UFC 231. Joanna Jędrzejczyk przed walką z Walentyną Szewczenko: Zrobiłam wszystko, by wrócić do Polski z pasem mistrzyni UFC

Tomasz Dębek
Tomasz Dębek
Joanna Jędrzejczyk
Joanna Jędrzejczyk Szymon Starnawski /Polska Press
- To będzie jedna z najlepszych walk w historii kobiecego MMA - zapowiada Joanna Jędrzejczyk (MMA 15-2), która w sobotę na gali UFC 231 w Toronto zmierzy się z Walentyną Szewczenko (15-3) o pas mistrzyni świata kategorii muszej. Olsztynianka może zostać pierwszą zawodniczką w historii UFC z pasami w dwóch dywizjach. W latach 2015-17 "JJ" królowała w wadze słomkowej.

Tomasz Dębek, "Polska The Times": Jak z pani formą po obozie, który był pewnie trochę inny niż przygotowania pod walkę w niższej kategorii wagowej?
Joanna Jędrzejczyk: Czuję się bardzo dobrze. Jestem silna i przygotowana. Jeśli chodzi o obóz, to miałam zdecydowanie więcej energii niż podczas poprzednich. Jak zawsze jadłam czysto i dobrze, ale dzięki temu, że będę walczyć w limicie do 57 kilo, mogłam jeść więcej. A do tego więcej trenować, bo organizm regenerował się szybciej. Przed każdym campem obiecuję sobie, że będę trenowała troszkę mniej, ale z większą jakością ćwiczeń. Tym razem udało się zachować jedno i drugie. Byłam pełna energii i zdolna do wielu mocnych treningów. Jestem zadowolona z wyników. Osiągnęliśmy to, co było zaplanowane. Bez względu na wynik walki chcę wiedzieć, że podczas przygotowań zostawiłam serducho na macie. A później w klatce. Wchodząc do Oktagonu będę miała pewność, że zrobiłam wszystko co mogłam, by przygotować się do pojedynku i zabrać pas do Polski.

Czuje pani, że dzięki tej dodatkowej energii w sobotę na UFC 231 zobaczymy optymalną wersję Joanny Jędrzejczyk?
Walka to nie jest koncert życzeń. Chcemy, żeby wydarzenia w Oktagonie potoczyły się w pewien sposób, ale tak naprawdę wiele zależy też od drugiej strony. Mocno wierzę w swoje umiejętności. Jestem silna fizycznie i psychicznie. Mam zamiar pokazać najlepszą wersję siebie. Jestem przekonana, że pójście do wyższej kategorii mi to umożliwi.

Ta walka to dla pani powrót do korzeni. W dywizji muszej startowała pani w boksie i muay thai. W tej ostatniej dyscyplinie biła się pani zresztą trzykrotnie właśnie z Walentyną Szewczenko.
Cieszę się z tego, że mogłam wrócić. Ostatnią walkę w tej kategorii stoczyłam ponad 4,5 roku temu. W tym czasie trochę zmieniła się moja sylwetka. Organizm przyzwyczaił się już do wagi słomkowej, dla mojego ciała to będzie coś nowego. Ale w klubie trenuję z zawodniczkami z różnych kategorii. Jestem gotowa na każdy rodzaj oporu ze strony Walentyny.

>> JOANNA JĘDRZEJCZYK: MOGŁAM ZOSTAĆ PIŁKARKĄ. WYBRAŁAM MMA, ALE SENTYMENT POZOSTAŁ [WYWIAD] <<

Traktuje pani tę walkę jako możliwość rewanżu za porażki z Szewczenko w muay thai, czy to już stare dzieje?
Walczyłyśmy 10, 11 i 12 lat temu. Dziś jesteśmy zupełnie innymi zawodniczkami. Chociaż styl Walentyny mocno się nie zmienił. Nadal jest kontrującą fighterką, która pracuje głównie do przodu i do tyłu. Wielu twierdziło, że ja potrafię walczyć tylko do przodu. Choćby starciem z Jessiką Andrade udowodniłam chyba jednak, że równie dobrze czuję się „na wstecznym” czy pracując na boki. Spotkamy się na zupełnie innym polu niż w muay thai. Zasady MMA, klatka, pięć rund po pięć minut. Dla mnie będzie to już dziewiąta mistrzowska walka w UFC, mam pod tym względem spore doświadczenie.

Spodziewała się pani jednak, że do walki z Szewczenko prędzej czy później musi dojść? Możliwość była zresztą w lipcu ubiegłego roku, kiedy w ostatniej chwili z pojedynku z nią wycofała się Amanda Nunes, a pani zgłosiła się na zastępstwo. [Na walkę nie zgodziła się jednak Komisja Sportowa Stanu Nevada – red.]
Pamiętam, kiedy Walentyna podpisała kontrakt z UFC. Bardzo mnie to ucieszyło, oglądałam jej walki. Mamy bardzo dobre relacje. Kiedy się spotykamy, zawsze wymieniamy uprzejmości i życzymy sobie powodzenia. Znam się też z jej siostrą i trenerem, bo zawsze podróżują razem. Teraz nie możemy sobie pożartować. MMA to taki, a nie inny sport. Jego częścią jest showbiznes. Przed walką musi być trochę, w cudzysłowie, gry. Takiej zawziętości, sportowej złości. W sobotę staniemy naprzeciwko siebie. Spodziewam się, że damy jedną z najlepszych walk w historii kobiecego MMA. I tyle. Fani bardzo chcieli tego pojedynku, więc go dostaną. Ja cieszę się, że mogę sprawdzić się z tak doskonałą zawodniczką jak Walentyna.

Słabsze strony Szewczenko trenerzy z American Top Team mieli już rozpracowane ze względu na jej wspomnianą walkę z Nunes? [pojedynek doszedł do skutku we wrześniu 2017 r., wcześniej obie biły się też w marcu 2016, za każdym razem Brazylijka wygrywała na punkty – red.]
Tak, plan był gotowy zanim jeszcze podpisałam kontrakt. Ale taktyka taktyką, a wszystko wyjaśni się w Oktagonie. Muszę mieć czystą głowę i dużo pracować na nogach. Walentyna walczy z odwrotnej pozycji. Często bije prawym sierpem i lewym prostym, próbuje backfistów, kopie obrotówkami. Ma bardzo dobry ground and pound. Ale myślę, że mam od niej większe umiejętności. Jeszcze wyostrzyłam swoje atuty, które w sobotę będą mi służyć.

>> DLA PRAWDZIWEGO MISTRZA PORAŻKA TO NIE KONIEC ŚWIATA. JĘDRZEJCZYK WRÓCI SILNIEJSZA? <<

Ze względu na wasz background w muay thai kibice powinni spodziewać się wojny w stójce, czy może przygotowała pani jakieś niespodzianki?
Spodziewamy się z trenerami, że to Walentyna będzie próbowała pójść po sprowadzenie do parteru. Ale czuję się bardzo dobrze w tej płaszczyźnie. Dużo pracowałam nad jiu-jitsu i zapasami, zwłaszcza defensywnymi. Zobaczymy, co stanie się w Toronto. Kibice mogą spodziewać się naprawdę dobrej walki.

To, że UFC ogłosiło, odwołało, po czym przywróciło ten pojedynek, miało jakiś wpływ na pani przygotowania?
Przypomniałeś mi, jak cieszyłam się, kiedy ponownie ogłoszono tę walkę. Myślałam sobie: „Wow, za dwa miesiące zawalczę o tytuł mistrzyni!”. Teraz do pojedynku zostały dwa dni. Korzystajmy z życia, bo ucieka szybko, a zostają nam tylko wspomnienia. (śmiech) Cała sytuacja nie wpłynęła na mnie jednak w żadnym wypadku. Po prostu nie mogłam się zgodzić na tak krótkie przygotowania do walki o pas z mocną zawodniczką. Bo pierwotnie miałyśmy się zmierzyć na początku listopada w Madison Square Garden. Jestem przede wszystkim sportowcem. Mam swoje ambicje i do takiej walki chciałam się przygotować najlepiej jak mogłam. Tak też zrobiłam.

ciąg dalszy wywiadu na następnej stronie
Dalsze plany w UFC uzależnia pani od wyniku sobotniej walki?
Bez względu na wszystko wrócę do wagi słomkowej i w przyszłym roku będę chciała odzyskać pas. W Toronto stoczę 12. walkę w UFC, w tym dziewiątą o pas. Nie ma wielu zawodników, którzy mogą się pochwalić podobnymi osiągnięciami. Ja już nikomu nie muszę nic udowadniać. Jestem dumna, że mogę reprezentować Polskę na arenie międzynarodowej. Cieszę się, że MMA podbija świat i zyskuje wielu fanów w naszym kraju. To wspaniałe. Im bliżej walki, tym więcej otrzymuję wiadomości od kibiców. Bardzo mnie to motywuje.

Interesuje panią tylko walka z Rose Namajunas, która odebrała pani tytuł, a później obroniła go w rewanżu?
Chcę walczyć z dziewczyną, która będzie aktualnie mistrzynią wagi słomkowej UFC. Niezależnie od tego, czy będzie to Rose, czy ktokolwiek inny.

>> KSW 46. MAMED CHALIDOW ZAKOŃCZYŁ KARIERĘ, MATEUSZ GAMROT PRZESZEDŁ DO HISTORII [RELACJA, ZDJĘCIA] <<

W zeszłą sobotę karierę zakończył Mamed Chalidow, z którym przez lata trenowała pani w Berkut Arrachionie Olsztyn. Zaskoczyła panią jego decyzja?
Trochę tak, trochę nie. Mamed miał już dłuższą przerwę. I tak podziwiam go za to, że walczył tak długo. Po operacji kręgosłupa, którą przeszedł, 99,9 proc. ludzi nie wróciłoby już do zawodowego sportu. Zawsze byłam pełna podziwu dla Mameda jako człowieka, męża, ojca i światowej klasy sportowca. Cieszę się, że mogłam codziennie obserwować jego treningi, uczyć się i czerpać pozytywną energię. Wszystko się jednak kończy. Ja też wielokrotnie zastanawiałam się, co się stanie kiedy skończę ze sportem. Czy poczuję ten moment, czy będę wiedziała kiedy powiedzieć „dość”. To nie są łatwe decyzje, jak każde zmiany. Ale musimy je podejmować, takie jest życie. Każda zmiana to koniec pewnego etapu, ale i rozpoczęcie nowego. Nie ma co się tego bać. Trzeba brać życie jakim jest i iść dalej. Wspieram Mameda całym sercem. Życzę mu wszystkiego najlepszego w życiu prywatnym i projektach pozasportowych. To żywa legenda, która zmieniła polski sport. Ludzie pokochali go za to, jakim był zawodnikiem. „Kupował” publiczność swoją charyzmą, elokwencją i nieprzewidywalnym stylem walki. Pomógł polskim zawodnikom MMA wypłynąć na szersze wody, za co należy mu się dozgonny szacunek.

Na tej samej gali KSW mistrzowski pas w drugiej kategorii wagowej zdobył Mateusz Gamrot, który przygotowywał się do walki w ATT. Obserwując go na treningach pomyślała pani, że to chłopak, który może sporo namieszać nawet w UFC?
Jak najbardziej, wystarczy wiara. Trzeba motywować naszych zawodników, a nie skreślać ich na starcie. Wiem, że od dłuższego czasu jest duże zainteresowanie UFC Mateuszem. Na razie wypełnia obowiązki mistrza KSW, ale zobaczymy co dalej. Dokonał czegoś wielkiego, w świetnym stylu pokonał bardzo mocnego rywala. Samo zrobienie przez niego limitu wagi piórkowej było mistrzowskie. Za to powinien dostać jeden pas, a drugi za zwycięstwo. (śmiech) To naprawdę materiał na mistrza. Ten chłopak ma w sobie niesamowity ogień i chęć do treningów. W ATT sparował z najlepszymi. Oni mieli dość, a Mateusz chciał trenować dalej. Po każdych zajęciach zostawał i robił coś dodatkowego. Nie każdy ma w sobie pierwiastek mistrza. W nim on jest na pewno. Mateusz od lat jest związany z KSW, wspólnie z organizacją robi tam wspaniałą robotę. Ale bardzo ucieszyłabym się widząc go w UFC. Zobaczymy, w jakim kierunku sprawy się potoczą.

>> MATEUSZ GAMROT: OCZEKUJĘ, ŻE JAKO PODWÓJNY MISTRZ BĘDĘ WYNAGRADZANY NA POZIOMIE GWIAZD I "FREAKÓW" [WYWIAD] <<

Na koniec proszę opowiedzieć o swoich planach po walce z Szewczenko. Święta w tym roku będą pewnie wyjątkowe, bo mnóstwo czasu spędziła pani w USA, z dala od rodziny.
Zdecydowanie, już nie mogę się doczekać powrotu do domu. Jestem bardzo rodzinną osobą. Chociaż ostatni obóz przebiegł tak dobrze, że prawie nie tęskniłam. W Stanach mówią na to „homesickness”, choroba za domem. (śmiech) Nie chorowałam, ale brakuje mi bliskich. Teraz w Kanadzie są ze mną moja siostra bliźniaczka z mężem, kuzyn Karol, który jest też moim menedżerem oraz fizjoterapeuta Kamil Iwańczyk. Na Florydzie odwiedziła mnie też przyjaciółka. Cały czas mam wsparcie, bliskie osoby nie dają mi odczuć, że jestem gdzieś po drugiej stronie Oceanu. ATT też jest już moją rodziną, ale wspaniale będzie wrócić do Olsztyna. Do rodziców i najbliższych osób. Trochę pomieszkać u siebie, bo w tym roku ponad siedem miesięcy spędziłam w Stanach. A były przecież też inne wyjazdy. Płacę podatki w Polsce, inwestuję w Polsce, tam widzę swoją przyszłość. Ze świąt będę korzystała, że tak powiem, pełną gębą. Uwielbiam polskie jedzenie. Moi rodzice znakomicie gotują. Ja troszeczkę też. (śmiech) Ważne, żeby spędzić ten czas z bliskimi i czerpać z niego radość. Życie ucieka nam przez palce, chwytajmy każdy moment najlepiej, jak potrafimy.

Rozmawiał Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze

Joanna Jędrzejczyk o swojej biografii "Wojowniczka":

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl