W kraju Hiobów. Recenzja książki "Armenia. Karawany śmierci"

Marek Majewski
Marek Majewski
Ormianie uważają się za naród wybrany przez Boga. Tak, Hiob też był wybrany przez Boga.

25 tys. ofiar śmiertelnych trzęsienia ziemi. Pogromy w Baku i Sumgaicie. Tlący się od lat 90-tych konflikt o Górski Karabach, w którym każdego roku giną żołnierze. Zamach na parlament, w którym życie stracili czołowi politycy. Tajemnicze zgony w ormiańskiej armii. Demonstranci zabici przez policję podczas antyrządowych protestów. Na kartach książki Małgorzaty Nocuń i Andrzeja Brzezieckiego leje się krew. Ale "Armenia. Karawany śmierci" to nie horror, ale swoista kronika cierpień narodu Ormiańskiego. Nieszczęściami, jakie w ciągu ostatnich 100 lat spadły na ten niewielki kraj, wciśnięty między Turcję a Azerbejdżan, można by zapewne obdzielić spory kawałek globu.

Ta największa trauma związana jest oczywiście z ludobójstwem z lat 1915-1917, w wyniku którego życie stracić mogło nawet 1,5 mln ludzi. Tytułowe "karawany śmierci" to droga, jaką przemierzali wypędzani ze swoich domów Ormianie do obozów na terenie kontrolowanej przez Turcję syryjskiej pustyni. Droga, którą dane było przeżyć nielicznym. O rzezi opowiadają reporterom potomkowie ocalonych. W ich relacjach powracają dwa motywy - wściekłość na samych siebie za niepodjęcie walki z agresorem oraz zwierzęca nienawiść do prześladowców. Brzeziecki i Nocuń przytaczają m.in. taką opowieść jednej ze swoich rozmówczyń: "[...] mężczyzna wpycha dziecku do ust mięso [...] Dziecko zaciska zęby, nie chce wziąć do ust kolejnego kawałka - mięso jest żylaste, niesmaczne, wręcz wstretne. - To było mięso ludzkie, ciało zabitego Turka - mówi Anahit. - Ormianie chcieli w ten sposób pomścić śmierć swoich bliskich. Byli bezsilni, a zjedzenie kawałka trupa Turka było zemstą".

Znamienne, że mimo upływu lat, mimo że świadkowie tamtych wydarzeń już nie żyją, lęk przed powtórką tragedii jest gdzieś wciąż w Armenii obecny. Nietrudno to jednak zrozumieć, kiedy uświadomimy sobie, że kraj ten z jednej strony graniczy z Turcją, która po dziś dzień ma problem z przyznaniem się do ludobójstwa; z drugiej zaś - ze skonfliktowanym Azerbejdżanem. Nad Armenią od blisko 30 lat wisi cień Górskiego Karabachu. I nie tylko o nierozstrzygniętą wojnę tu chodzi. Ale też m.in. o pochodzących z Karabachu polityków, który od kilkunastu lat rozdają karty i tylko wymieniają się najważniejszymi stanowiskami.

Przygnębiająca ta opowieść o Armenii. Nawet kiedy już Brzeziecki i Nocuń odchodzą od historycznej perspektywy i zabierają czytelników na spacer po stolicy, od samego początku wiemy, że nie będzie to spacer przyjemny. Erywań bowiem "nie przypomina bajkowego bliskowschodniego miasta i nigdy nie przypominał", a na dodatek władze wyburzają stare kamienice, nie licząc się ze zdaniem mieszkańców, którzy spędzili w nich całe życie. Cierpią więc wszyscy, nadziei szukając w opowieści o biblijnym Hiobie, który przecież w końcu został za swoją niezłomną postawę wynagrodzony.

***

Andrzej Brzeziecki, Małgorzata Nocuń, „Armenia. Karawany śmierci”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2016
egzemplarz recenzencki dostarczył gandalf.com.pl

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl