Węgrzy grożą strajkiem, jeśli Orban nie wycofa ustawy "niewolniczej"

Kazimierz Sikorski
Joanna Urbaniec / Polskapress
Węgierski premier przed wielkim wyzwaniem, musi stawić czoła manifestującym przeciwko ustawie "niewolniczej".

Hasła “Wesołych świat, panie premierze”umieszczane na transparentach protestujących w stolicy Węgier nie zawierają życzeń dla Viktora Orbana. Ludzie są wściekli na premiera, że chce uczynić z nich” niewolników”, bo do tego zmierzają najnowsze zmiany w kodeksie pracy.

Szef Węgierskiego Zrzeszenia Związków Zawodowych Tamas Szekely zapowiada: jeśli prezydent Janos Ader podpisze nowelizację tej ustawy, będą na pewno strajki.
Opozycja idzie jeszcze dalej i domaga się od rządu nie tylko wycofania kontrowersyjnej nowelizacji kodeksu pracy, nazywanego “ustawą niewolniczą”, ale stawia kolejne postulaty. To także zagwarantowanie niezależności sądów, przystąpienia Węgier do Prokuratury Europejskiej, niezależnych mediów publicznych i zmniejszenie nadgodzin dla policjantów.
Nie tylko ekonomia
Już sam katalog postulatów jasno wskazuje, że nie jest to czysto ekonomiczny protest. Kilkanaście tysięcy demonstrujących zgromadzonych przed gmachem parlamentu krzyczało: “My chcemy demokracji”, My chcemy wolnych mediów”.
Ale dopiero sprawa nadgodzin dotknęła Węgrów, poczuli się propozycjami rządu upokorzeni. Bo zgodnie z nowymi przepisami limit nadgodzin został zwiększono z 250 do 400, a ich rozliczanie czy to w formie ekstra wynagrodzenia albo dni wolnych będzie następować w ciągu trzech lat, a nie tak jak obecnie w ciągu roku.
Sądy też są bardzo ważne
Dopiero teraz Węgrzy przekonali się o tym, jak niebezpieczne okazać się mogą reformy sądownictwa w wydaniu Viktora Orbana. Powołano do życia sądy administracyjne, ale kontrolę sprawuje nad nimi rząd. Konkretnie Laszlo Trocsanyi, minister sprawiedliwości, który- jak zauważa opozycja- jest przyjacielem Orbana. Mają do nich trafiać sprawy pracownicze, spory z rządem, dotyczące protestów sprawy i te o korupcję i można być niemal pewnym, że takie “niezależne” organy zawsze będą brały stronę rządzących. Doszło do dawno nie widzianej sytuacji w tym kraju, kiedy przeciwko pomysłom premiera Orbana jednoczą się takie ugrupowania, jak liberalne i nacjonalistyczny Jobbik. Ich ludzie pojawiają się nie tylko na największych manifestacjach w Budapeszcie , ale i około 20 innych węgierskich miastach. Hasła czysto pracownicze przeplatają się z politycznymi i być może dopiero teraz te ostatnie wybrzmią jeszcze silniej niż na poprzednich protestach, które co prawda gromadziły większe niż dziś tłumy, to jednak nie odbiły się szerokim echem w kraju.
Media też są ważne
Opozycja znowu przypomina Węgrom, co zrobiono z mediami w tym kraju, kiedy kontrolę nad ich zdecydowaną większością przejęli rządzący. Jedna fundacja skupia w rękach kontrolę nad prawie pół tysiącem różnych mediów ( stacji telewizyjnych, radiowych, gazet, nawet większych portali). Od lat sprzyjający Orbanowi oligarchowie kupowali nieprzychylne władzy media, jedne po to, by je zlikwidować, inne zaś przekazać do wspomnianej fundacji. I tylko takie dostają rządowe reklamy i zamówienia na określone teksty, inne nie mają takiej finansowej kroplówki i albo padają, albo ich siła rażenia jest tak mała, iż nie liczą się kompletnie na rynku medialnym.
Teraz opozycja oraz przedstawiciele związków zawodowych skupiają się na krytyce Orbana za to, co robi z prawem pracy. Oskarżają premiera o uleganie naciskom głównie niemieckich koncernów samochodowych, które domagały się bardziej elastycznych dla siebie rozwiązań.
Węgry cierpią bowiem na braku rąk do pracy, bo wielu mieszkańców tego kraju wybrało wyjazd do krajów starej Unii Europejskiej. Z kolei nie garna się na Węgry chętni do pracy z innych państw, bonie wszystkim odpowiada polityka Orbana wobec przybyszów .
Nie wiadomo, jak zakończy się fala obecnych protestów: czy wraz ze świętami ustaną, choć manifestacji zapowiadają kontynuowanie protestów, czy może prezydent nie podpisze kontrowersyjnego prawa? Tak czy inaczej wielu Węgrów czuje się coraz bardziej stłamszonych pod obecnymi rządami, być może nawet mając w ręku większość mediów nie zdołał jeszcze przekonać do swoich wszystkich obywateli.
Bez względu na to, jaki będzie finał tych niepokojów wizerunek Orbana w Europie już uległ pogorszeniu. Populistyczny polityk stanął przed największym wyzwaniem od czasu, gdy w roku 2010 doszedł do władzy. Węgierska stolica staje się widownią manifestacji, starć z siłami porządkowymi, wyciąganiem opozycyjnych posłów, ze stacji radiowych, do których usiłowali się dostać. Jednym słowem spokój na jaki liczyli rządzący w okresie przedświątecznym nie nadszedł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl