Wakacje 2018. Bank policzy prawie 5 zł za euro

Marcin Lipka, główny analityk Cinkciarz.pl
Pixabay
Sezon wakacyjny się rozkręca się, ale jak na złość z perspektywy polskiego turysty wyraźnie drożeją obce waluty. Faktycznie jednak to nie kurs euro czy dolara do złotego jest najważniejszy. Liczy się przede wszystkim informacja, jakimi opłatami obciąży nas bank za używanie złotowej karty płatniczej. Bywa, że przekraczają one 10 proc. całkowitej wartości transakcji - pisze Marcin Lipka, główny analityk Cinkciarz.pl.

W ostatnich dniach euro dochodziło do granicy 4,40 zł. To kilkanaście groszy więcej niż na początku zeszłorocznych wakacji. Dla okazjonalnego turysty zmiana kursu jest oczywiście uciążliwa, ale nie powinna zepsuć długo wyczekiwanego urlopu. Zarówno zadowolenie z wypoczynku, jak i kieszeń może natomiast poważnie nadszarpnąć fakt, że poprzez wieloetapowy system prowizji i opłat bank może pobrać nawet 50 gr więcej niż wynosi faktyczny kurs europejskiej waluty.

Prowizja pogania prowizję

Według marcowego raportu NBP dotyczącego porównania prowizji i opłat w polskim sektorze bankowym, średnie przewalutowanie transakcji (np. transakcja w euro jest przeliczana na złote) oznacza obciążenie naszego portfela na poziomie 2,82 proc. Jeżeli np. wydamy z karty 1000 euro, to - przy międzybankowym kursie 4,4 zł za euro - na naszym wyciągu pojawi się wydatek 4524 zł zamiast 4400 zł. To strata na poziomie 124 zł.

Złudne byłoby jednak myślenie, że to koniec opłat za powyższą transakcję. Wiele banków oprócz zastosowania prowizji od transakcji kartowych stosuje dodatkowo własne kursy walut, które poważnie odbiegają od rynkowych i tych, które są ustalane przez wystawców kart płatniczych.

Często w tabeli kursów walutowych stosowany jest spread (różnica między kupnem i sprzedażą) na poziomie 6 proc. Oznacza to, że kurs sprzedaży (ten, po którym kupowane jest automatycznie np. euro w naszych bezgotówkowych transakcjach) różni się o ok. 3 proc. od kursu międzybankowego.

W rezultacie więc do naszego „rachunku” należy dodać kolejne 3 proc. przy przykładowej transakcji. Otrzymujemy więc wynik na poziomie 4660 zł. Jesteśmy już stratni 260 zł, a jednocześnie zapłaciliśmy za euro 4,66 zł, chociaż faktycznie było ono warte 4,40. Niestety, to jest jeszcze koniec naszych wydatków. Pozostał najbardziej skrajny przykład bankowych opłat.

Uwaga przy bankomacie: wg banku 100 euro to niemal 500 zł

Są banki, którym nie wystarcza prowizja za przewalutowanie na poziomie niespełna 3 proc. oraz nadmuchany kurs sprzedaży obciążający klienta opłatą o kolejne 3 proc. Jeden z polskich banków stosuje do popularnych kart płatniczych czy kredytowych następującą procedurę.

Najpierw zostaniemy obciążeni spreadem o wartości ok. 3 proc., a potem - jakby tego było mało - prowizją 5,9 proc. Dla kwoty tysiąca euro nasza bezgotówkowa transakcja już kosztuje 4800 zł, chociaż faktycznie powinna jedynie 4400 zł.

Jeżeli dodatkowo zdecydujemy się na wpłatę np. 100 euro z bankomatu, to poza obciążeniem tej transakcji kwotą 9 proc. (kurs z tabeli oraz opłata za przewalutowanie) dodatkowo zapłacimy jeszcze 10 zł prowizji. 100 euro wyjęte z bankomatu będzie nas więc kosztować 490 zł, czyli o 50 zł więcej niż jest warte w rzeczywistości.

emisja bez ograniczeń wiekowychnarkotyki
Wideo

Strefa Biznesu: Czterodniowy tydzień pracy w tej kadencji Sejmu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl