucili się do chaotycznej ucieczki. Dalej oddajmy głos świadkowi, który relacjonował tragedię na łamach „Kurjera Warszawskiego” (pisownia oryginalna): „Groza katastrofy zdaniem mojem powodowaną była zaparciem się publiczności na schodach, w pierwszym rzędzie, tuż przy chodniku. Nastąpiło coś niewytłómaczonego. Znajdujący się na schodach poplątali się ze sobą, tak iż w żaden sposób nie można ich było wycofać na ulicę. Gdy się tu u dołu duszono, na górze było dość przestronnie. Stojący w pierwszym rzędzie ginęli zdaje się w oczach setek ludzi bez ratunku. Niestety, wszelkie trudy w celu wyrwania duszących się, splątanych, bez ruchu prawie będących okazały się jednak nadaremnemi. Katastrofa spełniła się w ciągu kwadransa”. Zatratowanych na śmierć zostało około 30 osób. Tuż po tragedii ktoś rzucił plotkę, że całą katastrofę miał spowodować złapany za rękę żydowski kieszonkowiec. Trafiła na podatny grunt. Doszło do krwawego pogromu - zginęły 2 osoby, rannych i poturbowanych były setki, aż 10 tysięcy Żydów ucierpiało materialnie. Zdecydowana większość warszawiaków potępiła pogrom, a w ciągu 4 dni zebrano aż 114 tysięcy rubli na pomoc ofiarom.

Plac Zbawiciela

Jak na miejsce o tak jednoznacznie nawiązującej do sfery sacrum nazwie, plac Zbawiciela ma mocno świecką historię. Wytyczono go ok. 1768 roku, w zasadzie w szczerym polu, jako jeden z placów gwiaździstych Osi Stanisławowskiej. Przez pierwszych 150 lat swego istnienia nosił nazwę Rotunda - nawiązującą bezpośrednio do jego okrągłego kształtu. Przez prawie cały XIX wiek najważniejszym obiektem na placu była zaś... Czerwona Karczma założona w miejscu dzisiejszego kościoła przez rodzinę Garnierów. Karczma była oczywiście bardzo cenionym przez mieszkańców okolicy przybytkiem, tym bardziej, że rejon placu pozostawał bardzo długo obszarem o charakterze wiejskim. Od 1822 roku na przykład, między dzisiejszą Marszałkowską a Mokotowską istniało supernowoczesne jak na owe czasy, pięciohektarowe gospodarstwo niejakiego Piskorowskiego - z winnicą i szkółkami drzew owocowych. A już pod koniec XVIII wieku na zachód od placu przesiedlono całą wieś - Ujazdów - która przeszkadzała w Stanisławowskich planach zagospodarowania rejonu Łazienek Królewskich. Od osady, która powstała tuż przy dzisiejszym placu Zbawiciela, bierze nazwę ulica Nowowiejska.

Wielkomiejska historia placu Zbawiciela zaczyna się dopiero pod koniec XIX wieku. Od 1880 roku zaczęły tam powstawać nowoczesne (i bardzo eleganckie) kamienice czynszowe, które dziś nazwalibyśmy raczej apartamentowcami niż zwykłymi budynkami mieszkalnymi. Mniej więcej wtedy też do placu dociągnięto linię tramwaju konnego. W 1901 roku rozebrano Czerwoną Karczmę. Na placu po karczmie rozpoczęto wtedy budowę istniejącego do dziś kościoła Najświętszego Zbawiciela - według projektu Józefa Piusa Dziekońskiego i Władysława Żychiewicza. Wybuch I wojny światowej znacząco opóźnił budowę, choć parafia została erygowana w 1911 roku, to kościół był w miarę gotowy dopiero w 1927 roku. Prace wykończeniowe i urządzanie jego wnętrza trwały jednak aż do września 1939 roku. Kościół poważnie ucierpiał już podczas wrześniowych bombardowań, runęła wtedy zachodnia wieża, zniszczony został dach. Wierni jednak nie opuścili świątyni - nabożeństwa „u Zbawiciela” były bardzo popularne. Podczas okupacji w kościele odprawiali niektóre obrzędy ukrywający się Żydzi - w relacji Michała Zylberga odnajdziemy na przykład opis Jom Kipur z 1943 roku w podziemiach kościoła, z gościnnym udziałem katolickiego księdza, który odmówił modlitwę za ofiary Holokaustu. Po powstaniu warszawskim Niemcy dopełnili dzieła zniszczenia - wysadzając tzw. dolny kościół, co obróciło świątynię w ruinę. Po wojnie odbudowa kościoła zaczęła się naprawdę szybko - ale do 1948 roku nabożeństwa musiały odbywać się w sali pobliskiego Teatru Współczesnego. Kościół Zbawiciela do dziś należy do najważniejszych i najbardziej lubianych przez warszawiaków świątyń w mieście. Za to w ostatniej dekadzie plac Zbawiciela jakby przypomniał sobie o tradycji XIX-wiecznej Czerwonej Karczmy, stając się jednym z najmodniejszych „zagłębi” knajp i klubów w Warszawie.

Plac Trzech Krzyży

Skąd właściwie te Trzy Krzyże? Przecież jeśli chodzi o obiekty sakralne, to dziś stoi na placu przede wszystkim kościół św. Aleksandra - notabene ufundowany ze składek zebranych przez rosyjskich urzędników i kupców na wystawienie carowi Aleksandrowi I murowanej bramy tryumfalnej w miejsce wcześniejszej drewnianej, ustawionej w 1815 roku na cześć zwycięstwa nad Napoleonem. Aleksander nie był zachwycony tym aktem lizusostwa i storpedował projekt. W efekcie w 1825 roku powstał kościół - na cześć cara pod wezwaniem niemal zupełnie nieznanego w polskiej tradycji św. Aleksandra.

Trzeba się dobrze przyjrzeć, by od północnej strony kościoła zobaczyć dwa obeliski z krzyżami. Trzeci krzyż trzyma w rękach umieszczony pomiędzy obeliskami pomnik Jana Nepomucena. To są właśnie Trzy Krzyże - a nazwa placu pochodzi z czasów wcześniejszych o 100 lat od momentu budowy kościoła św. Aleksandra.

Obecny plac Trzech Krzyży w pierwszej połowie XVIII wieku wyglądał zupełnie inaczej niż dziś. Nie było tam jeszcze zwartej miejskiej zabudowy. Sam plac, a raczej rozdroże, był jednak jednym z najważniejszych węzłów komunikacyjnych w rejonie Warszawy. Rozchodziły się tam drogi w kierunku Starej Warszawy - czyli Nowy Świat, który niedaleko od placu był już częściowo zabudowany, Błonia - czyli obecna Żurawia, Grzybowa - czyli obecna Bracka, Solca - czyli obecna Książęca i Mokotowa (będącego wówczas zupełnie odrębną od Warszawy wsią) - czyli dzisiejsza Mokotowska. Jeszcze pod koniec XVIII wieku wzdłuż obecnych ulic Żurawiej i Książęcej płynęła sobie do Wisły naturalna rzeczka - Żurawka.

A pierwsze krzyże były tak naprawdę dwa. Stanęły na wysokich kolumnach, mniej więcej tam, gdzie stoją dziś ich obecne, XIX-wieczne rekonstrukcje. Krzyże zostały w 1725 roku ufundowane przez Augusta II i miały wyznaczać początek drogi krzyżowej Kalwarii Ujazdowskiej - prowadzącej do Zamku Ujazdowskiego. Trzy dekady później marszałek wielki koronny Franciszek Bieliński ustawił w pobliżu kolumn pomnik świętego Jana Nepomucena z trzecim krzyżem. Okazja była mało sakralna - bo chodziło jedynie o należyte uczczenie zakończenia operacji brukowania warszawskich ulic, ale właśnie od tego momentu rozdroże zaczęto nazywać placem Trzech Złotych Krzyży, placem Złotych Krzyży, a także rozdrożem Złotych Krzyży lub miejscem obok Złotych Krzyżów na Nowym Świecie.

August II Mocny miał natomiast w związku z ufundowanymi przez siebie krzyżami bardzo ambitne plany. Zamierzał zgodnie z ówczesną modą stworzyć na obrzeżach Warszawy całe założenie kalwaryjskie, podobnie jak inne kalwarie, będące rodzajem odzwierciedlenia Jerozolimy z czasów Chrystusa, a przynajmniej obiektów związanych z przekazami o jego ukrzyżowaniu i zmartwychwstaniu. Wszystko po to, by w Wielkim Tygodniu można było odtwarzać te wydarzenia w skali 1:1.

Projekt Kalwarii Ujazdowskiej stworzył wzięty adwokat z Miśni Joachim Daniel Jauch. Budowano ją do 1731 roku. Łącznie powstało aż 28 kaplic! Droga Krzyżowa wiodła od placu Trzech Krzyży w kierunku Zamku Ujazdowskiego - dając początek obecnym Alejom Ujazdowskim. W rejonie Zamku - gdzie zbudowano wzorowaną na kaplicy z Jerozolimy, okazałą Kaplicę Grobu Pańskiego - Droga Krzyżowa miała zakręcać i kierować się kładką nad Agrykolą dalej w stronę Łazienek. Tamtego odcinka nigdy nie dokończono. Nigdy nie zrealizowano też planu przebudowy Zamku Ujazdowskiego na wielki zespół klasztorny. Ale już w 1732 roku w Kalwarii Ujazdowskiej odprawiono z pompą pierwszą drogę krzyżową, powtarzaną potem co roku przez kilka dekad.

Zwyczaj narzucony przez Augusta II i kontynuowany w czasach Augusta III nie przetrwał jednak długo. Już w drugiej połowie XVIII wieku kaplice Kalwarii Ujazdowskiej zaczęto stopniowo rozbierać, mimo że opiekę nad obiektami powierzono zakonowi trynitarzy. Dziś jedynymi pozostałościami całej Kalwarii są rzeźba Chrystusa z ujazdowskiej Kaplicy Grobu Pańskiego, która znajduje się obecnie w kościele św. Aleksandra, dwa krzyże stojące w miejscu tych pierwszych, z czasów Augusta II - i oczywiście sam plac Trzech Krzyży, a pośrednio także Aleje Ujazdowskie, wytyczone w miejscu dawnej drogi krzyżowej.

POLECAMY:






















emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl