Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wichury bywają znacznie groźniejsze niż skutki powodzi

Dorota Abramowicz
Grzegorz Olkowski
Potężne burze, silny wiatr łamiący drzewa, zrywający dachy i sieci energetyczne, ulewy i gradobicia, które w ostatni weekend przetoczyły się nad Polską, to tylko niektóre z wielu sygnałów postępujących zmian klimatycznych związanych z procesem globalnego ocieplenia ziemi. Zmian, które obserwujemy już od 50-60 lat.

Przeczuleni z powodu wysokiej wody

Według naukowców, najwyższy już czas na weryfikację listy zagrożeń naturalnych w Polsce, na której na pierwszym miejscu znajdują się - jak się okazuje, całkiem niesłusznie - powodzie.

- Jeśli zaczniemy analizować naturalne zagrożenia pod względem liczby ofiar, to powodzie zajmą ostatnie miejsce - twierdzi prof. Mirosław Miętus, kierownik Katedry Meteorologii i Klimatologii Instytutu Geografii UG, wieloletni ekspert Światowej Organizacji Meteorologicznej (WMO). Informacje te nie docierają do rządzących. W tym do urzędników z Ministerstwa Środowiska, patrzących na wszystko przez pryzmat powodzi. Próbują oni zarządzać czymś, co jest niezarządzalne w Polsce, na obecnym poziomie technicznego i organizacyjnego rozwoju systemu zarządzania gospodarką wodną, czyli rozwojem ewentualnej fali powodziowej. Jednocześnie zaniedbują rozwój inteligentnych narzędzi diagnostycznych i prognostycznych w zakresie meteorologii, zapominając, że katastrofy naturalne w Polsce mają swoje przyczyny w ekstremalnej pogodzie.

Władza pozostaje nieczuła na upały

Na pierwszym miejscu wśród śmiertelnych zagrożeń utrzymuje się... temperatura. O ile jeszcze zimą wydziały kryzysowe liczą ofiary śmiertelne mrozów (w całym kraju liczba zamarzniętych sięga 300 osób), to nikt w Polsce nie prowadzi statystyk dotyczących ofiar przegrzania. Pojedyncze przypadki klasyfikuje się jako udary, zawały, nagłe zatrzymanie akcji serca, nie zauważając, że główną przyczyną jest narażenie organizmu człowieka na zbyt wysoką temperaturę. Tymczasem wiele państw europejskich publikuje już tego typu wyliczenia. Tylko w 2010 roku w Europie z powodu upałów zmarło 55 tys. osób.

- Służby kryzysowe nadal nie ostrzegają Polaków przed skutkami wysokich temperatur - stwierdza z żalem prof. Miętus. - Czy pani słyszała, by nasi wojewodowie choć raz ogłosili alarm w przypadku przekroczenia w czasie upałów dopuszczalnej zawartości ozonu w dolnych warstwach atmosfery? Ze względu na duże stężenie pyłów szkodliwych dla organizmu ogranicza się wówczas ruch samochodowy, na przykład dopuszczając na zmianę do ruchu auta z parzystą i z nieparzystą końcówką numeru rejestracyjnego, i odradzając uprawianie sportu oraz spacery wzdłuż ulic miast.

Musimy się też przygotować na długo utrzymujące się upały. Jeśli, jak mówi prof. Miętus, przez tydzień przyjdzie nam doświadczać 37 st. C, a w nocy 22-23 st. C, większość będzie miała kłopot z prawidłowym funkcjonowaniem. Po dwóch tygodniach zacznie siadać system energetyczny, przestaną działać lodówki, dojdzie do zmarnowania ton żywności. To gotowy scenariusz na "małą Apokalipsę".

Trąba nie tornado, ale swoją siłę ma

Lekceważony jest także silny wiatr. European Severe Storm Laboratory (Europejskie Laboratorium Silnych Burz) wskazuje na trzy obszary występowania trąb powietrznych w Polsce. Są to, oprócz Śląska i Wielkopolski, także Kujawy i wschodnie Pomorze, gdzie jeszcze trwa pamięć o połaciach lasów i wioskach w Borach Tucholskich zniszczonych przed trzema laty.

- Naprawa szkód spowodowanych przez silny wiatr pochłania ogromne ilości środków - mówi prof. Miętus.- Powoduje też duże rozproszenie służb, które muszą reagować naraz w różnych, niejednokrotnie oddalonych od siebie miejscach. Usuwanie często występujących szkód powoduje szybsze wyeksploatowanie środków technicznych służb ratunkowych oraz przeciążenia zatrudnionych tam ludzi. Innymi słowy - wzrastają koszty ich funkcjonowania. Wiatr niszczy trakcje energetyczne, pozbawiając dostępu do prądu tysiące gospodarstw domowych i setki firm.

Klimatyczny alarm dla gospodarki

Postępujące zmiany klimatu wpłyną także na gospodarkę kraju. Na razie nikt się tym zbytnio nie przejmuje, ale skutki będą wyjątkowo bolesne. Największym problemem może być susza. Tylko na Pomorzu, jak mówią dane Pomorskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego, już od półtora roku nie zanotowano porządnych opadów deszczu. Na razie narzekają jedynie rolnicy i grzybiarze, niedługo jednak problem może dotknąć mieszkańców dużych miast. Dojdzie do racjonowania wody, spadku jej jakości.

- O tym wszystkim naukowcy mówią już od 20 lat - twierdzi klimatolog. - I od 20 lat drepczemy w miejscu.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki