- Taka oferta jest kierowana do wszystkich komitetów. Jedne z tej zniżki korzystają, drugie nie. W tym przypadku z tej zniżki skorzystały cztery komitety - wyjaśniał w piątek rano prezydent Warszawy. - Nie widzieliśmy takiej oferty - odpowiedział mu Krzysztof Sobolewski, przewodniczący komitetu wykonawczego PiS.
Do sprawy odnoszą się radni PiS. "Miejska spółka zależna od polityków PO udzieliła PO 80 proc. zniżki na reklamy na miejskich autobusach. W trakcie kampanii Warszawa była zalana tymi reklamami, teraz wiemy dlaczego. Należąca do warszawiaków spółka robiła to niemal darmo, ciekawe czy te 20 proc. w ogóle koszty pokrywało" - napisał na Twitterze Sebastian Kaleta.
Rzecznik stołecznego ratusz oskarżył go o kłamstwo. "Fake news Panie Radny, żeby nie powiedzieć mocniej. Cennik jest taki sam dla wszystkich komitetów. Rabat dotyczył monitorów, a nie tyłów autobusów. Korzystały z tego 4 komitety. Proszę nie kłamać w piątek".
W świetle dokumentów, do których dotarł portal DoRzeczy.pl, okazuje się, że to rzecznik ratusza kłamie, ponieważ na fakturze wystawionej za reklamy z wizerunkami przewodniczącej Rady Miasta Ewy Malinowskiej-Grupińskiej oraz kandydującego do sejmiku Mazowsza Ludwika Rakowskiego zaznaczono, że chodzi o reklamę "full back", czyli cały tył autobusu, a nie wewnętrzne monitory.
Platforma Obywatelska za "ekspozycję plakatów na tyłach 14 autobusów w okresie 10-19.10.2018" miała zapłacić jedynie 2296 zł brutto. Według ustaleń dziennikarzy, to tylko 20 proc. cennikowej wartości.
Kaleta już zapowiedział, że sprawa zostanie zgłoszona do prokuratury.
MZA to spółka należąca do miasta.
POLECAMY:
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
