W sprawie zastrzelenia 21-latka przez policjanta trzeba stawiać pytania policji i państwu

Piotr Zaremba
Bartłomiej Ryży
Czy policjant strzelił bezpodstawnie?” - pytała „Gazeta Wyborcza” w ostatni piątek na pierwszej stronie. Chodzi o zastrzelenie na osiedlu mieszkaniowym w Koninie 21-latka przez policjanta na służbie. Nie kupuję w ciemno niczyjej wersji. „Wyborcza” twierdząc, że doszło do bezzasadnego użycia broni, powołuje się na anonimowe źródła. Ale historia od pierwszej chwili budzi same pytania. I uważam, że polskie media powinny je stawiać - policji i państwu.

Przypomnę, Adam Czerniejewski uciekał przed policjantami. Nie chciał pokazać dokumentów, kiedy patrol zainteresował się jego spotkaniem z dwoma piętnastolatkami. Strzelanie do uciekiniera jest jednak obwarowane regułami. Nie do każdego się strzela, tylko do sprawców najpoważniejszych przestępstw. Inna zasada to oddanie strzału ostrzegawczego przed celowaniem w człowieka. Z relacji jednego z piętnastolatków wynika, że takiego strzału nie było.

Mimo to w godzinę po zdarzeniu policja zdążyła ogłosić, że policjant „był zmuszony oddać strzał” i zrobił to w sposób prawidłowy. Na jakiej podstawie? Sam policjant nie zeznawał do teraz. Podobno leczy swoją psychikę. Jego kolega z patrolu i dwaj nastolatkowie samego zdarzenia nie widzieli. Istnieje za to - także podobno - zapis z monitoringu kamer. Tyle że ferujący zasadność strzelania, wcale się na niego nie powołują. Nie powołują się na żadne konkretne okoliczności.

CZYTAJ TAKŻE: Konin: Kolejny zatrzymany w areszcie po zamieszkach pod komendą policji. Zatrzymano 8 osób po tym jak policjant zastrzelił 21-latka

Prawda, śledztwo jest w zasadzie chronione zasadą poufności. No ale w takim razie milczeć co do tego, kto ma rację, powinna także policja. Zarazem jeśli okoliczności różnych zdarzeń są bulwersujące dla opinii publicznej, rąbka tajemnicy się uchyla. W tym przypadku brak elementarnych informacji, a równocześnie aprioryczna teza o racji strzelającego, stały się powodem zamieszek przed komendą policji w Koninie.

Zresztą tajemnica nie jest pełna od początku, za to narusza się ją bardzo wybiórczo. Media podały informację o nożyczkach znalezionych przy zabitym. Skąd miały ją jak nie od policji? Sugestia była oczywista. Policjant mógł czuć się zagrożony. Ale nie objaśniono nam, czy był tymi nożyczkami atakowany.

Podano informację o białym proszku, także w posiadaniu zabitego. Ta sugestia też była oczywista - to diler, a jego spotkanie z nastolatkami to część jego działalności. Potem jednak dowiedzieliśmy się, że kupowali od niego podobno atomizer do e-papierosa. Przycinaniu waty w atomizerze miały służyć nożyczki. W każdym przypadku, nawet gdyby był dilerem albo gdyby policjanci mieli uzasadnione powody, aby tak sądzić, nie tłumaczy to samego finału.

Rozeszły się pogłoski, że Adam otrzymał postrzał z przodu, więc policjant nie celował w plecy. Powtarza je m.in. „Wyborcza”. Czy to jednak wystarczy, żeby rekonstruować wersję ataku na funkcjonariusza? Być przekonanym o jego zagrożeniu? A co, jeśli Czerniejewski odwrócił się i został od razu trafiony? Nie twierdzę, że tak było. Twierdzę, że jedne informacje z historii wyciekają do opinii publicznej. Inne - nie. A może są rozsiewane po to, aby postawić policję w lepszym świetle. Do czasu, aż sprawa nie przycichnie.

CZYTAJ TAKŻE: Uwaga! TVN: Kim był śmiertelnie postrzelony przez policjanta 21-latek?

Adam miał się zacząć oddalać, zanim zażądano od niego wylegitymowania się. Jeśli tak, tym ważniejsze, co potem zrobił policjant, a czego nie zrobił. Mógł strzelać bez ostrzeżenia, tylko jeśli był atakowany. Nikt tak na razie wprost nie twierdzi. Jeśli zaś chciał unieruchomić uciekiniera, rola strzału ostrzegawczego jest kluczowa. Do tego policja nie umie się ustosunkować.

Skądinąd strzelanie, „bo uciekał”, budzi zastrzeżenia. A co, jeśli mamy do czynienia z człowiekiem niepoczytalnym albo odurzonym? Przepisy są i tak więc nachylone w stronę policji. Ale, powtórzę, sprzedawanie narkotyków nie figuruje w katalogu przestępstw, do sprawców których można strzelać, kiedy sam policjant nie jest atakowany, a sprawca ucieka. No i powtórzę, są reguły, które choć trochę chronią tego, co broni nie ma, a niekoniecznie musi być winny. Zresztą nawet jeśli jest winny, to przecież nie czynu zagrożonego karą śmierci.

Nie upolityczniam tej historii. W teorii mogła się zdarzyć za rządów SLD czy PO, równie dobrze jak PiS. Wtedy też policja dopuszczała się rozmaitych nadużyć, aktów nieuzasadnionej przemocy. Choć naturalnie prawica ma nieco większą skłonność, aby policyjną przemoc tłumaczyć. Przekonałem się o tym choćby na podstawie internetowych debat.

Teza: o co chodzi, skoro łamał prawo, należało strzelać, wychodzi częściej ze strony ludzi o konserwatywnych poglądach. Powołują się na przykład choćby Stanów Zjednoczonych, mocno skądinąd bezsensownie. Pomijając już to, że nie wszystkie wzorce z tamtego kraju warte są zalecania Polakom, amerykański policjant musi się czuć dużo bardziej zagrożony niż polski. Choćby z powodu powszechnego dostępu do broni palnej, i nawyku częstego jej używania, właściwie przez prawie wszystkich. W Polsce takiej atmosfery nie mamy. Dzięki Bogu.

Mamy się nie martwić tym przypadkiem, bo w Polsce ma być jak w Ameryce, a prawica zawsze ufa silnej policji. Odrzucam takie podejście, z jednej strony naiwne, z drugiej okrutne. Choć nieraz policji broniłem. Także w sytuacjach dla prawicy kłopotliwych, choćby wtedy, gdy rozpisywano się o domniemanych bestialstwach na marszach niepodległości. Jestem za surowym prawem i jego skutecznym stosowaniem. Ale nie za prawem do samosądu.

Nawet ze strony środowisk liberalnych zaangażowanie w tę historię jest zresztą letnie. Bo nie chodzi o kogoś z inteligencji - sądząc choćby po wulgarnych internetowych wpisach ojca (a i nieformalnych informacjach) był to typowy młody człowiek z blokowiska, mający styl bycia odległy od naszego. O zakatowanego na wrocławskiej komendzie Igora Stachowiaka zaczęto się upominać, kiedy stało się jasne, że ważne osoby pomagają skręcać sprawę albo to akceptują. Tu mamy historię lokalną, odległą, wręcz egzotyczną.

Nie godzę się z takim jej widzeniem. Kiedy ginie człowiek, powinny znikać symetryzmy typu: „wolę policję nadpobudliwą niż bezradną”. Dżumy nie powinno się wypędzać cholerą, a funkcjonariusze źle przeszkoleni i zastrachani bywają pierwszymi kandydatami na ludzi łamiących prawo. Odebranie życia wymaga zawsze gruntownego zbadania. Nikt nie może mieć „większego prawa”, aby to uczynić. Wszyscy jesteśmy, powinniśmy być, wobec prawa równi.

Zrozumiałbym jeszcze próbę tłumaczenia policjanta, który używa pochopnie broni w reakcji na jakiś straszny czyn, na przykład strzela do uciekającego mordercy. Tu jednak sytuacja jest inna. To, czy ta historia zostanie zamieciona pod dywan, czy nie, jest ważnym tekstem dla dysponującego policją i prokuraturą rządu Morawieckiego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl