„Wieczór” i „Konfident R”. Gra Józefa Piłsudskiego ze służbami Japonii i państw centralnych

Wojciech Rodak
Spotkanie w Bernie, Szwajcaria 1904 r. Portretowane osoby ustawione w dwóch rzędach, w pierwszym siedzą od lewej: Ignacy Mościcki, Maria Piłsudska z domu Koplewska, N.N. – żona przedstawiciela Japonii, w drugim stoją od lewej: N.N. przedstawiciel Japonii, i Józef Piłsudski
Spotkanie w Bernie, Szwajcaria 1904 r. Portretowane osoby ustawione w dwóch rzędach, w pierwszym siedzą od lewej: Ignacy Mościcki, Maria Piłsudska z domu Koplewska, N.N. – żona przedstawiciela Japonii, w drugim stoją od lewej: N.N. przedstawiciel Japonii, i Józef Piłsudski Muzeum Wojska Polskiego
Do końca życia Józef Piłsudski milczał na temat swojej współpracy z służbami Japonii i państw centralnych. Oto jak wykorzystał ją do realizacji polskiego programu niepodległościowego.

W nocy z 9 na 10 lipca 1904 roku parowiec Coptic stanął na redzie portu w Jokohamie. Na pokładzie statku znajdowali się dwaj prominentni działacze Polskiej Partii Socjalistycznej Józef Piłsudski i Tytus Filipowicz. Ostatnie tygodnie intensywnie przygotowywali się do rozmów z Japończykami. Zdawali sobie sprawę, że od ich rezultatu zależała przyszłość ich ugrupowania i sprawy niepodległości Polski, o którą walczyli. Daleka podróż - z Galicji przez Londyn, Stany Zjednoczone i Kanadę - pochłonęła niemal wszystkie fundusze z kasy partyjnej.

Następnego dnia funkcjonariusz Kempeitai, miejscowych tajnych służb, zabrał ich do Tokio. Zostali zakwaterowani w Seyoken Hotel, położonym daleko od hoteli najpopularniejszych wśród Europejczyków. Ich pobyt miał być utrzymany w konspiracji, a carska ochrana miała rozległą siatkę agentów. Nie należało ryzykować.

Gospodarze mimochodem powiadomili Polaków, że w stolicy Cesarstwa przebywa ich rodak - Roman Dmowski, lider Stronnictwa Narodowo-Demokratycznego. Piłsudski i Filipowicz postanowili się z nim spotkać. Gdy przywódca narodowców zobaczył ich jadących w rikszy, jak po latach wspominał jeden ze świadków, „na chwilę skamieniał”. Jednak potem odzyskał równowagę. Nastąpiło „grzeczne”, „niemal czułe”, powitanie.

Nie można się dziwić nerwowej reakcji Dmowskiego. W końcu przejechał pół świata, by wytłumaczyć Japończykom, że jakakolwiek forma rewolucji na terenie zaboru rosyjskiego, którą chcieli zainicjować, mogłaby Polakom mocno zaszkodzić. Argumentował, że w razie jej niepowodzenia, carat mógł utopić powstanie we krwi, a następnie zwiększyć represje w Królestwie Polskim. To mogłoby z kolei, o czym już nie wspominał swoim rozmówcom, całkowicie pokrzyżować plany endecji i zepchnąć ją ze ścieżki polityki zachowawczej, którą kroczyli, w niebyt. Dlatego widok Piłsudskiego, zawodowego rewolucjonisty i zwolennika aktywnej walki z Rosją, kroczącego pewnym krokiem po tokijskiej ulicy, odczytał, jako zwiastun fiaska swojej misji. I nie mylił się. Już od połowy czerwca, pomimo jego intensywnych zabiegów, żaden przedstawiciel rządu Japonii nie chciał się z nim spotkać. W końcu, widząc, że odbija się od ściany, pod koniec lipca wyruszył w powrotną podróż do Europy.

CZYTAJ TAKŻE: Jak Piłsudski i Dmowski najpierw Polskę wywalczyli, a potem podzielili

Japończycy dość ostentacyjnie zignorowali Dmowskiego, ponieważ jego wizja polityczna całkowicie kolidowała z ich koncepcją zrewoltowania zachodniej strony Imperium Rosyjskiego. Od lutego 1904 r. toczyli zwycięskie boje z armią carską na Dalekim Wschodzie. By ją jeszcze mocniej osłabić, chcieli wzniecić zamieszki, a może nawet większe zbrojne powstanie, w jej europejskiej części. W tym celu Kempeitai nawiązało kontakt z wieloma grupami rewolucyjnymi aktywnymi na tym terenie, w tym również z PPS.

Piłsudski wiele sobie obiecywał po tej współpracy. Jechał do Japonii, by uzyskać dla partii pieniądze i pomoc techniczną przy zakupie broni. Ponadto miał nadzieję, że uda mu się przekonać swoich rozmówców do wsparcia kwestii niepodległości Polski.

12 lipca rozpoczęła się seria spotkań Piłsudskiego i Filipowicza z gen. Atsushim Muratą. Rozmowy toczyły się, o ironio, po rosyjsku, ale z pomocą tłumacza, który miał rozwiązywać wszelkie językowe nieporozumienia. Lider PPS próbował przekonać Japończyka o niezwykłej sile i dużym wywiadowczo-dywersyjnym potencjale swoich ludzi, myśląc, że uda mu się uzyskać jakiekolwiek poparcie dla sprawy niepodległej RP. Proponował nawet utworzenie legionu polskiego, który walczyłby u boku żołnierzy japońskich. Bez efektu.

- Cenią nas bez porównania wyżej niż Dmowskiego - to nie ulega wątpliwości - podsumował później Filipowicz - nie dowierzają jednak roli, jaką Polska może odegrać w wewnętrznej polityce Rosji i wskutek tego będą się starać zbyć pominięciem naszych politycznych żądań. Są bardzo nieszczerzy. Kręcą w drobiazgach nadrabiając komplementami i ciągłym śmiechem - wesoły narodek.

21 lipca rozmowy dochodzą do punktu kulminacyjnego. Nie znamy ich dokładnego przebiegu, źródła polskie i japońskie o nich milczą, ale jest pewne, że właśnie wtedy został wypracowany kompromis. Co prawda Murata odmówił zaciągnięcia politycznych zobowiązań w kwestii sprawy polskiej, ale zapewnił, że Kempeitai udzieli PPS pomocy finansowej i dostarczy broń. Emisariusze PPS zapewnili ich, że w zamian będą im przesyłać informacje wywiadowcze - przede wszystkim dane o ruchach wojsk rosyjskich, ich morale, oraz generalnie o nastrojach panujących w Imperium.
Piłsudski przystał na ofertę Azjatów, chociaż oczekiwał o wiele więcej. Był zawiedziony. Rząd z Tokio nie był jednak zupełnie zainteresowany wskrzeszaniem idei niepodległej Rzeczpospolitej na arenie międzynarodowej. Nie dość, że nie mógł udzielić Polakom jakiejkolwiek realnej pomocy wojskowej, to jeszcze było pewne, że popsuje sobie w ten sposób relacje ze swoim kluczowym partnerem - Niemcami.

Filipowicz i Piłsudski odpłynęli z portu w Jokohamie 30 lipca. Najważniejsze osiągnęli - po ciężkich latach PPS miał wreszcie środki na robotę niepodległościową.

Japońska wyprawa polskich działaczy niepodległościowych była pokłosiem trwającego od kilku miesięcy zbliżenia PPS i Kempeitai. Sytuacja międzynarodowa sprawiła, że ten tak pozornie egzotyczny sojusz, był całkowicie naturalny.

„Wieczór” i „cukierki” z Hamburga
Siła i imperialne ambicje Tokio rosły od rewolucji modernizacyjnej epoki Meiji, zapoczątkowanej w 1868 roku. Japończycy weszli do ery przemysłowej wprost ze średniowiecza. Dzięki swojej niesamowitej pracowitości i determinacji w parę dziesięcioleci nadrobili swoje technologiczne zaległości. Szczególny nacisk położyli na rozwój armii i floty. Już pod koniec XIX w. poczuli się na tyle pewnie, by rozpocząć ekspansję na kontynent. Pokonali Chiny i zajęli Półwysep Koreańsk

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: „Wieczór” i „Konfident R”. Gra Józefa Piłsudskiego ze służbami Japonii i państw centralnych - Plus Polska Times

Wróć na i.pl Portal i.pl