Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielka ucieczka Brytyjki z córką zakończyła się we Władysławowie

Piotr Niemkiewicz
P.Niemkiewicz
46-letnia Nicole Kim Royle, poszukiwana przez brytyjską policję, najpierw z kilkunastomiesięczną córką uciekła z Wysp, potem z Czech, aby wreszcie się odnaleźć nad Bałtykiem. Zatrzymana przez pomorskich funkcjonariuszy, im także... zdołała się wymknąć. O tej nietypowej historii rozpisywała się już brytyjska prasa, a policjanci mówią, że Nicole Kim Royle ma niezwykły talent do ucieczek i podróży.

- Nie znała przecież polskiego, nie znała kraju, nie miała tu żadnych znajomych - wylicza st. asp. Łukasz Dettlaff, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Pucku.

Angielka do Czech uciekła przed brytyjskimi służbami socjalnymi. Już odebrały jej starsze dziecko, a teraz zainteresowały się także 18-miesięczną Saphire Ellie. W Czechach, gdzie trafiła Brytyjka, sąd podobnie jak Anglicy uznał, że kobieta jest niestabilna psychicznie, i umieścił jej dziecko w ochronce.

Pozwolił jednak Nicole Kim widywać się z córką dwukrotnie w ciągu dnia. Podczas jednej z tych wizyt Brytyjka zabrała swoje dziecko, zrobiła dziurę w ogrodzeniu i uciekła. Gdzie? Tego Czesi nie wiedzieli, więc informację o zbiegu opublikowali w Biurze Międzynarodowej Współpracy Policji, tzw. SIRENE. W systemie widniała informacja, że kobieta jest niezrównoważona i porwała niepełnoletnie dziecko.

Kobietę udało się namierzyć nad morzem - na plaży we Władysławowie. Okazało się, że Royle wyszła na spacer. Dzięki pomocy przypadkowo napotkanych ludzi, którzy użyczali jej swoich telefonów, na bieżąco informowała swoich gospodarzy, gdzie aktualnie przebywa i co robi. - Gdy je znaleźliśmy, matka i jej córka wyglądały na zadbane, czyste i odżywione - mówi rzecznik Dettlaff. - Dla każdego było jasne, że łączy je naprawdę silna więź.

Jak kobieta, której czeski sąd odebrał dziecko, przejechała przez Polskę, nie mając pieniędzy, nie znając języka i z dzieckiem na ręku? - Ona jest bardzo komunikatywna i potrafiła sobie zjednywać ludzi - mówi Piotr Bolin, komendant KPP w Pucku. - Ci podwozili ją, kupowali posiłki, płacili za pobyt...
Policjanci przewieźli Angielkę z córeczką do Rzucewa - małej wioski pod Puckiem. Tu Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w szkolnym internacie dzierżawi mieszkanie na potrzeby nagłych interwencji.

W dwupokojowym lokalu Royle przebywała trzy dni, lecz stąd też udało się jej uciec. Mimo że dzień i noc przy drzwiach stał policjant.

- To na prośbę sądu rodzinnego w Wejherowie, który zainteresowaliśmy sprawą- podkreśla komendant Bolin. - Brytyjki nie aresztowaliśmy, więc teoretycznie mogła wychodzić, gdzie i kiedy chciała.

Gdy sąd poprosił policję o dokumenty, by zadecydować o dalszych losach dziecka, zaczęły się komplikacje, bo po doniesieniach z Polski Czesi niespodziewanie wycofali dokumenty z międzynarodowego systemu.

- To była patowa i delikatna sytuacja - mówią polscy mundurowi, którzy o interwencję zabiegali także w brytyjskim konsulacie - bo okazało się, że nikt kobiety nie szuka...

Ostatecznie na rozprawie sędzia zadecydował, że Angielka (którą w rezultacie policjanci znów zatrzymali) jest wolna i nie ma podstaw do odbierania jej dziecka. - Trudno było uznać, że kobieta jest nieporadna życiowo, co sugerowały między innymi angielskie media, skoro udało się jej w zdrowiu uciec z Pragi i przejechać całą Polskę - mówi komendant Bolin.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki