Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Wałęsa. Człowiek z nadziei". Jak Grzegorz Pellowski przywiózł chleb dla strajkujących

Jacek Sieński
Przemek Świderski
"Wałęsa. Człowiek z nadziei" jest polskim kandydatem do Oscara w kategorii obraz nieanglojęzyczny. To, czy ostatecznie otrzyma nominację do złotej statuetki, okaże się 16 stycznia. W obrazie Wajdy wiele jest większych i mniejszych ciekawych epizodów - ot, choćby związanych z chlebem dla strajkujących stoczniowców.

Na ekranach kin w całym kraju można oglądać najnowszy film Andrzeja Wajdy - "Wałęsa. Człowiek z nadziei". Znalazł się w nim epizod, którego nie było w jego pierwotnym scenariuszu. Jest nim dopisana scena przywiezienia do Stoczni Gdańskiej chleba, przeznaczonego dla stoczniowców strajkujących w sierpniu 1980 roku. Pieczywo było darem gdańskiej piekarni Józefa Pellowskiego. Dziś firmę tę prowadzi jego syn Grzegorz, który dowoził pieczywo do stoczni. Rolę ojca zagrał Łukasz Pellowski, syn Grzegorza i wnuk Józefa.

Chleb dla stoczni i kordon zomowców
- Strajk, który zaczął się w połowie sierpnia, trwał dwa tygodnie - wspomina Grzegorz Pellowski. - Przed bramą nr 2 Stoczni Gdańskiej gromadziły się codziennie tłumy ludzi. Ja także uczestniczyłem w tych zgromadzeniach. W jednym z komunikatów komitetu strajkowego nadawanych przez głośniki przy bramie powiadomiono, że stoczniowcom i licznym przedstawicielom strajkujących zakładów pracy potrzebne są produkty żywnościowe. Gdy wróciłem do domu, postanowiliśmy z ojcem, że będziemy wspierać strajkujących, dostarczając im pieczywo. Jeździłem do stoczni wielokrotnie naszym dostawczym żukiem, wyładowanym koszami wypełnionymi półkilogramowymi bochenkami pszenno-żytniego chleba sandomierskiego. Podjeżdżałem pod bramę nr 2, którą otwierano, a po wyładunku bochenków, wyjeżdżałem ze stoczni bramą nr 3 znajdującą się przy ulicy Wałowej.

Wyjazd - jak wspomina Grzegorz Pellowski - był o tyle stresujący, że za bramą stał kordom zomowców i nie wiadomo było, czy przepuszczą samochód, czy go zatrzymają, co mogło skończyć się dla mnie źle.

- Chleb dostarczaliśmy stoczniowcom ze Stoczni Gdańskiej również podczas strajków w 1988 roku. Bramy stoczni były wtedy jednak obstawione patrolami ZOMO. Bochenki przekazywaliśmy więc harcerzom, którzy przenosili je w plecakach pod płot stoczni i przerzucali w miejscach nie pilnowanych przez milicję - dodaje Grzegorz Pellowski.

Maria Pellowska, która dowiedziała się, że w Gdańsku będą nakręcane sceny filmu Wajdy, ukazujące strajk sierpniowy, zwróciła się listownie do niego, pisząc m.in.: "Chciałabym, żeby historia o tym, że mój ojciec ofiarowywał strajkującym za darmo tony chleba, znalazła się w Pana filmie. Chciałabym w ten sposób złożyć mu hołd".

Korespondencja przyniosła rezultat. Ewa Brodzka, zajmująca się w ekipie filmowej współpracą reżyserską i castingiem, zwróciła się z pytaniem, czy ich rodzinna piekarnia nadal działa i czy może dostarczyć na plan taki chleb, jaki wypiekała przed laty. Maria Pellowska potwierdziła. Dowiedziała się też, że w filmie będzie uwzględniona scena przywożenia chleba do stoczni z udziałem statysty. Uznała, iż mógłby w niej zagrać jej bratanek Łukasz. Filmowcy uwzględnili jej sugestię.

Żadnych pieniędzy brać nie wypadało
- Zapewne twórcy filmu uznali, że krótki epizod ukazujący naszą rzemieślniczą rodzinę, pomagającą strajkującym i wciąż prowadzącą piekarnię, może być atrakcyjny i jest warty pokazania - mówi Łukasz Pellowski.

Chleb pojawia się nie tylko w scenie przywożenia go do stoczni, ale i w innych ujęciach, jako znaczący symbol. Był to taki sam tradycyjny chleb pszenno-żytni jaki wypiekano przed laty.

- Choć dziś nazywa się oliwski - zaznacza Łukasz Pellowski. - Przed zjawieniem się na planie, podpisałem umowę dotyczącą wystąpienia w filmie. Zrzekłem się proponowanego mi honorarium, bo wystarczającą satysfakcję stanowiła dla mnie możliwość zagrania w nim roli mojego ojca. Nie wypadało mi brać za to pieniędzy. Moja rola polegała na podjechaniu samochodem dostawczym żuk pod bramę, przy której pilnujący jej stoczniowcy zapytali: "Do kogo?". Ja odpowiadam: "Pellowski, chleb przywiozłem" i słyszę: "Można jechać". Ludzie stojący przed bramą rozstępują się, brama zostaje uchylona i wjeżdżam na teren stoczni. Następnie kamera pokazuje tył żuka, z widocznymi na nim koszami wypełnionymi chlebem. Chleb był ułożony w drucianych koszach, jakich używano w latach 70. i 80. Mieszczą one po 40 bochenków, z którymi ważą razem po 25 kilogramów. Zastąpiły je dawno lekkie kosze z tworzywa sztucznego. Stare zachowały się jeszcze w naszej firmie, co umożliwiło wykorzystanie ich w filmie, jako autentycznych rekwizytów.

Cała scena przywiezienia chleba trwa w filmie kilka sekund. Natomiast na przygotowania do niej i nakręcanie potrzeba było 8 godzin. Łukasz Pellowski i statyści musieli być ucharakteryzowani i przebrani z odzież z końca lat 70. Po każdym ujęciu następował przegląd nakręconego materiału i konsultacje z reżyserem. Potem powtarzano ujęcie, z uwzględnieniem uwag Wajdy, przekazywanych przez drugiego reżysera.

Warto dodać, że na razie "Wałęsę. Człowieka z nadziei", który wszedł na ekrany 4 października, obejrzało już ponad 400 tys. widzów. Obraz Andrzeja Wajdy - jak informował we wtorek jego dystrybutor - drugi tydzień z rzędu był najchętniej wybieranym przez widzów filmem w polskich kinach.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki