Waldemar Dziak: Azjatycki cud dzięki ciężkiej pracy i innowacyjnej nauce

Prof. Waldemar Dziak
Konfucjański etos oszczędności, lojalności i solidarności uczynił z Korei Południowej potegę - pisze znawca Dalekiego Wschodu z PAN.

Południowokoreański cud gospodarczy właściwie nie ma precedensu. Kraj w ciągu zaledwie dwóch pokoleń z jednego z najbiedniejszych państw na ziemi wspiął się na sam szczyt. Dziś Koreańczycy to jedno z najbogatszych, najbardziej zaawansowanych technologicznie i najnowocześniejszych społeczeństw w świecie.

Żeby w pełnym świetle zobaczyć i zrozumieć skalę tego, co się stało w Korei, musimy cofnąć się do roku 1910. Wtedy to bowiem Półwysep Koreański został siłą włączony do Imperium Japońskiego. Rządy kolonialne trwały aż do 1945 roku. Były bardzo surowe, dosłownie zdewastowały półwysep. Kolejny etap w XX-wiecznej historii Korei to koniec II wojny światowej. Nie przynosi on jednak wyzwolenia, lecz narzucony z zewnątrz podział państwa. Część północną okupują wojska sowieckie, południową zajmują amerykańskie. Podział ten ma ogromne skutki dla gospodarek obu państw. Półwysep Koreański stanowił bowiem komplementarną całość. W północnej części usytuowany był przemysł, zaś żyzne ziemie pięknych równin południa stanowiły naturalny spichlerz.

W 1945 roku ten organizm przestał funkcjonować. Dzieła zniszczenia dopełniła wojna pomiędzy obydwiema Koreami, która wybuchła w roku 1950. Bilans pierwszej połowy XX wieku jest więc dla Korei Południowej tragiczny. Państwo musi zaczynać niemal od zera. Zdziesiątkowana ludność, zniszczone gospodarka i rolnictwo. Odsetek ludzi wykształconych jest dziesięciokrotne niższy
niż w powojennej Polsce. Dochód na jednego mieszkańca spada do poziomu najbiedniejszych państw afrykańskich. Nawet największym optymistom trudno zachować nadzieję.

W roku 1963 do władzy dochodzi reżim wojskowy, na którego czele stoi generał Park Chung Hee. Ten brutalny reżim o dziwo jednak ma plan, ma wizję. Natychmiast wciela ją w życie. Rozpoczyna się wielki skok gospodarczy i cywilizacyjny. Władze, widząc, jakie sukcesy przynosi polityka proeksportowa takich państw jak Japonia, Tajwan czy Singapur, postanawiają skierować gospodarkę Korei na te same tory. Budowa przemysłu od podstaw wymaga jednak sporych nakładów finansowych, a w kraju nie ma kapitału. Udaje się go zdobyć. Pochodzi on z dwóch źródeł. Pierwsze to kredyty wzięte od rządu Stanów Zjednoczonych, drugie to odszkodowania za lata okupacji, wynegocjowane od Japonii. Rząd Tokio przyznał je Seulowi, ponieważ bardzo zależało mu na normalizacji stosunków pomiędzy państwami. Stosunki dyplomatyczne zostały nawiązane w roku 1965, a więc dziesięć lat po uzyskaniu niepodległości.

W pierwszej fazie reform reżim inwestuje głównie w infrastrukturę: powstają drogi, mosty i porty. W latach 60. i 70. strumień pieniędzy kieruje się głównie do przemysłu tekstylnego, obuwniczego, chemicznego oraz hutniczego. To generuje zyski, które przeznaczane są na dalszy rozwój. Kolejna dekada to spektakularne inwestycje w stocznie. Także w tym okresie, praktycznie z niczego, powstaje przemysł samochodowy. Dziś koreańskie marki są jednymi z wiodących na świecie. Samochody produkowane przez Hyundai czy Kia Motors podbijają rynki nie tylko w Azji, lecz także w Europie i Ameryce.

Prawdziwym skokiem koreańskiego tygrysa był jednak skok w sektor nowoczesnych technologii. Nakłady na badania i rozwój należą do najwyższych na świecie. Istnieje nawet specjalny urząd koordynujący przedsięwzięciami - ministerstwo nauki i technologii. Chluba Koreańczyków - firmy takie jak LG czy Samsung są liderami na rynku nowych technologii. Przebojem zdobywają międzynarodowe rynki. Dlaczego tak się dzieje? Wśród ludzi młodych dosłownie zapanował kult edukacji. Jest on wsparty specjalnie opracowanymi programami nauczania informatyki prowadzonymi już od najwcześniejszych lat. Dostępność do internetu w Korei jest najwyższa na świecie. Pod koniec 2004 roku do szerokopasmowego internetu miało dostęp aż 3/4 gospodarstw domowych. Korea jest także jednym z siedmiu państw na świecie, które na badania i rozwój wydaje rocznie ponad 10 miliardów dolarów. Liczba rejestrowanych patentów jest większa tu niż w Niemczech, Wielkiej Brytanii czy Francji i ustępuje jedynie Stanom Zjednoczonym oraz Japonii. A branże informatyczna i biotechnologiczna należą do najbardziej innowacyjnych na świecie.

Historia Korei od roku 1963 to jednak przede wszystkim okres ogromnych wyrzeczeń. Praca po 14 godzin na dobę była w tym okresie normą. Ciężko pracowali wszyscy: mężczyźni, kobiety oraz dzieci. Reżim wojskowy jest surowy i nie znosi sprzeciwu. Rygor był niewyobrażalny. Żadnej taryfy ulgowej, żadnych świadczeń socjalnych czy związków zawodowych. Nie ma mowy o żadnym strajkowaniu. Praca, praca i jeszcze raz praca. W okresie 1963-2007 średnia rocznego wzrostu PKB to aż 8,3 proc. Efekty widać gołym okiem. W ciągu zaledwie dwóch pokoleń Korea Południowa z jednego z najbiedniejszych państw na świecie wspina się na sam szczyt. Dziś jest państwem z 11. PKB na ziemi, a poziom dobrobytu należy do najwyższych na świecie. Średnia życia wzrosła do 80 lat. Sekretarzem generalnym ONZ jest dziś nie kto inny, tylko Koreańczyk. Listę sukcesów można by jeszcze ciągnąć długo.

Taki fenomen domaga się wyjaśnienia. Dlaczego to właśnie Koreańczykom się udało? Co sprawiło, że w tak krótkim czasie udało się im osiągnąć tak spektakularny sukces? Otóż główne źródło sukcesu tkwi w kulturze. Koreańczycy są społeczeństwem konfucjańsko-buddyjskim. A to oznacza, że w cenie są etos pracy, pracowitość, oszczędność, lojalność, poszanowanie władzy, gotowość do podporządkowania się oraz solidarność zakładowa. W latach 60. na sztandarach niesiono hasła "Zakład pracy naszą małą ojczyzną!".

Nie były to slogany dyktowane robotnikom w Korei Północnej. Hasła tego typu wcale nie były narzucone odgórnie, lecz zakorzenione głęboko w kulturze. Magia wielkich haseł po prostu się tam sprawdza i działa. Wyobraźmy sobie, że w powojennej czy nawet dzisiejszej Polsce jakiś polityk rzucił hasło: "Dogonimy Niemcy".

Naraziłby się tylko na śmieszność. Gdy w Korei rzucono hasło: "Dogonimy Japończyków", nikt się nie śmiał. Wzięto się do pracy. Do dziś hasło "Dogonimy Japonię" odgrywa ogromną rolę. Koreańczycy zapatrzeni są w swojego odwiecznego rywala, któremu bezustannie zazdroszczą, którego bezustannie chcą prześcignąć. By obraz był kompletny, należy także wspomnieć, że sukces Koreańczycy osiągnęli, mając za sąsiada nieobliczalny reżim Korei Północnej. Państwo, które trzyma pod bronią milion dwieście tysięcy żołnierzy, posiada w swoim arsenale broń chemiczną i od niedawna także jądrową.

Z tego powodu Seul przez dziesięciolecia musiał wydawać z budżetu państwa ponad 5 proc. na armię. Nawet dziś Korea Południowa trzyma pod bronią niemal 700 tys. żołnierzy. To ogromny wydatek i zarazem znaczny hamulec dla rozwoju gospodarki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl