Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W SEWS nie było narkotyków, śledztwo zostanie umorzone

Daniel Andruszkiewicz
W zakładach SEWS trwa wielkie sprzątanie, firma jeszcze nie wywiozła całego sprzętu z hal.
W zakładach SEWS trwa wielkie sprzątanie, firma jeszcze nie wywiozła całego sprzętu z hal. FOT. DANIEL ANDRUSZKIEWICZ
W próbkach krwi nie było śladu toksyn, przyczyną omdleń 21 osób mógł być stres - takie są wnioski śledztwa ws. zbiorowego zatrucia w SEWS.

Pracownicy leszczyńskiej fabryki SEWS, którzy w kwietniu trafili do szpitala z podejrzeniem zatrucia narkotykami, nie byli pod wpływem żadnych używek. Drobiazgowe badania próbek krwi oraz spożywanych przez nich produktów wykluczyły taką ewentualność. Trwają jeszcze ostatnie przesłuchania pracowników koncernu Sumitomo Electric Wiring Systems Polska, ale śledczy nie spodziewają się, by mogły wnieść coś istotnego. Prokuratura umorzy więc postępowanie. Wszystko wskazuje na to, że omdlenia, złe samopoczucie czy problemy żołądkowe, które dotknęły 21 osób, były wywołane stresem. Ludzie ci w taki sposób zareagowali na informację o planowanych zwolnieniach.

Czytaj także:
Leszno: Zwolnienia w SEWS ruszają w maju
Leszno: Nie było narkotyku w cukrze w stołówce!
Leszno: W żywności nie było toksyn - teraz przebadają krew

Wiadomość o masowym zatruciu pracowników SEWS, prawdopodobnie podrzuconymi narkotykami obiegła w połowie kwietnia wszystkie media. 21 osób prosto z pracy trafiło do szpitala. Niektórzy mdleli, mieli zawroty głowy, mdłości i torsje. Początkowo śledczy sądzili, że zatruły się one narkotykiem extasy, bo takie informacje podali lekarze, a policjanci przekazali dziennikarzom.

Podejrzenie padło na "wzbogacony" narkotykiem cukier, wodę, kawę, herbatę i kilka innych produktów, które pracownicy zakładu spożywali podczas przerwy obiadowej. Próbki zostały od razu przebadane przez specjalistów z laboratorium kryminalistycznego w Poznaniu.

Badania jednak wykluczyły hipotezę dosypaniu jakiejkolwiek substancji do żywności. Potem do Zakładu Medycyny Sądowej przesłano próbki krwi kilku osób, których stan był najpoważniejszy. Zostały przebadane pod kątem obecności substancji, które mogły doprowadzić do złego samopoczucia załogi.

- Spodziewaliśmy się, że specjaliści znajdą coś w żywności, a badania krwi będą jedynie potwierdzeniem tych wyników. Żywność okazała się czysta, więc mieliśmy nadzieję, że badanie krwi wskaże przyczyny tej zagadkowej sprawy - mówi Jerzy Maćkowiak, szef Prokuratury Rejonowej w Lesznie.

Teraz, kiedy okazało się, że krew także nie zawiera toksyn, śledczy stracili ostatni punkt zaczepienia.

- Nie mamy nic. Wykluczyliśmy także inne czynniki mogące wywołać zły stan zdrowia poszkodowanych. Nie mamy też podstaw, by twierdzić, że przyczyniły się do tego osoby trzecie. Śledztwo zmierza do umorzenia i dojdzie do tego z końcem sierpnia - zapowiada prokurator.

W tej sytuacji, prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się, co było przyczyną kwietniowych omdleń. Być może pracownicy zareagowali tak na wieść o rychłej utracie pracy. Nieoficjalnie mówi się też, że sami mogli sprowokować całą aferę, by w jej cieniu związkowcom łatwiej było negocjować warunki zwolnień.

Obecnie w leszczyńskich zakładach SEWS trwa pierwszy etap zwolnień grupowych. Już teraz niemal wszyscy z liczącej ponad tysiąc osób załogi są na wypowiedzeniach. Nie muszą świadczyć pracy. Do grudnia zostaną zwolnieni. W halach trwa sprzątanie, a część maszyn służących do produkcji wiązek elektrycznych została już wywieziona.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski