Umarła blogerka, która walczyła z nieuleczalną mukowiscydozą

Kazimierz Sikorski
Fot. screen/www.65redroses.livejournal.com
Konała na oczach całego świata, do ostatniej chwili liczyła, że będzie miała kolejny przeszczep płuc, że to ją uratuje, da jej nowe życie, tak jak operacja sprzed kilku lat. Niestety Eva Markvoort, piękna dziewczyna z przedmieść Vancouver, umarła w sobotę .

- Nasza piękna dziewczynka zmarła dziś rano o 9.30. Odpoczywa w spokoju... - to był ostatni wpis, jaki można przeczytać na jej blogu 65redroses.livejournal.com. A dokonali go jej najbliżsi, bo ona nie miała już siły nic zrobić.

Odeszła dziewczyna o czerwonych włosach, niezwykle ujmującym uśmiechu i ogromnym sercu. Mimo śmiertelnej choroby do końca zachowywała optymizm, a podtrzymywali ją w tym internauci z całego świata, w tym bardzo wielu z Polski. Dodawali otuchy, modlili się za nią, liczyli, że stanie się cud i Eva zostanie z nimi. Niestety, los okazał się okrutny.

Cieszyła się zdrowiem
Kiedy w roku 2005 Eva Markvoort, studentka uniwersytetu Victoria, przeszła przeszczep obu płuc wydawało się, że powoli wraca do zdrowia. Dziewczyna o własnych siłach przychodziła do lekarzy, którzy dokonali tego arcytrudnego zabiegu i chwaliła się swoim zdrowiem. Medycy nie kryli podziwu dla uporu tej sympatycznej dziewczyny, sądzili, że najgorsze ma już za sobą.

Ale w ostatnich miesiącach jej stan zdrowia pogorszył się, przeszczep został już wcześniej odrzucony i zaczęło się tak naprawdę, jak sugerowali lekarze odliczanie do śmierci.

Eva większość czasu spędzała od tej chwili w szpitalnym łóżku. Ale nawet wtedy nie zaprzestała nauki, a jeden z jej profesorów Jan Wood, który uczył Evę od czterech lat i który odwiedził ją niedawno w szpitalu, mówił, że nie powinna ustawać w nauce, gdyż jest inspiracją dla tych wszystkich, którym w życiu nie jest łatwo, a ona pokazywała, że w żadnych okolicznościach nie można się poddawać.

Mimo śmiertelnej choroby Eva do końca walczyła i do końca zachowała swoje marzenia

Przez ostatnie tygodnie cały świat czytał z zapartym tchem jej blog, który tworzyła już przy pomocy rodziny. Wszyscy podziwiali jej hart ducha i pogodę, które zachowała do ostatniej chwili. Eva pisała, że życie jest jednak piękne, że trzeba przeżywać każdą chwilę, bo wszystko jest takie ulotne. Internauci z całego świata dodawali je otuchy, liczyli - podobnie jak ona- że nowe płuca dadzą 26-letniej Kanadyjce szansę na nowe życie. Nie doczekała.

Pokonała ją choroba
Mukowiscydoza, na którą Kanadyjka cierpiała od narodzenia, okazała się silniejsza od niej i od serc tych wszystkich, który życzyli jej wygranej w tym śmiertelnym pojedynku. Eva zdawała sobie sprawę, że jej życie się kończy, a mimo to do ostatnich chwil pisała na blogu. Kiedy jej rodzice napisali na blogu "65 red roses", który prowadziła przez niemal dwa lata: "Nasza piękna dziewczyna zmarła dziś rano o 9:30. Odpoczywa w spokoju...", poruszeni byli ludzie na wszystkich kontynentach.
O Evie Markvoort, mieszkance przedmieść Vancouver i uczestniczce wielu lokalnych konkursów piękności, świat dowiedział się jesienią ubiegłego roku. Wtedy to bowiem na licznych festiwalach filmowych pokazano niezwykle poruszający dokumentalny film "65 czerwonych róż". Tytuł jest identyczny z tytułem jej blogu, a film opowiadał o dramatycznej walce dziewczyny o życie.
Wielu lekarzy, którzy śledzili jej walkę, mówiło, że ona dawała przykład innym chorym na mukowiscydozę. Od kilkunastu tygodni na jej czerwone włosy, na nowe wpisy na jej blogu z zapartym tchem czekał cały świat. - Ciężko walczę z chorobą. Najtrudniej jest mi znieść prześladująca mnie senność - relacjonowała w jednym z ostatnich wpisów Kanadyjka.

Po emisji filmu na blogu Evy pojawiło się mnóstwo wpisów. Pisali chorzy na tę samą chorobę i mówili, że Eva dała im siłę, pokazywała, że upór jest konieczny, że nie można się poddawać. Wzruszająco zareagowali też internauci z Polski poruszeni historią Kanadyjki. Wiedzieli o tym rodzice Evy, którzy komentowali to tak, że w naszym kraju stało się coś niezwykłego.

Nie brakowało i takich wpisów, że chorzy na tę straszliwą chorobę zmienili tryb życia, postanowili walczyć do końca.

Nie doczekała operacji
Ale Eva nie doczekała się nowych płuc. Umarła w szpitalu na trzy dni przed 26. urodzinami. Do ostatnich chwil towarzyszyli jej rodzice, to oni napisali ten wzruszający komunikat na jej blogu, który momentalne poznał cały świat.

Mukowiscydoza, jak przypominali lekarze, nie dała jej szans. Ta śmiertelna choroba powoduje, że w płucach zbiera się śluz, którego organizm nie może się w żaden sposób pozbyć. Jedynym ratunkiem dla chorych jest przeszczep płuc. Eva miała jeden przeszczep, ale po dwóch latach jej organizm niestety go odrzucił. W szpitalu w Vancouver, w którym zmagała, czekała na nowe płuca. Nie było żadnych gwarancji, że te nowe płuca dadzą jej życie, niestety nie można było już tego sprawdzić, znalezienie odpowiedniego dawcy nie wyszło.

Eva doskonale wiedziała, że lekarze mogą nie zdążyć z operacją. Kilka tygodni temu, jakby podejrzewając swój koniec, Kanadyjka opublikowała na swym blogu wzruszający wideowpis, w którym żegnała się z tymi, którzy ją wspierali. To dzięki niemu o Evie i jej dramatycznej walce z chorobą usłyszał cały świat. Już wtedy lekarze mówili, że poza warstwą emocji, jaki towarzyszył obserwowaniu zmagań Evy, jej wpisy z jednej strony wspierały chorych na mukowiscydozę, a z drugiej strony zachęcały do przeszczepów. To było niczym teatralny spektakl i takie określenie najlepiej pasuje do Evy.

Dostała swój dyplom

Bo Eva była człowiekiem teatru - studiowała teatrologię. I została w końcu teatrologiem, bo władze jej uczelni uznały jej dwa testy, do których Eva nie mogła już podejść. Dyplom ukończenia studiów rodzice przynieśli jej do łóżka. - To, że uczelnia zdecydowała się dać je dyplom, to wielka sprawa - mówił Bill, ojciec Evy, i dodawał, że nie jest to tylko zwykły dokument. To dowód na wielki upór jego córki, która nie poddała się do końca.

I Bill wspomina, jak to jego kochanka córka, kiedy tylko mogła, siadała do komputera i przeglądała pocztę, a tam aż roiło się od słów wsparcia z całego świata. Jedna z internautek napisał jej nawet opowiadanie, inna jeszcze dedykowała słowa piosenki. - To była dla niej największa radość, te listy, te wpisy - nie kryje wzruszenia ojciec dzielnej Kanadyjki.

Od kiedy było wiadomo, że los Evy wisi na włosku, a tak było od roku 2007, rodzice dziewczyny nie ustawali w wysiłkach, by podtrzymywać ją na duchu, zachęcać do nauki. Eva marzyła początkowo o karierze aktorki, z czasem jednak zdecydowała się na teatrologię. - Tylko ona i my wiedzieliśmy, jak ważne było marzenia dla Evy - mówił w roku 2007, kiedy lekarze orzekli, że przeszczep został odrzucony i zasugerowali, że tak naprawdę ich rola już się zakończyła.

Jej siostra Annie, studentka wydziału nauk i geografii jednej z kanadyjskich uczelni, opowiadała koleżankom, kolegom oraz swoim nauczycielom akademickim o swojej dzielnej siostrze. Jeden z jej profesorów David Creasey zachęcał Evę, by ta nie ustawała w nauce mimo swojego fatalnego stanu zdrowia. To on pomagał w pokonaniu licznych biurokratycznych barier, by Eva mogła nadal zdobywać kolejne stopnie, mogła zdawać kolejne egzaminy.

Pożegnanie Evy Markwoort z rodziną

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl