W oczach Rosjan Polska to dziwka

Redakcja
„Wszyscy swołocze, my też” – taką wizję historii przedstawił Putin w czasie wizyty w Polsce
„Wszyscy swołocze, my też” – taką wizję historii przedstawił Putin w czasie wizyty w Polsce archiwum prywatne
Putin chce wielkiej Europy rosyjsko-niemieckiej. Polacy wybrali Europę zjednoczoną - mówi prof. Włodzimierz Marciniak, znawca problematyki rosyjskiej z PAN, członek Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych, w rozmowie z Agatonem Kozińskim.

Tuż po wizycie Władimira Putina na Westerplatte w "Komsomolskiej Prawdzie" ukazał się artykuł, w którym napisano, że Polska to kraj, który zawsze trzyma z najsilniejszymi i najbogatszymi. Przed wojną miała to być III Rzesza, potem ZSRR, a teraz USA. Jak należy rozumieć te zarzuty?
W Rosji od ponad dwóch miesięcy trwa antypolska kampania. Autorzy różnych medialnych wystąpień w sposób pozbawiony jakiegokolwiek skrępowania prezentują wszystkie fobie zakorzenione w świadomości Rosjan. Odwołują się do wszelkich znanych antypolskich stereotypów. To świetnie pokazuje, jak postrzega nasz kraj przeciętny Rosjanin.

A jak by Pan zdefiniował najpowszechniejszy stereotyp?
Polska to kraj prostytutka. Wystarczy przejrzeć rosyjskie fora internetowe, by zobaczyć, że tam się tak po prostu mówi. Rosjanie uważają nas za państwo, które sprzedaje się silniejszym. Pod tym względem w artykule w "Komsomolskiej Prawdzie" nie ma niczego nowego. Jego autorzy po prostu oddali sposób myślenia dużej części Rosjan. To konsekwencja myślenia o sobie jako o mieszkańcach państwa będącego imperium. Rosjanie wychodzą z założenia, że głos na świecie mogą zabierać tylko państwa wielkie - natomiast małe i średnie się nie liczą, mogą się tylko sprzedawać. Podobnie cyniczna wizja historii została zresztą przedstawiona przez Władimira Putina podczas jego wystąpienia na Westerplatte czy we wcześniej wydrukowanym w "Gazecie Wyborczej" jego liście.

Nie porównywał nas do prostytutek ani nie mówił, że się sprzedajemy.

Oczywiście, takich słów nie używał. Ale proszę posłuchać tonu publikacji wokół wizyty Putina. Mówiono tam wyraźnie, że Polska miała do wyboru albo zawrzeć sojusz z III_Rzeszą, albo z ZSRR. Nie ma po stronie rosyjskiej zrozumienia faktu, że tragiczny wybór, jakiego dokonaliśmy, był wyborem honorowym oraz racjonalnym, gdyż współpraca z którymkolwiek z tych dwóch państw byłaby w konsekwencji jeszcze gorsza dla nas niż jej brak. Putin rozumuje w kategoriach egoizmu i wąsko rozumianego pragmatyzmu, a nie w kategoriach wartości.

Tylko że Westerplatte, na którym przemawiał, to symbol walki o wartości - bo trudno w trwającej siedem dni obronie skrawka ziemi dostrzec jakieś wyrachowanie. Czemu więc Putin zgodził się tam wystąpić?
Nie umiem do końca odpowiedzieć na to pytanie. Wydaje mi się, że uznał, że nieprzyjechanie tam byłoby czymś jeszcze gorszym.

Barack Obama, Nicolas Sarkozy czy Gordon Brown nie mieli z tym problemu.
To prawda, ale jednak polsko-rosyjski spór historyczny jest najostrzejszy, także brak Putina też byłby najbardziej widoczny. Jednak żadne z państw, których przedstawicieli pan przed chwilą wymienił, nie było stroną paktu Ribbentrop-Mołotow. A Rosja to dziś jedyne państwo, które konsekwentnie podkreśla, że jego zawarcie było słuszną decyzją. Dlatego Putin uznał, że trzeba przyjąć wyzwanie i pojawić się w Gdańsku. W ten sposób dowiódł, iż nie boi się wyzwań i jest zdolny prosto w oczy wyłożyć swoje racje. Na Westerplatte po raz kolejny miał okazję udowadniać, że ZSRR nie miał wyboru i musiał pakt z Niemcami podpisać w 1939 r.

Putin zrównał pakt Ribbentrop-Mołotow z polsko-niemiecką deklaracją o nieagresji z 1934 r. Czemu kłamie?
On nie dość, że przemilcza tajne załączniki i rozbiór Polski z paktu Ribbentrop-Mołotow, to jeszcze przemilcza umowę o przyjaźni, jaką Związek Sowiecki podpisał z Niemcami już po kampanii wrześniowej. To pokazuje problem historyczny, z jakim zmaga się Moskwa. ZSRR na początku wojny był sojusznikiem kraju, który wojnę ostatecznie przegrał. Ale wracając do wystąpień 1 września. Kolejni mówcy przedstawiali podczas nich historię jako miejsce zderzenia różnych wartości oraz idei, a także optymistycznie interpretowali finał tego starcia. W ich interpretacji XX wiek był zdominowany przez dwa totalitaryzmy, które jednak udało się ostatecznie przezwyciężyć. Tylko Putin zaproponował inną wizję historii.

Jaką?
Według niego historia to miejsce powszechnej deprawacji. Wszyscy są źli. Wszyscy paktowali z Hitlerem. Putin jest skłonny przyznać, że ZSRR napadł na Polskę - ale zaraz przypomina, że inni też napadali na swoich sąsiadów. Generalne przesłanie Putina brzmi: Wszyscy swołocze, my też. Przy takim podejściu odwoływanie się do historii nie ma sensu. A jeśli historia nie ma sensu, to jedynym uzasadnionym sposobem postępowania jest totalny cynizm i obrona partykularnych interesów. I Putin taką wizję zaprezentował.

Niektórzy interpretują wystąpienia Tuska i Putina jako apel o budowę wspólnej, lepszej przyszłości. Czy zgodzi się Pan z taką interpretacją?
Mam nadzieję, że to nie jest prawda. Putin zarysował w swoim liście do "Gazety Wyborczej" wizję tej przyszłości, która ma polegać na porozumieniu dwóch mądrych i wyrozumiałych narodów - niemieckiego i rosyjskiego - które zbudują wielką Europę. Wielką, a nie zjednoczoną. To jest przyszłość Europy niemiecko-rosyjskiej. Oczywiście, można rozumieć wystąpienie Putina w ten sposób, że nas do tej Europy zaprasza. Ale wydaje mi się, że my już dokonaliśmy wyboru. Nasz wybór to zjednoczona Europa.

A czy istnieje szansa na znalezienie jakiegoś wspólnego mianownika tych wizji?
Wydaje mi się, że nie. Płaszczyzną porozumienia jest odrzucenie obu totalitaryzmów. Rosja lat 90. to uznawała. Regres dokonał się w okresie Putina. Przecież w sierpniu Duma rosyjska niemal zgodziła się na anulowanie uchwały potępiającej pakt Ribbentrop-Mołotow. Dopiero pod wpływem wielu publikacji nazywających tę inicjatywę "szaleństwem" wycofano się z niej.

Co dzieje się dziś z Rosją?
Następuje regres społeczny, ekonomiczny i intelektualny. Z jednej strony to jest niebezpieczne, bo nie możemy przewidzieć, jak zachowa się państwo w takim stanie, ale to oznacza też, że Rosja nie ma żadnego potencjału, by groźby wyrażone w "Komsomolskiej Prawdzie" zrealizować. Takie publikacje to raczej narkotyk lub środek nasenny podawany rosyjskiemu społeczeństwu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl